Lubię ten serial, naprawdę. Jednak jest kilka rzeczy, które mnie w nim denerwują. Ta nieufność do Carrie robi się powoli denerwująca. Nie wiem co ta dziewczyna musiałaby zrobić, żeby je zdobyć. Po zakończeniu 2 sezonu już widzę te przesłuchania, obserwacje, wyobcowanie i zwolnienie z roboty jak nie więzienie. Co do życia rodzinnego… jest nudne jak flaki z olejem i moim zdaniem zupełnie niepotrzebne. Po 4. czy też 5. odcinku jak pojawiała się rodzinka to przewijałam to. W dupie mam dzieciaki, ich przemyślenia, fochy, płacze oraz ich inne stany emocjonalne czy też życie bogatego dzieciaka. W dupie mam kogo wybierze Jessica, z kim śpi i w poważaniu mam „cierpienia młodego Mike’a”. Natomiast całą reszta palce lizać. Postać Petera ożywiła ten serial i mam nadzieję, że na stałe zagości w 3 sezonie. Gdyby wycieli życie Brody’ch to ten serial byłby dla mnie bezkonkurencjny.