oglądnąłem kiedyś kilka luźnych odcinków i mimo że jestem fanem "Sci-Fi" to uznałem iż jest to szmira do potęgi, dałem wtedy ocenę taką jak kolega Tomiberyk. Ostatnio jednak ze względu na potrzebę zajęcia czymś czasu w pracy, postanowiłem oglądnąć od początku do końca łącznie z pełnometrażowymi ekranizacjami. Może nie oceniłem na 9 czy 10 ale 8 jest w pełni uczciwa. Trzeba zauważyć iż serial rozpoczął się w 1997 roku więc nie można cudów oczekiwać ale świetne jest to iż serial się rozwija i poprawia z każdym kolejnym odcinkiem i upływającymi latami, nie można nie wspomnieć o zmieniającej się i co raz lepszej grze aktorskiej, genialny Richard Dean Anderson którego wcześniej nie trawiłem ( aż mi brakowało go w ostatnim sezonie) i arcy genialny Michael Shanks. Szkoda że tak szybko się skończył :) bo niestety Stargate Universe zawodzi choć mam nadzieję że będzie kontynuacja. Pozdrawiam