Jak podobał wam się najnowszy jedenasty odcinek szóstego sezonu? Wg. mnie był
znakomity. Razem z Blitzgivin najlepsze w tym sezonie. pozdro
Taki sobie, zamierzony chaos narracyjny spowodował też niezamierzony chaos w odcinku. Właściwie oprócz jednej nowej informacji (Lily uda się zajść w ciążę) i zasygnalizowania ciągnięcia wątku zapchajdziury (Ted zacznie mocniej interesować się Zooey, ale przecież i tak nie rozbije jej małżeństwa z Kapitanem, to nie w stylu Teda. A mało prawdopodobne jest aby Zooey była matką) nie ma tu scen godnych dłuższego zapamiętania.
Jeszcze parę zdań o Kapitanie, zawiodła mnie ta postać, zawiódł mnie może nie Kyle MacLachlan a twórcy serialu. Taki przykład, co robią twórcy Dextera gdy odkopią zakurzoną gwiazdę lat 80-tych? Dają jej nowe życie, a czasem nawet rolę życia, wystarczy spojrzeć co wyprawiali tam na ekranie John Lithgow i Peter Weller. Miałem nadzieję, że dzięki HIMYM podobne aktorskie zmartwychwstanie przeżyje agent Cooper, zwłaszcza, że twórcy serialu mają już na koncie błyskotliwą reanimację gwiazdy lat 80-tych czyli Neila Patricka Harrisa. Ale widzę, że Kyle M. jednak nie będzie diamentem tego sezonu, a jedynie miłym, gościnnym występem. Szkoda.