Odcinek ósmy był równie ciekawy jak dwa poprzednie.
Od czego tu zacząć...
Może do tego że po raz pierwszy w tym odcinku podobała mi się postać żony Brodiego która w poprzednich odcinkach strasznie mnie wkurzała a tu proszę, choć to Brody zaczął się z nią dogadywać i to bardziej zasługa jego zachowania nie podobało mi się tylko ta scena pod koniec jak przeszkodziła Brodiemu i Carrie w ciekawej konwersacji(jakby nie weszła jak przyzwoitka jakaś to kto wie co by się działo,samochód Carrie był obok hm).
Te kilka scen z ''życia rodzinnego'' też mi się podobało. No i Broddy ściemnia żonie, jak odebrał ten sms od Carrie to powiedział że to nikt, a potem coś w stylu że to ktoś z CIA jak ich nakryła w tej ostatniej scenie, no i tak sobie wytłumaczył się z wekkednu,ciekawe czy ''larwa'' coś podejrzewa:D.
Po tym odcinku żal mi Carrie ten jej tekst o samotności(a na marginesie żeby przypadkiem nie wpadli na pomysł połączenia jej z Saulem,bo ta relacja jaka jest między nimi teraz jest fajna ale coś więcej to była by przesada) był głęboki no i bardzo ją polubiłem że nie latała jak głupia za Broddym wciskając ciągle tekst z przeprosinami,kobieta z klasą bez dwóch zdań.
Dobra byłą też ta scena akcji i jakie i pacany z FBI, i się potem dziwią że są terroryści jak tak strzelają....
No i oczywiście zwrot pod koniec Brody był zaskoczony wiadomością o Walkerze(niezłą ściemę mu wcisnęli).
Cóż jeśli Brody jest terrorystą to najbardziej płaczliwym jakiego widziałem, robi to tak jakby nie chciał ale nie miał trochę wyjścia albo go nie widział.....

Na marginesie niezłym zagraniem ze strony scenarzystów w serii drugiej było by zabicie żony i syna Brodiego(ewentualnie samej żony) w zamachu bombowym(przypadkiem bomba samochodowa która miała sprzątnąć Brodiego ale on nie wsiadł do wozu)No i jaka motywacja do pracy dla CIA by dostał.....
Ale co tam ja się nie znam:D.
Taki fajny serial a taki nieduży ruch na profilu.....
I znowu się nie wyspałem w nocy:D.