House of Cards
powrót do forum 6 sezonu

Sezon 6 - opinie

ocenił(a) serial na 6

Właśnie obejrzałem 6. sezon i mam bardzo mieszane uczucia. Odtwórczyni roli Claire Underwood oczywiście świetna gra aktorska, bardzo dobrze pasuje i wywołuje u mnie niesamowicie negatywne emocje hehe (myślę, że zamierzone działanie reżyserów). No ale sezon polega na tym, że zabija wszystkich, którzy coś wiedzą i koniec. Jestem rozczarowany zakończeniem.

użytkownik usunięty
bloidas

Bardzo słaby sezon. Na każdym kroku czuć, że scenariusz pisali na prędce. A już te feministyczne podteksty raziły po oczach i wyszły oczywiście na minus, jak to przy każdej skrajności bywa. Brak FU był aż nadto widoczny. Szkoda, że nie rozbudowali bardziej roli Marka Ushera i nie zrobili z niego czarniejszej postaci, bo aktor by pasował idealnie. Nie można powiedzieć, że sezon do końca zły, może przez sentyment do całego serialu, ale trzeba obiektywnie przyznać, że nic wielkiego by się nie stało jakby ten sezon po akcji z Kevinem wcale nie powstał

bloidas

1. Wątek śmierci Franka - może dlatego że oczekiwania miałem bliskie zeru i spodziewałem się totalnego dna ale według mnie rozegrali to nie najgorzej. Takie wyjaśnienie jego śmierci jest dla mnie satysfakcjonujące - ale tylko ze względu na banicję aktora i niemożność nakręcenia z nim scen. W tak kiepskiej sytuacji wybrnęli całkiem sensownie.

2. Postać Claire i wątki feministyczne - Claire była po prostu dalej sobą, solidny kunszt aktorski i silna postać. Ale była tylko Claire, w żadnym razie nie zastąpiła i nawet się nie otarła o geniusz Franka. Próba naśladowania monologów Franka do widza wyszła fatalnie.
Kolejna z dużych obaw przed sezonem, że poprawność polityczna przesłoni logikę fabuły. I ponownie nie było tragedii. Oczywiście wątek kobiecego gabinetu (definicja seksizmu i przeciwieństwo równości) i ciągłe podkreślanie że Claire nie będzie słuchać żadnego mężczyzny to porażka ale ponownie - spodziewałem się że będzie gorzej.
No i na plus że nie zrobili z Claire wzorowej kobiety i feministki tylko pokazali że jest tak samo psychopatyczna jak Frank.
Rozbawiła mnie też scena gdy Claire w gabinecie pyta o przeciwieństwo mizogonii, że nikt tego słowa nie zna.
Pomyślałem - kurde, postać stylizowana na marzenie feminizmu a porusza temat będący przeciwieństwem feminizmu.
W końcu ktoś załapał że dyskryminowani to są dziś faceci - wszędzie się słyszy o mizogonii, dyskryminacji kobiet, feminizmie a przecież istnieje też przeciwieństwo - dyskryminacja mężczyzn, nikt jednak o to nie walczy. Nie ma ruchu przeciwnego do feminizmu nie jest to więc walka o równość ale o nadrzędność kobiet.
I się okazało że źle pomyślałem, ignorancję w kwestii mizoandrii również obrócili na korzyść feminizmu - bo przecież nie ma potrzeby znać takich słów skoro mężczyzn nigdy się nie dyskryminuje:D

3. Ocena ogólna - ponownie było lepiej niż się spodziewałem. Sezon trzymał w napięciu i dało się oglądać bez ziewania. Oczywiście brak Franka był mocno odczuwalny, brakowało największego atutu. Całe szczęście że skrócili sezon do 8 odcinków bo mogło być dużo gorzej, a tak to przebrnąłem przez odcinki bez większego zmęczenia. Im więcej odcinków tym brak Franka byłby bardziej odczuwalny.
Wyszło przeciętnie, podobnie jak w sezonie 5.
Niestety totalnie zepsuli zakończenie sezonu jak i całego serialu przez co sezon 6 zyskuje miano najgorszego sezonu...

4. Zakończenie - ostatnie 2/3 odcinku już mocno popłynęli. Clair kompletnie odjechała, zabawa z bronią atomową, czystki rodem z KGB. Frank przynajmniej mordował z głową a potem ciężko mu było tuszować zbrodnie a pod koniec grunt zaczął mu się sypać i musiał robić desperackie kroki - śmieszna scena ze schodami.
A Claire ot tak zatrudniła sobie morderców i zabija głównych świadków - oczywiście nikt nie widzi w tym nic dziwnego.
Tak samo jak w tym że zwalnia / aresztuje każdego człowieka opozycji.
Po czymś takim ludzie by ją na taczkach wywieźli z białego domu, a ona tymczasem wychodzi na zwycięzce jeszcze mordując główne zagrożenie w gabinecie owalnym.
Zakończenie powoduje niedosyt, nie wiadomo czy Clair z tego wszystkiego nie wyjdzie bez szwanku i nie zostanie dyktatorem USA:D
Od początku oglądając serial, mimo całej sympatii do głównego bohatera czekałem na koniec serialu żeby zobaczyć jego upadek bo przecież nie może być tak że z tego wszystkiego się wywinie i wyjdzie zwycięsko.
Liczyłem na śmierć Clair, a skoro tak poprowadzili fabułę to powinien być jeszcze epilog w którym widzimy konsekwencje jej działań z ostatnich odcinków - zapewne więzienie.
A tak to mamy brak zakończenia, jakbym nie wiedział to w życiu bym nie pomyślał że to koniec historii.
Szkoda bo sezon mógł być przynajmniej przeciętny a tak to zostało duże rozczarowanie po genialnym serialu z kiepskim zakończeniem.

Grajcz

dokręciliby do 13 odcinka to by nie musieliby tworzyć nowego sezonu, bo fabuła wplotłaby się w serial "Człowiek z wysokiego zamku"

ocenił(a) serial na 8
Grajcz

Niestety pospisuję się pod tym.
W szczególności to całe mordowanie prawie jak pstryknięciem palcami.
Tragedii nie było, choc po pierwszym odcinku wczoraj zrobiłem sobie dzień przerwy. Dziś obejrzałem resztę.
Na początku serialu było to nie do pomyślenia :) Pierwsze 2-3 sezony były genialne. Zszokowała mnie śmierć Zoe i nie podobała mi się, ale spali ze sobą, był pociąg bla bla bla, powiedzmy... a teraz? Ech...

ocenił(a) serial na 7
Grajcz

Już spokojnie z tym feminizmem, przecież jasne jest, że dla kogoś takiego jak Claire, gorące hasła feminizmu, mizoginii, itd były tylko wymówką. Jej wywód był mniej więcej taki: nie chcecie mnie słuchać wcale nie dlatego, że brzmię jak nowy dyktator, który chce rozpocząć 3 wojnę światową, ale dlatego, że jestem kobietą!
I wtedy każdy, kto nie chciał wyjść na seksistę, pochylał głowę.
Ten sezon to był pstryczek w nos wszystkim, co mają tendencję do takiego myślenia, trafnie pokazał jakie to może być niebezpieczne.

Ale teraz z innej beczki... wiesz... sprawy i potrzeby kobiet, to znacznie bardziej palący problem, niż potrzeby mężczyzn, bez urazy, ale tak jest. Jeszcze 100 lat temu kobiety były po prostu niższą kategorią człowieka. Były własnością ojca, potem męża, trochę słabo, nie? Ale sęk w tym, że tak jest nadal w wieeelu krajach na świecie, w zasadzie wystarczy wyjechać na Bałkany, aby już nie czuć się tak w pełni bezpiecznie i nie w pełni równo. Np. będąc w muzułmańskiej części Macedonii - kelnerzy zwracają się tylko do faceta, bo tylko on ma kasę, co nie? Generalnie kobieta Zachodu sobie nie pojeździ po świecie za dużo, bo w większości krajów, chociażby częściowo muzułmańskich, przepaść kulturowa jest dla niej nie do zniesienia. Myślisz, że fajnie sobie chodzić np. ulicami, powiedzmy, Egiptu podczas urlopu i ty sobie idziesz jako wolna, europejska kobieta, głosująca, samodzielna, wykształcona, kontrolująca swoją płodność, z własnym mieszkaniem, a obok ciebie idzie kobieta w czarnym worze, mentalna niewolnica, która musi iść w osobny kąt z dala od ludzkich oczu, aby uchylić płachtę i zjeść z namaszczeniem gałkę lodów?
Czy kiedyś spotkałeś jakiegoś niewolnika i pomyślałeś - kurczę, to mogłem być ja. Bo ja jak patrzę na te kobiety, to właśnie przeszywa mnie dreszcz i myślę: to mogłam być ja. Wystarczyło urodzić się w innym kraju. Albo w innym czasie. Feminizm, to nie jest żart. Zawdzięczam mu wszystko, nawet tę rozmowę z tobą teraz.

nynavee

100 lat temu powiadasz?
Nieco ponad 70 lat temu w centrum cywilizowanej Europy robiono z ludzi mydło, skok ewolucyjny w Europie od tamtego czasu był taki że nie ma sensu w ogóle tego porównywać.
Co do krajów arabskich zgadzam się, ale tam problemem nie jest dyskryminacja kobiet tylko chory Islam w którym zabija się za innowierstwo, etc.
Owszem zdarza mi się myśleć słysząc o bestialstwach islamistów - również w krajach zachodnich - że ofiarą równie dobrze mógłbym być ja i wcale nie trzeba do tego być kobietą.
Położenie kobiet to po prostu jeden z wielu nieludzkich standardów jaki tam jest i zgadzam się że należy z tym walczyć, niestety feministki w większości nie walczą o prawa człowieka w tych krajach tylko o przywileje w krajach Europy i USA gdzie już i tak są faworyzowane.
Potrzeby kobiet to palący problem poza Europą i USA, u nas równość już była a teraz szala zaczyna przechylać się w drugą stronę.
Jak żartują w USA - 100 lat najlepiej się było urodzić białym mężczyzną, dziś to najgorsza opcja.

Grajcz

Nie ma równości w Europie i USA dla kobiet. Mężczyźni nie zajmują się ani dziećmi, ani domem, ani starszymi / chorymi członkami rodzin w takim stopniu jak kobiety co bezpośrednio się przyczynia do istnienia różnicy płac... Konserwatyści mówią że wagę gap nie istnieje bo po prostu kobiety mniej pracują w gorzej płatnych branżach, pomijając to dlaczego kobiety mniej pracują (bo muszą równocześnie odwalać kupę niepłatnej pracy w domu, przy dzieciach i starszych członkach rodziny) i dlaczego rzadziej pracują w tych lepiej płatnych zawodach (bo na "typowo męskich" studiach i w "typowo męskich" branżach spotykają się z seksizmem który skutecznie je zniechęca do rozwoju w tym kierunku).

Wazektomia jest w pełni legalna ale podwiązanie jajowodów już nie, aborcja coraz bardziej penalizowana, dostęp do antykoncepcji kosztuje (dla kobiet dużo więcej niż dla mężczyzn) - wszystko po to by łatwo było zmusić kobiety do rodzenia, gdzie facet za porzucenie dziecka które spłodził nie ma żadnych konsekwencji bo od alimentów może się skutecznie migać i nawet mu większość ludzi złego słowa za to unikanie płacenia alimentów oraz porzucenie własnego dziecka nie powie, ale jeśli to matka po urodzeniu dziecko porzuci, np. oddając je do adopcji albo ojcu dziecka, to wszyscy mają ja za najgorszego możliwego potwora i wybryk natury, chociaż przecież nic złego nie zrobiła...

ocenił(a) serial na 10
nynavee

Dziękuję za ten komentarz

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones