Tak sobie postanowiłem spróbować przeanalizować relacje Carrie i Nicholasa.Wbrew pozorom to nie jest tak łatwa i oczywista rzecz jakby się mogło wydawać,chyba najlepiej zaczniemy od początku...(tekst ze ''psujaczami'' ale tylko na temat serii pierwszej)
A na początku sprawa byłą dość prosta i oczywista Carrie po pozyskaniu informacji od tego bombiarza i dowiedzeniu się że uwolniono jakiegoś jeńca od razu stwierdziła że Brody jest terrorystą(co technicznie rzecz biorąc jest prawdą, choć nie w tym akurat momencie":D).
Zatem jak na porządną agentkę przystało zaczęła go obserwować niczym ''wielka siostra'' i była pod wrażeniem co pokazują początkowe odcinki:D(na przykład ta scena jak zrywa się z kanapy bo Nick miał koszmar i obudził się z krzykiem)No i oczywiście frustracja seksualna Brodiego(choć czy tylko jego hm?:D, te minki Carrie w tych dwóch intymnych sytuacjach które obserwowała, chyba przy tej drugiej jak sam sobie świetnie radził:D zaczął się Carrie podobać:D, może chciała by ją poteoretyzował swoim ''15cm narzędziem terroru'',hm,dobra przyznaje to był prymitywny dowcip w stylu Quina:D) To tyle z rzeczy godnych uwagi w początkowych odcinkach.
Przełom nastąpił pod koniec odcinka piątego kiedy to jej osobisty reality show z domu Brodiego się skończył z braku dowodów na to że robi on coś złego postanowiła nawiązać kontakt osobisty:D.
Ta scena na grupie wsparcia pokazuje już dość oczywiste napięcie pomiędzy nimi(przynajmniej po Broddym było to widać, bo Carrie była przecież w pracy:D)swoją drogą ona chyba celowo zatrzymała się na chwilę przy swoim samochodzie zamiast od razu do niego wsiąść jak zaczęło padać i ten uśmieszek jak dotyka włosów w stylu-wiem że patrzysz-(nawet viagra tak nie działa że tak powiem:D-dop osobisty:D).
Szósty odcinek czyli świetna scena na parkingu(klasyk wręcz:D, całkiem ostra trzeba dodać:D,pewnie słyszeliście o aferze w stanach z powodu scen erotycznych w tym serialu).
Może to zabrzmi szowinistycznie ale moim zdaniem to Carrie go tu prowokowała, ta niewinna minka jak odgarnia włosy i się nachyla koło wozu to było uwodzenie nie ma co, chyba panowie z Al-kaidy musieli by Broddego wykastrować by biedak nie poczuł że ma ciasno w spodniach w tym momencie no i stało się chociaż chyba oboje byli zadowoleni:D.
No i dużo gadania o ''pierdołach'' w knajpie i na parkingu zanim zabrali się do ''dzieła'' również(flirt barowo-parkingowy:D, poznają się trochę lepiej).
Ciekawe czy Broddy skapował się że pytanie o zdradzenie żony było nieprzypadkowe na wykrywaczu(tak się w obiektyw kamery wpatrzył jak go o to zapytali jakby wiedział że nie).
No i po takiej ''bombie'' jaka na niego spadła w tym odcinku ciężko mu się dziwić że nie wytrzymał, dał w po gębie Mikowi i postanowił zrobić to co mężczyzna robi z reguły po takiej sytuacji czyli upić się a że lepiej pić w towarzystwie...
No i poczuł się prawdziwym facetem na tylnym siedzeniu z Carrie i chyba pierwszy raz od powrotu było mu dobrze z kobietą:D.
Alkohol pobudził ich seksualnie:D.
No i mogła się wykpić pod koniec i nie jechać z Broodym...
No siódmy odcinek biedna Carrie zrozumiała że traci kontrolę nad tym wszystkim co zaczęła a już całkiem jak jej zaproponował by spróbować na trzeźwo i jak jej powiedział w trakcie, nieźle ją zatkało choć to co zrobiła w tym momencie też było urocze(tak delikatnie go dotknęła,zresztą całą ta scena była bardzo elegancka,gustowna i pozbawiona prymitywizmu, choć na pewno nie na serial emitowany o 21:D, widać że scenariusz tego epa pisała kobieta ale zrobiła to świetnie)...
No ale niestety ''przedobrzyła'' i wpadła pod koniec przez herbatkę:D.
Teraz jedna ważna rzecz co do której mogę się mylić ale czy aby Broddy ani razu NIE OKŁAMAŁ Carrie w tej rozmowie pod koniec tego odcinka gdy już ją przejrzał,bo mi się wydaje że co najwyżej nie rozwinął odpowiedzi na niektóre jej pytania i przyznał nawet że znał Abu Nazira i że nie znienawidził go choć w zasadzie powinien.
A Issa w symboliczny sposób był jego strażnikiem(gdyby mu się coś stało z powodu Brodiego to pewnie spotkała by go bolesna śmierć).
No i chyba te niecałe dwa dni w domku to chyba najszczęśliwsze dwa dni od powrotu Brodiego do ojczyzny dla niego(ech byli świetną parą moim zdaniem i pasowali do siebie poza tym jednym drobnym szczegółem:D, może coś jeszcze z tego będzie:D).
Ósmy odcinek,tu akurat za wiele w ich relacji nie działo, choć było widać że była cały czas nerwowa,zwróćcie uwagę na jej tiki jak rozmawia z Saulem. Nick trochę jej dogryzł na początku tego odcinka(choć nie tak mocno, ja bym dodał coś udawaniu pewnej rzeczy:D).
Ale w tej drugiej rozmowie coś znowu zaczęło iskrzyć no i powiedział jej coś miłego i jak na nią spojrzał, ciężko było go tu rozgryźć...
W odcinku dziewiątym Broddy nie miał czasu na takie ''pierdoły'' jak romanse ale wyjaśniło się dużo czemu tak potrzebował bliskości z kimś kto go rozumie choćby częściowo...
No i Carrie wciąż wkurzona co widać w scenie w biurze Saula(tabletki nie pomagają...).
No po dziesiątym odcinku żal mi Carrie, tak się biedna szykowała na ''randkę''(ciągle chyba o tym wieczorze myślała odkąd Brodi zadzwonił:D) a tu Broddy dał jej kosza.
Choć zrobił to z klasą której brak nie jednemu facetowi i za to ma mimo wszystko mały plusik, za nie owijanie w bawełnę(pewnie ktoś inny by jeszcze raz ''skorzystał'') no i powiedział co i jak i dlaczego(to co mógł oczywiście, ich ''związek'' nie miał raczej przyszłości w tym momencie biorąc pod uwagę co planował:))
Jakby tego było mało jeszcze pod koniec się jej oberwało od tej bomby biedna Carrie....
A swoją drogą chyba Brodiemu było co najmniej głupio że tak to wyszło, widać to było wsiadł do wozu po tej rozmowie(był strasznie spięty i ciężko mu się dziwić:D, choć równie dobrze mógł się rozglądać czy nikt go nie widział....).
No i Jessica mnie zaskoczyła bo do tej pory zgrywała ''słodką idiotkę'' a tu tak lekko mu wspomniała o tej kobiecie z CIA którą przeleciał(myślałem że się nie skapnie ale żony chyba wiedzą z reguły takie rzeczy:D) i Broddy tak zaniemówił po tym(ciekawe że w ogóle się z tego nie próbował tłumaczyć, nie było z czego?,a może dlatego że to by dopiero ją wkurzyło i kolejny dowód bezsesnowności jego małżeństwa gotowy.).
No i dochodzimy do odcinka jedenastego,odcinek ten zdominowała Carrie bez dwóch zdań(Claire grała tu naprawdę znakomicie, rozumie za co te nagrody dla niej)co ważne jako ''wariatka'' nie sprawiała że chciało mi się śmiać a wiele takich postaci filmowych wywołuje u mnie śmiech.
Było mi autentycznie żal tego co z nią zrobił ten wybuch(i pewnie ta cała sytuacja z Broddym miała wpływ na jej stan, ech miłość bez wzajemności?).
No a Broddy bardzo u mnie stracił tym co zrobił, jak on mógł jej zrobić taki numer biednej Carrie?(mam na myśli telefon).
Zostawiając aspekt moralny i tak było to trochę bez sensu, równie dobrze mógł do niej pojechać i posłuchać jej teorii(dowiedzieć się co też wykombinowała) a potem powiedzieć coś w stylu:-ja tam nic nie wiem siedziałem wtedy w piwnicy a strażnicy nie byli raczej zbyt rozmowni- ba mógł powiedzieć nawet prawdę,pomijając fakt że nie był przy tym traumatycznym dla Nazira wydarzeniu(na upartego mógł powiedzieć prawdę co mu zależało skoro zamierzał się wysadzić, Carrie mało kto by uwierzył w jej stanie co najwyżej Saul)...
Poza tym przyznał się Esseksowi że miał z Carrie romans. dziwne biorąc pod uwagę jak mu wcześniej zależało by nikt w CIA nie wiedział o ich romansie, nękanie było naciągane choć przyjazd wcześnie przed dom Brodiego w ósmym odcinku to jednak można pod to podciągnąć przy złej woli(ale świństwo to było zawłaszcza jeśli faktycznie coś do niej czuł).
Co do Esseksa to miał on częściowo rację wynoszenie papierów tajne/poufne do domu to poważne wykroczenie dyscyplinarne(Saul nie mógł jakoś tego schować by tak nie rzucało się w oczy?) a Walden kazał mu kogoś wywalić a tu Carrie tak się aż o to prosi, poza tym Essex to chyba ''czopek Waldena'' robi co mu Walden każe zawsze
A co do powszechnej wiedzy w CIA że Carrie miała z Brodym romans to ci dwaj panowie którzy przyszli z Esseksem do niej pod koniec chyba nie byli niemowami.
Ciekawe czy gdyby Broddy zamiast dzwonić pojechał do niej i zobaczył ją w tym stanie czy dalej byłby skłony zrobić to co zrobił, ja myślę że zrobił by coś co by jej pomogło:D(choćby ją przytulił bez podtekstów:)).
No i Jessica stała się nagle ''bardzo miła'' dla Brodiego po tej scenie w restauracji i żałuję że miała coś przeciw jego kandydowaniu i nagle jest strasznie szczęśliwa, na bezinteresowną miłość mi to nie wyglądało(chce być panią senator a może nawet panią vice-prezydent albo chociaż żoną kogoś takiego).
Ale ten tekst:-jestem szczęśliwa-był taki...wymuszony(może to nie najlepsze określenie, i to nie z powodu aktorstwa chyba tak było).
A w scenie jak Brodi kocha się Jess ciekaw jestem czy nie myślał o kimś innym(no dobra przeceniam Carrie:D).
A jeszcze jeden szczególik na który dopiero teraz zwróciłem uwagę, a mianowicie w tej scenie w motelu z Jess:czemu Broddy nie nosi obrączki?,jest przecież żonaty(szczęśliwie ponoć:D), zresztą on chyba w ogóle jej nie nosi,ciekawe czemu?(niby to może być błąd realizatorski ale Jess ma cały czas coś co wygląda na obrączkę przynajmniej w serii pierwszej).
Niby mógł ją stracić jak go złapali ale przecież mógł sobie po powrocie do kraju dorobić nową identyczną tak dla porządku,na znak miłości i ''wierności'' małżeńskiej(nie wiem czy islam ma tu jakieś znaczenie).
No dobra na ''obronę'' Brodiego można dodać że może chciał siebie Carrie kompletnie ''zohydzić'' by mniej cierpiała po jego śmierci i mogła sobie przez łzy powiedzieć:-a nie mówiłam-, zawsze to by było dla niej jakieś ''pocieszenie'' No i dwa zarzuty które jej postawił w tej rozmowie to Dawidem to w sumie prawda(jeśli romans można nazwać ''przewinieniem'', a podsłuch u Brodiego był początkowo nielegalny za co Carrie jak sobie przypominam dostała nawet od Saula lekki ochrzań w początkowych odcinkach, fakt potem załatwił jej nakaz).
O tajnych papierach i problemie zdrowotnym Carrie nie wiedział przecież w tym momencie bo niby skąd?, niby pytał czy się dobrze czuję.
Biedna Carrie starała się zgrywać twardą o czym świadczy ta scena jak pokrywa rany po wybuchu pudrem i zakłada tą chustę na szyję i mimo swego stanu całkiem atrakcyjnie wygląda.
Podsumowując:Broddy z gościa który mimo wszystko był całkiem w porządku zmienił się w niezłego skur.....(powinien pocierpieć tak do połowy trzeciego sezonu,jeśli przeżyje rzecz jasna i nie trafi do mamra:D)......
Moim zdaniem Broddy miał poważny problem z kłamaniem Carrie w żywe oczy,zastanawiam się tylko czy powodem tego był jej zawód i to że ona umie wyczuwać takie kłamstwa:D cz też może coś w nim odczuwało jakiś wstręt przed tym by ją okłamywać(z żoną nie miał z tym problemów....).
Choć jak się uprzeć to Carrie zraniła go pierwsza(po tym jak ją przejrzał ciężko było by mieć inne myśli niż te że uwiedzenie go było tylko po to by coś z niego wycisnąć, więc jeśli ktoś tu kłamał to chyba ona pierwsza, to nie rozgrzesza Brodiego no ale dla porządku).
Swoją drogą jeśli czuł się winny to przecież mógł po wyborach iść do swego ''przyjaciela'' Waldena i w rozmowie poruszyć jej temat i poprosić go czy nie mógł by czegoś zrobić by ją przywrócili do pracy. Jak wiadomo Essex to ''czopek'' więc Walden na pewno by go przekonał:D.
Uff, ależ się rozpisałem w tym akapicie no ale to ważny fragment serialu jeśli idzie o ten wątek:D.
No i w końcu wielki finał sezonu pierwszego czyli odcinek dwunasty(i do tego długi ten ep).
Godna uwagi na jest tu scena na początku w której Saul przedstawia naprawdę zgrabną teorie na temat tego czemu Broddi zrobił to co zrobił, gdyby to był powód to z Brodiego jest okropny egoista(moim zdaniem to jednak trochę niezgodne z jego psychologią, może faktycznie to było dla niego tak bolesne że nie chciał by ktokolwiek się dowiedział, to było by choć trochę ''romantyczne'', mam na myśli Isse).
No i cała rozmowa z Saulem na początku odcinka i płacz Carrie po tym jak Saul stwierdził:-mój boże, ty go kochasz-to było tak wyraziste i smutne.
No i gdyby nie interwencja Carrie to sytuacja w bunkrze mogła by się skończyć zupełnie inaczej gdyby Carrie nie ''prześladowała''(akurat!!!) córki Brodiego i suszyła jej głowę by do niego
zadzwoniła to pewnie scena w bunkrze skończyła by się inaczej(no i w pewnym sensie to dobrze bo dwie osoby w środku sobie zasłużyły, mam na myśli Esseksa i Waldena a i Broddi się zohydził a tak wykazał by przynajmniej trochę ''odwagi'').Apropoo tej sceny fajny choć stanowczo za krótki był fragment z Jess najeżdżająca na Carrie(ciekawe co by się stało jakby policja przyjechała chwilę później).
No i ostatnia scena Carrie-Brodii jeśli to że Broddi jej nie zaskarżył miało być jakimś zadość uczynieniem to moim zdaniem nie było nawet w jednym procencie, no ale na upartego to co jej powiedział można interpretować tak że chciał dla niej dobrze(może liczył że dzięki temu łatwiej o nim zapomni....) W sumie Saul mógł szantażować Esseksa że jak nie przywróci Carrie od pracy to wyśle nagranie z narady do mediów, widać że nawet on uznał że Carrie jest szalona i nie nadaje się(ale w takim razie też był dupkiem przynajmniej w tym momencie).
Ale w takim razie scena jak przychodzi do szpitala pod koniec jest pozbawiona sensu(jeśli się o nią martwi to niech sobie to wsadzi po tym jak nasłał na nią agentów po tym jak Walker strzelał).
No i co do samych elektro wstrząsów widać że za bardzo nie spełniły swej roli(widać o czym myślała chwilę przed,ech prawdziwa miłość?).Carrie jest najbardziej poszkodowana w tym sezonie, wszyscy w sumie ją w zasadzie zawiedli poza może najbliższą rodziną(mało odkrywcze wiem:D).
Ciężko nie czuć do Brodiego wstrętu po tym wszystkim(rzadko jaka postać filmowa wywołuje u mnie takie prawdziwe emocje).
No kończę te moje przydługie wypociny(przynajmniej na razie) i zapraszam do komentowania i konstruktywnej krytyki,uwag, zdań odrębnych i takich tam:D(z góry też przepraszam za wszelkie błędy literówki jak i błędy merytoryczne jeśli takie są itp).
Sorki też za niektóre lekko prymitywne dowcipy jeśli ktoś się poczuł dotknięty:D.
Z góry dzięki za to że ktoś to choćby przeczytał:D.
Jestem pod wielkim wrażeniem, to chyba najdłuższa wypowiedź jaką widziałam na tym portalu tym bardziej że opis miłości dotyczy TYLKO 1 sezonu, a tak naprawdę ta prawdziwa pojawia się dopiero w 2 sezonie....
O że ktoś moje wypociny wykopał:-). Ona jest już w pierwszym sezonie tylko Carrie boi się to nazwać w ten sposób. Saul przecież powiedział w 1x12:-mój boże, ty go kochasz- i jej reakcja była wtedy dość wymowna.
A i owszem pojawiło się głównie z jej strony i tliło się ale dopiero w 2 sezonie wybucha. Z tego co czytałam dużo osób drażni ich romans ale dla mnie ma wyjątkowy urok. Ona z choroba dwubiegunową, mocno rozbita, a on działający na dwa fronty bliski załamania nerwowego. Niemal w każdym filmie jest jakiś romans, ale większości nie robią na mnie większe wrażenie ale ich żar ich miłości jest dla dla mnie wyjątkowa. A może tylko Claire Danes tak świetnie gra, nie wiem, ale wątek ich miłości jest dla mnie bardzo ciekawy i co by tu nie powiedzieć podoba mi się.
Damian też jest świetny. Oni świetnie wypadają razem. Ja wręcz mam pewne zapewne bezpodstawne podejrzenia:-). Mnie wątki tego typu zwykle śmieszną w innych serialach a tu wręcz przeciwnie.
Nie tylko Ty.....ja również im kibicuje i uważam,że ich romans ubarwia niezwykle ten serial zwłaszcza,że nie jest on taki oczywisty...przynajmniej od poczatku...w piatek rusza 3 sezon na Fox już sie nie mogę doczekać(przegapiłem wczesniej) tylko,że drażni mnie to ,że nie ma końca bo może się to przejeść....wiem wiem...póki jest oglądalnośc to jest kasa,ale ja tego nie kupuje i mam nadzieję,że sezon 4 będzie ostatni.Pzdr.
Wow Wolverine jestem pod wrażeniem. Najlepsze jest właśnie to, że nic nie jest oczywiste. True story normalnie. Czasem jest to równanie z jedną niewiadomą (wiemy co czujemy do kogoś, ale nie możemy być pewni czy druga osoba czuje to samo), czasami z dwoma (gdy nawet własnych uczuć nie jesteśmy pewni).