Dałabym 10/10 jakby nie wątek pomyłki ocalałych. Co nikt go nie pytał w szpitalu jak się nazywa? Zidentyfikowali go po zegarku i tyle?
Nie chciał zadzwonić do żony? Ja wiem, że wtedy nie każdy miał telefon w domu, ale w szpitalu telefon na pewno był i policja w Polsce, która powiadomiła kobietę, że jej mąż ocalał też mogła użyczyć swojego telefonu żeby ich skontaktować ze sobą. Nie wierzę, że w normalnym świecie nikt by na to nie wpadł.
Co innego jakby leżał w śpiączce, ale chłop był przytomny mógł się przestawić i poprosić o telefon do żony.
Szczególnie, że żona miała telefon w domu, dostała od koleżanki szybką informację o wypadku promu (kolejny absurd, bo to był 1993 a nie 2023 i czasy linii analogowych) i latała po kapitanacie z niemowlakiem na ręku, jakby zapomniała, że ona nie Zośka w Wołyniu Smarzowskiego.
Chodzi o Kaczewską, dostała od policji informację że mąż żyje i nie próbowała się z nim skontaktować. Przecież już po głosie przez telefon poznałaby że to nie on.
Kaczkowska przed wizytą policjantów zachowywała się jakby w ogóle nie wiedziała o katastrofie promu.
Jak tędy lecimy, to sama pomyłka ocalałych po jednym elemencie to ewidentna zrzyna z "Katynia" Wajdy.
Też mocno zdziwiła mnie żona, która na wieść o tym, że mąż przeżył katastrofę i jest w szpitalu, w żaden sposób nie próbuje się z nim skontaktować i sprawdzić w jakim jest stanie.
Może dlatego, że nie dostała informacji przeżyciu męża? W jednej z późniejszych scen zarzuca mu "nam też jest ciężko, przez parę dni byłam wdową".
Rozwaliła mnie scena w szpitalu, jak kolo z klatą na wierzchu prosi lekarkę, aby z nim została aż zaśnie i ona siada na jego łóżku. Przestałem oglądać w tym momencie. Zamiast dramatu wyszedł kabaret.
Jedna scena nie przekresla calego serialu,zreszta ta svena nie byla jakas tania i lzawa po prostu facet przezywal jeszvze te katastrofe.