Twórcy serialu ewidentnie przedstawili scenariusz wygrania wyborów przez Trumpa, to że serialowy prezydent jest kobietą to tylko zmyłka i być może rodzaj żartu albo zostawienie otwartej furtki bo jakby wygrała Clinton to też by pasowało. Wygrywa kandydat spoza establishmentu który zapowiada rewolucje, w służbach i w armii który za pewne jest przyjmowany sceptycznie bo nie wiadomo czego się po nim spodziewać, niektórzy uznają go za niebezpiecznego. Po za tym tytuł ostatniego odcinka "America first" przecież to hasło wyborcze Trumpa.
Jakby wygrala klinton to nic by z tego nie mialo miejsca wszystko bylo by w jak najlepszym porzadku :d
Nie, do Clinton by to NIE pasowało. Clinton jest częścią establishmentu. Jej wygrana to kontynuacja dotychczasowej polityki, bez żadnych rewolucji.
Natomiast postać pani prezydent w serialu też do końca nie pasuje do Trumpa. Trump jest dość topornym populistą, raczej niezdolnym do głębszej refleksji, tymczasem pani prezydent z serialu to osoba nawet o pewnej wrażliwości.
Podejrzewam, że początkowo, finał miał wyglądać tak jak do planszy "6 tygodni później". Keane jako do rany przyłóż, zostaje zaprzysiężona, naród wiwatuje, spiskowcy zostają zatrzymani, plus ew. pojawia się zalążek 7 sezonu w postaci jakiegoś głównego złego, który chce "Make America Great Again". No ale że wybory w USA skończyły się jak skończyły dowalono drugą połowę odcinka, w której Keane zamienia się z Clinton w Trumpa i wjeżdża w "full Stalin mode".
Do Stalina to jednak daleko, nie najlepsze porównanie. Pewne jest że Carrie się teraz wkurzyła i kto wie co wymyśli. Ostatnia scena była podobna do ostaniej sceny pilota. Tam Broddy w trakcie porannego biegania też zatrzymuje się i patrzy na budynek Kongresu/Senatu.
Możliwe, albo politykiem. To że ma coś z głową wcale jej nie dyskredytuje, starczy popatrzeć na niektóre debaty. Połowa polityków chyba też coś ma.
Pasowało by nadal na tej najprostszej płaszczyźnie czyli że kobieta prezydentem.
Troche jestem w szoku zachowaniem Kean i tego jak potraktowala Carrie i Saula. Wszyscy jej pomagali i narazali zycie. Carrie jej to zycie uratowala a tu bum...!!!
Ja jestem bardzo w szoku. Przez cały czas wydawała się porządna, ostoja rozsądku i moralności w morzu zepsucia, a tu takie zaskoczenie...
To było widać już wcześniej np nie pomogła Carrie z dzieckiem, w sensie rozmowy z nią o tm, ani nie wykazywała jakiegoś wielkiego zainteresowania tym tematem. Teraz to ona ewidentnie sie boi i chce oczyścić pole ze wszystkich, którzy mogli być zamieszani lub znali zamieszanych - klasyczna czystka napędzana strachem, uzasadniona psychologicznie. Kolejny raz ma w dupie rady Carrie - to po co ją zatrudniała? Tym bardziej, że rady Carrie i jej postawa uratowała jej życie. Takie zakończenie to rozwinięcie tego wątku na 7 sezon.
Nie chciała załatwiać prywatnych spraw za pomocą swojego urzędu, dla mnie to było co prawda bezduszne, ale logiczne wobec tego że chciała prowadzić uczciwą politykę.
Ale że tak załatwiła Carrie i Saula to jednak trochę dziwne, znają środowisko na wylot, dzięki czemu zresztą jej pomogli, kiedy jej ludzie nie mieli nawet o niczym pojęcia, usuwając ich stawia w sumie wszystko na jedną kartę - bo jeśli nie udało jej się jednak usunąć wszystkich związanych z zamachem tym razem nikt jej nie ostrzeże.
Bardzo mi się ten odcinek podobał. I w ogóle ta historia z tego odcinka, o ludziach i ich przemianie. Miałem wrażenie, że okaże się, że pani prezydent jest agentem obcego państwa nawet. Może w kolejnym sezonie :) Ale ta nagła zmiana jest podejrzana, być może doszło do czegoś, czego nam nie pokazano. Szkoda mi mega Quina, biedny, co on w tym sezonie nie robił i chyba już faktycznie to koniec.
Tak, dawno nie widziałem tak dobrze napisanej tragicznej postaci jaką jest Quin aż sie popłakałem na końcu... Odcinek świetny zresztą jak i cały sezon.
dla mnie to na sile ten scenariusz, tak jakby prezydent elekt i jej wspolpracownicy nie mogli o niczym decydowac, nie mogli odwolac tego delta force skoro mieli podejrzenia? albo nie wsiadac do samochodu albo nie wysiadac z windy itp.? nikt by pewnie nie ucierpial. najpierw nadmiernie zaufala po raz kolejny mimo posiadania podejrzen (ona i Carry i inni) przeciez a na koncu w druga strone przesada i aresztowania wszystkich. Quinn odrazu zgadalem ze zginie takze tez bez zaskoczen, ostatni odcinek sezonu to kolejny musi odejsc z serialu. sezon fajny i ciekawy ale final cos nie bardzo.