Ogólnie powiem, że pomysł na zakończenie sezonu mi się podobał (bo zaskoczenie), ale tak jak już czytałam wcześniej, podzielam opinię wielu osób, że wykonanie trochę im nie wyszło. Przebolałabym, że brakowało żałoby czy rozpaczy Teda, ale kurczę po zakończonej historii dzieciaki same stwierdziły, że to nie była historia jak poznał matkę (Penny sama powiedziała, że matki za dużo w historii nie było), tylko że jest po uszy zakochany w ciotce Robin. Uważam, że Ted tak długo szukał swojej drugiej połówki i że właśnie Tracy była tą jedyną najwspanialszą, że można było jednak inaczej to ograć.
PS Jak widzę ostatnią scenę na peronie i słyszę 'Downtown train' to chce mi się ryczeć! Wiem, że to tylko serial, ale moment mega wzruszający, bo parka była z nich przecudowna ;)