Kiedy zacząłem przygodę z tym serialem światu ukazywał się już 7 sezon. Nie chciałem oglądać tego wszystkiego na szybko
więc zrównałem się z ówcześnie aktualną fabułą dopiero po zakończeniu 8 sezonu.
W moim odczuciu był to genialny i niezapomniany serial. Fabułą może nie jest jakaś ambitna i wymyślna, ale takie właśnie
są seriale komediowe. Humor, owszem czasem żenujący i prostacki ale w większości żarty i zabawne sytuacje pozwalały mi
odstresować się i zaciekawić dalszym rozwojem spraw. Oczywiście każde dzieło popkultury nie może istnieć bez bohaterów, a
postacie w serialu jak poznałem waszą matkę są genialnie wykreowane i różniące się pod prawie każdym względem, czasem mnie irytowały ale zwykle budziły sympatie . Nie ma
wątpliwości że najbardziej rozpoznawalnym charakterem jest Barney Stinson, najbardziej legendarny bohater w historii.
Urzekła mnie również konwencja, bohater opowiada fabułę serialu swoim dzieciom. Wszystkie wydarzenia są chaotyczne, lecz w większości
chronologiczne. Na dodatek w miarę jak historia porusza się do przodu, twórcy przywołują sytuację z dawnych lat, rzecz która dopiero będzie miała
miejsce lub jakąś odrębną powieść, która będzie trwać przez cały serial.
Wielu fanów mówiło że po 4 sezonie serial się popsuł inni że dopiero po ósmym. Natomiast ja sądzę że cały czas aktorzy trzymali poziom, jednakże w definitywnie
ostatnim epizodzie nie zagrali w pełni na miarę możliwości, mimo to uważam że HIMYM to serial na wskroś zajebisty, dla mnie fabuła kończy się po mniej więcej 35 minutach ostatniego odcinka.
Przez te 9 sezonów mocno zżyłem się z bohaterami, dlatego tym bardziej żałuje że to jest koniec tej wspaniałej historii.