Choć mamy tu 2 wątki ( chodzi mi o dwóch głównych wrogów ) to zostały zakończone. Jeden w serialu a drugi w filmie. Na tamte czasy to i tak dobrze.Oglądałam mnóstwo seriali, które zakończyły się w połowie.I bardzo tego żałowałam. SG-1 jestem wielką fajką i żałuje, że nie ma dalszych sezonów.Ale dalsze losy na siłę to przesada. Gdy zabrakło O'Neilla to dla mnie był koniec.
Serial jest dość zamknięty i mamy kontynuację w Atlantis :) Teraz znalezienie serialu na 10 sezonów to niemożliwość :/
Atlantis ogląda się tak jak SG1 tylko główne postacie zmienili i antagoniści inni. Z całego SG to wiem,że nie obejrzę ponownie Universe :D Nie był zły, ale nie wnosi niczego do fabuły i jest anulowany zanim zaczęło się coś dziać. Z nowych przygodowych si-fi polecam Dark Matter, trochę taki duchowy następca Firefly :)
Myślę,że nie wyobrażam sobie innego zespołu. Po odejściu O'Neila i tak nie oglądało się tak samo.I oglądam raczej seriale,które mają ponad 3 sezony .Wtedy jest serial tak szybko się nie kończy.
Apropo zakończeń to dawniej były znacznie bardziej przemyślane. Dziś większość kończy się anulowaniem serii albo sklejaniem wątków na siłę.
SG-1 ma kilka zakończeń:
- "Moebius", gdy w momencie emisji zakończenia VIII sezonu sądzono, że będzie to ostatni;
- "Unending", gdy nie wiedziano, że będą filmy,
- "Ark of Truth" kończące wątek Ori,
- "Continuum" kończące wątek Goa'uld,
- nieistniejące zakończenie SGA,
- nieistniejące zakończenie SGU,