Cóż, odcinek całkiem niezły, całość potoczyła się lekko przewidywalnym torem. Może nie było wielkiego zaskoczenia, bo rozważałem różne scenariusze przed odcinkiem, ale i tak jestem zadowolony z pewnych rozwiązań. W sumie to najbardziej zadowolony jestem z tego jak potoczyła się sytuacja Brody'ego i jego rodziny, bo dalsze ciągnięcie tego małżeństwa byłoby mordęgą, zarówno dla widza i postaci z serialu, a to co wydarzyło się potem - było pewnie dla niektórych (bardziej kobiet?) spełnieniem pragnień, które nosili w sobie od pamiętnego odcinka "The Weekend" (1x07). Niestety nie wiadomo jednak jak długo będą mogli się sobą nacieszyć, gdyż wraz ze śmiercią Nazira zapadł wyrok na Brody'ego.
Co do śmierci Nazira, mam jedne zastrzeżenie, że to była znowu Carrie, która prawie, że w pojedynkę przyczyniła się do jego pojmania/zabicia. Dziwne, że kilka ekip złożonych z byłych żołnierzy po prostu sobie chodziło przez całą noc z latareczkami po korytarzach świecąc tylko po zakamarkach, bez jakiegoś głębszego wnikania - sprawdzenie planów budynku, użycie jakichś kamer termowizyjnych, sprowadzenie psa tropiciela. No, ale dobra, tak tylko mówię :)
Żałuję, że Roya nie została trochę ostrzej przesłuchana, a tak naprawdę z konfrontacji z Carrie, wyszła może nawet zwycięsko, ale może jeszcze w finale spotka ją to na co zasługuje.
Sytuacja Saula jest taka jak można było się spodziewać, Estes zebrał na niego brudy, by usunąć go z gry.
Suma sumarum odcinek dość dobry, nawet występy dzieci Brody'ego nie były zwykłym zapychaczem czasu i tym razem rzeczywiście coś wnosiły.
Odcinek rzeczywiście bez jakichś spektakularnych zwrotów akcji, na ktore ja również liczyłam, ale bardzo solidny - każda scena potrzebna, bez wypychaczy.
W ulubionym dla wielu temacie kreta posunęliśmy się o tyle do przodu, że okazało się, że Galvez nim nie jest, co była zwłaszcza w 1. sezonie dość popularną teorią. Plus kolejny pokaz szaleństwa i upartości Carrie. Do akcji zatrzymania Nazira też mam parę zastrzeżeń, mam wrażenie, ze za szybko się zwijali, no i tak jak piszesz - chodzą z latarkami bez żadnego pomyślunku, dopiero bystra Carrie dostrzegła kryjówkę i bingo! Ale nie powiem, całość trzymała w napięciu, miętoliłam palce jak Dana ;) Choć jako fanka Nazira jestem rozczarowana tak małą eksploatacją aktora i tym, że właściwie dostaliśmy tylko jeden porządny dialog z jego udziałem.
Najlepszą sceną dla mnie była jednak konfrontacja Carrie- Roya. Ja po prostu kocham szaleństwo, cóż mogę na to poradzić. Zastanawiałam sie, gdzie się podział tupet i charakterek Royi no i sie doczekałam.
Furia Dany jak dla mnie trochę na wyrost i niezgodne z dotychczasowym pisaniem tej postaci. Przecież ona nie znosiła Mike'a i stała murem za Brodym, pomimo wielu różnych rzeczy.
Co do końcówki, to rzeczywiście bardzo emocjonalna ;) Pierwszy raz scena z Jess mnie poruszyła i nawet oczko mi się zaszkliło, przyznaję. Czuć było wreszcie taki spokój u Brody;ego, wreszcie mógł być prawdziwy i zobaczył, że jego miejsce nie jest przy żonie i dzieciach. No i próbował bronić Carrie przed Jess, ale teraz to już rzeczywiście bez znaczenia. Miałam wielki problem z Brodym, po finale pierwszego sezonu marzyło mi się, by go Carrie po prostu zabiła, i długo nie mogłam na niego patrzeć, no ale chwyciło mnie na nowo. I fakt, że zaraz po odzyskaniu wolności pojechał do Carrie - ach ;)))
W miarę w miarę. Całkiem przyzwoity jak na standardy Homeland, tzn nie miałem uczucia zażenowania jakie często towarzyszyło mi przy oglądaniu wielu poprzednich odcinków.
Co do złapania Nazira, to widać twórcy nie mieli już pomysłu jak to ciekawie rozegrać. Faktycznie, nie ma bata, żeby człowiek w takim miejscu mógł się ukryć przed zwykłym psem gończym. Dziwi też, że wysłali z carrie tylko jednego gościa, powinien być co najmniej jeszcze jeden do ubezpieczania tyłów, zwłaszcza jak się szuka terrorysty nr 1.
Przesłuchanie Royi też niezbyt ciekawe - ale przynajmniej Quinn nie dźgnął jej nożem w rękę.
Moim zdaniem w ostatnim odcinku możliwe, że Quinn zginie, trudno przewidzieć jak się rozegra sprawa między Saulem a Estezem. Estez ma teraz haka na Saula, ale Saul też ma haka na Esteza. Ale wątpię żeby Saulowi coś się stało. Na pewno sytuacja nie zostanie do końca wyjaśniona, ze względu na sezon trzeci.
Niezły odcinek, ale Homeland to dla mnie już nie te same emocje co w sezonie pierwszym. Carrie bohatersko przyczynia się do zabicia Nazira. Oczywiście ten szybko zabił kolesia za grupy specjalnej, ale z Carrie się wolał siłować...jakieś to takie marne kino akcji.
sposób zabicia Nazira mnie nie satysfakcjonuje, wielka postać, wielki terrorysta który umykał w sposób niezauważony, miał przy sobie szereg ludzi którzy mu pomagali. a został sam... Carrie, rodem ze SWAT odkryła Jego kryjówkę którą grupa antyterrorystów ominęła kilkukrotnie. Troche to było śmieszne... wątek, który jest esencją tego serialu został rozwikłany w bardzo prosty sposób. no szkoda... ale poza tym serial naprawdę ciekawy.
Odcinek jak najbardziej trzymal w napieciu, ale znowu mial swoje koszmarki scenariuszowe. Wyspecjalizowane ekipy szukaja w jakiejs faktorii czlowieka, ale ukryte pomieszczenie znajduje dopiero byla analityczka CIA, chyba pod wplywem przeczucia.
Podczas poszukiwan druzyna taktyczna FBI rodziela sie. Jeden agent zostaje w tyle i oczywiscie w decydujacym momencie traci lacznosc z pozostalymi.
Sorki, ale ten serial jest na tyle dobrze zrobiony, postacie sa na tyle sprawnie rozrysowane, ze az prosi sie by scenarzystow za takie liczne wtopy, psujace ogolny pozytywny odbior serialu, poddac torturom w Guantanamo, albo przynajmniej oskarzyc o terroryzm, niech sie bronia miesiacami w sadzie przed sfabrykowanymi przez Estesa zarzutami ;)
Również jako największy minus tego odcinka dla mnie to, że Nazira zabili w taki mało spektakularny sposób. Zupełnie się tego nie spodziewałam, więc kiedy go zastrzelili, dotarło to do mnie dopiero po jakichś 5 minutach. Szkoda, że nie ma już Nazira, postać miała niesamowity potencjał. Z drugiej strony to właśnie w Homeland lubię - oni się nie cackają wiele z postaciami, nigdy nie wiadomo kiedy może ktoś ważny odejść, na amerykańskich forach obstawiali nawet, że w ostatnim odcinku to Carrie pożegna się z serialem.
Carrie pierwszy raz mnie zdenerwowała w odcinku, w porównaniu do wielu osób mam do niej anielską cierpliwość, jako że znam ludzi bipolarnych i wiem, że to jak oni ją przedstawiają, jest bardzo realistyczne. Wiem, że wiele osób denerwuje jej trzęsienie wargą, płacz, itd., ale tacy są ludzie bipolarni - emocje non stop jak na dłoni. Tutaj jednak przesadzała. Szczególnie wkurzyła mnie z tym przesłuchaniem Royi. Przecież nie liczyła chyba na to, że złamie Roye tą samą metodą co Brody'ego. Chociaż nie cierpię Royi, ucieszyło mnie, że pojechała krótko z Carrie. Należał jej się zimny prysznic. Z drugiej strony bardzo ucieszyła mnie reakcja Quinna - fajnie by było, gdyby tę pannę też potraktował nożem podczas przesłuchań.
Scena w tunelach ze złapaniem Nazira niestety naciągana, ale nie ma seriali idealnych, więc niech im tam będzie.
Ogólnie ostatnie 2 odcinki były jakby wyrwane z konwencji Homeland, jeszcze nie wiem czy mi się to podoba czy nie. Czas pokaże.
Wg mnie niepotrzebnie Nazira zabijali. Mogli go postrzelić, no chyba że okaże się, że jednak żyje, ale ogólnie jest tak jak napisałaś, ta postać miała potencjał i to tak naprawdę wykorzystany w małej części. Nazir mógł przeprowadzać atak z ukrycia, a nie bezpośrednio z Waszyngtonu i akcja przyszłych sezonów nie musiałaby się koncentrować bezpośrednio na nim, ale mógłby na jakiś czas zniknąć, albo rzekomo zginąć w akcji komandosów (tak jak niby Bin Laden), a potem się pojawić.
Poza tym jeśli już go mieli na widelcu w USA to mogli go postrzelić i trzymać w więzieniu. To też dało by wiele możliwości dla scenarzystów. Przesłuchania Nazira (np. przez Brody'ego), próba odbicia Nazira czy inne tym podobne wątki.
No, ale tak jak napisałem wcześniej, może okaże się, że jednak żyje. Może nie teraz, ale kiedyś.
Jakbyś widział terrorystę sięgającego pod klapę kurtki to byś czekał na jakiś wybuch ? czy sięgnięcie po broń ? Oddział specjalny nie był zaangażowany w śledzenie celu tylko jako jednostka likwidujaca groźnego terrorystę. Nie wiemy jaki mieli rozkaz tym bardziej po drodze zapewne znaleźli kolegę z podciętym gardłem. Krótko mówiąc zrobili to co uważali w danej chwili za słuszne.
Podejrzewam, że żywy miałby dla nich jakąś wartość, więc pewnie gdyby była możliwość pojmania to by go pojmali, ale rozumiem też to, że został zabity, bo nie wiadomo co miał pod kurtką. Dla samej fabuły jednak zachowanie Nazira przy życiu byłoby niezłym rozwiązaniem.
Przypomnij proszę co się stało z Bin Ladenem? ;-) Miał wartość żywy czy martwy? Zabicie terrorysty to pewnie ukręcenie łba potencjalnym problemom.
Co dokładnie i naprawdę stało się z nim, to nie jestem w sumie tego pewien, ale wg oficjalnej wersji zginął. Jaki z tego plus? Oprócz potencjalnej eliminacji przyszłych problemów, wydarzenie te zostało uznane za jeden z większych sukcesów Obamy i być może rzeczywiście nim było, a być może po prostu dobrze się sprzedało w mediach i miało wpływ na przyszłe wybory prezydenckie.
A co by dało utrzymanie (nieoficjalne) Osamy przy życiu? Być może udałoby się zdobyć ich plany na przyszłość, zapobiec ewentualnym atakom, albo wydobyć informacje, które umożliwiłyby rozbicie Al-Kaidy.
Tak więc reasumując - miał wartość żywy i martwy :)
Należy tę scenę potraktować też jako instruktaż dla wszystkich przebywających w USA. Nie sięgaj za pazuchę, do wewnętrznej kieszeni marynarki, kiedy stoisz naprzeciw amerykańskiego stróża albo stróżów prawa. Mogą jak widać po prostu strzelić. A co Osamy, jasne, że nie wiemy czy przypadkiem nie został gdzieś przetransportowany. Ale to nadal byłoby ogromne ryzyko dla CIA i całych USA. Terroryści dla ratowania tak dużej postaci użyliby pewnie niemałych środków perswazji, niewielką część z nich opisał poniżej Ybor ;-)
bajka777 czy bin laden żyje czy nie nie dowiemy się my zwykli śmiertelnicy. Wiem że różnie to bywa i wcale bym się za bardzo nie zdziwił. Ale w takim przypadku należy się oprzeć logice myślenia przy egzekucji były jego żony, są pewnie jeszcze jacyś świadkowie duże ryzko że porwanie bina zostało by zdemaskowane.
Ale prawdy i wiedzy na ten temat nie mamy a papka jaką podają nam zwykłym ludziskom jest zawsze papką a my zazwyczaj to połykamy.
dokładnie jak napisął bajka777, z tym że właśnie mi przyszło na myśl dlaczego zabijają przywódców, pomijając że to rozwiązanie w serialu jest logiczne i na wybór miał tylko wpływ scenarzysta czy reżyser to w realnym świecie taki przetrzymywany lider grupy terrorystycznej był by obiektem wszelkiego rodzaju próby odbicia.
Kto wie jakaś bomba w kinie czy groźba wysadzenia metra jak go nie wypuszczą, dlatego zabija się lidera i masz po sprawie. Terroryści pogrożą i im przejdzie a żywy lider tylko by napędzał skalę przemocy.
Nie uważam sceny w tunelach za naciąganą, a wręcz przeciwnie uproszczoną. Szybko namierzony i zabity. Biorac po uwagę że siedział w dziupli to nie miał zabardzo dokąd dalej uciekać. Piszesz mało spektakularne było zabicie ? no nie wiem czego byś oczekiwał ? krzesła elektrycznego czy plutonu egzekucyjnego CIA?
Jedno jest chyba pewne jeśli będzie kolejny sezon , to Brody będzie głównym wątkiem akcji zmagając się przed zabiciem z rąk CIA a Carrie jego obrończynią, ale to tylko moje domysły.
Abu Nazir musiał umrzeć w przedostatnim odcinku tego sezonu, aby w ostatnim widz się zastanawiał czy Brody zginie. Dopóki Aby Nazir żył Brody był przecież "bezpieczny", a teraz poluje na niego Quinn. Co do samego Abu Nazira to zastanawiam się czy to był naprawdę on czy ktoś komu zrobiono operację plastyczną i poświęcił się dla sprawy. Zakładam jednak, że CIA ma próbki jego DNA, a może nie ma ?
He teraz mi się wydaje że tak poza wszystkim to Broddy jest dość...nieśmiały w stosunku do kobiet:D. No a ten tekst w 11 odcinku że był z Jess odkąd mieli 16 lat i było im dobrze to chyba oznacza że przed Carrie nie podrywał innych kobiet,zresztą to ona go bardziej go poderwała w szóstym odcinku sezonu pierwszego:D(dla dobra ojczyzny rzecz jasna:D, ech to dopiero była gorąca scena w jej samochodzie:D).
Cóż są chyba dwa rodzaje żołnierzy(zresztą nie tylko żołnierzy to dotyczy:D):tacy którzy myślą na randce tylko o jednym:D i ''idealiści''(na pierwszej randce najwyżej buzi w policzek:D, no chyba że dziewczyna chce coś więcej:D)