Cztery odcinki trzymaja w miare poziom(takie na 6/10)ale 5-ty mimo,ze duzo sie dzieje to nie czuc w ogole tych emocji.Pocieszeniem jest fakt,ze watki obyczajowe(ktore juz nudzily w ostatnich sezonach)wykastrowano wrecz do minimum.Ogolnie szalu na razie nie ma,do poziomu sezonow z Brodym to brakuje duzo.
No Broddy, No Homeland - wciąż aktualne hasło, choć niektórzy twierdzą inaczej.
No niestety ale kolejne odcinki to spadek jakosci,sztuczny dramatyzm,ktory ani grzeje ani ziebi,fabula nieangazujaca,ciezko sie to oglada.Sezon zrobiony na sile.
Dla mnie wprost przeciwnie, poziom emocji rośnie wraz z nieprzewidywalnością zachowania osób i zbiorowisk. Od pewnego momentu to jazda bez trzymanki, wszystko może się zdarzyć. Carry jest nie do końca stabilna, talibowie popadają w amok, Rosjanin nie wiadomo co wykręci, alianse się zmieniają, nowa administracja USA to karierowicze i oszołomy... Po prostu cudne. I cały czas bardzo (psychologicznie) prawdziwe.
Dziwnie odbierasz seriale, nie przypominam sobie żadnego , który kręci non stop przez x odcinków. Przeważnie jest rosnący klimat, a Homeland w sezonie 8 jest nad kreską, odcinek 11 wymiata powala a w 12 stym pewnie zamiecie wszystko to co do tej pory oglądałeś.
Homeland wczesniejsze sezony juz na pocztaku angazowaly zas ten sezon a w szczegolnosci poprzedni to szkoda gadac.
Mam nadzieję, że zamiecie, bo przecież to będzie finał całego serialu. I tylko nie chciałabym, żeby skończyło się tak, jak to zasugerował w końcówce 11 odcinka Gromov... Chyba że przy okazji Carrie pozbędzie się męża... ups, doradcy prezydenta znaczy ;)
Ja obstawiam wersję taką, Saul jak widać było zorientował się że Carrie chce wyciągnąć personalia agenta na Kremlu, wie też od samej wtyczki kto rozdaje karty. A więc Carrie jest na spalonej pozycji, wydaje mi się, że Oboje rozwalą Gromova i skończy się to jak zwykle dla usa seriali happy endem. Ewentualnie w jakiś sposób Carrie dostanie kulke. Wykluczam opcję śmierci Saula. Zobaczymy to za kilka dni :)