Już po seansie :)
Zaczynam się przekonywać do pomysłu scenarzystów na 9 sezon. Pierwsze dwa odcinki były
zabawne i wzruszające, oby nie zabrakło tego reszcie sezonu :)
Według mnie, matki rzeczywiście nie sposób nie pokochać, widać że jest idealna dla Teda :D
Z niecierpliwością czekam na jej interakcje z resztą paczki.
Poza tym, dobrze że scenarzyści nie zapomnieli rozwiać wątpliwości w kwestii bezpłodności
Robin i wiedzy Barney'a na ten temat. Z tego co widziałam do tej pory była to kwestia sporna.
Matka jest świetną postacią :) Cindy powiedziała, że wszyscy faceci się zakochiwali w mgnieniu oka i coś w tym musi być :)
I faktycznie, pomysł rozłożenia całego sezonu na trzy dni nie musi być porażką.
Po finale Dextera wypada mi przypomnieć żeby "nie chwalić dnia przed zachodem" :P
ale fakt faktem wreszcie dobre odcinki HIMYM no i postać matki całkiem dobra
calkiem niezly odcinek. matka fajna ale to bylo oczywiste ze bedzie fajna. Kwestia tylko doboru aktorki ktora moim zdaniem pasuje do tej roli. Jezeli faktycznie caly sezon bedzie sie dział w przeciagu 3 dni, moze to byc albo bardzo fajne albo nudne i poprostu beznadziejne. Obawiam sie ze taki pomysł nie jest najlepszy. Gdzie Mclaren pub, gdzie mieszkanie teda, liliy itd. Mimo tego ze akcja głownego watku dzieje sie na weselu mam nadzieje ze nie zabraknie wspomnien i histori z ulubionego baru i innych miejsc. odcinek very gud. czekam ( juz nie z taka niecierpliwoscia jak w przypadku pierwszych sezonow) na kolejny odcinek:) ciau for now:D
Odcinki przyjemne do oglądania, ale...
"moze to byc albo bardzo fajne albo nudne i poprostu beznadziejne" - nie chcę być jakimś złym prorokiem, ale też wydaje mi się, że na dłuższą metę to nie ma sensu, scenarzyści już przesadzają z tym całym rozciąganiem każdego dnia, a w tym sezonie nawet każdej godziny. Pierwsza wzmianka o tym słynnym ślubie Barney'a i Robin pojawiła się w pierwszym odcinku 6. sezonu, tak więc czekaliśmy 3 lata(!) na to wydarzenie, tymczasem scenarzyści każą nam czekać kolejne miesiące... Rozumiem, że ten ślub to najważniejsze wydarzenie ostatnich sezonów dlatego nie miałabym nic przeciwko jakby poświęcono na niego nie jeden, a np. 2 odcinki, ale żeby cały sezon?! Ogólnie jestem cierpliwą osobą, ale to wydaje mi się już być po prostu przesadą.
początek sezonu naprawdę dobry i myślę, że uda się utrzymać poziom do końca :) dużo fajnego humoru, trochę wzruszeń, nie było już zażenowania, które czasem pojawiało się w 8 sezonie i świetnie nakreślają nam postać matki. oby tak dalej.
Mógłby ktoś wyjaśnić o co chodziło z tym naszyjnikiem? Chodzi mi o końcówkę pierwszej części, czy dobrze zrozumiałem, że Ted po ten naszyjnik cche pojechać do Los Angeles? ;p
Polecam obejrzeć comic con 2013. Coś nowego można się dowiedzieć o nowym sezonie;)
Poleciał do LA, bo tam było napisane 'cztery dni wcześniej'. Lily myślała, że on dopiero chce tam polecieć, ale nie wiedziała, że on już to zrobił parę dni wcześniej. Jednak jeszcze nie wiadomo czy Stella miała ten naszyjnik czy nie. Jeśli tak, to pewnie da go Robin jak Lily nie będzie w pobliżu :P (O ile wszystko dobrze zrozumiałam xD)
Oj, ti widzę to ja trochę źle zrozumiałem. W jaki sposób Stella została w posiadaniu tego naszyjnika? Co się w ogóle stało z tym naszyjnikiem po odkryciu go przez Teda?
Lily powiedziała Tedowi, że ten naszyjnik jest w pudełku w jego mieszkaniu, bo tam go z Robin włożyły. Jednak jak Ted otworzył to pudełko to go nie było, więc pomyślał, że Stella go może mieć, bo wtedy byli razem i go znalazła. Dlatego do niej napisał i postanowił polecieć do LA bo ona tam teraz mieszka i zabrać ten naszyjnik :]
a w ostatnim odcinku 8. sezonu nie bylo czasem tak, ze okazalo sie, ze ten naszyjnik lezal caly czas w pudelku u Teda na biurku?
Tak, ale w 1 odcinku 9 sezonu jak Ted rozmawiał z Lilly w barze to jej mówił, że w pudełku go nie ma i jest ok 1% szansy, że jest on gdzieś u Stelli, bo mieszkali razem przez pewien czas i mógł go tam zostawić. Stella powiedziała, ze możliwe że gdzieś jest i jesli chce go poszukać, to musi przylecieć do LA i zrobić to sam :)
Ja mam zupełnie odmienną opinię, odcinki były żałosne i w ogóle nie śmieszne (może poza jednym czy dwoma gagami, kiedy się uśmiechnęłam). Motyw z Marshallem na lotnisku był beznadziejny i kompletnie nie śmieszny, Lily ze swoimi napadami sztucznego płaczu już od początku ósmego sezonu stała się nie do zniesienia. Zaś na samą myśl, że Ted jest taką pipką i będzie jechał do L.A po naszyjnik, robi mi się niedobrze.
Co do postaci matki, prowadzona jest w bardzo fajny sposób i wydaje się naprawdę sympatyczną i dobrze stworzoną postacią.
Już myślałam, że jestem osamotniona. Też mnie nie porwały te odcinki. Nie były złe, ale też bez szału.
Zgadzam się całkowicie - uwielbiam ten serial, ale ostatnio bohaterowie stali się niesamowicie irytujący. Lily straciła cały swój charakter, a kiedyś była moją ulubioną postacią :(
Ted zawsze był naiwnym marzycielem; przyzwyczaiłam się do tego, że jest taką życiową ofermą więc akcja z naszyjnikiem w ogóle mnie nie zaskoczyła - jedynie lekko znudziła. Denerwuje mnie ciągłe przedłużanie wątku Ted&Robin; Ted miał wiele dziewczyna, ale z nich wszystkich Robin najbardziej mnie irytowała i od początku do niego nie pasowała (wolałam ją z Barneyem, albo samą). Po całej akcji z naszyjnikiem nie wyobrażam sobie jak to będzie wyglądać - Ted kocha Robin, poznaje Matkę i nagle PYK! Stwierdza, że nie przeprowadzi się do Chicago, bo w trakcie 3 dni odkochał się w Robin i stwierdził, że Matka to ta jedyna. Wiem, że to nie musi być tak, że on od razu się zakocha, ale w ciągu tych 3 dni coś będzie go musiało odwieść od pomysłu przeprowadzki - mam nadzieję, że nie będzie to Robin i mam nadzieje, że nie będzie to Matka - nie tak szybko!
A Robin i Barney to Robin i Barney - zawsze im kibicowałam i ich ślub mnie cieszy lecz ich postacie są dla mnie w tym momencie tak słabo zarysowane, że równie dobrze mogłoby ich nie być.
Marshall nie wzbudził we mnie żadnych emocji, ale za to ta murzynka (Daphne) wydała mi się sympatyczna :P
Za to Matka jest świetna, sceny z ciasteczkami - jedyne sceny, które wywołały u mnie jakąś pozytywną reakcję :) Swoją drogą, ciekawe, jak ma na imię, nie było chyba nigdy wspomniane?
To Cię zmartwię, ale prawdopodobnie to właśnie będzie na takiej zasadzie - Ted odkocha się w 3 dni i zakocha w matce. Mało tego. W ciągu miesiąca albo dwóch będzie musiała z nim zajść w ciąże. A tak przy okazji - chyba widziałem poważny błąd twórców w scenie rozmowy Teda z matką rok później. Matka powinna być w zaawansowanej ciąży albo tuż po porodzie. W każdym razie nie ma ani dziecka, ani brzucha a matka sobie hasa jak gdyby nigdy nic.
Ktoś gdzieś pisał, że dziecko ma być w 2015r. więc na dobra sprawę mają na to ze dwa lata. A jak nie... to może to była wpadka? ^^ W noc po weselu :D
'I tak poznałem waszą matkę' :D
żadna wpadka...mamy 2013r., scena rozmowy z matką była w 2014r., malutkie dziecko zobaczyliśmy w 2015r., nie wiadomo w jakim miesiącu, także mogła w 2015r. zajść w ciążę i w 2015r. urodzić
mnie bardziej interesuje jak sprawią, że Ted, który przez 8 lat jest ciągle zakochany w Robin nagle się odkocha, to wręcz głupie, mogli sobie darować i chociaż od 8 sezonu nie ciągnąć ich wątku
Jak dla mnie, odcinki też szału nie robiły. Były całkiem zabawne, ale nie jakieś wybitne. Co do samej matki, to niby jest miła, ale z 2 strony nie wiem czy nie przesłodzona :)
I jakoś wielkiej chemii miedzy nia a tedem w koncowce 2 odc nie zauważyłem, no ale może się jeszcze rozkręcą ;)
Możecie mi powiedzieć, gdzie można te odcinki obejrzeć? Będę bardzo wdzięczna.
Z góry dziękuję.
Mnie się początek sezonu też bardzo podobał, o dziwo śmiałam się wiele razy, co mi się nie zdarzyło podczas oglądania 8 sezonu. Matka jest bardzo fajna, bez problemu można ją polubić no i pasuje do Teda. Rozbawiła mnie sytuacja podczas obiadu z Lily i drinkami :) Za Tedem nie przepadam, chociaż szkoda mi go w sumie, ale dobrze, ze w końcu i on będzie szczęśliwy. A tak w ogóle to nie wiedziałam, że cały sezon będzie opowiadał o wydarzeniach, które miały miejsce w ciągu trzech dni. Uważam, ze to nie jest dobry pomysł, no ale zobaczymy jak to wszystko wyjdzie. No i mam nadzieję, że scenarzyści nie rozdzielą Barneya i Robin. Uwielbiam ich razem, wg mnie bardzo do siebie pasują. Niektórzy fani związku Teda i Robin nadal mają nadzieję, ze coś się miedzy nimi wydarzy, że skończy się tak, że matka umarła, a on jest teraz z miłością swojego życia - Robin, ale liczę, ze nie będzie takiego absurdu. W końcu Robin powiedziała jasno, że nie kocha Teda. Czekam na kolejny odcinek :)
czyli Barney w ogóle nie dowie się o bezpłodności Robin albo dowie się dwa dni przed ślubem (lub nawet po)... bez sensu
Jak to nie wie? Czy tylko ja rozmowę w limuzynie odebrałam jako jednoznaczny dowód, że Barney doskonale o tym fakcie wie?
Kiedy byli wystraszeni, że mogą być spokrewnieni Robin powiedziała coś w stylu: "Spokojnie, przecież nie będziemy mieć dzieci, poza tym nikt nie musi wiedzieć". To że w serialu nie było to pokazane, nie znaczy że Robin ten fakt ukryła.
A Barney odpowiedział coś w stylu "nawet gdybyśmy je mieli..." - brzmiało to bardziej tak, jakby Barney nadal nie miał bladego pojęcia o bezpłodności, a to co chwilę wcześniej powiedziała Robin wynika z niechęci do posiadania dziecka, nie z niemożności. Poza tym to dość ważny fakt i myślę, że znalazłby się czas na jego ukazanie.
Marshall i Lily wiedzą o bezpłodności, niby jak Robin miałaby to ukryć? Robin za to nie wie do tej pory co zawodowo robi jej ukochany :P
To jest serial komediowy, wydaje mi się, że umyślnie woleli obrócić to w żart (scena z rozwiązywaniem krzyżówki w 8 sezonie i to hasło "adopcja") niż robić z tego jakiś dramat. Rozmowa odbyła się off-screen i tyle. Przynajmniej ja w to wierzę.
A czy aż tak ciężko to ukryć? Do niedawna temat ślubu był traumatyczny dla Stinsona, a co dopiero dziecka, więc nie dziwię się, że Robin nie garnie się do tej rozmowy. Serial komediowy serialem komediowym, ale akurat ten wątek był dosyć ważny dla Robin (cały odcinek z 'dziećmi' Robin i Barney'a, no i później zaręczyny z Kevinem, zerwanie zaręczyn właśnie przez bezpłodność).
Nie wiem, ja nadal czekam na jeszcze jakąś wzmiankę na ten temat, bo na razie nic mnie nie przekonuje :D
Btw, mogłabyś napisać, o co chodziło z krzyżówką? Jakoś nie kojarzę.
Mam na myśli początkowy dialog z odcinka 8x19. Odcinek zaczyna się od narracji Teda, a potem mamy scenę w łóżku jak Barney i Robin dyskutują o adopcji, tyle że na sam koniec rozmowy Barney mówi że to nie współgra z jakimś innym hasłem pionowo lub poziomo - okazuje się że rozwiązywali krzyżówkę.
W dialogu pada jednak zdanie: "Adopcja to jedyna opcja" - co ma być niby aluzją do bezpłodności i potencjalnej wiedzy Barney'a na ten temat.
Sorry nie wyobrażam sobie żeby coś takiego ukrywała :D Zwłaszcza w takich momentach. Do tego któreś z przyjaciół by wygadało raczej.
Zresztą, wkleję już cały dialog po angielsku:
Future Ted: In the spring of 2013, Barney and Robin were just weeks away from tying the knot. But there were still some pretty big issues they hadn't agreed on.
Robin: Adoption.
Barney: I don't know.
Robin: It's the only thing that makes sense. I can't I can't believe you're not open to it.
Barney: Okay. Let's try it. Nope, it doesn't work with 27 down.
Dzięki za odpowiedzieć, w ogóle nie pamiętam tego odcinka (w sumie tak jak i większości odcinków z nijakiego ósmego sezonu). Rzeczywiście ta scena dużo mówi, ale i tak nie jestem w stu procentach przekonana, hahah. :D
Wiesz... 100% to i ja nie mam, ale daje mi to podstawę do przypuszczeń, że scenarzyści rozmowy nie zaserwują, a chcą byśmy wierzyli, że już się odbyła :)
"Poza tym to dość ważny fakt i myślę, że znalazłby się czas na jego ukazanie" - znając twórców tego serialu, którzy uwielbiają rozciągać fabułę na wszystkie możliwe sposoby, poświęcą na tą kwestię co najmniej 10 odcinków...
Tak wiem, przesadzam, po prostu przemawia przeze mnie rozczarowanie i złość po obejrzeniu tych odcinków; już chyba bardziej tej fabuły nie da się przeciągać.
Wszyscy czekali na to, że matką okaże się siostra Barneya a twórcy nawet nie pokazali tego jak rodzeństwo się poznaje, tylko od razu była opcja tego, że Barney już zna swoją przyrodnią siostrę. Dlatego mysle, że mogli bez problemu nie pokazywac tej mega ważnej rozmowy B&R o bezpłodności.
Powiem Ci szczerze, że zwisa mi czy pokażą tą rozmowę czy nie, bo już mam zwyczajnie dosyć tego wydłużania akcji. Jak dla mnie mogliby w następnym odcinku pokazać cały ślub a później już tylko rozwijać wątek matki, ale niestety wiemy, że tak się nie stanie bo scenarzyści zamierzają rozłożyć te 2 czy 3 dni na cały sezon (co moim zdaniem jest poronionym pomysłem). Dlatego wydaje mi się, że będą wałkować tą kwestię bezpłodności Robin przez kilka odcinków, bo zwyczajnie zaraz zacznie im brakować tematów na następne odcinki...
Też odniosłam takie wrażenie. Ktoś, kto wie że jego partnerka jest bezpłodna i nigdy nie może mieć dzieci chyba nie powiedziałby: "a nawet, gdybyśmy je mieli...". Zwłaszcza, że mimo iż Robin nigdy mieć ich nie chciała, to jednak było widać, że dość ciężko przeżyła wieść o bezpłodności (odcinek, gdzie opowiada historię dla nieistniejących dzieci itd.). No nie wiem, wtedy poświęcili dosyć sporo czasu na tą kwestię, więc nie wydaje mi się, żeby tak nagle bez żadnego odniesienia było oczywiste, że Barney wie.
Odcinki nie były takie złe, w porównaniu do poprzednich - tragicznych czasem - sezonów. Jednak nie jest to już pokładanie się ze śmiechu jak na początku, a jedynie lekkie uśmiechy w niektórych momentach.... do tego Ted, wciąż zakochany w Robin, choć zaraz ma poznać jej matkę, miłość życia, o której snuje opowieść od 8 lat - serio?! Mimo, że kibicowałam cały czas tej parze, to jednak ciągnięcie tego wątku teraz to już absurd...
Naprawdę porządne odcinki, szczególnie jeśli je porównać z sezonem siódmym i ósmym. Matka jest zajebiście sympatyczna, ze wszystkich bohaterów pokazanych w tych dwóch odcinkach chyba najlepsza. Barney i Robin są tak fatalnie zarysowani, że chyba wolałbym żeby w ogóle ich nie było. Marshall jak Marshall, akcja na lotnisku to typowy on, więc nic innego nie można było się spodziewać. Lily straciła sporo charakteru, ale i tak wypada całkiem nieźle, a z Teda chyba zaczynają robić aż za dużą ofermę. On zawsze był marzycielem i romantykiem, ale to już powoli zaczyna być przesada. Zobaczymy, czy w miarę dobra forma utrzyma się w następnych odcinkach ;)
Niestety jak dla mnie to już mały upadek mojego ukochanego serialu :( te 2 pierwsze odcinki prawdopodobnie odzwierciedlają jak będzie wyglądać reszta sezonu. Co oni zrobili z najlepszego serialu Komediowego w ostatniej dekadzie! niech każdy w duchu sobie odpowie ile razy się zaśmiał oglądając te odcinki albo chociaż zrobiło się mu weselej ? bo ja ani razu, zrobili z tego Mode na sukces. W sezonie 1,2,3 to od śmiechu mnie brzuch bolał 4,5 przez większą część można było się uśmiać, 6i 7 umiarkowane ale momenty były , 8 zaczął się zjazd ale teraz to już tragedia. Sceny z Marshalem na lotnisku to jakaś groteska. Kto choć raz leciał samolotem wie, że to nie miało nic wspólnego z realizmem :( ehhhh sam nie wiem czy jest mi bardziej żal co oni robią z moim ukochanym serialem czy jestem bardziej wkurzony. zrobić z HIMYM opere mydlaną no dramat poprostu. / jedyny plus postać Matki bardzo pozytywna ale to nie wystaczy żeby z tej mąki zrobić chleb
,,W ostatniej dekadzie''. Nie przesadzasz? Było wiele lepszych seriali komediowych niż HIMYM w tej dekadzie. Chociażby T70show, Scrubs, 2 & Half Men, Teorie mógłbym wymienić bo w oglądalności przebiła HIMYM jak i w recenzjach ale te seriale przynajmniej ja stawiam na równi.
Przyznaje ci racje :) zapomniałem dodać dla mnie :) ale napewno jednego z topowych na równi z 2 i pół i bandą nerdów z Sheldonem na czele :)
Zgadzam się, matka wydaje się być fajna, ale żeby tylko nie przesadzili z tą "fajnoscia", bo jak bedzie doskonala pod kazdym wzgledem to stanie sie nudna i denerwujaca. A jak juz jestesmy przy denerwujacych postaciach to mnie rowniez Lily irytuje, stracila swoj dawny urok, ktory jakos rekompensowal jej ciezki (przynajmniej w moim mniemaniu) charakter. Ted jak Ted, Marshall tez sie nie zmienil, natomiast Barney jest przeslodzony. Wiem, ze mial zerwac z wizerunkiem kobieciarza, ale na Boga, nie przeginajmy w druga strone!
Jak na razie w 9 sezonie najbardziej przypadla mi do gustu postac recepcjonisty :D rewelacja :D
Według mnie przesadzacie z Tą krytyką, mi się pierwsze dwa odcinki bardzo podobały. Ted jak Ted, zawsze taki był. Fakt akcja z Marshallem nie najwyższych lotów, ale można było się uśmiechnąć, przy Lili i drinkach też się zaśmiałem a jeśli chodzi o jej charakter to nie jest tak źle. B i R w moim mniemaniu pasują do siebie idealnie. I było też trochę starego dobrego Stinsona;) A jeśli chodzi o samą Matkę, sytuacje z nią były śmieszne i można ją nawet aż za bardzo polubić, świetnie pasuje do Teda, jest urocza i piękna;) Idealny wybór;d
Tez mam lekkie obawy co do tych trzech dni jako cały sezon, , ale pożyjemy zobaczymy;)
Bez urazy, ale jeśli dla Ciebie te 2 odcinki były chociaż w najmniejszym stopniu śmieszne to oznacza, że jesteś mało wymagającym telewidzem. Dla mnie to była żenada dobrze mi znana z poprzedniego sezonu - gagi na siłę, humor koślawy, że aż mdli, sztuczne teksty przygotowywane na kolanie tuż przed kręceniem... Dobrze, że umieszczają w scenach sztuczny śmiech, bo nie skojarzyłbym, że to jest nadal serial komediowy. Co do matki to mam nadzieję, że nie zrobią z jej kopii Teda w wydaniu damskiej bo nie zdzierżę dwóch takich pierdół w tym serialu... chociaż wydaje się sympatyczna. Po obejrzeniu promo z następnego odcinka mogę ocenić, że rozłożenie całego sezonu w 3 dni będzie mega nudną klapą. Czyli będzie idealnym zwieńczeniem tego serialu, który już w żadnym stopniu mi nie przypomina tego z pierwszych 4 sezonów.
Nie zgodzę się z Toba, wydaje mi się że miałeś po prostu za duże oczekiwania. Oczywistym było to, że pierwsze sezony będą najlepsze. Utrzymuje swoją opinie, że jest całkiem interesująco i pozostaje tylko cieszyć się tym, że przez najbliższe miesiące będziemy mogli oglądać miły i interesujący serial..;)
Może mało wymagający ze mnie widz ale choćby przez samą postać Matki i jej kreowanie jak i samą aktorkę oceniam na plus te odcinki i czekam na kolejne;)
A mnie się wydaje, że niektórym ten sezon się podoba, bo ma w nazwie "How I met you mother". Jeśli Ci się podobają najnowsze odcinki to cóż... miłego oglądania. Ja oglądam już właściwie tylko ze względu na samą fabułę.
Spoko, rozumiem i szanuję Twoje zdanie;) mimo wszystko Tobie również życzę miłego oglądania i cieszenia się ostatnim sezonem jednego z moich ulubionych seriali;)
Po dwóch pierwszych odcinkach jestem na ,,Nie". Jest nudno, mdło i ckliwie. Barney rzuca beznadziejne teksty, nie ma Marshalla z Lily. Jak tak ma się ciągnąć ten cały sezon to aż się boje czy dotrwam do końca.
Jak dla mnie odcinki świetne i dobrze wprowadzające w klimat wesela. Może i jestem mało inteligentny ale śmiałem się kilka razy, bo naprawdę niektóre momenty były zabawne. Poza tym urzekła mnie również postać matki i czekam na rozwinięcie Jej wątku :) Czuję po prostu wciąż świetny klimat i humor :) Nie będę się przejmować opiniami ludzi, którzy potrafią tylko hejtować po kilku gorszych odcinkach w poprzednich sezonach. A to, że jest ckliwo to właśnie tak widocznie też musi być. Myślę, że ciekawe były myśli Teda na temat miłości :)
Oby tak dalej! Nie zawiodłem się!
PS. Chciałbym, żeby jednak ten sezon rozwinął akcję przez na przykład rok, a nie tylko kilka dni... :(
Osobiście nie uważam się za osobę mało inteligentną, a też się parę razy zaśmiałam. Nawet nie wiesz jak potrzebowałam przeczytać taką opinię :D Ja też jestem dobrej myśli jeśli chodzi o ten sezon i staram się nie przejmować krytyką. Odcinki może nie były przezabawne, ale były sympatyczne i bez dozy żenady.
Urzekły mnie też przemyślenia Teda, ale ja jestem chyba jego największą fanką, także to nic dziwnego :) A co do ckliwości... serial się kończy, czy to komedia czy dramat zwykle jest ckliwo, bo to koniec.