Nie wolno próbować ekranizować ponownie książki Dołęgi-Mostowicza. Po prostu ten serial jest zrobiony i zagrany w sposób doskonały. Lepiej się nie da, może być tylko gorzej.
Dołęga -Mostowicz napisał Karierę Nikodema Dyzmy w zemscie za manto które sprawili mu piłsudczycy
Mógł umrzeć zostawili go na jakichś gliniankach
Poczytaj sobie Afery i skandale II RP
Uważam, że tak samo się nie da. Ale są inne czasy, może być na pewno inaczej. W tym również gorzej, jak zawsze. Dyzma Wilhelmiego też jest inny niż ten w wykonaniu Dymszy, bardziej "współczesny".
Tak jest. Napisany na podstawie bardzo dobrej powieści, ponadczasowy, prawdziwy. Wilhelmi w tej roli miał okazję pokazać swój geniusz.
Żadne tam arcydzieło. Ot, dobrze opisana zabawna historyjka, co jest zasługą autora książki, a nie scenarzysty. Natomiast sam serial jest fatalny – siermiężnie wyreżyserowany, z jedynie poprawnie zagranymi postaciami Krzepickiego, Kunickiego i Ponimirskiego, oraz świetnie zagranego Dyzmy. Reszta to drewno – mimo że właściwie czołówka polskiego aktorstwa tamtych lat. Do tego cała masa banalnych dialogów i sztuczne wydłużanie odcinków nic niewnoszącymi, sztucznymi do bólu ujęciami libacji czy popisów wokalno-tanecznych. Książka i sama historia – bardzo dobre, rola Dyzmy odegrana świetnie, ale z kinematograficznego punktu widzenia – serial jest wręcz kiepski.
Powinni jeszcze zadbać o szczegóły, tam w tle jeżdżą duże fiaty, żuki przewalają się przedmioty nie z epoki...
Dla kogoś, kto za wielkie kino uważa „Gwiezdne wojny”, Harypotera i innych władców pierścieni (a fabułę „Kariery” za „zabawną historyjkę”), na pewno.
Dziwne stwierdzenie. Owszem Gwiezdne Wojny to świetne kino. Podobnie jak ten serial. Nie mam problemu z tym, żeby cenić jedno i drugie. Tylko, że to są dwa kompletnie różne światy. Jak ktoś chce to porównywać, to... No cóż...