8,1 60 tys. ocen
8,1 10 1 59595
7,7 42 krytyków
Heweliusz
powrót do forum serialu Heweliusz

Oceniam serial „Heweliusz” na 3/10. Byłem zszokowany zobaczywszy, że średnia ocen na Filmweb to astronomicznie potężne 8,2/10. Nie widziałem jeszcze tak wysokiej oceny. Pewnie wam bardzo podpadnę, ale uważam, że ten film to poważne nieporozumienie i generalnie paskudny zakalec. Dla mnie zupełnie niezrozumiałe jest to, że ten film ma tak wysokie oceny nawet u podobno poważnych krytyków. Mam pewne podejrzenie, że producenci poczuli, że to jest ciasto pełne żwiru i zaczęli w sposób nachalny promować ten serial, a jednocześnie opłacać krytyków oraz zatrudniać trolli do dawania dziesiątek, bo naprawdę ten serial jest bardzo zły, chociaż podobno kosztował wściekły majątek. Zacząłem oglądać ten serial i od razu miałem parę poważnym problemów. Nie lubię, gdy prawdziwe wydarzenia są pretekstem do pokazywania fałszywych postaci. Jestem zdania, że albo pokazujemy historię promu Jan Heweliusz z prawdziwymi postaciami, albo wymyślamy inny prom i opowiadamy tę samą historię, ale już z fałszywymi postaciami i wątkami. Wkurza mnie strasznie, kiedy tak jak tu, kapitan jest autentyczny z imienia i nazwiska, ale obok niego są jakieś nie istniejące Waldki i Władki. Musicie mi wybaczyć, ale to tak, jakby zrobić film o Hitlerze, a obok niego nie ma Goeringów i Goebbelsów, ale jakieś Schneidery i Schultze, a dodatkowo Hitler działa w Afryce i w śniegu. Po prostu jestem przeciwny wysysaniu niby prawdziwego scenariusza z brudnego palucha. Kolejnym problemem jest obsada głównych ról. Bohaterską żonę kapitana gra Różczka, która mówi niepoważnie powłóczysto aksamitnym głosem, a la Jędrusik lub a la femme fatale. I jak na ironię to jest w tym samym momencie, kiedy co chwilę ją widzę, jak wciska ludziom kredyt gotówkowy Velo oraz wpycha klientom nowe usługi Play. To fatalny dla filmu „zbieg okoliczności”. Różczka absolutnie nie pasuje do wdowy po kapitanie statku. A kapitan statku, grany przez Szyca, tak jakby pozostał piskliwym roztelepanym niedotykalskim Szerszeniem z „Vinci”. Miota się po ekranie w podkoszulce, biega po mostku i nic z tego nie wynika. I od razu jest kolejny problem, że film chyba nadmiernie został zrobiony komputerowo i to widać. Ciągłe retusze komputerowe powodują, że ludzie mają szare twarze, ale czerwone uszy. W serialu też od początku wnerwiają mnie nierealne sceny, jak np. w Niemczech, ratowniczka w pogotowiu i lekarz prowadząca to ta sama osoba. Pacjent kaleczy potwornie niemiecki, ale rozumie, kiedy lekarka opowiada o lewarku… Albo ogromne puste przestrzenie w szpitalu i przygotowane puste łóżka. Nawet w najlepszym szpitalu nie mają pustych czekających łóżek! Od tego są oddziały ratownicze. Albo to głupawe okazanie zmarłych? To oglądać te zwłoki przyszły tylko kobiety z córkami? I dlaczego aż tyle tych oglądających, skoro większość ofiar to cudzoziemscy kierowcy ciężarówek? Od pierwszego odcinka ten serial jest dla mnie niepoważny, a w scenariuszu jest pełno bzdur, głupot, nieścisłości i nieciągłości. Czy ktoś kiedykolwiek przeczytał ten scenariusz, czy on powstawał na żywioł podczas dni zdjęciowych? W wielu miejscach ten film to straszna karykatura. Już wspomniałem, że kapitan i kapitanowa to parodia, ale ich córka również jest potwornie drewniana i rysowana grubym konturem. Wydaje mi się karykaturalne również to, że kobiety straciły nagle męża i ojca, ale jakoś nie widać, żeby przejmowały się pogrzebem albo żeby go organizowały, w ogóle nie widać żadnej żałoby. Scenariusz jest tak boleśnie prostacki, że zęby zgrzytają. W końcu był ten pogrzeb, niby z orkiestrą, tuż obok grobu kierowcy tira, tyle, że oryginalny Ułasiewicz leży na cmentarzu zasłużonych na warszawskich Powązkach, więc w tym filmie prawie wszystko jest bez sensu. Nie wiem, gdzie mieszkał oryginalny Ułasiewicz, ale w filmie on mieszka w Warszawie, a statek pływa ze Świnoujścia, ale kapitan nie ma w domu nawet telefonu, to jak on się dowiaduje, kiedy ma przyjechać do Świnoujścia, żeby wypłynąć? Telegram mu przysyłają, czy co??? Czy on biega do budki i codziennie dzwoni do Świnoujścia? Wątek z przyjazdem kapitanowej do Szczecina to jakiś bełkot, bo ona jedzie zwykłym podmiejskim autobusem – a przecież na początku lat 90-tych nie było nawet kawałka autostrady i jazda z Warszawy do Szczecina, czy to szosą nr 10 czy szosą nr 2 zabierała spokojnie z 10 godzin, szczególnie w zimie, więc nie było ani człowieka, który by jechał tę trasę autobusem, bo można było spokojnie ją przelecieć pociągiem, np. ekspresem Chrobry. I naprawdę mam uwierzyć, że jakiś nawiedzony prawnik dał jej nocleg na wiele tygodni? I bełkot jest na bełkocie, bo nagle „izba” (nie wiadomo jaka izba?) ma siedzibę ni z gruchy ni z pietruchy w Stargardzie, a nie ani w Szczecinie ani w Świnoujściu. Geografia w tym filmie to jazda bez trzymanki, bo ktoś tam mówi o Szczecinie, że na „Wybrzeżu”, a przecież dziecko nawet wie, że Wybrzeże to Gdańsk-Gdynia, a Szczecin to Pomorze (i to do tego Zachodnie). Dziwnym też trafem jakaś tam brygada do ratowania ludzi na statkach (a porty mamy albo Gdańsk-Gdynia albo Szczecin-Świnoujście) jest nagle w Darłowie. W serialu pokazywana jest namiętnie Warszawa w formie obleśnego blokowiska, pada nawet „ulica Drozda”, z tym, że nie ma takiej w Warszawie, ba, nawet nie ma takiej w Szczecinie. Na tym blokowisku jest też nieznośnie bezsensowny wątek gangusa syna tirowca, który łazi w dresiku po śniegu. Zresztą w całym filmie zima jest straszna, a nikt nie nosi ani czapki ani szalika, wiatr jest straszny, a nikomu nawet włosek na głowie się nie zmierzwi, przecież to jest wszystko bez sensu. Strasznie męczące są w tym filmie dłużyzny, jakieś bzdurne sceny, które tylko mają wypełnić minuty serialu, jak np. w jadalni statku. Strasznie męczące jest też to szatkowanie retrospekcjami, nagłe mieszkanie czasu i miejsc bez ładu i składu. Nie ma w tym żadnej dramaturgii, a wręcz przeciwnie to jest jakaś totalna amatorka reżysera, który nie ma pomysłu na sensowną narrację. Wydarzenia mielą się w tym filmie w zaskakujących niejasnościach, co chwila pojawia się jakieś „strumieniowe” czy „linia wiatru”, a normalnie niezrozumiałe jest to, że załoga liczy grubo ponad 30 osób, w tym wielu fachowców i kilku oficerów, ale kiedy spóźniony, przeładowany, źle wyważony, ogólnie wadliwy „Heweliusz” tnie w nocy Bałtyk w 12 stopniowym sztormie, to na mostku jest tylko 2 (!!!) przypadkowych załogantów, no do licha, skoro to jest tak niebezpieczny rejs, to chyba powinno być wielu więcej obsługantów, no nie? I jeszcze ten sztorm nawala jak diabli, 12 w skali Beauforta, statkiem buja jak łupinką, a wszyscy sobie spokojnie śpią w kajutach i nawet się nie budzą??? No i finalne rozwiązanie z niemieckim statkiem to jakiś bełkot: jakim cudem, nie widzieli go na żadnym radarze? Jakim cudem nie słyszeli o nim przez radio? W jaki sposób, to ten malutki kuterek miałby pierwszeństwo przez ogroooomnym promem? Nie znam się na żegludze, ale scenarzysta tego w żaden sposób nie wytłumaczył! I dodatkowo, jakim cudem w obliczu zbliżającej się kolizji to ten ogromny, ciężki, zwalisty prom ma niby jakoś nagle skręcać, a ten mały kuterek, który widział ten prom z daleka nie może dokonać na szybko jakiegoś skrętu??? No przecież to jest bez sensu. I jeszcze dochodzi w tym filmie wyjątkowo chamska drwina z państwa polskiego, które to zatwierdza do żeglugi wadliwe promy, zatrudnia marynarzy bez szkoły, nie ubezpiecza właściwie promu, handluje nielegalnie bronią ze Szwecją (???), nie ma sprzętu nawigacyjnego, zatrudnia na granicy z Niemcami ludzi nie mówiących po niemiecku (ale Wituś i Binter, to już niemieccy lingwiści…), szpieguje wszystkich „służbami”, robi jakieś szopki w „izbach” zamiast w sądzie, no litości, litości, czy ten scenariusz pisał jakiś dzieciak z gimnazjum??? A potem Netflix wydał na to potworne miliony? Jakim cudem? A sceny z kapitanem na statku to potworny kicz - on ubiera się w mundur, biega jak poparzony, chwyta zdjęcie żony, trzyma w dłoni umierając, po prostu absurdalny kicz. W przedostatnim odcinku powiedziałem sobie, że jeśli ten Witek popełni samobójstwo – bo czułem, że będzie taki kicz - to dam temu serialowi zero, bo tak partackiego scenariusza nie można po prostu polepić - no i chłop popełnił to samobójstwo! Podobnie powiedziałem sobie, że jeśli jakieś „służby” zabiją Bintera – bo czułem, że będzie taki przypał - to też dam temu serialowi zero, bo to byłoby po prostu za głupie – a jednak chłopa zabili w zamachu. A ja jednak nie mogę dać zero... Chociaż się serdecznie należy. Jeden punkt ode mnie idzie dla Konopki, który stworzył postać przejmującą, głęboką, naturalną i sensowną. Po pół punktu należy się aktorom Lamży i Żurawskiemu za równie przejmujące kreacje: głębokie i stonowane. I wreszcie po pół punktu należy się Englertowi i Zawadzkiej za prawdziwie artystyczny epizod rodziców. Oboje stworzyli idealnie parę rodziców w głębokim kontrapunkcie, warto może nawet ścierpieć bełkot scenariusza oraz mizerię postaci kapitana i kapitanowej, żeby zobaczyć epizod Englerta w towarzystwie Zawadzkiej. W sumie ten serial to jednak jest poważne przewinienie, bo w autentyczne realne wydarzenie wpleciono kompletnie bzdurnych bohaterów, nadano im jakieś wymyślone nazwiska i narzucono jakieś absurdalne zachowania. Przecież ten oficer, który był na mostku, to nie jakiś tam Witek, ale człowiek identyfikowalny z imienia i nazwiska, i jak ma się on poczuć po tym filmie, kiedy „tfurcy” tego zakalca wskazali na niego jako winnego zatonięcia promu i samobójcę zostawiającego żonę z malutkim dzieckiem? Kapitan tych wyssanych z palca „Karkonoszy”, to też identyfikowalny kapitan „Kopernika”, więc jak on ma się czuć, kiedy „tfurcy” tego filmu zrobili z niego mordercę nie pomagającego przyjaciołom na innym promie i dodatkowo straszliwą szuję w jakimś tam „postępowaniu przed izbą”? A takich identyfikowalnych przykładów jest więcej: jak ma się czuć rodzina tej prezeski linii żeglugowych, kiedy widzi, jak „tfurcy” serialu robią z nią nimfomankę lecącą nachalnie na kolegę z pracy Bintera, a następnie robią z niej szajbuskę, która nie chce wyjść z kabiny i woli się w niej utopić? Czy ”tfurcy” filmu na czele z Janem Holoubkiem i Kasprem Bajonem w ogóle wiedzą, co robią? Zaczynam mieć podejrzenie, że obaj jadą na renomie swoich ojców, bo ten serial to wyjątkowy gniot. Zresztą nie będę się nad tym serialem pastwił, wystarczy przeczytać forum na Filmweb, żeby ujrzeć, że widzowie zobaczyli w tym serialu dziesiątki, jeśli nie setki, więcej bzdur niż ja tu zaznaczyłem. Pozdrawiam Was, Wasz Profesor Jan Film.

Profesor_Jan_Film

Zawadzka i Englert to też stereotypowe postacie, gadają sobie komunały. Większość postaci w tym serialu jest z tej parafii. 
Jakoś to zagrało, 6/10 moim zdaniem, bo wiele nie oczekiwałem. Średni serialik ze scenami, które lubimy, bo już je widzieliśmy (wyświechtane chwyty mniej lub bardziej udanie zaprezentowane).  

ocenił(a) serial na 3
Arytrzystateles

Wyróżniłem Englerta i Zawadzką po pół punktu, bo na tle innych (poza Konopką, Lamżą i Żurawskim) to były bardzo dobre kreacje. Oczywiście tekst do zagrania ci "rodzice" mieli drętwy jak kwaśny ogór, ale Englert zagrał to z takimi przekonującymi pauzami, a Zawadzka z taką fajną elektrycznością mamuśki. Dlatego ich wyróżniłem.

ocenił(a) serial na 3
Profesor_Jan_Film

Warte odnotowania jest na pewno też to, że odgrywająca rolę żony kapitana Różdżka jest w rzeczywistości żoną/partnerką reżysera tej karykatury Jana Holoubka.

ocenił(a) serial na 3
deksy

Już po obejrzeniu filmu, i już po napisaniu mojej recenzji zobaczyłem, że rzeczywiście Różczka jest wieloletnią partnerką Holoubka. No, cóż to może tłumaczyć, dlaczego nastąpiło tak dramatycznie złe obsadzenie roli głównej. Podobnie też później doczytałem się, jak ogromnie nachalną promocję miał ten film od wielu miesięcy, kiedy Holoubek i Bajon po całej Polsce opowiadali, jaki to będzie świetny film. Przeczytałem, że Bajon dotarł do wieluset osób związanych z tymi wydarzeniami i z nimi rozmawiał, więc zastanawiam się, w jaki sposób mógł potem napisać aż tak bełkotliwy scenariusz, aż tak oderwany od rzeczywistości z tak strasznie poplątanymi i bzdurnymi wątkami? I jeszcze jedno: zastanawiałem się, gdzie był plener tego osiedla, które udaje Ursynów, bo w Warszawie nie ma aż tak szkaradnego osiedla, a okazało się, że to paskudne osiedle jest w Zgorzelcu... jak widać "tfurcy" filmu musieli sobie popodróżować.

ocenił(a) serial na 3
Profesor_Jan_Film

Serial jest po prostu fatalny, bo zamiast fabularyzować fakty i oprzeć się na tym jak było, to po prostu tworzy kompletną fikcję. A jak już tworzy kompletną fikcję, to typowo po polsku. Czyli ktoś miał sieczkę w głowie, a potem nikt inny nie miał odwagi powiedzieć scenarzyście, że to się kupy nie trzyma.

"Jestem zdania, że albo pokazujemy historię promu Jan Heweliusz z prawdziwymi postaciami, albo wymyślamy inny prom i opowiadamy tę samą historię, ale już z fałszywymi postaciami i wątkami" - to jest zdecydowanie najważniejszy zarzut. Zresztą, gdyby to był film "Paździoch" o promie do Szwecji płynącym do Nynäshamn, to nie dostałby takich wysokich ocen. Oceny są wysokie, bo ludzie myślą, że to co jest w serialu to prawda.

"Ciągłe retusze komputerowe powodują, że ludzie mają szare twarze, ale czerwone uszy" - dla mnie to parodia, zwłaszcza normalne kolory na scenach na ulicy w Niemczech. Jak memy o filmach dziejących się w Meksyku.

"Niemczech, ratowniczka w pogotowiu i lekarz prowadząca to ta sama osoba. Pacjent kaleczy potwornie niemiecki, ale rozumie, kiedy lekarka opowiada o lewarku… Albo ogromne puste przestrzenie w szpitalu i przygotowane puste łóżka" - uważam, że serial byłby ciekawszy i oryginalny, gdyby film był pokazywany z perspektywy naszego samobójcy będącego w czyśćcu, jak w Lost :-) Ten pusty szpital, to jakaś parodia. Dodajmy, że ocaleni narzekali na zainteresowanie nimi podczas pobytu w niemieckiej placówce.


"Dziwnym też trafem jakaś tam brygada do ratowania ludzi na statkach (a porty mamy albo Gdańsk-Gdynia albo Szczecin-Świnoujście) jest nagle w Darłowie" - akurat jest SAR w Darłowie. To tak samo daleko, jak mieli ratownicy duńscy z Kopenhagi.

"przeładowany" - tutaj mamy szurię w serialu na potrzeby wątku służb. Heweliusz prawdziwy nie był przeładowany. To czy wywali się wagon pełen cementu, czy broni nie ma znaczenia. Ba - ten z cementem może być cięższy. To jest właśnie ten element psujący oglądanie serialu. Mamy fantastyczną historię, ale idziemy w teorie spiskowe, które nie mają znaczenia dla samej katastrofy.

"statkiem buja jak łupinką, a wszyscy sobie spokojnie śpią w kajutach i nawet się nie budzą" - jak nie ma alarmu i jest sztorm, to śpisz, albo starasz się spać. A przez większość nocy nie było alarmu. Statek płynął spokojnie.

"No i finalne rozwiązanie z niemieckim statkiem to jakiś bełkot: jakim cudem, nie widzieli go na żadnym radarze? Jakim cudem nie słyszeli o nim przez radio?" - bo to jest zmyślony wątek. A skoro zmyślony, to trzeba było go napisać tak durno jak się tylko da. Ewentualnie jest to wątek oparty na prawdzie jak dowcip o rozdawaniu samochodów na Placu Czerwonym w Moskwie. I jest to totalne zafałszowanie powodu katastrofy. Na dwie godziny przed tragedią zauważono niemieckiego niewielkiego masowca z pierwszeństwem na sprawnym radarze. Heweliusz, żeby ustąpić mu drogi, podjął decyzję o zrobieniu dwóch zwrotów (czyli w praktyce pętli). Dzięki czemu Heweliusz miał przepłynąć daleko za rufą masowca. Pierwszy zwrot o 180 stopni był bezproblemowy. Drugi spowodował wywrotkę. Naprawdopodobniej (bez wdawania się w szczegóły - polecam podcast trójki pięcioodcinkowy o tej katastrofie, lub od razu piąty) przez niesprawny system balastowy uruchomiony podczas pierwszego zwrotu.

"a ten mały kuterek, który widział ten prom z daleka nie może dokonać na szybko jakiegoś skrętu???" - to jest kwestia zmyślenia. Bo generalnie tak - kuterek w filmie (w rzeczywistości masowiec z ładunkiem) ma pierwszeństwo. Generalnie statek z pierwszeństwem nie powinien zmieniać kursu - powodowało to już katastrofy. Natomiast jeżeli jeden statek nie jest tak zwrotny, a drugi jest. (bo filmowy kuferek hasał gdzie chciał), to oczywiście Heweliusz mógł prosić o ustąpienie drogi.

Zapomniałeś - w kwestii durnot - o tym, że nasz samobójca trzymał w tajemnicy istnienie tajemniczego statku, o którym każdy dookoła wiedział, że jest! Przecież to filmowy kuterek melduje wszystkim dookoła, że zaczyna akcję ratunkową, a po zrobieniu z ludzi mielonego, ucieka, a każdy o nim zapomina.

Już pomińmy, że ta Izba (izby były para-sądem, ale na jej czele siedział sędzia, a ławnikami byli ludzie z doświadczeniem morskim i oczywiście nie było tam obsadzania kolegami) miała rację co do naszego samobójcy - to on najpierw zwolnił mimo, że nie powinien (fikcja), a potem zapomniał powiedzieć kapitanowi o balastach i doprowadził tym samym do tragedii. Potem zabiera tajemnicę kuterka ze sobą do nieba, pogrążając kapitana którego podobno uwielbiał. I armatora. Ba - mógł powiedzieć jak było pomijając to, że zwolnił i zapomniał o balaście. Uratowałby armatora i kapitana, a sam potem ze zgryzoty mógłby sobie skakać. Dramat.

"Kapitan tych wyssanych z palca „Karkonoszy”, to też identyfikowalny kapitan „Kopernika”, więc jak on ma się czuć, kiedy „tfurcy” tego filmu zrobili z niego mordercę" - umarł niedawno. To się nie przejmowali.

"jak ma się czuć rodzina tej prezeski linii żeglugowych" - dla mnie ten serial uwłacza pamięci wielu rodzin, dlatego masz zmyślone imiona i nazwiska, nazwę firmy i wstawkę, że to inspiracja.

ocenił(a) serial na 3
skwrkk

Dziękuję za cenne wiadomości. Cieszy mnie, że nie jestem sam w tak srogiej ocenie tego marnego serialu, ze szczególnym uwzględnieniem miałkości jego scenariusza

ocenił(a) serial na 3
skwrkk

Nie wczytywałem się dokładnie w historię wypadku rzeczywistego promu, bo obawiam się, że bym musiał temu filmowi naprawdę wystawić 0.

Nie wiem, czy był przeładowany i co w rzeczywistości spowodowało jego zatonięcie. Coraz bardziej mam wrażenie, że czynników było kilka: nieszczęśliwa bujająca się konstrukcja, niewłaściwe wyważenie, zlekceważenie sztormu, źle umocowany załadunek, niedostatecznie naprawiona furta rufowa, ale też – niestety – wydaje mi się, że błędy załogi są najważniejsze: nadmierna a potem niedostateczna prędkość, płynięcie przez pełne morze zamiast dookoła wyspy, nieobserwowanie trasy, nienotowanie pozycji, chaos na mostku, brak komunikacji z lądem, nieumiejętne zarządzanie balastem, niedostateczne czytanie mapy, etc. Szczególnie, że kolega krytyk wskazuje, że przez większość rejsu statek płynął spokojnie.

Zastanawiam się, jakim cudem, zauważywszy inny statek dwie godziny wcześniej, nie uniknięto zderzenia z nim? I dlaczego robiono pętle, zamiast obliczyć, jak się minąć, jak to robią kontrolerzy w lotnictwie?

Niepokoi mnie też to, że skoro było wiadome, że statek jest podatny na wywrotki na bok, to dlaczego nie planowano kursu tak, żeby nie dostać uderzenia wiatru centralnie w bok pod kątem prostym?

Kolega krytyk, dziękuję, jeszcze bardziej uwypuklił moją tezę, że wątek z samobójstwem Witka jest gruntownie partacki.

Cieszę się też, że nie jestem jedyny, który zauważył, że „tfurcy” ogromnie oszkalowali wiele identyfikowalnych osób, nawet nie bardzo wiadomo, z jakiego powodu. To co zrobili z kapitanem Kopernika, trzecim oficerem i prezeską firmy, to zwykły kryminał.

I nie przestaje mnie szokować, jak gigantyczną, nachalną i brutalną promocję ma ten serial. Z każdej strony, z każdej gazety, z każdego publikatora wyskakują coraz to inne wywiady, coraz to inne rozmowy, relacje, etc. Każda zaczyna się od zdania mniej więcej takiego: „Heweliusz to arcydzieło w takim i takim zakresie, widzowie powszechnie są zafascynowani tym filmem i chwalą go na lewo i prawo”, a przecież wiemy z tych wpisów na forum, że to bzdura.

Właśnie zobaczyłem wywiad z trzema aktorkami grającymi trzy wdowy w tym filmie i dowiedziałem się, że ten serial „to historia kobiet, które musiały poradzić sobie z ogromną stratą i jednocześnie walczyć o dobre imię swoich bliskich”. Ten wywiad ukazał się na Interii 13 listopada o 15:00 oraz ukazał się zapis tego na YT. Codziennie wyskakuje coś nowego na temat „jak ten serial jest wybitny”, to jest po prostu nie do wytrzymania. Kampania reklamowa przypomina dywanowy nalot, zaraz zobaczę reklamę tego serialu w mojej lodówce, czy co? I cały czas jest ten motyw wiodący, że wszyscy byli źli, a nawet szujowaci, ale kapitan Ułasiewicz, podobno był brylantowo wspaniały, np.: „być silną dla męża, chronić jego dobrego imienia”. No, ja nie wiem, bo mnie tam nie było, ale wydaje mi się, że Ułasiewicz ma w tej katastrofie przynajmniej spory udział, a gadanie, że ubrał się mundur wydaje mi się po prostu durne: przecież to zawód mundurowy, to co miał w robocie, w slipach ganiać? Nie znam się na tym, ale policjant na służbie jest w mundurze, a nie w bokserkach, prawda? To dlaczego mam mieć podziw dla kapitana zatopionego statku tylko dlatego, że zginał we wraku ubrany w mundur??? A wiemy, że parę poważnych błędnych decyzji jednak podjął?

ocenił(a) serial na 3
skwrkk

ps. tak, ja wiem, że jest stacja MSR w Darłowie. Chodzi mi raczej o to, że w serialu nie wiem, dlaczego nie podjęły ratowania znacznie bliższe stacje: Świnoujście, Trzebież i Kołobrzeg. Z serialu wynika, że mamy tylko jedną taką stację i jest ona w nieoczywistym miejscu, bo wydaje mi się, że stacja w Świnoujściu jest znacznie większa i znacznie lepiej wyposażona.

ocenił(a) serial na 3
Profesor_Jan_Film

Stacje są dwie z helikopterami. W Gdyni i Darłowie. Ot - taki prozaiczny powód.

Wytłumaczenie nawrotki jest relatywnie proste. Zacznijmy od tego, że nie było żadnej stresującej sytuacji z kolizyjnym kursem. Oni zrobili tę nawrotkę, żeby kurs przestał być kolizyjny. Nie było żadnego statku przed nosem Heweliusza w rzeczywistości. NIc takiego nie miało miejsca. To fikcja.

Jeżeli masz kurs kolizyjny, to generalnie statek z prawej ma pierwszeństwo i powinien on płynąć swoim kursem bez zmian. Jest to ważne, bo nawet gdyby właśnie - widoczność się popsuła, radar zepsuł itp. kapitanowie wiedzą czego się spodziewać.

Statek ustępujący ma opcje generalnie dwie - zwolnić, albo skręcić w prawo. Do konieczności takich manewrów nigdy nie doszło - bo jak ustaliliśmy dużo wcześniej przystąpiono do zawrócenia.

Heweliusz nie miał możliwości zwolnienia. To logiczne, groziłaby utrata sterowności, fale mogłyby statek wywrócić. Heweliusz nie zwolnił. To fikcja co jest na filmie. Nie miał po co zwalniać, bo nie było żadnego statku przed jego nosem.

Dlaczego zdecydowano się na nawrotkę? Bo jest relatywnie szybsza. I krócej wystawiasz się na wiatr/fale, płynąc relatywnie szybko i mając tym samym dużą sterowność i samą siłą pędu stawiasz się falom. Pamiętaj, że Heweliusz "sztormował". Czyli płynął najbardziej korzystnym kursem względem fal i wiatru. Zwykle to ok. 45 stopni. To balans między siłą wiatru i uderzeniami fal. Fale prosto w dziób/rufę i samo skakanie na falach jest niebezpieczne (dziób/rufa wtedy podskakuje i zanurza się w morzu i uderzają z pełna siłą ogromne fale).

Gdyby ustąpić pierwszeństwa, czyli skręcić w prawo, to statek naraziłby się na długi czas najpierw na potężny wiatr od strony rufy, a potem na potężny wiatr od strony dziobu. Takie mijanki to nie są mijanki na centymetry. Robisz takie manewry na kilometrach. Żeby mieć pewność że będziesz z daleka.

No i tyle.

A wypadek to suma wielu elementów. Prognoza jaką mieli w rękach (wszystkie promy wtedy pływały normalnie), ten nieszczęsny beton, wreszcie te zawory od balastów. Suma małych elementów.

ocenił(a) serial na 3
skwrkk

dziękuję. Bardzo techniczna opinia.

ocenił(a) serial na 7
skwrkk

No ale co z tego ze byli na kursie kolizyjnym 2 godziny przed sama katastrofa jak to jednak mialo wplyw pozniejszy na jego zatoniecie

ocenił(a) serial na 10
Profesor_Jan_Film

tak ci powiedzial twoj dziadek, ktory byl komuchem?

ocenił(a) serial na 3
malgoskalato

"dziadek"? ten wpis jest tak bełkotliwy, że nie można go odpowiedzialnie skomentować.

Profesor_Jan_Film

świetne podsumowanie