Ostatnia scena dużo wyjaśnia odnośnie finału . Słowa tracy o tym , że która matka przegapi ślub
swojej córki i placz Teda , dopiero po finale nabieraja sensu .
Po finale obejrzałem znowu tą scenę. Płakałem razem z nim ;(
Najbardziej boli mnie chyba to, że twórcy za szybko to wszystko zrobili, nie pokazali tego, co na prawde czuł Ted do Tracy, nie pokazali tego, że to ona była jego główną miłością, najważniejszą, życiową. Cały serial toczył się wokół Robin, a te wszystkie lata z Tracy, wrzucono to jednego dłuższego odcinka. Mimo wszystko nie mam im nic za złe, zakończenie na prawde dobre, pozwala spojrzeć poniekąd na swoje życie i skłonić do głębszych przemyśleń. Moja ocena od początku była 10 i taką też zostanie do końca dla tego serialu.