Cóż, do przewidzenia było, iż ten cały wątek z Patrice był tylko po to, aby zdobyć serce Robin. Swoją
drogą oświadczyny Barney'a - bardzo wzruszające. Na chwilę też znowu powróciliśmy do motywu
Robin + Ted. Mam nadzieję, że od teraz fabuła serialu nabierze rozpędu. Jakieś pomysły co do
dalszych losów bohaterów?
Pierwsza część b.dobra.
Dobrze wykombinowany motyw z "jynx".
Pomysł ze studnią również dobry. Świetnie pokazuje to kamera na styl horroru.
Fajnie, że rólkę dostał Seth Green:) I w końcu Marshall i Lilly nie wypadli źle jako para.
Szkoda, że Barney w tej części nie miał zbyt dużo do powiedzenia:)
Ogólnie odcinek o niczym, oprócz końcówki która tworzy fabułę do drugiej częśc.
Druga część dobra.
Tutaj się można więcej rozpisać, bo więcej się działo:)
Otóż Marshall i Lilly znowu spadli na niziny.
Sam Marshall dobrze, że trzyma za swoim najlepszym przyjacielem mówiąc mu, że to on powinien być z Robin.
Ted również zasługuje na oklaski za to że nie jest samolubem. Woli aby przyjaciółka była szczęśliwa niż żeby on sam był szczęśliwy. Wiadomo, że Ted chciałby być z Robin, ale...
Co do Barneya to stworzył kolejną podrywkę. Wszystko byłoby ok, ale w taki sposób zdobyć uczucie Robin? Trochę te nie fair. Po starym, wspólnym związku to nie było trudne aby znowić uczucie dla Barneya.
Już nie wspomnę o tym, że zagrywka "Robin" była strasznie naciągana.
Powiedzmy, że odcinek kończy się dobrze.
Marshall i Lilly wraz ze swoim synkiem.
Robin w objęciach Barneya.
I Ted, który zrealizował swoje marzenie. Choć tu jednak nie jest tak wspaniale. Ted stojący "sam" przy oknie i myślący nad...
W momencie, gdy Ted siedział w barze i łamał się czy powiedzieć Robin o oświadczynach Barney'a z Patrice przyszedł mi do głowy pomysł, że to wszystko może być fake bo wiadomo, jak w HIMYM wszystkie tajemnice wychodzą na jaw. Im dalej oglądałem tym się ta teoria potwierdzała a finał.. finał był piękny. Ranjit zawsze gdy ma te krótkie epizody w taksówkach czy limuzynach rządzi. Jego teksty i śpiew był przezabawny :D ! Wszyscy się ustatkowują, tylko nie Ted dlatego zakładam, że w odcinkach po krótkiej przerwie skupimy się bardziej na jego zmaganiach tylko już bez żadnych powrotów wątków Teda z Robin ani Teda z Victorią.
Oczywiście w odcinkach The Playbook i The Broath wszyscy widzieli umiejętności manipulacji Barneya, więc jak tylko powiedział Tedowi o oświadczynach (a wiadomo było, że skończy z Robin) można się było domyślić, że to fragment jakiegoś misternego planu jak we wspomnianych odcinkach. Odcinek przewidywalny, a sam plan mocno naciągany, ale wyszło idealnie. Można nawet wybaczyć wciśnięty na siłę wątek Lily i Marshala. Pod koniec jak Robin znalazła opis tricku nazwanego jej imieniem, poczułem się dumny z faktu posiadania Playbooka (którego książkowe wydanie kończy się niestety na Scuba Diver - będą musieli wydać aktualną wersję) ;] A bardziej serio legendarne zamknięcie wątku Playbooka.
A już chciałam napisać, że był to najlepszy odcinek sezonu, ale jak zawsze musieli wrócić do wątku Robin/Ted...
nie wrócili do tego wątku, tylko w koncu go sensownie zakończyli. Ted, chociaż w wyniku manipulacji Barneya, sam udzielił 'błogosławieństwa' tej dwójce, więc o ile Robin nigdy się nie dowie dlaczego Victoria i Ted sie rozstali, wątek R/T powinien już nigdy nie wracać :)
Nie wydaje mi się aby ten wątek został zakończony, no ale czas pokaże. Mam nadzieję, że masz rację, bo mnie osobiście to już nudzi, dlatego niezależnie od tego co dzieje się w odcinku, wątek Robin/Ted niszczy mi całą przyjemność z oglądania.
Otwarcie budynku Teda byłoby IDEALNYM momentem, by poznał matkę! Aż mnie dziwi, że o tym nie pomyślano. Od 4 sezonu Ted pracuje na nim i jego ukończenie jest ukoronowaniem pewnego etapu serialu i świetnie nadawałoby się na miejsce poznania matki. A odcinek naprawdę fajny. Najzabawniejszy motyw z "jinxem" no i oczywiście "The Robin". Chociaż jestem rozczarowany jak przewidywalne to było. Mogli to inaczej pokierować byśmy byli naprawdę zaskoczeni.
nareszcie się oświadczył. Jak to Barney to oświadczyny musiały być niesamowite. Rewelacyjny odcinek.
Odcinek świetny, tylko oglądanie zepsuły spoilery które się pojawiły (screeny Barneya oświadczającego się robin itp.) mimo to, oświadczyny w stylu Barneya. :) Kamery w mieszkaniu Marshalla i Lily wydają mi się troche naciągane.
A mi się wydaje, że zabawnie by było, gdyby zagrywka "Robin" była podpunktem zagrywki "Queen, ale pewnie coś takiego się nie wydarzy. Ciekawie też by było, gdyby zamiast typowego happy endu w odcinku ze ślubu B & R zrobili tak, że ślub owszem- poszedł fatalnie, ale są jednak razem i żyją " na własnych zasadach". Myślę, że tak byłoby lepiej, gdyś oświadczyny były nieco zbyt słodkie i nie w stylu B ani R. :3
"A mi się wydaje, że zabawnie by było, gdyby zagrywka "Robin" była podpunktem zagrywki "Queen""
Nieee ;) Pomijając romantyczne uczucia, związki, etc., Barney i Robin są przyjaciółmi i Barney nie wykorzystałby przyjaciółki w taki sposób aby zdobyć z powrotem Queen.
Też się zastanawiałam nad tym czy oni KONIECZNIE muszą brać ślub - czemu nie mogą sobie spokojnie żyć w związku ;)
No wiesz.... Takich postaci jak Barney i Robin chyba tylko ślub może powstrzymać przed wszelkimi podrywami i niestałoscią w uczuciach :D
Pomimo zawirowań emocjonalnych odcinek (odcinki?) przede wszystkim bardzo zabawne! ósmy sezon prezentuje się o wiele lepiej niż siódmy. I dobrze jest czytać Wasze wypowiedzi i wiedzieć, że nie ja jedna jestem jakaś dziwna że się poryczałam.... :P no i zawsze ogromnie kibicowałam B&R, więc jestem przeszczęśliwa...... :)
The final page świetny. Co prawda zachowanie Robin we wcześniejszych odcinkach nieco denerwujące ale zgodzeniem się wszystko nadrobiła. Z jednej strony szkoda, że Ted nie zrobił tak jak radził Mu Marshall. Mógłby w końcu pomyśleć o sobie. Ale wtedy znów dłużej ciągnąłby się ich wątek, który jest już co prawda nudny. I właśnie - wszystko ok i w ogóle, ale ja pytam co z zakupionym domem Ted'a? Czemu wszyscy o nim zapomnieli? Ted jako architekt powinien nieco nad nim już kombinować, można byłoby z nim rozwinąć tyle fajnych wątków. Brakuje Im pomysłów a mają świetne niewykorzystane pod nosem.
odcinek miazga:) moze wreszcie Ted pozna "matkę" . mogli by zrobic sezon lub dwa o tym jak sie zareczają, a ostatni odcinek jak wreszcie Ted bierze ślub:)
Wspaniały odcinek. Trochę irytujące sceny Lily i Marshalla ze śpiewaniem kołysanki, ale ostatnie sceny były magiczne. Zrobiło mi się trochę szkoda Teda, widać że jest bardzo samotny. Mam nadzieję że teraz jego wątek zostanie popchnięty do przodu i wreszcie poznamy Matkę:)
Fakt, szkoda Teda, ale... Nadinterpretując ostatnie słowa, które padły w tym odcinku:
"Wznieśmy toast za Teda Mosby'ego. Nic z tego nie byłoby możliwe bez niego.". I nie chodzi tylko o budynek... :)
Ten serial powinien się skończyć na 7 sezonie - teraz z odcinka na odcinek jest coraz gorzej. Owszem gag z "jynx" był nawet zabawny, ale to tyle. Reszta przewidywalna i zwyczajnie nudna.
Sorry, ale ci wszyscy ludzie są już po trzydziestce, a zachowują się jak jakaś banda nastolatków z tandetnej komedii romantycznej z lat 90'.
Ile do ciężkiej cholery można męczyć te same wątki - raz Ted zakochuje się w Robin, później się odkochuje, później znowu Barney się zakochuje i tak w kółko. Znając życie to to całe małżeństwo Barneya i Robin nie wyjdzie bo nastąpi jakiś "NIEOCZEKIWANY ZWROT AKCJI" i znowu będzie pół sezonu zakochiwania się i odkochiwania.
Kur*a... wzruszyłem się...
Pierwszy odcinek od nastu odcinków, który nie dość, że był świetny, wzruszający, zabawny to utrzymał stary dobry klimat. Brawo!
Odcinek słaby. Jedyne śmieszne momenty to gestykulacja Barney'a i śmiech Teda, gdy myślał jak spali swojego wykładowcę ;) Co do wzruszeń to jedynie zachowanie Teda w limuzynie może za takie uchodzić (wogóle uważam, że jest to najlepiej grający aktor w tym serialu, ma mało "wdzięczną" komediowo rolę i zbiera słabe opinie, ale ma super grę aktorską, widać warsztat teatralny). Wszystko przewidywalne, oświadczyny żenujące, sztuczne do bólu i tak romantyczne jak śmieszne. Widzę, że wiele kobiet komplementuje oświadczyny i rozczula sie nad nimi. Drogie Panie w rzeczywistości w 99% przypadków taki Barney za taki numer dostał by od Was zwyczajnie w pysk z komentarzem "przestań bawić się w Boga" albo "myślisz, że jestem zabawką i możesz się mną bawić i manipulować?". Nie wspominając, że każda z Was związała by się w ciemno z facetem, który zaliczył tyle kobiet w takim stylu ;) Nooo way.