PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=221833}

Jak poznałem waszą matkę

How I Met Your Mother
2005 - 2014
8,0 209 tys. ocen
8,0 10 1 208742
7,1 23 krytyków
Jak poznałem waszą matkę
powrót do forum serialu Jak poznałem waszą matkę

Świeżo po seansie, wszedłem tutaj poczytać opinie i dziwi mnie tak negatywny odbiór ostatniego
odcinka, widać, nie wszystkich da się zadowolić, ale moim zdaniem wyszło mocno życiowo... co
do zarzutów:

1. Matka nie jest tylko 'inkubatorem' - jest miłością życia Teda, gdyby nie to, że zachorowała byłby
z nią szczęśliwy aż po kres swoich dni. To Robin jest raczej kołem zapasowym, jej nie wyszło,
Tedowi wyszło, ale tylko na pewien czas - ostatecznie wiążą się, bo tak to w życiu bywa; na pewno
nie powiedziałbym po tym odcinku, że w sercu Teda, Robin > matka, a wręcz przeciwnie :),
końcówka to raczej związek, który zbudował los, uzupełnienie wątku, że "gdy będą singlami po
40tce to się pobiorą"... i pewnie to zrobią :).

2. Cały 9ty sezon był pisany lukrem i cukrem, a zakończenie było bardzo życiowe i gorzkie, ale
równocześnie w konwencji wzruszającej komedii. Niektórzy nie rozumieją, że ten serial po prostu
tak naprawdę okazał się historią Teda i Robin, a nie Teda i matki, nie znaczy to, że to nie matka
była jego miłością życia... po prostu ta historia jest nie do końca o niej :D. Zakończenie zmienia
optykę patrzenia na serial, it was Ted and Robin after all...

3. Czepiacie się reakcji dzieci - bezpodstawnie. Każde nieegoistyczne dziecko po śmierci rodzica,
po latach chciałoby by ten rodzic sobie kogoś znalazł, każdy zasługuje na szczęście, matka
umarła gdy dzieci... były dziećmi, teraz są nastolatkami, jeśli były zżyte z Robin to ich reakcja jest
ludzka, normalna.

4. Zakończenie zarówno takie, w którym gang trwa razem po wieki, jak i takie w którym się
rozpada byłoby dziwne i albo zbyt pesymistyczne albo cukierkowe, scenarzystom udało się to
idealnie wypośrodkować, 'we're there for each other for the big moments' to bardzo sensowny
motyw.

5. Barney... Barney, którego twórcy na siłę poddawali życiowej przemianie okazał się na koniec...
Barneyem :D wiadomo było, że związki mu nie służą, cukierkowość ostatniego sezonu była w
ogóle nie w jego stylu, no i jedyny zarzut jaki mam względem zakończenia - to jednak zbyt
mroczne, że pokazali de facto, że jak ktoś jest zabawowiczem i ruchaczem to już nim pozostanie,
ale cóż - he's still awesoming 24 per a day.

6. Zakończenie naprawdę nabiera sensu, gdy zmieni się sposób patrzenia na serial. To nie
historia poznania matki, to historia, którą Ted opowiada, by wyjaśnić dlaczego chce być po jej
śmierci z Robin. Jeśli przyjąć to, wtedy naprawdę zyskuje ono sens. Dlaczego Ted zaczął od
momentu poznania Robin? Ano właśnie... teraz już wiemy :).

Dla mnie - 10/10 i choć ostatnie sezony były średnio udane, to finał stanął na wysokości zadania
:).

ocenił(a) serial na 8
Rarian

Wreszcie jakiś normalny komentarz i świetnie to objaśniłeś w punkcie 6 - zakończenie nabiera sensu, gdy spojrzy się na niego inaczej - jako historię nie o poznaniu idealnej kobiety, która da mu dzieci, a po prostu historię miłości Teda do Robin i zrozumienie wszelkich aspektów tej miłości.

Dla wielu to pewnie szok, bo większośc spodziewała się historii rodem z tvn-owskiej komedii romantycznej i "wszyscy żyli długo i szczęśliwie", ale dobrze, że HIMYM nie poszedł tą drogą, którą każdy inny serial by poszedł.

Rozumiem, że się komuś może nie podobać, ale dałbym automatycznie bana takim użytkownikom co tylko dzięki temu ostatniemu odcinkowi zmienili ocenę z bardzo wysokiej na 1. O zgrozo - cóż za obiektywizm...

ocenił(a) serial na 8
Rarian

Również popieram. Najbardziej to, że teraz historia ma jeszcze większy sens i pokazuje dlaczego Ted zaczął opowieść od poznania Robin.
Trudno byłoby mi się pogodzić z cukierkowatym zakończeniem jakiego wiele osób chciało... bohaterowie się "zestarzeli" i to zakończenie też jest troszkę bardziej dojrzałe niż można by się jeszcze kilka miesięcy temu spodziewać. Choć jednocześnie należy podkreslić, że finał miał swoje wady, duzo wątków zostało potraktowanych "błyskawicznie" i serial pozostawia nam pytanie o sens ciągnięcia wątku ślubu B+R przez tyle odcinków.

Ale to chyba sprawa drugorzędna, dla mnie liczy się zakończenie opowieści :)

ocenił(a) serial na 9
Rarian

Bardzo dobra opinia na temat zakończenia. Zdecydowanie się zgadzam.

Rarian

l ja się zgadzam. nie będę sie już rozwodzić, bo podpisuję się pod wszystkimi powyższymi postami. gdyby Ted skończył z matką w szczęśliwym związku, to wielka rola i ciągła obecność Robin i uczucia do niej byłaby w serialu dziwna.

wydawałoby mi się to bardziej dziwne, dlaczego Ted mówi tylko o Robin i o tym jak ją kochał, skoro ostatecznie związał się z matką i teraz go to nie obchodzi. gdybym miała rodziców w szczęśliwym związku, a tata opowiadalby mi że przedtem przez 9 lat kochał się w ciotce, czułabym się nie swojo, jednakże..

opowiedział o Robin tak dużo, ponieważ po latach te wspomnienie i tamta miłość nabrała dla niego ponownie znaczenia. a jego dzieci życzyły mu po prostu szczęścia.

ocenił(a) serial na 10
louvre_filmweb

Ładnie powiedziane, zgadzam się z Tobą jak i całą resztą.

ocenił(a) serial na 8
louvre_filmweb

Otóż to. Czas robi swoje, nowa rzeczywistość wpłynęła na Teda i nie widzę w tym nic dziwnego. Skoro w nowej sytuacji to Robin jest (albo ma szanse być) jego 'soul mate' - nic dziwnego, że serial tak sie kończy. W ogóle podoba mi się zakończenie z french blue horn, bo ten motyw to dla mnie wizytówka tego serialu. I cieszy mnie poparcie dzieci dla Teda, należy mu się to od życia.

ocenił(a) serial na 8
louvre_filmweb

Tiaaa a całe lata(sezony) opowiadania o związku Robin/Barney to gdzie (się poszły jeb...). Nie znosze cukierkowych zakonczen więc nie do mnei pretensja, zę takowego nie dostałam,ale to trochę nie halo robić plot twist p.t. ha,ha robimy was w balona,bo wszystko co opowiadaliśmy to ściema... Obejrzyj sobie poprzednie sezony w których było wprost powiedziane,ze Ted przebolał stratę Robin i gdzie Robin NAPRAWDĘ ma dość tego psio-ocznego Teda, który tylko umie wzdychać i szukać miłości swojego życia. To jest tak jakby w kryminale Christie w ostatnim rozdziale przyleciał Dr. WHO i okazało się,ze zabił pradziadek bo podróżował w czasie. A nie... wróc...to co opisałam byłoby fajnym złamaniem konwencji,to co zrobili w serialu było zwykłym oszustwem ,gonieniem za szokiem za wszelką cenę.

tootie_2

Ted przebolał stratę Robin i pozwoił jej odejść, by móc być z miłością swojego życia- Tracy. I dzieci musiały to wiedzieć, by nie myślały własnie, że matka była tylko "zapchaj dziurą". Tyle powiem, i do wszystkich osób które zaraz napiszą: "jeżeli miłością jego życia była Tracy, to czemu jej tak mało w serialu?" itp. - dajcie se spokój, obejrzyjcie raz jeszcze serial/ finał, widocznie tego nie zrozumieliście tak jak ja, myślicie inaczej- SPOKO. Nie róbcie już naprawdę, z 40 minut tragedii.

użytkownik usunięty
Rarian

"Dlaczego Ted zaczął od momentu poznania Robin?" - to akurat można wytłumaczyć również tak, że gdyby Ted nie poznał Robin ona nie poznałaby Barmey'a i w konsekwencji ie wzięliby ślubu, na którym to Ted poznał Tracy ;)

Rarian

co do 4. to i tak odbieram zakończenie jako przetrwanie całego gangu na co dzień, ale właśnie nie w cukierkowy sposób. Dlaczego? Bo dzieci same wspomniały o "obiadach z ciotką Robin". Jak dla mnie, to oznacza, że widują się często, pomimo, że każdy ma własne życie i sprawy, to czasem spotykają się, żeby pogadać, nie tylko uczcić wielkie/ważne chwile. W końcu, jeżeli Ted został sam, Robin i Barney też, to było jak za dawnych lat, jedynie z dodatkową gromadką dzieci :)

ale oczywiście to można interpretować na wiele sposobów :)

ocenił(a) serial na 8
Rarian

zgadzam się 100%
ostatni odcninek jak najbardziej na tak może fajniej by było jakby był dłuższy pokazali Lilly i Marshalla jak wrócili z Włoch ich dzieci czy smierć i żałobę Tracy.Zgadzam sie z przedmówcami,że rola Robin byłaby zbędna aczkolwiek od momentu kiedy była z Barney byli dla mnie ideałem to jak przeżywała rozstanie itp. byłam przekonana,że oni aż po grób.Dlatego z tego powodu trochę mi smutno,że taki mój ideał stał się niewypałem.

ocenił(a) serial na 8
kingofpeace

Dla mnie ten odcinek (a raczej dwa) też nie był tak zły jak wszyscy piszą. I chociaż jestem cały czas za związkiem Robin + Barney to trudno jakoś przełknęłam to jak zakończono tę opowieśc. Brakowało tylko, żeby matka na łożu śmierci zaproponowała Tedowi, żeby był z Robin. Ale to byłoby już za dużo. I rażą mnie trochę pewne niedociągnięcia ze strony twórców, jak podczas tej 9cio sezonowej opowieści padały słowa starszego Teda typu "nie mówcie matce" itd.. Pewnych rzeczy chyba nie przemyśleli do końca.

ocenił(a) serial na 8
gasarbeiter

Fajnie, że osoba która była za innym zakończeniem jest w stanie dostrzec dobre strony takiego finału. Ale masz rację, faktycznie byly nieścislości, potwierdza to tylko, że rozważano różne możliwości zakończenia historii.

ocenił(a) serial na 8
gasarbeiter

Mógłby ktoś podać odcinek, w którym padają właśnie te słowa "tylko nie mówcie matce"?

Oglądałem serial ze 3 razy i szczerze sobie nie przypominam...

ocenił(a) serial na 10
Rarian

Bardzo dobre zakończenie bo właściwe było gotowe już 4 lata temu gdy planowali pierwotnie zakończyć ten serial po 5 sezonach.
Kolejne sezony były robione już na silę i dobrze serialowi nie zrobiły. Bawi mnie ten cały wrzask ludzi zawiedzionych zakończeniem, bo taki finał rozwiązuje wiele kwestii:
Barney odnalazł kobietę swojego życia - córkę,
Lilly i Marshalla - dzieci i sąd,
Robin gdy już wyrosła z egoizmu została z Tedem, który potrzebował wsparcia po stracie miłości życia,
Tracy wróciła również do miłości swego życia, która tragicznie zmarła - tylko że w innym wymiarze (wersja dla wierzących w niebo).
Szczęśliwe zakończenie :)

ocenił(a) serial na 8
wtfcojaturobie

Ano właśnie zakończenie nie było gotowe. Nagrali kilka scen z dziećmi Ted`a, różne zakończenia i tak dalej, a wybrali najlepsze.

SubzQ

"najlepsze"

ocenił(a) serial na 8
smiles

"Najlepsze" ich zdaniem.

ocenił(a) serial na 8
Rarian

Jak najbardziej się zgadzam. Właśnie po takim zakończeniu, WSZYSTKO nabiera sensu. Poważnie jakby to wyglądało jakby skończyło się to tak, jak wszyscy chcieli, czyli szczęśliwie i w ogóle? Nawet patrząc na to, dlaczego Ted i Robin na początku zerwali i tak samo Barney i Robin. W pierwszym przypadku Robin chciała innych rzeczy i nie była do końca dojrzała. A w drugim, po prostu po jakimś czasie nie dogadywali się i ciężko im było ze sobą być. Ciesze się że skończyło się tak, jak zawsze chciałem.

Rarian

Nawet szukając na siłę nie potarfię znaleźć nic pozytywnego w tym, że Ted wraca ostatecznie do swojej wielkiej OBSESJI jaką była Robin.
Czy tylko mi się wydaje, że udanym związku obie osoby powinny czuć to samo i w takim samym stopniu o siebie zabiegać i dbać???

Ok, jeśli facet jest trochę bardziej zakochany niż dziewczyna to w porządku, ale w historii Teda i Robin nie przypominam sobie, żeby Robin cokolwiek zrobiła z myślą o nim! Jak się zaczęła jej historia z Barneyem? Od tego że poszli do łóżka. Czy myslała wtedy o Tedzie? Jak on to przeżyje? Nie. Nigdy nie myślała o nim, a jesli już to tylko w taki sposób " czy nie powinnam być z facetem który tak się dla mnie poświęca i wszystko dla mnie robi?" nigdy nie pomyslała, że to ona mogłaby coś dla niego zrobić. To zakończenie to porażka. Jedynie Marshall i Lily trochę ratowali sytuację.

ocenił(a) serial na 10
Rarian

Płakałam chyba z 4 razy przy oglądaniu ostatniego odcinka.
Wyjeżdżający Ted, Ted i matka - cały wątek ich pięknej miłości, śmierć matki, Barney i dziecko i Ted z trąbką..
Zakończenie było nieoczekiwane, tak jak chciałam.
Pokazali jak dalej potoczyło się życie paczki przyjaciół. Sam moment robienia zdjęcia po latach był wzruszający. Z jednej strony szkoda, że wszystko wyjaśnili, ale pewnie przy zostawieniu kompozycji otwartej też bym mówiła, że mogli pokazać dalsze koleje losu.. :)
Bez dwóch zdań matka była najbardziej wyjątkową osobą w życiu Teda. Dopiero po latach jest w stanie rozmawiać o niej z dziećmi. Ale dlaczego po jej śmierci go ograniczać? Każdy ma prawo do szczęścia po utracie ukochanej osoby, szczególnie w tak młodym wieku.
To co go wiązało z Robin musiało kiedyś powrócić - dwójka wolnych dojrzałych ludzi, każde z nich spełniło już swoje marzenia..
Z jednej strony można na cały serial spoglądać, jak prośbę do dzieci o pozwolenie żyć dalej.. a z drugiej strony Ted zaczyna od poznania Robin, bo to na jej ślubie poznał matkę.. A że odgrywała ważną rolę w jego życiu opowiadał o wszystkim co ich wiązało. Wygląda to też, jakby dzieci same go uświadomiły o tym, że mógłby być z ciotką Robin. [tę wersję wolę sobie wmawiać]

Co do wątku Barneya, to no cóż.. Daddy's home. :) Wrócił do prawdziwego siebie. Tego jakiego lubiłam, który był legendarny [high five!] Jednak prowadził przykre [bo puste] życie i w końcu pojawiła się osoba, która otworzyła mu oczy :)

Lilly i Marshall.. fajnie, choć mogłabym zobaczyć jeszcze jakieś ich włoskie momenty ;)

Ogólnie mimo wszystko sama walczę ze sobą po tym zakończeniu. Bardzo namieszało mi w głowie. Ale nie psioczę na nie. Jestem zadowolona, że wymyślili coś, co mnie zaskoczyło, wzbudziło silne emocje, że mogłam sobie popłakać, powkurzać się.. Ostatnie sezony oglądałam tylko z ciekawości `jak ten Ted pozna matkę` i cała fascynacja ucichła. Teraz wszystko wróciło i będzie mi brakować serialu.

ocenił(a) serial na 8
Rarian

W końcu ktoś nie hejtuje i w dodatku konstruktywnie napisał dlaczego... Dziękuję za takich ludzi na Filmweb :D BTW - Ocena serialu spada na łeb na szyję...

ocenił(a) serial na 8
czesiol

No niestety, ale niektóre dzieci nie mogą się pogodzić, że finał nie poszedł po ich myśli i rzucają "jedynkami" na lewo i prawo niczym bogacze rzucają dolarami w cycate dziw** (sorry za porównanie). Ja wiem, że finał rzutuje na resztę serialu, ale przykro się patrzy jak to wielcy fani spuszczają ten serial do sedesu TYLKO PRZEZ OSTATNI ODCINEK.

ocenił(a) serial na 8
gawlacki

Cóż, niektórzy mają dwubiegunową skalę ocen :)
A ocenami nie warto się przejmować, choć to akurat oczywiste.

ocenił(a) serial na 8
gawlacki

Patrzę na finał jako nostalgiczne pożegnanie z każdą z postaci... Każdy miał swoje 7,5 minuty... 9 lat zabawy, prysnęło. A co do samego Finału... Nie dogodzi się wszystkim, najbardziej śmieszne są opinie ludzi, którzy mówili R+T, a teraz są rozczarowani R+T. Choć na dobrą sprawę nie wiadomo, czy będzie z tego happyend... A co do Matki, Ludzie umierają, młodsi starsi zdarza się. i tak jak wcześniej gdzieś pisałem. Ted nie zrobił żadnego kroku przez 6 lat. Do momenty jak dzieci nie zaaprobowali tego pomysłu. Ludziom się nie da dogodzić...

ocenił(a) serial na 8
czesiol

Tym zabawniejsze są zarzuty, że Ted o niczym innym nie myślał przez tyle lat jak tylko o powrocie do Robin...Czas naprawdę zmienia to jak myślimy i co czujemy, nie bez powodu wszystko ma miejsce po kilkunastu latach.

ocenił(a) serial na 8
czesiol

Wydaje mi się że Ci którzy tak narzekają, właśnie teraz powinni obejrzeć serial od samego początku -.- a ostatnie dwa odcinki po kilka razy... Reakcje ludzi na oficjalnym fanpage`u na facebooku są straszne... Osobiście przewidziałem że tak właśnie skończy się serial, ale nadal byłem obiektywny. Jakby serial skończył się inaczej to by mi to nie przeszkadzało i nie płakałbym na forum i wszędzie indziej. Jak zabrać dziecku zabawkę... serio.

ocenił(a) serial na 8
SubzQ

Tym bardziej, że przez 8 i 9 sezon było wiadomo, że matka umrze... Mówił to dosyć często, nie dosłownie, ale często. Więc jako dziadziuś ma prawo się uszczęśliwić... Matka poznana, niestety zmarła, życie toczyło się dalej. Przez to że Robin i reszta kompani była zawsze, dzieci polubiły ciotkę Robin, jako że matki nie było. Pozwolili na układanie sobie życia biednemu Tedowi. Miłością życia była matka. Była perfekcyjna dla Teda. Monolog przy łóżku szpitalnym, jak czytał książkę Tracy mówi o tym wszystko.

gawlacki

Ostatni, najważniejszy odcinek, który wyjaśnia wszystko i, który pokazuje jak robili widzów w balona przez 9 lat :)

ocenił(a) serial na 8
smiles

Ta? :) Obejrzyj ostatni odcinek jeszcze z dwa razy... Albo więcej jak nadal nic nie zaświta...

Rarian

Dla mnie zakończenie było przede wszystkim.... zaskakujące. Uważam, że Ted kochał Tracy ponad wszystko i w tamtym momencie uczucia do Robin były tylko i wyłącznie przyjacielskie. Gdy Tracy odeszła, zaczęli się prawdopodobnie znów widywać i dawna miłość powoli odżywała. Nie przepadałam za Robin - przynajmniej w kombinacji z Tedem, ale to tylko i wyłącznie kwestia mojego gustu. Fajnie, że chociaż to serial komediowy pokazał w ostatnim wiele aspektów CODZIENNEGO ŻYCIA, które czasem krzyżuje nam wszystkie plany i marzenia. I choć byśmy walczyli z całych sił, często jest to poza naszą 'mocą'.

Rarian

dla mnie zakonczenie w porzadku, poplakalam sie. najbardziej denerwuje mnie to, ze caly sezon ciagnęli wątek slubu, a w ostatnich czterdzietu minutach próbowali zawrzeć kilka na prawde waznych dla paczki lat. po macoszemu potraktowali miłośc teda i tracy.

Rarian

Mi również bardzo podobało się zakończenie :) Przecież to od początku był serial o Robin i Tedzie. Gdyby nie chcieli ich na końcu połączyć, to by nie wracali do ich wątku w każdym sezonie. Ja od początku wiedziałam, że będą razem.

ocenił(a) serial na 10
Rarian

zgadzam się, ale uważam, że takie zakończenie byłoby lepsze dla serialu, który miał góra cztery sezony, a nie DZIEWIĘĆ - wszyscy są po prostu w szoku.

ocenił(a) serial na 9
Rarian

Zgadzam się ze wszystkim ;)

ocenił(a) serial na 10
Rarian

Potrzeba mi było ponownego obejrzenia finału, żeby zrozumieć, że był naprawdę świetny. HIMYM pokazało, że życie to nie bajki, nie kolejny sitcom i zaserwowało nam piękny koniec. Młodzi ludzie umierają na całym świecie opuszczając swoje żony, mężów, dzieci. Po jakimś czasie trzeba zrobić ten najważniejszy krok i ruszyć do przodu, pójść dalej. Brawa.

ocenił(a) serial na 8
Rarian

Zgadzam się z opiniami, że finał tłumaczy całą historię, ale mam lekki niedosyt... Miałam nadzieję na więcej sytuacji Matka+Ted. Wiem że już wcześniej w sezonie pokazywali ich wielką miłość i scena pod parasolką była naprawdę magiczna (dziwi mnie tylko że ich pierwsza randka tak nie była), ale mimo wszystko chciałabym ich więcej. Gdybym widziała tylko finał to miałabym wątpliwości ,czy to matka byłą największą miłością jego życia.
Według mnie Ted nie myślał o Robin kiedy był z matką. Cieszył się na jej ślubie z Barney'em chociaż ona już wtedy miała wątpliwości, czy to nie Ted powinien być jej mężem.
Odcinek finałowy pokazuje ewolucję Robin , to jak nie chciała się widywać z paczką, nie przez Barneya, tylko przez wielką miłość Teda do matki- było to widać w scenie na dachu jak zobaczyła Barney'a wszystko było ok, ale kiedy pojawiła się Tracy Robin nie wytrzymała. To ona cały czas stała z boku widząc jak Ted, prawdziwa miłość jej życia i jedyny mężczyzna z którym mogłaby być szczęśliwa jest zakochany w swojej żonie do szaleństwa. Więc pewnie kiedy matka zmarła, częściej zaczęła się pojawiać w życiu Teda- przychodząc na obiadki. Oboje osiągnęli już w życiu wszystko co chcieli- Ted miał dzieci i wspomnienia ze szczęśliwego życia z żoną a Robin zrobiła wielką karierę. Teraz oboje byli sami i znaleźli się w momencie kiedy oboje chcą tego samego- chcą mieć z kogoś z kim mogą się zestarzeć.

Może inaczej bym na to patrzyła gdybym nie spodziewała się że matka umrze- ale wiedziałam to po odcinku Vesuvius, (na potwierdzenie obejrzałam specjalnie odcinek Time Travelers, gdzie Ted mówi do matki, że żałuje, że nie poznał jej te kilkadziesiąt dni wcześniej bo żałuje każdej chwili, której z nią nie spędził i że będzie ją kochał do końca swojego życia).
Podsumowując piękna historia, chociaż wolałabym żeby Ted miał długie i szczęśliwe życie z matką, ale cóż nie można mieć wszystkiego ;).

Rarian

Myślę, że całe oburzenie wynika z faktu, że odcinek, a właściwie odcinki, były zwyczajnie za krótkie. To znaczy, przyzwyczailiśmy się, że jeden sezon to ok. jeden rok, potem 9. sezon, który pokazywał tylko 3 dni, a tu nagle dwa odcinki pokazujące kolejne 17 lat. Możliwe, że właśnie z tego "spłaszczenia czasowego" wynikają tak negatywne opinie, bo tyle mówiło się o tej "wielkiej miłości" między Tracy i Tedem (właściwie Mr. Mosby tyle mówił), a ta ostatecznie w wielkim finale została ograniczona do kilku scen i zdjęć.
Druga sprawa, to zniszczenie małżeństwa między Barney'em i Robin, które padło po ledwie trzech latach, mimo iż cały 8. i 9. sezon miał pokazać jak bardzo para B&R do siebie pasują. Wszak wystarczy sobie przypomnieć jak Barney się postarał, aby zaręczyny były epickie (tudzież legendarne ;) ).

Sam gdzieś tam w głowie miałem taką właśnie wizję, po przeczytaniu komentarzy odnośnie odcinka "Time Travelers" gdzie ludzie pisali właśnie, że matka może umrzeć. I wydawało mi się to dość głupie, bo jednak serial komediowy, jakim bez wątpienia był HIMYM powinien się zakończyć pozytywnie, to jednak po scenie w odcinku 9x22 gdzie Robin sama zaczęła zastanawiać się, czy nie powinna związać się z Tedem, dała mi do myślenia, jednak nastawiałem się na Happy End gdzie w tle, moim zdaniem nieoficjalnego hymnu HIMYM: The Proclaimers - I'm gonna be (bo piosenka nie jest tylko o przechodzeniu 500 mil ;) ) Ted i Matka razem opuszczą peron Farhampton.

Nie zgodzę się z punktem nr 3. Też dziwi mnie, że dzieci tak łatwo przystały, a wręcz same skłoniły swojego ojca do zawalczenia jeszcze raz o Robin. Wszak mówimy tu o osobie, która cały czas w była mniej lub bardziej, ale w pobliżu rodziny Mosby. Równie dobrze mogłyby to odebrać na zasadzie:" to ty tu naszą matkę uwiodłeś, a cały czas myślałeś o innej" tak jak nota bene odebrała to pewnie połowa fanów serialu...

Również przychylam się do zdania, że postać Barney'a została trochę skopana. Przez ostatnie sezony była pokazana jego transformacja z człowieka, który traktował kobiety tylko jako przedmioty seksualne, do zakochanego, oddanego faceta, a tu nagle rozwód i już wszystko wraca do punktu wyjścia. Przychylam się do powszechnej opinii, że powinien na koniec zostać z jakąś dorosłą kobietą. (Moja znajomość języka angielskiego jest dość ograniczona i powiedzmy, że z dialogów rozumiem +/- połowę tego co mówią, a reszty się domyślam - czy zostało wyjaśnione co się stało z matką córeczki Barney'a).

Do 7. sezonu sam wierzyłem, że Robin i Ted się jeszcze zejdą, jednak odcinek "No Pressure" był w mojej opinii doskonałym zakończeniem sagi "Ted and Robin" - porządny wywód Teda że "jego życie zatoczyło koło" i ostateczne odrzucenie ze strony Robin, motyw z zakładem Lilly i Marshalla, w mojej opinii doskonała, zarówno pod względem muzycznym, jak i dopasowania do sytuacji piosenka "Shake it out" (nie ukrywam, że mimo iż jestem chłopem raczej z tych co wolą dresy niż rurki, do muzyki podchodzę bardzo emocjonalnie, i stanowi dla mnie bardzo ważny element filmów), a cały odcinek zakończony mimo wszystko pozytywnie. Każdy następny powrót do wspomnianego wątku troszkę mnie drażnił.

Ja ogólnie wolałbym zakończenie w 100% pozytywne, czyli wszyscy żyją długo i szczęśliwie widując się przynajmniej raz w tygodniu w pubie McLarena, jednak tego co zostało pokazane, też nie zamierzam obrzucać błotem, bo takie słodko-gorzkie zakończenie też jest okej. Zły bym był wtedy, gdyby na koniec uśmiercili matkę i koniec, Ted po kilkudziesięciu latach umiera w samotności.

ocenił(a) serial na 8
mikiRumia

Jak się spojrzy sucho na liczby i statystyki to można się przekonać do rozwoju wydarzeń, ale pod względem wrażeń - no nie wyszło najlepiej. Cały sezon w 3 dni, by następnie przez 40 min pokazać 17 lat - twórcy dosłownie przeskoczyli z jednej skrajności w drugą.

Poza tym za dużo, o wiele za dużo Barneya z Robin w kontekście finału. Dużo scen mi się przypomina teraz - jak między innymi ojciec Barneya mówi o tej osobie, którą powinien poznać, jak Barney i Robin gadają o wspólnej przyszłości no i takie fakty mi się nasuwają - Barney przez pół roku przygotowywał oświadczyny by po 3 latach zrezygnować z Robin? Albo gada z Robin jednym głosem, a 3 lata później tylko na siebie krzyczą. Albo scena, gdzie Robin pyta Teda czy faktycznie jest za bardzo "męska" i ten odpowiada jej, że tak po czym o to samo pyta Barneya i też tak odpowiada z tym, że dodaje, że mu to w ogóle nie przeszkadza. Czyli w skrócie - twórcy kreują ich na idealną parę po czym obydwoje się rozstają bez większych wątpliwości. Coś mi tu nie gra.

I za mało momentów było, w których mógłbym się przekonać o miłości Robin do Teda (czy też ogólnie o jakimś uczuciu do niego).

Odcinek "No pressure" to nieporozumienie dla mnie w kontekście finału". Jak mam uwierzyć po tym, że Tedowi znów uda się rozkochać w sobie Robin?

I jeszcze a propo Robin - szkoda, że nie dali jej ani jednej okazji, aby mogła wyjść na ciut mniej płytszą osobę niż jest w rzeczywistości. Bo pokłady miłości do Teda musiała odkryć w sobie oczywiście tylko w momencie jak ten miał zamiar się ożenić lub już to zrobił. Jak Barney z kimś był to oczywiście płakała za nim, ale jak już go miała to rzuciła go lekką ręką. Zakończenie z psami chyba byłoby najbardziej sprawiedliwe dla niej. Ona jest chyba bardziej negatywną postacią od samego Barneya, który oszukał połowę kobiet z NY.

Scenarzyści po prostu popełnili masę błędów po drodze do finału, który mógł być bardziej epicki, a przynajmniej mniej rozczarować.

ocenił(a) serial na 9
mikiRumia

Odniosę się głównie do zarzutu tak dogłębnego ukazania miłości B&R - dla mnie to oczywiste, że to był celowy zabieg scenarzystów, by uczynić zakończenie jeszcze bardziej zaskakującym :), gdyby skupiono się na tym, że koniec końców para do siebie nie pasuje, to raczej każdy byłby w stanie przewidzieć taki obrót spraw, a tak każdy myślał raczej "Barney i Robin się rozpadną? Eeee, za bardzo do siebie pasują." i cóż... pasowali. Moim zdaniem po prostu byli do siebie zbyt podobni, a jak wiadomo to raczej przeciwieństwa (Ted i Robin) się przyciągają :), przetrwali tyle ile w realnym świecie przetrwałaby pewnie para wiecznego chłopca i egoistki :P.

Rarian

Ludzie mają problem z tym zakończeniem, bo Matka była rzadko wspominana i rzekomo Ted jej nie kochał.
Ja jednak uważam, że mimo beznadziejnego uczucia Teda do Robin pogodził się z tym, że nie będą razem i zakochał się w Tracy. Tak naprawdę, nie uważał jej za substytut Robin. Spędził z Matką krótkie 11 lat - życie :( Minęło 6 lat żałoby - to bardzo dużo czasu i samotny zaczął się zastanawiać nad miłością do Robin. Nie ma nigdzie wprost powiedziane, że w trakcie związku z Tracy (chciałam napisać małżeństwa, ale oni 7 lat byli bez ślubu - nie rozumiem tego kompletnie) tęsknił za Robin, czuł się nieszczęśliwy w związku. W 2030 r. pomyślał, że może jest dla nich szansa. Myślicie, że gdyby Ted nie kochał Tracy, czekałby kilka lat z powrotem do Robin? Nie było powiedziane wprost, jak żałobę przeżywał Ted, ale chyba znając jego reakcję na słowa "Jaka matka nie przyszłaby na ślub własnej córki?" (nie oglądałam tego odcinka, czytałam tylko o tym) i charakter Teda możemy przypuszczać, że rozpaczał. Dużo osób ma pretensje, że rzadko wspomina o Matce, ale on nie opowiada historii ich wielkiej miłości, tylko to jak się poznali - resztę powinni już znać z anegdotek rodzinnych i z życia ;) Ted chce opowiedzieć o swoich przyjaciołach, latach swojej młodości - czasach zanim poznał Matkę i wydarzeniach które doprowadziły do tego spotkania.
Wiem, że zamotałam to trochę, ale mam nadzieję że zrozumiecie mój punkt widzenia - podobny do waszego ;)

ocenił(a) serial na 8
Rarian

Ja mam inny problem z zakończeniem.
Chyba cała pierwsza cześć 9 sezonu składała się z zapychaczy. Nagle - ostatnie 40 minut i: Barney i Robin rozwodzą się, Barney ma dziecko, matka i Ted są razem, maja dwójkę dzieci, biorą ślub, matka umiera, Ted wiąże się z Robin.
Oczywiście zostało to pokazane na przestrzeni wielu lat, ale litości. Mam takie wrażenie, jakby ważne wątki trwały sekundę, podczas, gdy mozna było zrobić cały sezon własnie taki. Byłoby to na pewno coś lepszego niż sezon oparty na czasie przedślubnym. Zwłaszcza, że ślub pokazano nam prawie tak szybko jak i samo rozstanie.
Zakończenie byłoby ok, gdyby było one własnie pokazane po 5 sezonie: Robin jeszcze nie była taka irytująca i cieszyła się większa sympatią fanów serialu; Barney nie zamienił się w monogamistę (nie, nie tylko z Robin próbował i realnie związek miał szansę wypalić. Jeśli nawet zakładając, że Queen to pomyłka, bo sobie nie ufali, to była jeszcze Nora, od której się właściwie zaczęło); nikt przez dwa sezony nie wmawiał nam miłości Robin i Barneya; miłość Teda do Robin była bardziej przekonująca.
Po prostu moim zdaniem scenarzyści się przeliczyli i zamiast wziąć pod uwagę wszystko co budowali przez ostatnie sezony, sięgnęli do zakończenia, które dawno zostało zapewne wymyślone. Tylko czy to dobre posunięcie? Czy logiczne? Jak ktoś napisał: To tak jakby cały profil psychologiczny bohaterów i ich dojrzewanie kreowane na przestrzeni lat po prostu nie miało znaczenia. Trochę takie pójście na łatwiznę

pati01212

popieram, jakie ma teraz znaczenie wieczór kawalerski Barneya, jego plan zaskoczenia Robin z zaręczynami i potem z lodowiskiem, co z tego że jego matka kazała mówić do siebie "mamo" i przytuliła Robin przed ślubem, z takiej miłości teraz psom buty uszyć .

ocenił(a) serial na 8
penelope26

To prawda dla mnie to też najbardziej skopany wątek. Moim zdaniem para B+R była idealna już od pierwszego sezonu gdy Robin ubrana w garnitur robiła za skrzydłowego Barneya. Jakoś od razu pomyślałam, że byłaby z nich świetna para. I potem ich rozwijające się uczucie, bardzo emocjonujące i jak dla mnie prawdziwie szczere. Wiadomo mieli swoje zakręty ale myślałam, że ślub będzie takim potwierdzeniem ich miłości i zmian jakie przeszli, a tu nagle zonk. Nie wiem nie pasowało mi to bardzo. Rozumiem po 9-10 latach ok, ale nie po 3, a w sumie nawet wcześniej już się psuło.
Fakt, że oni w sumie do końca się kochali, tekst Barneya, że jak nie wyszło mu z Robin to nie wyjdzie z nikim innym. Czasami tak jest i to rozumiem ale twórcy mogli przedstawić ich kończącą się historię w inny sposób.

Ogólnie nie będę mocno psioczyć na ostatni odcinek ale jak dla mnie brakowała tak z 2-3 odcinków wyjaśniających pewne sprawy bo ten trwał zbyt krótko i miał zbyt wiele powrzucanych wątków.