Ciekawy odcinek, dużo się działo. Carrie, Saul i Quinn w wyraźnej defensywie, wszystko idzie po myśl Dar Adala i jego sojuszników.
Najbardziej zaskoczyła mnie "zdrada" Javadiego, prezydent elekt dała się podpuścić i Carrie oraz Saul są w jej oczach spaleni.
Odcinek dobrze też pokazuje jak działa dobra propaganda i jak na kłamstwie można budować alternatywną rzeczywistość (oczernianie syna prezydent elekt).
Bardzo szkoda Astrid. Quinn z jednej strony okazał się idiotą, ale z drugiej jego obawy znów nie okazały się fobią chorego człowieka. Myślę, że teraz ostro weźmie się za siebie i będzie szukał zemsty na tym typku. Nie rozumiem tylko do końca czemu Adal postanowił pozbyć się Quinna i Astrid. No chyba, że to indywidualna decyzja zabójcy który zorientował się, że został nakryty gdy Quinn próbował go dopaść przed motelem (auto to samo więc pewnie zabezpieczył się i gościa którego Quinn zdzielił po głowie wysłał jako przynętę).
Na chwilę obecną nie wiem jak "siły dobra" (tak umownie nazywam Carrie, Quinna, Saula i prezydent elekt) z tego wybrną. Wszystko przemawia przeciw nim - Prezydent zmanipulowana, a wkrótce i skompromitowana atakiem na syna, Saul osamotniony w CIA, Carrie bez zaufania pani prezydent, z odebrana córką i bliska załamania nerwowego, Quinn ranny i niepełnosprawny. Bardzo ciekawi mnie jak to się wszystko ostatecznie odwróci.