W ogóle nie oglądałbym tego typu serialu amerykańskiego gdyby nie temat, który porusza. W filmach zawsze straszą bombami nuklearnymi, wodorowymi, atomowymi, ale zwykle kończy się na groźnej muzyce i uratowaniu świata w co najmniej ostatnich 10 sekundach odliczania. W „Jericho” jasnym jest, że bomba pierdyknie już na początku. To, co jest najbardziej interesujące, to właśnie wszystko, co stanie się po tym fakcie. Dlaczego bomba wybuchła, czy było ich więcej, kto za tym stoi i przede wszystkim – "co do cholery teraz zrobimy"?
Jak przetrwać katastrofę, która bądź co bądź może być całkiem możliwa w realnym świecie, to tylko jeden mały wątek serialu. Znacznie ciekawszym są zmiany wewnętrzne zachodzące w różnych typach osób w czasie wielkiego kryzysu. Z ludzi oczywiście wychodzi całe zło, bo kiedy chodzi o przetrwanie, zazwyczaj każdy myśli o sobie i o rodzinie, resztę biorąc za wrogów. Ale to tylko jedna strona medalu, serial nie jest negatywny, skupia się raczej na pozytywnych cechach charakteru – wielu mieszkańców Jericho stara się żyć, jakby wybuch bomby nie miał miejsca. Żyją tak, jak zwykli żyć i wciąż zachowują godność. Mało tego, drastyczne sytuacje wyławiają ze społeczeństwa bohaterów. Takim jest główna postać filmu – Jake Green (o ile w ogóle można tu mówić o głównym bohaterze). Niezłym posunięciem było wprowadzenie małej tajemnicy już na początku serialu. Wiemy, że Jake wraca po jakimś czasie do miasteczka i nie jest tam akceptowany. Nie układa mu się z rodziną, jego wielka miłość znalazła już sobie wymarzonego faceta, w Jericho ma więcej wrogów niż przyjaciół. Widz nie ma pojęcia, co się stało, w czym Jake zawinił i może się tylko domyślać. Minie bardzo dużo odcinków, zanim cała tajemnica Jake’a zostanie wyjawiona.
W serialu zawsze najważniejsze są postacie – tych jest wiele, ich losy są mniej lub bardziej ze sobą związane. Aktorzy nie zawsze są świetni, jednak wystarczy dobra fabuła, ciekawy scenariusz, który wciąga na tyle, że nie zwraca się wielkiej uwagi na jakieś aktorskie niedociągnięcia. Słabi są tylko najmłodsi aktorzy, grzechem innych postaci są chyba tylko amerykańskie stereotypy. Trudno nie popadać w stereotypy opowiadając o życiu Amerykanów żyjących w Teksasie czy okolicach. Potwierdzają mi to jeszcze rozmowy z takowymi na co dzień w pracy. Są jednak w tym wszystkim historie uniwersalne, jak choćby
wspaniała miłość dwojga na pozór zupełnie nie pasujących do siebie osób.
Abstrahując od moich jak zawsze przesadzonych „marudzeń” tym razem napiszę coś zupełnie nieobiektywnego. Było mi niesamowicie miło oglądać, jak mieszkańcy miasteczka potrafią się w trudnych chwilach trzymać razem, jak tworzyły się nowe miłości, jak wiele poświęcenia ludzie wkładali w to, w co wierzyli - że demokrację i człowieczeństwo da się utrzymać nawet, kiedy wszystko inne przestaje już istnieć. Cholera, jakkolwiek głupio to brzmi, ten serial pomimo odważnych rozwiązań fabularnych obfitujących w śmierć wspaniałych postaci, naprawdę napawa optymizmem. Nie potrzeba więcej niż jednego czy dwóch odcinków, żeby zacząć żyć życiem bohaterów opowieści.
Na koniec coś bardziej oficjalnego – serial przerwano dwukrotnie. Pierwszy sezon nie zapewnił jakiejś stacji odpowiedniej oglądalności i miał być nawet ostatnim. Całe szczęście petycje widzów doprowadziły do jego kontynuowania. Niestety niski budżet przejawiający się tanimi zdjęciami i brakiem większej akcji spowodowało, że serialu nie chciano już tak zaciekle bronić. Przeczytałem to przed obejrzeniem serialu i teraz, kiedy już jestem po drugim i ostatnim sezonie stwierdzam, że ludzie, którzy go oglądali i skrytykowali po drugim sezonie, nie mieli pojęcia o tym, co dobre. Faktycznie po ponad dwudziestu w miarę efektownych i poprawnie nakręconych odcinkach, ostatnie siedem drugiego sezonu wydają się jakby „dokręcane”, jednak scenariusz nadal pozostaje wspaniały. Twórcy mieli więc wyjątkowo trudne zadanie – jak należycie zakończyć historię mając do dyspozycji tylko siedem odcinków ostatniego sezonu a nie dwadzieścia dwa… Myślę, że im się to udało, choć prawie do końca w to nie wierzyłem. Dodatkowo nakręcono alternatywne zakończenie, którego w telewizji nie wyemitowano.