To niesamowite, jak głupim spoilerem można zniszczyć tak świetną scenę. Nie ma pewności, ale
wnioskując z opisu odcinka siódmego, chyba wiemy kto znajduje się w piwnicy?
Damn, i tak nie mogę się doczekać kolejnej soboty.
Uuu, serial wraca do łask.
Oo, zdarzało mi się chodzić na ryby a nie znałam takich ładnych przesądów ;)
Milo widzieć Abigail uśmiechniętą z normalną mimiką twarzy. Nawet w fantazjach Willa, które to już naprawdę sa odwiedcznym problemem przerostu formy nad treścia.
Hmm, podoba mi się jak bez ogródek Will mówi o żądzy rozrywki Hannibala! Tak trzymać, żadne cute loczki!
Will w rozmowie z Chiltonem no cudo! Kocham, że ta ci.pka przestała być ci.pką! Alleluja!
Już chciałam pochwalić Hannibala, że taki normalny z niego terapeuta. A tu zonk, niemal otwarcie namawia Bellę do samobójstwa. I dobrze, że dała mu z liścia, epicki widok, należało mu się! Ale przez chwilę chyba nawet chciał uszanować jej wolę, stad ten rzut monetą. Cholera szanowałabym go wtedy, miałby jakiś ludzki odruch SZACUNKU. Ale nie, musiał się zabawić tą monetą. Ach lubi "play the God". Z drugiej strony Jack na pewno będzie mu wdzięczny. No i fajno, bo już naprawdę chciałam widzieć w Hannibalku człowieka, a tu du.pa. W sumie zadowolona jestem, muszą mnie tu do porządku doprowadzać, że jaranie jaraniem, ale to potwór. Ten jego brak człowieczeństwa niemal boski i chyba on się tak czuję.
Zabawy w piwnicy - oj tak, nie mamy praw do Milczenia owiec, ale jakoś SE poradzimy :D
Beverly igrała z ogniem i to się zemściło na niej. W najlepszym wypadku trafi do piwnicy.
Ach. Rzut monetą.
Dla mnie wszystko, co dotyczyło wątku Belli, to było takie.... jakby to powiedzieć... jakby twórcy mówili: heloł frajerzy! lubicie Hannibala co? Taki fajny pan, eat the rude, pełna kulturka, wciąż macie w głowach Hopkinsa i Milczenie co? faaajny był Hanni-chan w 1 sezonie c'nie? hym hym hym >:D
W tym sezonie pokażemy wam Lectera. Tak coby wam gópio było!
No i mamy biednego Willa za kratami z winy Hannibalka.
Mamy spieprzajacą przed nim w podskokach ulubienicę społeczeństwa Skaly.
Mamy nogę w warzywkach.
Mamy totalne sku*wysyństwo okazane w przypadku Belli.
To jest Hannibal Lecter ewrybady. I muszę powiedzieć jedno. Na Odyna, jak mi się to PODOBA :D Już nie owijają w bawełnę kim jest Lecter, już nie ma mydlenia ócz naszych niewinnych. W tym sezonie poznajemy go sukcesywnie z tej najgorszej strony. Może właśnie temu podoba się ten sezon w porównaniu z poprzednim? Bo wreszcie Will i Lecter są.. prawdziwi i na swoich miejscach.
O tym odcinku wiem, że jeśli Hannibal nawet coś lubi to i tak nie ma z tym związku emocjonalnego, dla którego zrobiłby jakiś wyjątek. Chociażby Abigail. Moim zdaniem naprawdę uwiodło go piękno rodzicielstwa, wspierania i kierowania drugiej osoby i pod wpływem tego piękna płakał u dr Scully, podobnie jak na operze. Ale oczywiście nie przeszkadzało mu to w imię wyższych czynników ją zabić. Podobnie z Willem. Nawet jeśli podziwia go, widzi z nim jakąś więź to to wszystko to nikły dodatek do jego psychopatycznej rozrywki. W Alanie może mu się podobać to, że traktuje go względnie normalnie, żadne tam "Wow, Europejczyk!", ale również zjadłby ją :)
Oj taki potworny Hannibal podoba mi się lepie, niż by miał jakieś tam ludzkie, szczere odruchy. Bez uczuć - tak trzymać ;)
Uważam twoje określenie *Hannibal wśród ludzi jak w operze* za wielce adekwatne do rzeczywistości. Chyba jedno z najlepszych określeń, jakie można wobec niego użyć. I stąd, kiedy ktoś nie zachowuje się zgodnie z planem, scenariuszem, widać u niego grymas niezadowolenia. Kiedy sędzia nie wydał wyroku, jakiego oczekiwał, kiedy został odcięty od Willa przez Chiltona i - chociaż tego nie widzieliśmy - prawdopodobnie kiedy jego psychiatra dała dyla.
To mi się kojarzy z tą sceną z Czerwonego smoka, kiedy Hopkins krzywi się słysząc fałszujące dźwięki podczas koncertu. U Lectera zarówno w muzyce, jak i u ludzi, jeżeli ktoś fałszuje, nie zaspakaja jego wyszukanych oczekiwań, nie uczestniczy płynnie w jego Doskonałej Operze - włącza się tryb: Ta zniewaga krwi wymaga!
Widzę, że nie tylko mi scena w piwnicy niesamowicie przypominała scenę, gdy Starling była w piwnicy Jame Gumb'a.
Ja mam nadzieję, że Hannibal nie wpadnie przez te zabłąkaną dziurę w podłodze :)
Wolę myśleć, że to dlatego, że nie mieli pomysłu, funduszy lub praw do zabaw w piwnicy :D
Ad. wątku Belli - w pierwszym sezonie mówi o niej coś w stylu "świat jest lepszy, kiedy ona tu jest" - to w sumie dość konsekwentnie się zachował. Ponadto, intrygujące jest, że ona przychodzi umrzeć do Hannibala. Jak ktoś się chce zabić 'na pewno' to powinien to robić w samotności. Inaczej jest skazany na to, jak jego umieranie będzie oddziaływać na osobę towarzyszącą. Rozumiem, że ona wierzyła, że Hannibal ją wspiera w tej decyzji, ale jakby chciała mieć 100% pewności odejścia, powinna to zrobić bez towarzystwa. Szczególnie, że Hannibal nie składał jej obietnic odnośnie jej wyboru. Po prostu przedstawił pewien punkt widzenia, nie precyzując, że jest to jego punkt. Rzut monetą jest fantastyczny w tej scenie, bo pokazuje bezduszność Hannibala i że to co napisałam wyżej (reakcja na śmierć) nie mogłaby go dotyczyć. Ale Bella nie mogła przecież tego wiedzieć.
Moim zdaniem ona nie chciała wcale umierać samotnie. Mimo jej całej siły to trudna decyzja i ona chciała mieć przy kimś kogoś, kto ją wspiera, może jej nawet kibicuje i uznała, że tym kimś jest Hannibal. Bo ja wiem czy taka bezduszność? Paradoksalnie fakt, że on sobie nawet rozważał rzut to z jego strony coś, bo od razu nie negował jej decyzji. Chyba, że to tylko pic na wodę i w konsekwencji uznał, że lepiej, gdy Jack będzie osłabiony chorobą żony.
Tak, myślę że to był pic na wodę. Z góry wiedział moim zdaniem, że ją uratuje. Jack zaabsorbowany chorą żoną jest mu bardziej na rękę. Poza tym zarobił dodatkowe punkty u niego. Nie wyobrażam sobie, jak mógłby wzmacniać relacje z nim gdyby nie podjął próby ratowania Belli w tej sytuacji.
Ten rzut monetą... Aż w myślach usłyszałam słowa " Dziabnąć, czy nie dziabnąć? Oto jest pytanie..." :p A końcówka odcinka deczko przewidywalna, ale i tak miażdżąca.
I jeszcze parę rzeczy :D
Lubię jak Hannibal doktoruje tzn robi zastrzyk itd itd :D Albo dzisiaj zszokowało mnie, że on ma typową lekarską torbę "na chacie".
Dwa - tak jak nie chciałam złapania Hannibala tak teraz go pragnę! Wtedy gdy Beverly rozmawiała z Willem i olśniło Willa, że on zjada ofiary. Jakoś tak mi to normalne się wydawało, że czasem mordercy jedzą swoje ofiary, ale obrzydzenia Willa to trochę dla mnie kubeł zimnej wody. Poza tym chcę widzieć wszelkie miny wszystkich łącznie z psami Wila, gdy prawda wyjdzie na jaw. Tak bardzo mi tego brakowało przy Dexterze, teraz pragnę wszelkiego objawienia.
Poznanie tajemnicy Dextera przez WSZYSTKICH to byłby prawdopodobnie jedyny zabieg fabularny, który mógłby uratować ten serial. W każdym bądź razie dawałoby szerokie pole do popisu i masę możliwości do wykorzystania. Jestem z tych osób, które się poddały na ostatnim sezonie, obejrzałam tylko finał i to było bolesne doświadczenie, którego nie chcę nigdy powtarzać :/
Przy Hannibalku życzę sobie ogólnego, kolektywnego wielobarwnego pawia i ubolewam, że Will nie zhaftował Azjatki :P
Trochę dziwne, że Will siedząc i rozkminiając doktorka całymi dniami, wcześniej na to nie wpadł. Tłumaczę to wyłącznie jego mechanizmem obronnym.
Ale flashback z jajecznicą był piękny. Usłyszałam w głowie willowe "hmmm... delicious".
jak dla mnie najlepszy odcinek w tej serii (póki co); wiadomo KTO jest w piwnicy, jak zwykle ciekawość wygrała i zepsułam sobie niespodziankę, szkoda tylko Beverly, znając życie nikogo nie raczyła poinformować gdzie się udaje..
Nie martw się na pewno super FBI sprawdzi ewentualny GPS samochodu czy logowania do sieci komórkowych :) A może nawet GPS telefonu ;) Na pewno też powiążą to, że pytała o Hannibala.
I czy tylko ja mam wrażenie, że bardzo przedmiotowo nasi technicy traktowali tego staruszka, który przeżył?
jak to określono, miał w sobie tyle jadu pszczelego, że było mu wszystko jedno, bo niewiele czuł (żywy trup).
Też mnie to uderzyło. Szokująca zawodowa znieczulica. Ich podejście do tego staruszka w zasadzie było podobne do pokerowej twarzy Hannibala, gdy "umierała" Bella.
Cieszę się, że podzielasz moje zdanie. Nieważne jak te staruszek "nie kumał", to jednak człowiek. I ten tekst, że widzą "wzorzec" - naprawdę Hannibal nie ma u mnie takich minusów.
Zgadzam się z Tobą. Hannibal jest po prostu sobą, jest tego świadomy, po nim spodziewamy się takiego zachowania. Oni z kolei zapewne uważają się za normalnych ludzi i będą wielce zszokowani, oburzeni i zdegustowani, gdy dowiedzą się prawdy o Lecterze. Będzie to wtedy niezła ironia.
Ja mam nadzieję, że nie dożyją prawdy o Lecterze xD Poza tym oni niby mają robić za humor w tym serialu? No way!
Oj tak. Ci dwaj kolesie (nie wiem, jak im tam) są zazwyczaj nie śmieszni, a żenujący. A ich obojętność wobec tragedii tego dziadka sprawiła, że miałam ochotę ich potraktować jak Bella Lectera, tzn. dać im zdrowo po mordzie. Btw, jeden z tych gości to wykapany Andrzej, syn Pana Stasia z "Facetów do wzięcia".
I te haki, kurcze? Mam nadzieje, że Hannibal to nie z tych co torturuje ofiary. Zresztą chyba "nie zrobiłby tego jedzeniu".
Nie wydaje mi się. Przecież ich ciała przyrządza z nadzwyczjnym pietyzmem, zaprasza znajomych, serwuje wspaniale wino. Wydaje mi się, choć mogę się mylić, ze w ten sposób stawia na piedestale, czy chociaż oddaje im szacunek. Hannibal nie zabija tak, żeby zadać jak najwięcej cierpienia, wrecz przeciwnie. Stara się robić to szybko. Wątpię,E robi to z powodów etycznych, raczej żeby nie wydać się krzykiem leczonych ludzi. Po nadto lubi robić to w miejscach publicznych. Więcej przyjemności sprawia mu dręczenie psychiczne, a może on poprostu knuje swoja historię i chce zobaczyć co się stanie?:] chociaz to drugi sezon nie znamy go jeszcze dobrze.Szczerze mówiąc serial podoba mi się z każdym co raz bardziej i bardziej. ach Mads. Jakże on wspaniale gra.
Mylisz się. Hannibal uwielbia sprawiać ból fizyczny. Jako Rozpruwacz z Cheesepeake najpierw miażdżył krtanie swoim ofiarom, aby nie krzyczały (ale wciąż żyły) a potem wbijał w ich ciała wszystkie nadające się do tego przedmioty. Ofiary najprawdopodobniej umierały w trakcie tej operacji z bólu lub z wylewu krwi. Było to wytłumaczone w pierwszym sezonie, ale nie pamiętam, w którym odcinku.
1. To miażdżenie krtani miało miejsce raz w przypadku Olmsteada - faceta, którego trupa oglądała Miriam Lass z Crawfordem (Hannibal powbijał w niego różne narzędzia, tak jak na rycinie medycznej)
2. przy takich ranach, jakie miały ofiary hannibala śmierć jest relatywnie szybka (zabija albo szok albo upływ krwi). Oczywiście 15 minut bólu to też kicha, ale ....
3. Jakby Hannibal serio chciał się znęcać, toby sobie urządził w podziemiach małą salę tortur i by tam sobie kogoś przypiekał czy gwałcił. W książkach nie było o tym mowy, flecistę z Filharmonii zabił zwyczajnie ciosem noża w serce, a potem go usadził w kościelnej ławce.
4. Jeśli serio obciął rękę Miriam na żywca to musiał to zrobić w cywilizowanych warunkach (anestetyki plus antybiotyki) - zwyczajnie dlatego, że amputacji zrobionej ot tak sobie nie przeżyjesz (zabija albo szok z bólu, albo upływ krwi, albo infekcja)...
Nie odmośmy się na razie do książek ponieważ z tego co wiem to serialowy Hannibal jeszcze owego flecisty nie zabił i nie wiemy jak (jeśli w ogóle takie zdarzenie będzie miało miejsce w serialu) go zabije. Ale masz racje, Hannibal w książce nie lubuje się w bolesnym zabijaniu. Ale serialowy wręcz przeciwnie. Jako naśladowca Garreta Jacoba Hobsa płuca swojej ofiary wycinał kiedy jeszcze żyła co musiało być bardzo bolesnym doświadczeniem, niezależnie ile ono trwało. Tortura wcale nie musi być długa aby była bolesna. Więc serialowy Hannibal jest bez wątpienia sadystą lubiącym sprawiać ból ofiarom, które sobie na to w jego mniemaniu zasłużyły. Franklina, którego nie chciał zabijać, ale czuł, że musi zabij szybko i beznoleśnie (dla tych, którzy nie pamiętają - skręcił mu kark).
akurat jeśli chodzi o wycinanie płuc - pomijam sam fakt czegoś takiego - też Cię zabije w ciągu kilkunastu minut (czytałam gdzieś medyczne uwagi na temat krwawych orłów itp. ). Nie uważam Hannibala za litościwego (wręcz przeciwnie, za poxeba, tyle że z IQ geniusza i doskonałym gustem) ale sadystyczne znęcanie się może trwać tygodniami a nawet miesiącami. Więc jakby chciał toby to pewnie robił - zakładając, że nie torturował Miriam przez te 2 lata - chociaż obstawiam, że raczej naćpał ją jakimiś chemikaliami powodującymi luki w pamięci...
Jak już Jocisko napisała zabójstwo kolesia z filharmonii miało już miejsce (tym razem nie dokonał go Hannibal ale jego przeciwnik Tobias),
Cóż, pozostaje nam czekać. Tobias z tego co pamiętam zabił puzonistę, więc Hannibal może jeszcze zakosztuje nerki flecisty. O ile takie zdarzenie będzie miało miejsce w serialu.
Po tym odcinku moja nadzieja, że Abigail jednak żyje zmalała drastycznie i powoli umiera śmiercią naturalną.
Mam wrażenie, że to nie Miriam będzie w piwnicy, a właśnie ciało Abigail. Takie wyróżnione, na piedestale, bo w końcu ona nie była taką jego zwykłą ofiarą. Chciał ją chronić, ojcował jej razem z Willem, więc może teraz chodzi sobie do piwnicy i wzdycha do jej ciała w pełnej glorii.
Jest mozliwosc ze obie zyja, a przynajmniej na to wskazuje ta reka i ucho. Choc tak naprawde to nie wyobrazam sobie Hanniego opiekujacego sie przez tyle czasu tymi paniami, za duzo trudu dla tak naprawde niewiadomo czego, bo watpie zeby przewidzial wszystko co sie stanie.
Widze ostra dyskusja jestem w szoku takim zainteresowaniem, odcinek magiczny oczywiscie cant wait till next
Osobiście nie mogę przeżyć tego, że nowy sezon został niemalże kompletnie okrojony z tej kunsztownej otoczki, jaka towarzyszyła poprzedniemu. Brak koncertów, brak przyjęć Hannibala, brak całej finezji. Na dodatek Takiawase nie zaszczycił nas nawet muzyką poważną.
Z jednej strony to dobrze, bo wszystko idzie w stronę książkowych wydarzeń, ale ja nadal uważam, że za szynbo i ze zbytnim spłyceniem postaci Lectera.
Wielu się podoba taka dynamika, a ja po prostu zaczynam patrzeć na to jak na przeciętny kryminał. W dodatku scenarzyści ułożyli intrygę niemalże idealną, a teraz niszczą ją zupełnie nierealistycznym zachowaniem Hannibala- Will go oskarża, FBI patrzy mu na ręce, Chilton zaczyna węszyć, a tytułowy bohater postanawia od tak naprowadzić na trop i zamordować agentkę federalną. Czy tylko mi to do niego nie pasuje?
Co zrobimy, gdy dotrzemy do Silence of the Lambs i zabraknie nie tylko z przyjęć, kolacji, ale i garniturów?
Nie daję dużych nadziei. Trzynaście 40-minutowych odcinków, w których będziemy oglądali Madsa szkicującego Florencję i odczytującego listy od fanów to za dużo. :)
Ciekaw jestem, czy chociaż dotrwają do 4 sezonu, kiedy to mają się rozpocząć wydarzenia z Czerwonego Smoka.
Bo myślisz o Hannibalu takim jak jest teraz. Spokojnym i zdystansowanym, kiedy ma wszystko pod kontrolą. Ale jak już straci tą kontrolę, godność i wszystkie piękne rzeczy którymi się otacza, mam nadzieję zobaczyć prawdziwe szaleństwo. Czuję, że za więziennymi kratami Mads pokaże nam zupełnie innego Lectera i myślę, że może być to koncert, który zastąpi nam piękne wnętrza jego domu i jego niezwykłe garnitury.
Ale czy właśnie nie za takiego Hannibala polubiliśmy ten serial? Czy ta piękna otoczka, która w niczym nie naśladowała filmowej postaci, nie zasłużyła na docenienie?
W szpitalu Hannibalowi nie pozwalali na zbyt wiele, więc nie potrafię sobie wyobrazić potencjału (podobnie jak obecnie, gdy Will jest zatrzymany, jego postać automatycznie zeszła na drugi plan). Teraz, gdy dają Lecterowi jeszcze poszaleć, jest w centrum uwagi (a dzięki temu widz nie czuje się znudzony). Ale kiedy zabraknie jego uroczych kreacji, intrygujących receptur i prowadzenia własnej gry znowu przejdziemy do inteligentnego, krwawego mordercy.
Myślę, że przeciągnięcie tej sielanki z pierwszego sezonu nie uszczupliłoby zainteresowania serialem, za to pozwoliłoby wolniej zbudować napięcie, aż do dynamicznej kulminacji (a do niej nieco nam brakuje, mimo że tempo jest już lekko mówiąc dynamiczne).
Nie oglądam tego typu seriali (wolę kostiumowe, historyczne), więc nie porównam jak to wygląda w innych jemu podobnych, ale swoją opinię opieram właśnie na elementach, które przyciągnęły mnie i sprawiły, że przekonałem się do tego gatunku. Mi po prostu spodobało się wykreowanie bohaterów, za to nie lubię kiedy dynamiczna akcja sprawia, że gwałtownie się zmieniają (to wydaje się takie zbyt odrealnione).