PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78103
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Postanowiłam zaprezentować także tutaj swoje FF, jak już się dzielić nim ze światem to na całego ;)
Mam nadzieję, że się spodoba...


Doktor Temperance Brennan siedziała przy biurku w swoim gabinecie i wpatrywała się w ekran monitora. Przed jej oczami widniała strona z niedokończonym rozdziałem jej kolejnej książki. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie musiała nawet się odwracać, doskonale znała odgłos tych kroków. W końcu prawie czteroletnia współpraca pozwoliła jej bardzo dobrze go poznać.
- Hej Bones! - powiedział wesoło agent Seeley Booth i posłał jej czarujący uśmiech.
- Witaj Booth - odpowiedziała i zamknęła folder na swoim laptopie po czym wyłączyła sprzęt.
- Zbieraj się. mamy kolejną sprawę.
- Już idę. Co tym razem? - zapytała gdy opuścili jej gabinet i szli przez laboratorium.
- Bones, kości jak zwykle...
Posłała mu lodowate spojrzenie i dodała:
- Tego mogłam się sama domyśleć, a jakieś szczegóły?
- Gdybym znał je, nie musiałabyś tam teraz ze mną jechać. Proszę - otworzył drzwi swojego SUVa i gestem zaprosił swoja partnerkę do środka.
- Wiesz co...
- Co? - zapytał i usiadł za kierownicą.
- Zapomnij - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. agent popatrzył na nią i powiedział:
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Następnie odpalił silnik i ruszyli.

--

Reszta drogi upłynęła w ciszy. Bones nie odezwała się do Bootha po tym wyznaniu, tylko beznamiętnie wpatrywała się w krajobraz mijający za szybą. Nie wiedziała jak miała się zachować. Nie wiedziała również czy jej partner powiedział to na serio czy tylko żartował. To nie ona została wyposażona w szósty zmysł jaki posiadał Booth, a który nosił nazwę ''stany emocjonalne Bones''. To Booth zawsze wiedział czy coś ją martwiło, czym się zadręczała. Potrafił czytać z niej jak z otwartej książki. Wiedział, że jest trochę ''nieprzystosowana'' do działania w grupie i zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. A mimo to wyskoczył z takim tekstem.

Booth tymczasem zastanawiał się czy nie pozwolił sobie na zbyt duże posunięcie. Już od jakiegoś czasu był pewny, że czuje coś do swojej partnerki. I to na pewno nie była tylko przyjaźń. Skrycie pragnął, by ona czuła to samo. Nie chciał jednak naciskać. Chciał na nowo odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte jego fikcyjną śmiercią. Nie chciał, by cierpiała.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Booth zatrzymując się i wysiadając z samochodu. Bones wzięła swoją torbę i poszła w jego ślady.
- Ale to jest las. Booth, gdzie my jesteśmy? Nie widzę innych agentów, ani policyjnych techników...
- Bo są z drugiej strony tego gąszczu.
- To czemu nas tam nie ma?
- Bo chciałem najpierw z Tobą porozmawiać - powiedział agent i oparł się plecami o służbowe auto.
- Booth, proszę...
- Bones, ja wiem, że nadal jesteś...że masz mi za złe to co się wydarzyło parę tygodni temu...
- Przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy... - zaczęła, ale agent jej przerwał.
- Tak, ale mam wrażenie, że nie jest tak jak było kiedyś. Nie jest normalnie...
- Z nami nigdy nie było normalnie - powiedziała Brennan, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy jej partnera.
- Po części masz rację. Ale mimo to ja chciałem Cię jeszcze raz przeprosić. Przeprosić za...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - przerwała mu - już wszystko zrozumiałam i cieszę się że znowu razem pracujemy, że...znowu tu jesteś - zawahała się, ale po chwili podeszła i przytuliła się do Booth'a, który mocno ją objął i wyszeptał:
- Już nigdy Cię nie opuszczę. Nie zostawię. Nawet gdyby mi się coś stało, wiedz, że zawsze będę czuwał nad Tobą.
Bones nie wiedziała co odpowiedzieć, uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie. Gdyby tylko Booth wiedział co ona czyje do niego. To już nie było tylko przywiązanie. Było to uczucie, którego ona sama nie mogła pojąć, nie rozumiała go, gdyż nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuła.
- Dziękuję Booth - powiedziała w koncu i odsunęła się lekko od agenta, także teraz patrzyli sobie w oczy - Naprawdę dziękuję.
Booth uśmiechnął się i powiedział:
- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. A teraz pojedźmy lepiej już do tych kości, bo jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy. Gdyby Sweets się dowiedział. Wyobrażasz to sobie? Samotni w głuszy, zdani tylko na siebie...Miałby pretekst do kolejnych badan.
- Tak - odpowiedziała Brennan i uśmiechnęła się - Zatem w drogę. Jak to mówią ''Komu w drogę temu zegar".
- Czas, Bones. ''Komu w drogę temu czas" - odpowiedział agent i uśmiechnął się.

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

Świetne! Nadrobiłam również poprzednią część.
Obie genialne. Sprawa zaczyna się robić coraz ciekawsza.
Bardzo oryginalny pomysł z tymi średniowiecznymi strojami i torturami.
Ale i tak najbardziej nie mogę się doczekać odpowiedzi Booth'a. ;)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

dawno mnie nie bylo na filmweb ale czytam na biezaco twoje opko na innym forum i napisze tylko jedno wow! wielkie wow!swietne! czekam na cdk!

charlotte_12

To żeby już nie przedłużać...

-10 -

- Czemu mnie wtedy pocałowałeś? Wtedy w szpitalu... - Tempe spojrzała na Booth'a tymi swoimi dużymi, szaroniebieskimi oczami. Musiała wiedzieć. Czy Seeley czuł coś do niej? Czy miałaby u niego szanse? Podświadomie czuła, że przyjaźń jaką darzy Booth'a zaczyna się przeradzać w coś większego, coś co do tej pory było dla niej tematem tabu i znajdowało się w sferze marzeń. Bo przecież każda kobieta marzy o wielkiej miłości i mężczyźnie, który kochałby ją z całych sił. I choć Brennan stwarzała wrażenie silnej, zdecydowanej, to w głębi duszy pragnęła tego co wszyscy. Miłości. A teraz patrząc na swojego partnera, zastanawiała się, czy On czuje to samo...

Milion myśli, milion pomysłów, milion wspomnień i tylko jej szaroniebieskie oczy utkwione w nim. Co miał odpowiedzieć? Jak wyjaśnić? Wymyślić jakąś bajeczkę? Bones nie zasługuje na to, by ją oszukiwać. Ale czy jest gotowa? Czy On jest gotowy?...
- Booth, słyszałeś co powiedziałam?
- Cco? Ja, tak, słyszałem. Ja tylko... - zaczął Seeley i spuścił wzrok.
- Nie odpowiadaj jeśli nie chcesz, po prostu byłam ciekawa – powiedziała cicho Bones i wstała z kanapy szykując się do wyjścia. Na to nie mógł pozwolić. Już za długo to trwało... Ten stan zawieszenia. Niepewności.
Antropolog była już przy drzwiach kiedy poczuła uścisk dłoni na swoim ramieniu. Zatrzymała się i odwróciła. Jej wzrok padł prosto na oczy Booth'a. Tak intensywnie się w nią wpatrujące, tak czekoladowe, tak...
- Temperance – jej imię wypowiedziane dźwięcznym głosem odwróciło uwagę Bones od jego oczu. Rzadko kiedy zwracał się do niej pełnym imieniem, a kiedy już to robił zawsze był poważny. Tak też było i tym razem.
Bones nie odpowiedziała tylko dalej patrzyła na niego. Czekała. Pierwszy raz w życiu chciała czekać i nie być tą, która wychodzi z inicjatywą.
Booth widział jej spojrzenie i wahanie. A może to nie było wahanie tylko zupełnie coś innego? On już był pewny, wiedział co ma zrobić.
Brennan widziała jak się zbliża, wychylił się i cały czas patrząc na nią dotknął klamki.
A więc nie chce mnie tutaj... pomyślała.
Spuściła głowę z porażką, kiedy usłyszała szczęk kluczy, a chwilę potem jego dłoń uniosła jej podbródek zmuszając ją, by na niego spojrzała.
- Teraz chyba nikt nam nie będzie przeszkadzał – powiedział Booth i uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił i zanim Brennan zdążyła cokolwiek powiedzieć lub jakkolwiek zareagować Seeley pocałował ją. Nie tak jak ci wszyscy mężczyźni, z którymi się spotykała. Pocałował ją prawdziwie, z uczuciem, tak że na moment zapomniała jak się nazywa i co tu robi. Zapomniała o linii, o tym że to może zniszczyć ich współpracę, zapomniała o całym świecie. Teraz liczył się tylko jej partner, nikt więcej, jej przyjaciel, jej książę z bajki...
- Co my robimy? - szepnęła łapiąc oddech.
- To co powinniśmy – odparł nie przestając jej całować.
- Ale nasza praca... co... - zamilkła kiedy Booth zamknął jej usta pocałunkiem.
- Chcesz tego? - zapytał – Chcesz mnie?
- A Ty mnie? Chcesz antropolog, która nie zna się na pop-kulturze, która wygłasza swoje opinie nie patrząc na konsekwencje, która...?
- Chcę. Chcę całą Ciebie, taką jaka jesteś – odpowiedział Seeley uśmiechając się. – Za długo czekałem, bym teraz pozwolił Ci odejść.
- Ja też – szepnęła i w tej samej chwili poczuła jak unosi się w powietrzu. Instynktownie oplotła nogi wokół jego bioder pozwalając, by kontrolę przejął Booth. Odnalazła jego usta i smakowała ich kolejny raz tego wieczoru. Zaaferowana tym co się dzieje, nie zauważyła kiedy zmienili pomieszczenie. Dopiero dotyk miękkiej pościeli pod jej plecami uświadomił jej, że znajdują się w sypialni i są coraz bliżej w zrobieniu tego, o czym potajemni marzyła już od dłuższego czasu. Zresztą nie tylko ona.
Booth czuł nieprawdopodobną radość. Kobieta, która była dla niego tak ważna, która sprawiała że chciał pracować, by spędzać przy niej każdą chwilę, która chciała mieć z nim dziecko... Teraz była w jego ramionach i nie zamierzała się bronić przed tym co miało za chwilę nastąpić.
Drżącymi palcami Bones zaczęła rozpinać koszulę Booth'a, a kiedy już wszystkie guziki były rozpięte przejechała dłonią po nagim torsie mężczyzny. Nie czekając dłużej pomogła mu ściągnąć jej niebieską bluzkę, która wylądowała obok koszuli na podłodze. Chwilę potem na podłodze znalazła się reszta garderoby.
W świetle księżyca wpadającego przez odsłonięte kotary, dwie osoby znalazły siebie. Po latach błądzenia i oszukiwania samych siebie w końcu zrozumiały, że nie można uciec przed przeznaczeniem. Kochając się, wiedzieli że robią dobrze, że tego potrzebowali, że tego pragnęli. I to nie była zwykła noc, nie należała do tych, które spędzili z innymi kochankami. To była noc, w której dwójka ludzi stała się jednością.

Instytut Jeferrsona – ranek następnego dnia

- Dziękuje za informacje, na pewno się przydadzą – doktor Saoryan odłożyła słuchawkę i spojrzała na pliki, które jej właśnie przesłano. – To wiele ułatwia – mruknęła sama do siebie i wyszła ze swojego gabinetu, by przekazać wiadomości Brennan. Jakież było więc jej zdziwienie, kiedy nie zastała antropolog w jej biurze. Spojrzała na zegarek – było już po dziewiątej, a słynąca z punktualności Tempe powinna tu być już co najmniej godzinę temu.
- Angela! - Camille udała się w kierunku pracowni panny Montenegro.
- Tak?!
- Widziałaś doktor Brennan?
- Dzisiaj jeszcze nie. Pewnie jest u siebie – odparła artystka spoglądając na swoją przełożoną.
- Raczej nie, właśnie stamtąd wracam.
- Czekaj, czekaj... chcesz mi powiedzieć, że Brenn nie ma w pracy? - brwi Angeli uniosły się do góry. – Ale przecież prowadzi śledztwo...
- No właśnie. Zaczynam się poważnie martwić. Nigdy się to przecież nie zdarzyło... Zadzwonię do Booth'a, może on coś będzie wiedział... - zaczęła Camille, ale przerwała na widok uśmiechu artystki.
- To chyba nie będzie konieczne – odparła Montenegro i wskazała na laboratorium przez, które szła Bones oraz Booth.
- Co Seeley robi tutaj razem z doktor Brennan? - zdziwiła się Cam.
- No wiesz, w końcu prowadzą śledztwo i...
- Wystarczy Angela – przerwała jej patolog .– Zaraz się dowiem o co chodzi – powiedziała i wyszła na spotkanie z dwójką partnerów. – Dzień dobry doktor Brennan, mam nadzieję że dobrze się spało.
Bones zatrzymała się, a Seeley nie przygotowany na to, po prosty na nią wpadł.
- Co się sta... O! Witaj Cam – Booth uśmiechnął się do swojej ex.
- Czemu pytasz o mój sen? - zdziwiła się Tempe, a Camille spojrzała na nią uważnie. Czyżby jej sie wydawało, czy jej podwładna się lekko zaczerwieniła. I czemu Booth nerwowo poprawia krawat?
- Może zostawmy ten temat, są ważniejsze rzeczy – powiedziała patolog. – Wróżka, którą znaleźliście pracowała przez jakiś czas niedaleko klubu, w którym został znaleziony Calahan. Co więcej klienci widywali ją czasem w klubie, gdzie prawdopodobnie zarabiała wróżąc.
- A to mogło nie podobać się Donovanowi – odparł Booth. – Ktoś robiący interesy w moim klubie na pewno nie byłby lubiany przeze mnie.
- Ale przecież Ty nie masz klubu – wtrąciła się Tempe spoglądając badawczo na agenta.
- Czysto hipotetycznie Temperance – odparł Seeley, a Camille uniosła wysoko brwi na dźwięk imienia antropolog wypowiedzianego przez Booth'a. Od kiedy to doktor Brennan jest Temperance, a nie Bones?
- Skoro hipotetycznie – dalsze rozmyślania Cam przerwał głos antropolog, która kontynuowała rozmowę z Booth'em.
- Zastanawiam się tylko, czy na podstawie takich samych ubrań możemy połączyć te dwa morderstwa – powiedział agent.
- Nie zapominaj o torturach, Seeley – dodała Camille.
- No dobra. Średniowieczne rytuały...
- Tortury to nie rytuały tylko sposób na... - Tempe przerwała gdyż agent zasłonił jej usta swoją dłonią, a brwi doktor Saroyan uniosły się jeszcze wyżej. Co tu się dzieje?
- Potem mi to wyjaśnisz Bones, dobra? - odparł i zabrał rękę, by odebrać telefon, który właśnie rozdzwonił się w kieszeni jego marynarki. – Booth... Jesteśmy razem... Sweets, czy nie moglibyśmy tego przełożyć?... Ja wiem... Dobra... Powiedziałem, że się zgadzam... Za pół godziny... Taa.. na razie.
- Sweets? - zapytała Bones, a Seeley przytaknął i odparł:
- Mamy się zjawić na sesji za pół godziny.
- Przecież prowadzimy śledztwo.
- Wiesz, że jego to nie interesuje. No dobra, dzięki za informacje Cam. Jak tylko dowiecie się czegoś to..
- Zadzwonię – odparła doktor Saroyan i pożegnała się z dwóją partnerów, którzy opuścili Instytut. Sama poszła z powrotem do pracowni Angeli. Musiała przedyskutować parę spraw...
- Widziałaś to co ja? - ledwo weszła już zadała pytanie.
- Co konkretnie? - odparła Montenegro.
- Booth'a i Brennan. Ich zachowanie...
- Nie, cały czas byłam tutaj.
- To było... dziwne – powiedziała Cam wspominając to co zaobserwowała.
- Jak następnym razem przyjdą to mnie powiadom, bym i ja poczyniła jakieś obserwacje.
Camille już miała odpowiedzieć kiedy do uszu kobiet dotarł okrzyk Hodginsa:
- Król laboratorium!
Na to patolog uśmiechnęła się i powiedziała do artystki:
- Chyba będziesz miała okazję.

charlotte_12

Awwww, to było baaardzo słodkie Charlotte:) Świetna część, jak zawsze:)
Nie wiem, co powiedzieć więcej, więc napiszę tylko:
CZEKAM NA CDK:)

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

"Odpowiedź" Booth'a była jak najbardziej satysfakcjonująca xD Świetne, piękne po prostu. Uwielbiam takie scenki. ;) Genialna była rozmowa Cam z Booth'em i Brenn. Haha. ;D Od razu sobie wyobraziłam minę Cam... ;DDD Ciekawe co takiego Hodgins znalazł, ze znowu uważa się za Króla laboratorium xD Czekam na ciąg dalszy xD

ocenił(a) serial na 10
justysia_7

Very interesting story. Czekam na kolejną część:)

_nn_

Wow super odpowiedz Bootha na zadane pytanie... juz se wyobrazam ta sytuacje w instytucie... to spojrzenie Cam xD
juz sie nie moge doczekac przebiegu sesji u Sweetsa... xD super czesc... czekam na kolejna :)

mara625

Łaaaał ^^
Czekam na cedeka.. ;D

Btw, co to związku opowiadania z serialem, czemu Angela nie miała jeszcze żadnej dziewczyny? xd Albo żeby jakaż jej ex przyjechała ^^ xd

charlotte_12

Co do pytania o Angelę, mieliśmy już najazd byłego/obecnego męża i powrót do Roxie w czwartym sezonie, więc pomyślałam że nie będziemy jeszcze raz przez to przechodzić. BTW, podoba mi się pomysł spiknięca jej z Wendellem :]

Dziękuję za komentarze. Mam też dla was kolejny film http://www.youtube.com/watch?v=o0iwG6xVLWs

No dobra, a teraz kolejna część. Moim skromnym zdaniem kocham w niej Sweet'sa i opisanie poniższej sceny sprawiło mi ogromną radość. :]

- 11 -

Bones i Booth w milczeniu jechali na umówioną sesję. Cisza jednak nie była męcząca, wręcz przeciwnie – pozwoliła im na przemyślenie pewnych spraw i zdarzeń, które wydarzyły się ostatnio. Tempe z głową opartą o szybę wspominała dzisiejszy poranek. Już dawno nie czuła się tak bezpiecznie w ramionach mężczyzny. Dziś mogła na nowo zaznać tego uczucia...
Kiedy obudziła się rano, obejmowały ją silne ramiona. Poczuła ciepło drugiej osoby i jeszcze bardziej wtuliła się Seeley'a, który mocniej przyciągnął ją do siebie. Wiedziała, że nie spał. Potrafiła wyczuć jego wzrok na sobie, a wszystko dzięki prawie pięcioletniej współpracy. Nie odzywała się jednak, nie chciała psuć chwili, w której było jej tak dobrze...
Wspominając poranek odwróciła się i spojrzała na Booth'a, który skoncentrowany był na prowadzeniu samochodu. Uśmiechnęła się sama do siebie co nie uszło uwadze agenta.
- Co Cię tak cieszy? - zapytał, spoglądając na antropolog.
- Po prostu przypomniałam sobie coś – odparła z uśmiechem.
- Acha... Czy to wspomnienie ma coś wspólnego z mężczyzną obok Ciebie? - zapytał i uśmiechnął się łobuzersko.
- Czy Ty musisz być taki domyślny? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- To moja zaleta – odparł, a Bones w duchu przyznała mu rację. Gdyby nie ta umiejętność, jak długo zajęłoby mu dojście do tego, że już dawno przestał być dla Tempe tylko partnerem?
- Jedna z wielu – powiedziała Brennan i uścisnęła dłoń Seeley'a.

Gabinet Sweets'a

Noga agenta specjalnego poruszała się rytmicznie w górę i w dół, kiedy on słuchał z nieukrywanym znudzeniem wstępu do kolejnej sesji. Sweets jak zwykle paplał o tym, jak ważne są odpowiednie relacje między partnerami, zwłaszcza w tak odpowiedzialnej pracy. Bla, bla, bla... pomyślał Booth i spojrzał na swoją partnerkę, która zdawał się słuchać uważnie Słodkiego, lub tylko sprawiać takie wrażenie.
- ...w ten sposób. Na zakończenie dodam tylko iż wiem, że oboje mnie nie słuchaliście – ostatnie zdanie wyrwało z letargu Bones i zwróciło uwagę Seeley'a, który już miał coś powiedzieć, kiedy terapeuta dalej kontynuował. – I proszę nie zaprzeczać agencie Booth, bo wiem swoje. To samo tyczy się pani, doktor Brennan. Gdyby nie to, że wasza dwójka potrzebna mi jest do obserwacji, bym mógł skończyć swoją książkę, już dawno skończylibyśmy te spotkania.
- Nie dręcz nas. Wiesz dobrze, że te sesje nie są szczytem naszych marzeń – powiedział Booth.
- Ja to doskonale wiem. Nie mniej jednak moglibyście wykazać trochę zainteresowania. Gdybyście czerpali nauki płynące z naszych spotkań już dawno bylibyście razem... Ups! - Sweets chyba pojął, że powiedział za dużo bo spuścił wzrok i nerwowo zachichotał.
- Słucham? - zapytali jednocześnie partnerzy nie siląc się na zachowanie spokoju.
- To wszystko było po to, bym... bym ja i Bones... Twoim zadaniem było swatanie? O Boże...! - Booth nie mógł powstrzymać irytacji. – A ja myślałem, że FBI chciało nas rozdzielić!
- No bo chciało...
- Jeszcze nie skończyłem! - nie pozwolił mu dokończyć Seeley, który teraz chodził nerwowo po gabinecie. Bones także wstała z kanapy i teraz nerwowo stukała palcami o parapet. – To ja... my się męczymy słuchając psychologicznych wywodów... czemu od razu nie powiedziałeś o co tak naprawdę chodzi? Słucham. Masz szansę wszystko wyjaśnić, bo inaczej...
- Radzę, powiedz wszystko bo Booth może nie dać Ci drugiej szansy – dodała Brennan i spojrzała na swojego partnera, który stał pochylony nad Sweets'em.
- Dobra! Już dobrze! Wszystko dlatego, że jesteście tak cholernie uparci! - krzyknął Słodki, czym doprowadził do tego, że agent odsunął się od niego a Bones zmarszczyła brwi, tak jak zawsze kiedy coś analizowała.
- Uparci?
- Tak! Uparci i ślepi. Nie widzicie co się dzieje. Miałem nadzieję, że po tym jak straciłeś pamięć wszystko sobie wyjaśnicie, że wreszcie zrozumiecie kim dla siebie jesteście... I nie mów mi Bones o partnerach bo zaraz dostanę szału – powiedział terapeuta spoglądając na Brennan, która już szykowała się by coś odpowiedzieć.
- Ja mówię do niej Bones...
- Cisza! - Sweets najwyraźniej się rozkręcał. – A dziecko? Brennan chciała mieć dziecko z Tobą. Z nikim innym, gdy odmówiłeś ona zrezygnowała z tego pomysłu. Czy to Cię nie zaalarmowało, że możesz być dla niej kimś więcej niż kolegą z pracy? A Ty – zwrócił się do antropolog – czy naprawdę nie widzisz, że Booth skoczyłby za Tobą w ogień. Niedawna sytuacja kiedy poleciał szukać Cię w Afganistanie powinna otworzyć Ci oczy. W metaforycznym tego słowa znaczeniu – Słodki wziął głęboki oddech i spojrzał na partnerów stojących na przeciwko niego. – Mam mówić dalej? A może dalej będziemy zaprzeczać, że nic was nie łączy? Tylko przypominam, że życie nie trwa wiecznie...
Bones spojrzała na Booth'a, który stał jak zahipnotyzowany. Słowa Sweets'a były prawdą i oni doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Agent odwrócił głowę i napotkał wzrok Tempe, w jej oczach zauważył ten blask i uśmiechnął się. Zapomniał o obecności Słodkiego, o wszystkim co powiedział, teraz liczyła się tylko ona i ciepło, które czuł w sercu kiedy na nią patrzył.
- Nie... nie... czy to mi się śni? - głos terapeuty przywrócił agenta do rzeczywistości.
- Co znowu?! - warknął Booth zwracając się do Sweets'a.
- Wy.. Wy.. Do czegoś między Wami doszło... - pewność w głosie Słodkiego zaczynała denerwować Seeley'a, ale młodszy mężczyzna miał rację. Doszło. Ale nie to było ważne, ważne było to, że Słodki znowu trafnie zinterpretował ich zachowanie.
- Nikomu o tym nie mów – powiedziała Bones, a Booth skinął głową i posłał terapeucie błagalne spojrzenie. To było za dużo dla młodego psychologa.
- Jezu! Naprawdę między Wami... O Boże! Kiedy? Jak?
- Nie bądź dzieckiem Sweets! Nie będę Ci opowiadał o pszczółkach! - powiedział Booth, który odzyskał pewność siebie.
- A co mają z tym wspólnego jakieś pszczoły? - zapytała Bones.
- Później Ci to wyjaśnię – odparł agent i na powrót zwrócił się o Sweets'a – Słyszałeś Temperance, nie mów o tym nikomu. Nie chcemy by ktoś wiedział... Przynajmniej na razie. OK?
- Dobrze... Ale dlaczego?
- Nie chcemy pytań. Wszystko w swoim czasie... Zresztą prowadzimy teraz śledztwo i nie chcielibyśmy stracić swojej wiarygodności – dodała Brennan.
- Rozumiem – odparł Sweets, a po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Co znowu? - zapytał Booth.
- Moje sesje jednak przyniosły spodziewany skutek – powiedział Słodki za co został obdarowany morderczym spojrzeniem agenta.

Instytut Jeffersona

Angela analizowała właśnie materiały dostarczone jej przez Hodginsa. To miało sens i wszystko zdawało się łączyć w logiczną całość, ale nadal było dość nieprawdopodobne. No cóż, pracując tutaj widziała już wiele nieprawdopodobnych rzeczy, więc kolejna nie powinna robić na niej wrażenia. A jednak. Montenegro miała dziwne przeczucie. Nie potrafiła go określić, ale za każdym razem kiedy spoglądała na zdjęcia tego co zostało z ofiar ogarniał ją strach. Efekt potęgowały dodatkowo informacje jakie przekazał jej Jack.
- Angie – artystka podskoczyła na dźwięk swojego imienia.
- Jack'u Hodginsie! Czy Twoim priorytetowym zadaniem jest doprowadzenie mnie do zawału?
- Przeprasza, nie chciałem Cię wystraszyć – powiedział szybko naukowiec podchodząc do artystki.
- Nie, to ja przepraszam... ostatnio jestem jakaś nerwowa...
- Za dużo pracujesz, przydałby Ci się porządny wypoczynek.
- Jak tylko ta sprawa się skończy wezmę urlop... zaległy dodam – odparła Angela i uśmiechnęła się do Hodginsa, który odwzajemnił uśmiech – Ale chyba nie przyszedłeś tutaj, by powiedzieć mi o wypoczynku, czyż nie?
- Jak zwykle domyślna... Cóż mam pewną teorię, chciałem ją z Tobą skonsultować.
- Czy tamte rewelacje Ci nie wystarczą?
- Muszę mieć pewność zanim powiem to Brennan i Booth'owi, jeśli się nie mylę... - naukowiec przerwał, a Angela przyjrzała mu się uważnie.
- Jack? O co chodzi?
- Jeśli mam rację, na dwóch ofiarach się nie skończy.

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

Mi też się spodobał Bones spiknięcia Ange z Wandellem. Mimo tego, że nigdy nie wyobrażałam sobie jej z nikim innym jak Hodginsem. Genialny filmik. Strasznie mi się podobał. Coraz lepsze robisz xD Poza tym muzyka idealnie dopasowana.

A co do opowiadanka.. Świetne!! ;D Sesja u Sweets'a mnie rozbroiła. Biedak już nie wytrzymał, haha. Sprawa też zaczyna się robić coraz ciekawsza!. Już się nie mogę doczekać ciągu dalszego.

justysia_7

ekstra filmik... :) super opowiadanie.... :) biedny Sweets juz nie wytrzymal i bach.. xD heh... ciekawe kiedy zamierzaja powiedziec ze sa razem.. ale to raczej i tak bedzie widac... xD jesli chodzi o sprawe ktora prowadza robi sie coraz ciekawsza... :) z niecierpliwoscia czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
justysia_7

Najlepsza sesja u Sweetsa.
Ciekawe jak rozwinie się sprawa.
Czekam na kolejną część:)

charlotte_12

Sprawa zaczyna się rozwiązywać/komplikować (niepotrzebne skreślić) ;]
Życzę przyjemnego czytania i mam nadzieję, że zrozumiecie o co w tej części chodzi... Bo inteligentne z Was bestie :]


- 12 -

- Myślisz, że Sweets utrzyma słowo i zachowa tą informację dla siebie?
- Po pierwsze ''dotrzyma słowa'' a nie ''utrzyma'' Bones – poprawił swoją partnerkę Booth z uśmiechem. Najwidoczniej na tym polu, Brennan nadal musiała się jeszcze dużo nauczyć. - A co do Twojego pytania... Myślę, że tak.
- Skąd ta pewność?
- Znam go. Może i jest denerwujący, ale to... dobry dzieciak – odparł Seeley i upił łyk gorącej kawy, rozkoszując się jej smakiem i aromatem. Wraz z Temperance siedział teraz w Royal Diner i cieszył się chwilą, co ostatnimi czasy zdarzało mu się bardzo rzadko i jedyne o czym, a raczej o kim mógł myśleć, była jego partnerka. Nie, kobieta. Jego kobieta. Wczorajsza noc i dzisiejszy poranek utwierdziły go w przekonaniu, że postąpił dobrze. Wreszcie nie musiał ukrywać swoich uczuć, na razie tylko przed Tempe, ale przecież to Ona była najważniejsza. Zapatrzony w szaroniebieskie oczy Bren, dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że telefon w kieszeni, jego doskonale skrojonych spodni od garnituru, wibruje. Ocknął się i szybko sięgnął po Motorolę.
- Booth – odebrał połączenie. - Hodgins... Mam teraz... Rozumiem... Dobra, ale żeby nie okazało się to jakimiś bredniami... Wiem kim jesteś... Nie musisz się tak burzyć... Za pół godziny. - Seeley westchnął i schował telefon przy okazji wyjmując portfel i kładąc pieniądze na stół.
- Jack coś znalazł? - zapytała Tempe, która uważnie przysłuchiwała się telefonicznej rozmowie agenta.
- Może nie znalazł, a wydedukował – odparł Booth wstając. Bones poszła w jego ślady. Chwilę potem byli już na zewnątrz.
- Powiedział Ci co miał na myśli?
- Nie, ale znasz Hodginsa. Im efektowniej i dramatyczniej tym lepiej – odparł Seeley z uśmiechem i otworzył drzwi od strony pasażera gestem zapraszając Tempe do środka.

Zapewnienie agenta o przyjeździe w ciągu 30 minut poszło w zapomnienie, kiedy partnerzy natrafili na gigantyczny korek niecałe 15 minut po wyjściu z Royal Diner.
- Pięknie, po prostu pięknie – powtarzał Booth bębniąc palcami w kierownicę.
- Nie możesz użyć syren? Jesteś z FBI.
- Ale to będzie nieuzasadnione użycie, Bones.
- Kiedy strzelałeś do klauna-zabawki jakoś Ci to nie przeszkadzało...
- I skończyłem na terapii, a Ty musiałaś pracować z Sullivanem... - agent przerwał zdając sobie sprawę, że chyba posunął się odrobinę za daleko. - Przepraszam, nie chciałem.
- Nie masz za co przepraszać. Sully był... ważną osobą przez pewien czas. Bolało kiedy odpłynął, ale Ty zostałeś. Byłeś przy mnie i mogłam na Ciebie liczyć – odparła Brennan i uśmiechnęła się do Seeley'a.
- Wow! Temperance, to chyba najdłuższy wywód o uczuciach w Twoim wykonaniu.
- Jesteś okropny.
- I za to mnie kochasz – powiedział Booth szczerząc zęby w uśmiechu.

Instytut Jeffersona

- Gdzie Oni są? - Jack krążył po laboratorium, starając się ukryć zdenerwowanie. Bo co jak co, ale jego odkrycie pozwoliło mu na odczucie lekkiego niepokoju. ''A jeśli coś im się stało? Nie, na pewno wszystko w porządku.'' myślał chodząc w tę i z powrotem. Angela przyglądała mu się z niepokojem.
- Jack, Brenn i Booth zaraz tu będą. Nie zapominaj, że są godziny szczytu.
- Zaraz do nich zadzwonię...
- To nie będzie konieczne – głos Seeley'a rozbrzmiał w instytucie, a po chwili oczom entomologa i artystki ukazali się Booth i Tempe.
- No nareszcie – Hodgins wzniósł oczy, ku niebu. - Co tak długo?
- Zator uliczny – powiedziała spokojnie Bones, a Montengro wymownie spojrzała na swojego ex.
- Dobra, dobra. No to skoro już tu jesteście, to może przejdziemy do tego co udało mi się ustalić – naukowiec podszedł do komputera, przy którym siedziała artystka.
- A myślisz, że po co tu przyjechaliśmy? - rzucił z ironią agent i spojrzał na Bones, która tylko pokręciła głową i zwróciła się do Jacka:
- Co znalazłeś? - zapytała i podeszła do dwójki przy komputerze. Seeley podążył za nią.
Hodgins odwrócił się do partnerów i rozpoczął swój monolog:
- Przeanalizowałem jeszcze raz wszystkie szczegóły dotyczące tych dwóch morderstw i odkryłem coś, co aż prosi się o poinformowanie mediów.
- Do sedna – Booth skrzyżował ręce na piersi i spojrzał znacząco na entomologa.
- Żadnej frajdy. No więc, Calahan należał do grupy, której działalność zakrawała o sektę i mafię. Ofiary torturowano w sposób podobny, a wręcz identyczny jak w średniowieczu. Co więcej, ich stroje były doskonałymi replikami ubrań noszonych w tamtych czasach...
- Wszystko co mówisz jest prawdą – przerwała mu Bones. - Nie ma tutaj nic nowego.
- I tu się mylisz – Hodgins natychmiast się ożywił. Teorie spiskowe, tajne stowarzyszenia i nieprawdopodobne historie były częścią jego życia.
- Wyjaśnij nam to – Booth nadal sceptycznie patrzył na naukowca.
- Na ciele pierwszej ofiary znaleźliśmy tatuaż: heksagram. Już wtedy powinno dać mi to do myślenia. Jedyną znaną organizacją, która posługuje się takim symbolem są... Les Alchimiste.
- Alchemicy – powtórzył Seeley, który zaczął wszystko rozumieć. - FBI próbuje rozbić ich od środka już od ładnych paru lat. To dlatego Cullen nie chciał mi nic powiedzieć.
- Są oni jedną z najlepszych organizacji, których działalność jest tajna. Tak naprawdę nikt dokładnie nie wie, czym się zajmują – kontynuował dalej Jack. - Ale to nie wszystko. Wracając do symboliki, heksagram czerpie swoją tradycję z alchemii i symbolizuje cztery pierwiastki...
- Wodę, ogień, powietrze i ziemię – wpadł mu w słowo Booth, a naukowiec pokiwał głową z uznaniem.
- Czasem Twoja wiedza mnie zaskakuje – powiedział Jack posyłając agentowi uśmiech.
- No dobrze – wtrąciła Bones. - Ale skąd pewność, że to Alchemicy? Calahan mógł sam sobie zrobić taki tatuaż, heksagram jest symbolem powszechnie znanym w judaizmie, islamie, chrześcijaństwie oraz hinduizmie.
- Właśnie – zawtórował jej Seeley. - Heksagram ma wiele znaczeń, poza tym posługiwał się nim Salomon. I znany jest również jako tarcza Dawida...
Brennan spojrzała na swojego partnera z nieukrywanym zdziwieniem. Wiedziała o nim dużo rzeczy, ale Booth najwyraźniej skrywał jeszcze wiele tajemnic.
- Skąd Ty to wszystko wiesz? - zapytała.
- Wbrew wszystkiemu, nie jestem tylko maszyną do łapania przestępców. I nie jestem idiotą, skończyłem szkołę. No i jestem katolikiem. Ale wracając do sprawy, jak powiązać Alchemików z tymi morderstwami nie opierając się tylko i wyłącznie na tatuażu Calahana? - Booth spojrzał na Hodginsa, który jak zauważył agent, szykował jakąś bombową informację.
- I tu pomogła mi Angela – Jack uśmiechnął się do artystki, która odwzajemniła uśmiech, ale tak naprawdę jej uwagę zaprzątały teraz słowa Camille i bacznie przyglądała się zachowaniu Booth'a i Brennan.
- I jakie wnioski?
- Sam powiedziałeś, że woda, ogień, powietrze i ziemia to pierwiastki łączące się z heksagramem. Symbolizują one jedność, zamknięcie cyklu. I to ułatwia nam sprawę, choć może nie tak jak byśmy chcieli. Pierwsza ofiara została utopiona – woda. Druga spłonęła – ogień – wyjaśnił Hodgins, a Seeley i Tempe stali w milczeniu analizując to, co przed chwilą usłyszeli.
- A pierwiastki są cztery – dodała Montenegro, a Jack gorliwie przytaknął.
- Czekajcie, czy to znaczy że będą jeszcze dwa morderstwa? - Seeley skierował to pytanie do wszystkich zgromadzonych.
- Booth, nie możemy wyciągać pochopnych wniosków. To wszystko jest zbyt nieprawdopodobne. A poza tym heksagram nie symbolizuje tylko pierwiastków – powiedziała Tempe, dając wyraźnie do zrozumienia że gdybanie do niej nie przemawia.
- Ale wszystko układa się w logiczną całość – wtrąciła Angela.
- Nie chcę prorokować, ale to co powiedziałem ma sens. I nie powiązałem ognia i wody z tym symbolem tylko dlatego, że pasowałoby mi to do teorii spiskowej. Nie. Zresztą Angela może wam pokazać jak do tego doszliśmy – Jack skinął na artystkę, która wystukała coś na klawiaturze i po chwili wszyscy mogli podziwiać heksagram. Kliknęła myszką i symbol rozpadł się na cztery części.
- Ten pierwszy... – wskazała na odwróconego trójkąta - ...to woda. Drugi... - trójkąt -...to ogień. Kolejny symbol to ziemia – Angela wskazała na trójkąt z wierzchołkiem zwróconym ku dołowi i poprzeczną kreską.
- A ten ostatni jak się domyślacie to powietrze – powiedział Hodgins pokazując trójkąt z wierzchołkiem zwróconym ku górze i poprzeczną kreską.
- Wszystkie te symbole łączą się w jeden – podsumował Angela, a Booth i Brennan nie wiedzieli już co o tym wszystkim myśleć.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Super opowiadanie. Czekam na kolejne:)

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

Oczywiście, że inteligentne z nas bestie! Haha. Świetne! Alchemicy, heksagram, kurcze ta sprawa strasznie mnie zaciekawiła. Potrafisz opisywać nie tylko uczucia, ale także tworzyć genialne sprawy kryminalne. Cudowne! Szczerze nie mogę się doczekać następnej części.!

justysia_7

Boskie opowiadanie... :) bardzo mnie zaciekawila ta sparawa... :) ciekawe jak dalej sie potoczy... xD czekam na cd :)

charlotte_12

No to jedziem dalej z tym koksem :]


- 13 -

- Nie.
- Ale...
- Chyba wyraziłem się jasno, agencie Booth.
- Tak, sir – Seeley spuścił głowę w geście pokory. Musiał przyznać się do porażki, czego nie znosił. Słowo porażka, czy przegrana, nie istniały w jego słowniku. Zawsze był zdeterminowany do osiągnięcia wyznaczonych celów i robił wszystko, by tak się stało. Ale tym razem siła wyższa, jaką w tym przypadku był zastępca dyrektora FBI, stanowiła nie lada przeszkodę.
Kiedy tylko agent dowiedział się od Hodginsa, iż grupą którą rozpracowywał Calahan byli Alchemicy, od razu pojechał do Cullena z prośbą wcielenia go do zespołu pracującego nad tą sprawą albo o udostępnienie akt sprawy. Zastępca dyrektora nie miał jednak zamiaru przychylić się do prośby jednego ze swoich najlepszych agentów i Booth musiał dać za wygraną.
- Rozumiem Twoje rozczarowanie, Booth – rzekł Cullen już nieco łagodniejszym tonem. - Ale nie mogę tego zrobić. Zresztą przez współpracę z doktor Brennan stałeś się jednym z bardziej rozpoznawalnych agentów FBI w Waszyngtonie. Sam więc widzisz, ze Twój udział w tej grupie byłby...
- Zbyt ryzykowny – dokończył Seeley, a jego przełożony przytaknął. - Rozumiem i przepraszam, że zająłem tyle czasu – powiedział i wyszedł z gabinetu.

Instytut Jeffersona

Camille Saroyan nie była typem kobiety, która gdyby tylko mogła całe dnie spędzałaby na ploteczkach z przyjaciółkami. Co to, to nie. Ale w tej jednej, konkretnej sprawie, nie miało to żadnego znaczenia i teraz niczym burza, pani patolog przemierzała laboratorium, by dotrzeć do pracowni panny Montenegro.
- Angela... i doktor Brennan. Hmmm.... - Cam zatrzymała się w półkroku spoglądając na Bones, która zwróciła uwagę na dość niespodziewane przybycie Camille.
- O co chodzi? - zapytała antropolog, przyglądając się przełożonej, która miała taką minę jakby na prędce wymyślała jakąś wymówkę. Nie umknęło to uwadze Angeli, która znacząco uśmiechnęła się do Saroyan.
- Ja... doktor Brennan... Nigel chyba potrzebuje twojej pomocy – powiedziała patolog starając się zachować profesjonalizm, co było dość trudne w zaistniałej sytuacji.
- Idź Sweety, potem dokończymy – Angela zachęciła swoją przyjaciółkę, przepełniona chęcią podzielenia się swoimi spostrzeżeniami z Camille.
- OK. - odparła niczego nieświadoma Tempe i opuściła pracownię artystki. Ledwo zniknęła za drzwiami, kiedy Angela nie wytrzymała i krzyknęła:
- Miałaś rację!
- Wiedziałam – Cam klasnęła w dłonie. - Wiedziałam...
- Ich zachowanie... Na pozór może wszystko wygląda tak samo, ale wierz mi, przed moim wzrokiem nic się nie ukryje – powiedziała Montenegro uśmiechając się znacząco.
- Co racja to racja.
- Sama widziałaś. Drobne niuanse w zachowaniu, mowie. No i nie wyczuwałam tego seksualnego napięcia między nimi, nie w takiej dawce jak ostatnio... Zresztą Tempe była i jest dzisiaj jakby... spokojniejsza.
- Pomijając fakt, że Brennan z natury jest raczej tłumiącą w sobie emocje kobietą – odparła z przekąsem Cam, na co artystka posłała jej zdumione spojrzenie. - No co? Źle mówię?

W tym samym czasie, kobieta która była poddawana analizie przez jej przyjaciółkę i szefową, wchodziła na platformę na której pracował Nigel-Murray. Nic nie mówiąc założyła lateksowe rękawiczki i podeszła do stołu autopsyjnego.
- Coś ciekawego? - zapytała, co było tak niezgodne z jej naturą, że asystent przerwał oględziny szkieletu i spojrzał na Brennan.
- Słucham?
- Te kości pochodzą z Limbo, tak?
- Tak. Z braku ''świeżych'' szczątek postanowiłem zająć się przeszłością – wyjaśnił Nigel.
- Szczątki nie mogą być ''świeże'' – upomniała Bones. - Podobno potrzebowałeś mojej pomocy.
- Tak?
- Cam tak powiedziała.
- Może miała kogoś innego na myśli?
Temperance spojrzała badawczym wzrokiem na swojego asystenta. Wszystko zaczynało być dziwne, a dziwne dla Brennan znaczyło nielogiczne. A ona nie lubiła rzeczy pozbawionych logiki.

***

Seeley Booth siedział w swoim biurze, od niechcenia co jakiś trącając głowę policjanta-zabawki, którego przywiózł z Anglii. Główka co rusz kiwała się do przodu i do tyłu, a agent nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś ważnego umknęło jego uwadze. Jego myśli krążyły wokół sprawy, która jeśli wierzyć zapewnieniu Hodgins'a, miała przynieść jeszcze dwie ofiary. Zaczął analizować wszystkie fakty jakie udało im się uzbierać, i tylko osoba Donovana łączyła się zarówno z Calahanem, jak i Jasmine. Calahan po przez to, że jego ciało zostało znalezione w klubie Donovana, a Jasmine po przez to, że nielegalnie dorabiała w jego klubie. Ale czy to był powód do morderstwa? A co z Calahanem? Czy Donovan byłby na tyle głupi, by zostawić trupa we własnym klubie?
Więcej pytań niż odpowiedzi.
W końcu, znudzony bezczynnym siedzeniem za biurkiem postanowił pojechać do Instytutu Jeffersona. Tam była Bones, a Ona skutecznie potrafił przywołać myśli agenta na właściwe tory. Właściwe w konkretnej sytuacji, oczywiście.

***

- Angela.
Artystka podniosła wzrok znad klawiatury komputera.
- Jack – uśmiechnęła się. - Co Cię sprowadza? Bo chyba nie chęć wypowiedzenia mojego jakże przyjemnie brzmiącego imienia.
- A wiesz, że zgadłaś? Przyszedłem zobaczyć czy już skończyłaś – odparł naukowiec.
- Prawie, a czemu pytasz? - zainteresowała się Montenegro.
- Pomyślałem sobie... może zjedlibyśmy razem kolację?
Angela spojrzała na entomologa uważnie. Udało im się odbudować relacje, które zostały zburzone po ich rozstaniu. Nie chciała na powrót ich zepsuć, co potwierdzał głos rozsądku brzmiący w jej głowie: ''Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki''. Ale cichy głosik mówił coś innego: ''A z Roxie weszłaś. To tylko kolacja.''
Hodgins stał z rękami w kieszeniach i denerwował się niemal tak bardzo jak przed ich pierwszą randką. ''Tylko spokojnie'' powtarzał w myślach.
- OK., możemy wyjść gdzieś razem – głos Angeli podziałał jak balsam na rozterki naukowca. Uśmiechnął się, a Montenegro odwzajemniła uśmiech.

Tymczasem w innej części Jeffersonian, Temperance Brennan zajęta była czytaniem raportów na temat szkieletów Calahana i Jasmine. O ile z pierwszej ofiary zostało trochę materiału badawczego, to kości wróżki w większej części były zwęglone. Bones pochłonięta pracą nie zauważyła kiedy przed jej biurkiem stanął jej – już nie tylko – partner.
- Hej Bones! - do uszu antropolog dotarł dobrze znany jej głos i kobieta spojrzała wprost na uśmiechniętą twarz Seeley'a.
- Booth, nie spodziewałam się Ciebie.
- Prawdę powiedziawszy ja też. Ale skoro moje nogi same przyprowadziły mnie do Ciebie... - mówiąc to, agent pochylił się nad biurkiem tak, że ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.
- Jeszcze ktoś zauważy – odparła Bones odsuwając się z niechęcią.
- No tak. Wybacz.
Bones starała się zachować profesjonalizm, ale czekoladowe spojrzenie Booth'a znacznie jej to utrudniało.
- Kolacja? - zapytał znienacka agent, robiąc błagalną minę, której jeszcze żadna kobieta się nie oparła.
- Słucham?
- Zapraszam Cię na kolację – powtórzył. - Co Ty na to?
- Dobrze wiesz jak będzie brzmiała moja odpowiedź – odparła Brennan spoglądając na Seeley'a, który nie przestawał się uśmiechać.
- Skończyłaś na dziś?
- Zależy co przez to rozumiesz...
- Czyli skończyłaś – powiedział Booth podchodząc do Tempe i praktycznie wyciągając ją z biura.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Ekstra opowiadanie. Ciekawe czy uda się im rozwiązać sprawę. Czekam na ciąg dalszy:)

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

Świetne. Wiadomo, że to Bones jest najlepszym lekarstwem na wszystko dla Booth'a. Cam na jakie się ploteczki zebrało! haha. Uwielbiam ją. Widzę, że dostosowała się do Angeli. ;D Ano, kto z kim przystaje takim się staje. Cieszę się, że Ange przyjęła zaproszenie Jack'a na kolację. Nie mogę się doczekać jak dalej rozwinie się ta sprawa. Czekam na cd.

justysia_7

robi sie coraz ciekawiej...:) ekstra opowiadanie... :) z niecierpliwoscia czekam na cd ;)

mara625

To ja też napisze, że czekam na cedeczka:) Świetne:)

charlotte_12

Przepraszam za dłuższą przerwę, mam nadzieję że przez to nie straciliście zapału do czytania tego opowiadania :P
Dziękuję za komentarza i zapraszam na kolejną część.

- 14 -

- Wiesz, że mogliśmy iść do jakiejś restauracji – powiedział Booth trzymając przed sobą opakowanie z tajskim jedzeniem i czekając aż Bones otworzy drzwi do jej mieszkania.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie miałam na to ochoty. Znacznie bardziej wolę twoje towarzystwo – odparła i pchnęła drzwi, wchodząc do środka.
- Bones, pochlebiasz mi – Seeley uśmiechnął się od ucha do ucha i wszedł do mieszkania.

Kiedy jakiś czas później, po tajskim jedzeniu zostały puste pudełka Brennan nalała sobie i Booth'owi po lampce czerwonego wina, po czym usiadła na kanapie obok agenta.
- Złapiemy ich? - zapytała nagle, spoglądając na Booth'a.
- Kogo?
- Alchemików.
Agent westchnął. To miał być miły wieczór, ale najwyraźniej nie da się uciec od obowiązków.
- Nie wiem... To naprawdę dziwna organizacja. FBI próbuje ją rozpracować od kilku lat i do tej pory im się to nie udało. Śmierć Calahana tylko potwierdziła, że nie łatwo ich przechytrzyć – powiedział Seeley, a jego spokojny tembr głosu uspokajał nerwy.
- Hodgins podejrzewa, że będą jeszcze dwa morderstwa. Jeżeli to prawda, musimy im zapobiec – odparła hardo Bones, a w jej oczach błysnęła determinacja.
- O niczym innym nie marzę, Tempe. Ale na razie jedyną osobą, którą możemy powiązać z ofiarami jest Donovan. Nie sądzę, by miał on coś wspólnego z tymi zbrodniami, ale nie zaszkodzi jeszcze raz z nim porozmawiać. Jutro złożę mu wizytę.
- Pojadę z Tobą.
- Jeśli takie jest twoje życzenie – Booth spojrzał na Bones, która oparła głowę na jego ramieniu, a on objął ją ramieniem. Było mu tak dobrze. Spokojny wieczór z ukochaną kobietą przy boku i lampka wina. Miał właśnie skosztować czerwonego trunku, który tak zachwalał sprzedawca, kiedy w kieszeni jego spodni zawibrował telefon. - Kogo znowu... - mruknął sięgając po Motorolę. Bones usiadła prosto przyglądając się poczynaniom jej mężczyzny.
- Nie odbierzesz?
- Już, już... Booth – agent wreszcie odebrał połączenie. - Tak... Oczywiście... Gdzie?... Zrozumiałem... Tak, zaraz będziemy.
- Co się stało? - zapytała antropolog, kiedy Seeley skończył rozmawiać i teraz szukał kluczyków od samochodu.
- Zbieraj się, znaleziono kolejne szczątki.

***

Droga na miejsce, w którym zostało znalezione ciało w rozkładzie, upłynęła w ciszy. Zarówno Booth, jak i Bones zastanawiali się, czy szczątki które za chwilę przyjdzie im zobaczyć, będą powiązane z Alchemikami. Seeley miał cichą nadzieję, że nie. Ale jego intuicja, która przeważnie nie zawodziła, podpowiadała mu co innego.

Niecałe 20 minut później agent zaparkował swojego SUVa przed bramą starego cmentarza, który rozświetlony był przez policyjne reflektory.
- No to ładnie – mruknął Seeley wychodząc z samochodu.
- Rozumiem, że to tylko taki zwrot, bo ni jak nie pasuje mi do zaistniałej sytuacji – powiedziała Tempe dołączając do swojego partnera, który tylko się uśmiechnął.
- Agencie Booth, doktor Brennan – do partnerów podszedł mężczyzna w średnim wieku. Był wysoki i przeraźliwie chudy, także marynarka od garnituru praktycznie na nim wisiała. - Jestem agent Maxwell, to ja do pana dzwoniłem.
- Witam.
- Gdzie szczątki? - Bones od razu przeszła do konkretów. Nie lubiła tracić czasu, a kiedy dodatkowo czekały na nią kości do zbadania, już nic nie było w stanie jej powstrzymać.
- Proszę za mną – odparł mężczyzna i ruszył na cmentarz, a Seeley i Tempe podążyli za nim. Niecałą minutę później stali już nad rozkopanym grobem, w którym leżały rozkładające się zwłoki.
- Mężczyzna... 35 – 45 lat... Rasa biała... Nie widzę żadnych złamań, ani obrażeń twarzoczaszki. Więcej powiem po dokładniejszym zbadaniu w instytucie – powiedziała Bones spoglądając na Seeley'a i wstając z kucek. Booth delikatnie podtrzymał jej łokieć pomagając znów stanąć na prostych nogach.
- Agencie Maxwell – zwrócił się do mężczyzny stojącego obok i przyglądającego się temu, co Brennan potrafiła powiedzieć na podstawie zwykłego szkieletu. - Przejmujemy sprawę.
- Tak podejrzewałem – odparł agent. - Czy coś jeszcze chcecie wiedzieć?
- Jeszcze tylko jedno pytanie. Kto odkrył te zwłoki? - zapytał Booth.
- Derek Kolsky, nadzorca cmentarza – odparł Maxwell wskazując na mężczyznę stojącego z jednym z funkcjonariuszy.
- Dziękuję – Seeley podał rękę starszemu koledze, po czym tamten odszedł do radiowozu informując swoich ludzi, że od tej pory są pod rozkazami agenta Booth'a.
- Pójdziesz go teraz przesłuchać? - zapytała Brennan podążając za wzrokiem swojego partnera, który przyglądał się nadzorcy.
- Jutro – odparł agent kierując swój wzrok na Tempe. - Teraz ściągamy ciało do Jeffersonian – dodał i krzyknął na dwóch funkcjonariuszy stojących niedaleko. - Ej! Wy dwaj!... Tak Wy!... Te szczątki mają trafić do Instytutu Jeffersona w nienaruszonym stanie, jasne?
- Tak jest, agencie Booth.
- Przynajmniej wiedzą jak się nazywam – szepnął Seeley do Bones i posłał jej zniewalający uśmiech, który miał być pocieszeniem na zapowiadającą się długą noc.

Instytut Jeffersona

- Ludzie, zlitujcie się! Nawet kolacji nie można zjeść w spokoju – Hodgins wszedł do laboratorium z miną cierpiętnika.
- Zaraz przywiezione zostaną szczątki, więc radzę, zapomnijcie o jedzeniu – powiedziała doktor Saroyan spoglądając pobłażliwie na naukowca, który wciąż kręcił głową.
- Żadnego zrozumienia...
- Jack, ale będziesz miał swoje robaczki – Angela, która przyszła wraz z entomologiem, starała się jakoś go pocieszyć, posyłając mu jednocześnie swój 100 watowy uśmiech.
- I Ty Brutusie przeciwko mnie? - Hodgins spojrzał na artystkę, która cały czas się uśmiechała. - No dobra, gdzie to ciało?
- Booth dzwonił, że już są w drodze.
- Chciałaś raczej powiedzieć, że już są – poprawiła Camille Angela, wskazując na główne drzwi, przez które dwójka techników wprowadziła nosze z ciałem. Za nimi szli Booth i Bones.

Dwie godziny później nikt już nie narzekał, wszyscy byli zajęci swoją pracą oddając się jej całkowicie. Booth musiał przyznać, że zezulcy w akcji to dopiero było coś. Porozumiewali się w tak dziwny sposób, że on sam miał problemy ze zrozumieniem treści przekazu. Tak też było i tym razem.
- Whoa! Whoa! - agent zastopował Hodginsa. - Aca..co?!
- Acanthinula acullata.
Booth dalej patrzył na naukowca wyczekująco. W końcu entomolog zlitował się.
- Poczwarka okazała. Ślimak, którego muszla jest bardzo mała, ma kulistą i...
- Hodgins konkrety – Seeley najwyraźniej zaczynał tracić cierpliwość.
- A co innego mówię? Dobra, już. - mruknął Jack widząc minę agenta. - Ślimaka znalazłem na ubraniu denata, dodam tylko że jest to dość rzadki gatunek, który na terenie Stanów występuje tylko w kilku miejscach... - naukowiec dokładnie wyjaśniał siedlisko poczwarki okazałej, kiedy obok pojawiła się Brennan. - ...co pozwala mi stwierdzić, że... - entomolog podszedł do komputera i wskazał na monitor.
- Lasy na obszarach Waszyngtonu – powiedziała Bones.
- To kompletne odludzie, a przynajmniej ta część – dodał Booth.
- Ofiara mogła tam zostać zabita – Tempe spojrzała na swojego partnera, który wyjął Motorolę z kieszeni.
- O tym samym pomyślałem. Wyślę tam techników, niech dokładnie przeszukają teren - odparł i odszedł na bok, by wykonać telefon.
- Znalazłeś coś jeszcze? - antropolog zwróciła się do Hodginsa.
- Ja nie, Cam. Mały chip. Angela właśnie nad nim pracuje.
- Chip? Gdzie?
- W przełyku denata. Cam podejrzewa, a raczej jest tego pewna, że ofiara została zmuszona do połknięcia go...
- Połknięcia czego? - do rozmowy na powrót włączył się agent.
- Małego chipu, Angie sprawdza czy były na nim jakieś informacje. O! O wilku mowa – Jack spojrzał nad ramieniem Seeley'a. Do trójki osób zmierzała panna Montenegro. Była dziwnie blada, co od razu zwróciło uwagę jej byłego. - Wszystko w porządku?
- Raczej nie. Mam dwie wiadomości – powiedziała artystka do przyjaciół.
- Dobrą i złą? - zażartował Booth.
- Raczej dwie złe.
- Angie, powiesz o co chodzi? - Tempe zwróciła się do swojej przyjaciółki, która wzięła głęboki oddech i zaczęła:
- Po pierwsze, zrobiłam rekonstrukcje twarzy i ten gość – wskazała na szczątki na platformie. - To Donovan.
- Właściciel klubu? - zapytał Jack.
- Tak – przytaknęła Bones, zdając sobie sprawę, że jedyna osoba która była powiązana z poprzednimi morderstwami nie żyła.
- A druga wiadomość? - zapytał Booth, który wiedział, że już nic w tej sprawie go nie może zdziwić bardziej.
- To było na chipie – Angela podała kartkę papieru Seeley'mu, który rozłożył ją przeczytał. Niecałe 5 sekund później jego dłonie zacisnęły się w pięści, a do uszu zgromadzonych dotarło soczyste przekleństwo.
- Zabiję sukinsynów!

charlotte_12

ja nie stracilam zapalu do czytania tego opowidania a powiem wiecej ze zmoglo sie oczekiwanie... :) ciekawa jestem co bylo ta druga zla wiadomoscia... czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 9
mara625

Jak najpóźniej jutro rano nie będzie tu kolejnej części, to będziesz miała mnie na sumieniu, bo jak nic umrę z ciekawości xDxDxDxD

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

Stracić zapał do czytania tego opowiadania jest rzeczą nierealną. Szczególnie kiedy wstawiasz tak genialną część! Przez tą końcówkę zasnąć nie będę mogła. Wnioskując z reakcji Booth'a to na prawdę jest coś złego.! Czekam na cd. Byle szybko, bo z ciekawości umrę ;))

ocenił(a) serial na 10
justysia_7

Ciekawe jakie informacje zawiera chip i dlaczego one rozzłościły Bootha. Z niecierpliwością czekam na dalszą część:)

_nn_

Na Ciebie zawsze warto czekać...proszę o kontynuację , bo robi się coraz ciekawiej:)

charlotte_12

Dziękuję za ciepłe słowa :* i zapraszam do czytania :]

- 15 -

Bones widziała jak mięsień mimiczny na twarzy jej partnera zaczyna lekko drgać, co zdradzało jego zdenerwowanie, apotem do uszu zgromadzonych dotarły słowa agenta.
- Zabiję sukinsynów!
Brennan zaczęła się zastanawiać co było napisane, na kartce. A sądząc po reakcji Seeley'a na pewno nie mogło to być nic dobrego.
- Booth, mogę? - zapytała i wyjęła kartkę papieru z dłoni agenta. Wystarczył jeden rzut oka i już wiedziała, czemu Seeley tak zareagował.
- Co tam jest napisane? - teraz to Hodgins domagał się dostępu do informacji.
- ''Gra nie jest warta świeczki, doktor Brennan'' – zacytował Booth mierzwiąc dłonią swoje włosy. Jego ruchy były nerwowe, a w głowie trwała gonitwa myśli. ''Oni chcą dorwać Bones'', pomyślał spoglądając na Tempe, która cały czas przyglądała się napisowi.
- Tylko to było zapisane na chipie? - antropolog zwróciła się do Angeli, która przytaknęła.
- Informacja była w języku francuskim, skorzystałam z translatora i... sami zresztą już wiecie.
- Bones, od tej chwili nie chodzisz nigdzie sama, jasne? - agent zwrócił się do swojej partnerki, a w jego głosie była taka stanowczość, że Brennan która nie lubiła kiedy jej rozkazywano, od razu podniosła afront.
- Nie możesz mi niczego zabronić – powiedziała patrząc hardo na Booth'a.
- Proszę Cię tylko o to, byś...
- Nie będę siedziała bezczynnie!
Zapowiadało się na małą awanturę. Angela i Jack przysłuchiwali się całej rozmowie. Hodgins z nadzieją, że dojdzie do rękoczynów (niekoniecznie brutalnych), a Montenegro z wiarą, że może jej przyjaciołom puszczą wodze wstrzemięźliwości i dowie się wreszcie co się miedzy nimi dzieje. Seeley jednak przejrzał zamiary zezulców, gdyż tylko pociągnął Tempe za rękę do jej gabinetu. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, Jack westchnął:
- A zapowiadało się tak pięknie...

***

- Booth, nie możesz... - zaczęła Bones, ale zamilkła gdyż Seeley zamknął jej usta pocałunkiem. Krótkim, ale intensywnym, zawierającym w sobie wszystko co chciał jej przekazać: pasję, miłość, strach...
- Boję się o Ciebie, Temperance. Nie chcę, by coś Ci się stało – powiedział, odsuwając ją od siebie, tak by mógł spojrzeć jej w oczy.
- Nic mi się nie stanie...
- Nie możesz tego wiedzieć!
- Mogę – powiedziała, a agent prychnął. Bones jednak nie zrażona kontynuowała dalej. - Jesteś, więc nic mi się nie stanie. Przy Tobie będę bezpieczna. Czyż, nie to zawsze mi powtarzałeś?
Chcąc nie chcąc, Booth uśmiechnął się.
- Sam widzisz. Zresztą, sama też sobie poradzę – dodała, na co agent wzniósł oczy ku niebu.
- Ja wiem, że potrafisz sama dać sobie ze wszystkim radę. Wiem, bo nie raz byłem tego świadkiem, ale zrozum wreszcie, że są osoby, którym zależy na Tobie, które Cię kochają. Pomyśl o nich, pomyśl o mnie...
Tempe w milczeniu słuchała jego słów o powoli przyznawała mu rację. Była egoistką, nie obchodziło ją to, co czuliby jej przyjaciele, gdyby coś jej się stało.
- Dobrze – powiedziała w końcu i westchnęła. - Nie wyjdę nigdzie sama, ale...
''Jak zwykle jest jakieś ''ale''. Pomyślał Booth.
- Tak?
- Nie przestanę pracować nad rozwiązaniem tej sprawy. Mam zamiar powstrzymać Alchemików przed czwartym morderstwem – odparła, a Seeley mógł zobaczyć błysk determinacji w jej oczach.

***

Nigel Murray był całkowicie pochłonięty pracą. Teraz najważniejsze były kości leżące przed nim na stole autopsyjnym i odkrycie przyczyny śmierci Donovana. Koncentracja asystenta była tak skupiona na oględzinach kręgów szyjnych ofiary, że nawet nie zauważył, że dołączyła do niego Bones.
- Czy znalazłeś coś, co byłoby istotne? - zapytała, czym zwróciła na siebie uwagę Nigela.
- Doktor Brennan... Ja... właśnie oglądałem drobne nierówności na kręgach szyjnych, uszkodzenia podobne jak przy uduszeniu.
- Coś jeszcze?
- Złamana kość strzałkowa w lewej ręce oraz trzy żebra – kontynuował Murray. - Nie jestem tutaj od wyciągania wniosków, ale skłaniałbym się ku teorii, że ofiara przed śmiercią została pobita...
- Albo spadła ze schodów, chociaż biorąc pod uwagę że znaleźliście ciało pod ziemią, teoria Nigela jest bardziej prawdopodobna – powiedziała Camille, która weszła na platformę i stanęła obok Bones i jej asystenta. - Wykonałam testy toksykologiczne i znalazłam metanol, który jak wiadomo jest alkoholem...
- Wiemy czym jest metanol – przerwała jej Temperance.
- To z przyzwyczajenia. Zawsze koło Ciebie jest Booth i... a właśnie, gdzie on teraz jest?
- Pojechał do FBI przesłuchać mężczyznę, który znalazł Donovana – wyjaśniła Brennan i na powrót skupiła się na kościach.

Budynek J.E.Hoover'a – siedziba FBI

Booth spokojnym, ale pewnym krokiem wszedł do pokoju przesłuchań. Przy stole siedział mężczyzna w średnim wieku, który ze stoickim spokojem czekał, aż agent rozpocznie przesłuchanie.
- Pan Derek Kolsky, tak? - raczej stwierdził niż zapytał Seeley.
- Zgadza się.
- Agent specjalny Seeley Booth, zapewne domyśla się pan czemu teraz rozmawiamy.
- Tak. Proszę zaczyanć.
- Jak długo opiekuje się pan cmentarzem?
- 5 lat temu minęło w maju. Wcześniej opiekował się nim mój ojciec – odparł mężczyzna.
- Jak znalazł pan ciało?
- Na tym cmentarzu nie pochowano nikogo od lat dziewięćdziesiątych, dlatego zdziwiła i zaciekawiła mnie spulchniona ziemia. Pomyślałem, że pewnie znowu jakieś dzieciaki zakopały coś na cmentarzu i postanowiłem to sprawdzić. A co znalazłem to chyba już pan wie.
- Naukowcy ustalili, że ciało przebywało w ziemi co najmniej 3 dni. Nie zauważył pan tego wcześniej? - dociekał Booth.
- Nie przychodzę na cmentarz codziennie. Bywam na nim 2, 3 razy w tygodniu – odparł Kolsky.
Dalsza część przesłuchania minęła w podobnym tonie i nie wniosła niczego znaczącego do śledztwa. Seeley z rezygnacją musiał stwierdzić, że zarówno przesłuchanie jak i wysłanie techników na miejsce gdzie prawdopodobnie został zamordowany Donovan nic nie dały. Siedząc w swoim gabinecie nad aktami sprawy, widział jak nastaje nowy dzień, a ciemny granat nieba zamienia się w szary świt, przywodzący na myśl kolor oczu Bones. No właśnie – niw widział jej już parę godzin i zaczynał tęsknić za jej dotykiem, spojrzeniem, uśmiechem. Kochał ją. Tego był pewny i nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Już nie. Niewiele myśląc założył marynarkę i opuścił swoje biuro. Najwyższy czas sprawdzić co słychać u zezulców.

Instytut Jeffersona

Angela Montenegro była sercem zespołu pracującego w Jeffersonian, zawsze radosna i chętna do pomocy. Tak powiedział o niej Jack Hodgins. Dobrze zapamiętała te słowa, nawet miała schowany wycinek z gazety, który zawierał ten cytat i co jakiś czas wyciągała go z czeluści biurka, by jeszcze raz przeczytać te słowa, które sprawiły jej tyle radości. Czasami wspominała szczęśliwe jakie dane jej było spędzić z Jacki'em. Była wtedy szczęśliwa jak nigdy i wiele by dała, by znów tak się czuć. Pozostawało tylko pytanie czy odważy się zaryzykować jeszcze raz. Bo jeżeli nie Hodgins to kto?
- Ange – artystka odwróciła się na dźwięk swojego imienia, wypowiedzianego przez głos tak dobrze jej znany. W drzwiach stał Hodgins, a w dłoniach trzymał dwa kubki, z których wydobywała się para. - Pomyślałem, że skoro nie udało nam się zjeść kolacji, to może chociaż kawy napijemy się razem – powiedział naukowiec uśmiechając się.
- Jasne – odparła Montenegro i poklepała miejsce obok siebie.

charlotte_12

Mam dla Was jeszcze prezent mikołajkowy. Co prawda Mikołajki dopiero jutro, ale co tam... :]
Powiem tylko tyle, że miałam sporo radochy tworząc ten filmik.
http://thecharlotte1989.wrzuta.pl/film/34B6odqWqTF/do_you_love_me

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Za co się nie weźmiesz to zawsze się to okazuje sukcesem. Masz ogromny talent. I tylko tak dalej;)

evi9

Charlotte super filmik... :) opowiadanie nabiera coraz szybszego tempa... :) to swietnie... czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Charlotte ekstra opowiadanie. Czekam na kolejne części:)

_nn_

Wreszcie znalazłam chwilkę, by przeczytać, świetne i czekam na cedeczka:)

ocenił(a) serial na 9
Inesita84

Charlotte, ty potworo xD Nie mogę przestać nucić tej piosenki, a wspomnienie tańczącego Bootha...Nie, to za dużo dla mojej biednej głowy xD
Ubóstwiam Twoje opowiadania, ale ten filmik to absolutne mistrzostwo! WIĘCEJ TAKICH PREZENTÓW!!!

charlotte_12

Cieszę się, że zarówno rozdział mojego opowiadania, jak i filmik przypadły Wam do gustu. To znaczy, że mój prezent się spodobał <cieszy sie jak głupia>
No to dalsza część ff...


- 16 -

Booth wkroczył do Instytutu Jeffersona zadowolony, co było spowodowane podwojeniem ochrony przez Camille, za co był jej niezmiernie wdzięczny. Nie żeby Jeffersonian był kompletnie niestrzeżony, co to, to nie. Ale paru strażników więcej nie zaszkodzi, zwłaszcza w zaistniałej sytuacji.
Idąc do gabinetu Brennan, Seeley zauważył Hodgins'a i Angelę pijących kawę w pracowni artystki i mimowolnie się uśmiechnął. Życzył im szczęścia, naprawdę, gdyż nie znał drugiej paty tak pasującej do siebie. No, może poza nim samym i Bones. Lubił Angelę, umiała podnieść na duchu, a co ważniejsze, zawsze kiedy zaszła taka potrzeba potrafiła przemówić Tempe do rozumu. Jeśli nie liczyć Sully'ego i nieszczęsnej misji w Afganistanie. Booth wzdrygnął się na samą myśl o tym wspomnieniu i ruszył dalej.
Wchodząc do gabinetu swojej partnerki, już miał powitać ją zwyczajowym ''Hej Bones!'', kiedy zamilkł tuż przed wypowiedzeniem tych słów. Zamiast tego, uśmiechnął się. Temperance spała na kanapie przykryta kurtką, która pełniła nędzną imitację koca. Seeley najciszej jak tylko potrafił, podszedł do niej i zdjął swoją marynarkę okrywając nią Bones. Antropolog lekko drgnęła, ale nie obudziła się tylko wtuliła się w nowe okrycie. Booth usiadł na fotelu na przeciwko niej i westchnął. Tempe wyglądał tak pięknie. Na twarzy widoczna była błogość i ani jedna zmarszczka nie zdradzała zdenerwowania. Zapatrzony w swoją partnerkę, kobietę którą kochał, nawet nie zauważył kiedy zmorzył go sen.

***

Temperance obudziły promienie słońca tańczące po jej twarzy. Zasłoniła dłonią oczy, chroniąc się przed oślepnięciem i wspominając senne marzenia. Miała taki przyjemny sen, śniło jej się, że była z Booth'em a było to tak realistyczne, że wręcz czuła jego zapach. Tak po prawdzie to nadal go wyczuwała. I wtedy jej wzrok padł na mężczyznę śpiącego na fotelu i marynarkę, którą była przykryta. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Właśnie miała wstać, kiedy do gabinetu weszła Angela.
- No nareszcie... - zaczęła artystka, ale umilkła widząc śpiącego agenta. - A ten jeszcze śpi? Ale wcale nie powinno mnie to dziwić, pewnie podobnie jak Ty, nie spał całą noc...
- Nawet nie wiedziałam, że przyjechał – odparła Brennan stając na przeciw swojej przyjaciółki, która ściszyła swój głos do szeptu.
- To teraz powiedz mi o co w tym wszystkim chodzi.
- Nie wiem o czym mówisz – Bones była zdezorientowana.
- Nie udawaj, że nie zrozumiałaś. Pytam o Ciebie i Booth'a – wyjaśniła artystka, a Brennan najwidoczniej zrobiła minę winowajczyni, gdyż na twarzy artystki pojawił się szeroki uśmiech.
- Angie, czy wszystko dobrze?
- Złociutka, nigdy nie było lepiej. Ale... czemu mi nie powiedziałaś? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami...
- Przecież jesteśmy i nie wiem o czym miałabym Ci nie powiedzieć – odparła Tempe.
- No i znowu! Czy ja naprawdę muszę na siłę wyciągać z Ciebie, że jesteś z Booth'em?
- Skąd wiesz?
- Ha! A jednak! - wykrzyknęła Angela, a Brennan zrozumiała że właśnie się przyznała.
- Mówił ktoś coś? - do kobiet dotarł głos Seeley'a, którego najwidoczniej obudził okrzyk tryumfu w wykonaniu panny Montenegro.
- Nasz śpiący królewicz się obudził – zacmokała Angela spoglądając na agenta, a Tempe starała się ukryć zdenerwowanie.
- Awansowałem na księcia? Nieźle – zażartował Booth, który otrząsnął się z resztek snu. - Brakuje mi tylko królewny i białego rumaka.
- Za rumaka może robić SUV,a co do królewny... myślę, że jedną już masz – odpowiedziała Angela i wyszła, zostawiając zdezorientowanego agenta.


Royal Diner

- Powiedziałaś Ange? Dziwię się, że jeszcze nie mówią o nas w wiadomościach – powiedział Booth usiłując nadziać na widelec groszek, który uparcie krążył po całym talerzu. Byli właśnie na śniadaniu, które zaproponował agent.
- Nic jej nie mówiłam, zresztą Angela nie jest plaskarą.
- Plotkarą Bones.
- No przecież mówię – odparła niczym nie zrażona antropolog, na co Seeley tylko pokręcił głową z uśmiechem.
- Ale nie wybaczę Ci, że zmusiłaś mnie bym TO zamówił – agent dźgnął widelcem w sałatkę.
- Uznałam, że skoro ja dałam się przekonać do spróbowania szarlotki, to Ty w ramach rewanżu mógłbyś...
- Dobra, dobra. Mam to – przerwał jej.
- Co?
- Co ''co''?
- Co masz? - zapytała Tempe.
- Nieważne. A tak w ogóle to zauważyłem, że Cam podwoiła ochronę.
- Tak, poczta też podlega kontroli. Camille nie chce, by powtórzyła się sytuacja taka jak z Eppes'em.
- Masz na myśli to serce, które Angela otrzymała w przesyłce? - upewnił się agent, a Bones przytaknęła. - A właśnie... pamiętasz co Hodgins mówił o tym ślimaku...
- Poczwarce okazałej.
- Jakoś tak. No więc wysłałem techników w miejsce żerowania tego robaka i nie znaleźli nic, poza opuszczonym kościołem – powiedział Booth odsuwając przy okazji talerz z do połowy zjedzoną sałatką.
- I co teraz? Chcesz powiedzieć, że jesteśmy w plamce?
- Chciałaś chyba powiedzieć w kropce.
- Logicznie rzecz biorąc plamka na kartce to kropka – sprecyzowała Temperance, a Seeley tylko teatralnie przewrócił oczami, co nie uszło uwadze Bones. - Znów popełniłam błąd.
- Gdybyś tego nie robiła, to zacząłbym podejrzewać że nie rozmawiam z prawdziwą Temperance – odparł Seeley i uśmiechnął się spoglądając prosto w oczy swojej partnerki, która odwzajemniła uśmiech.
- Mówisz tak tylko dlatego, że jesteśmy razem...
- Nie Bones. To, że jesteśmy razem zawdzięczamy między innymi twojej ''niewiedzy''. Dzięki temu jesteś wyjątkowa. I muszę przyznać, że podoba mi się to, że czasami tłumaczę Ci pewne rzeczy – wyjaśnił Seeley z rozbrajającą szczerością.
- Zauważyłam – odparła Brennan, na co uśmiech agenta jeszcze się powiększył.
- Czas wracać. Odwiozę Cię do instytutu, a sam pojadę przesłuchać tego ochroniarza, Rocky'ego – powiedział Booth, prosząc o rachunek.
- Jadę z Tobą.
- Bones, tylko z nim pogadam. Nie widzę potrzeby, byś tam ze mną jechała. A może przez ten czas uda Ci się odkryć coś nowego?...
- Z założenia wszystkie odkrycia są nowe – wpadła mu w słowo Tempe wstając od stolika.
- A Ty znowu swoje.
- Czyli?
- Logicznie, naukowo, antropologicznie.
- Jestem naukowcem. Logiczne myślenie to podstawa – powiedziała Brennan.
- Taaa... - mruknął pod nosem agent, przepuszczając swoją partnerkę w drzwiach.
- Mówiłeś coś?
- Ja? Przyznałem Ci rację – odparł Booth z uśmiechem.
- Nieprawda.
- Prawda.
- To co powiedziałeś, nie brzmiało jak przyznanie racji.
- Skąd wiesz? Przecież nie dosłyszałaś.
- Słuch mam dobry.
- Teraz będziesz się kłócić? - zapytał Seeley otwierając jej drzwi do samochodu.
- Ja się nie kłócę.
- A co robisz?
- Wymieniam poglądy.
- Jasne – parsknął agent.
- Booth!
- No co?

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Jak zwykle ekstra opko. Fajnie, że Ang wie o Bones i Boothie. Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Jak zwykle wspaniale... A tak nawiasem(chyba wiesz co to znaczy;)) to kiedy wydajesz pierwszą książkę, bo muszę się zapisać na listę oczekujących, żeby ją otrzymać... ;)

ocenił(a) serial na 9
charlotte_12

Bosssssskie jak cała reszta :)
Czekam na ciąg dalszy.

bp17

super czesc... czekam na kolejna czesc :)

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

Świetna część. Przed Angelą się nic nie ukryje! I bardzo dobrze, niech inni też cieszą się tym że B&B są razem. ;D Rozmowa w Royal świetna! ;D Czekam na ciąg dalszy. !

charlotte_12

Powiem tylko tak, sprawa zaczyna się zagęszczać :>

- 17 -

Temperance pochylała się nad szczątkami Donovana, próbując znaleźć coś, co choćby odrobinę przybliżyło ją oraz Booth'a do rozwiązania sprawy Alchemików. Na stole obok leżały szczątki Calahana oraz zwęglone kości Jasmine, które czekały na swoją kolej, by oddać się pod kolejną analizę najlepszej antropolog w kraju. Na razie jednak, wysiłki Bones nie przynosiły żadnych rezultatów.
- Doktor Brennan czeka aż kości do niej przemówią, tak? - Camille podeszła do Angeli, która przyglądała się się swojej przyjaciółce.
- Może...
- Angela, czy coś się stało? - patolog przyjrzała się uważnie swojej podwładnej.
- Co proszę?
- Nigdy nie odpowiadałaś jednym słowem na pytania dotyczące Brennan.
- Ach... No bo widzisz... Booth'a i Brenn ciągnie do siebie. Jestem prawie pewna, że ze sobą spali – powiedziała Montenegro, a oczy Cam zrobiły się okrągłe jak spodki. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała.
- Jak?.. Skąd Ty to wiesz?
- Przyznała się. Może nie do tego, że zaciągnęła go do łóżka, ale do tego, że coś między nimi jest. ''Coś'', czyli buzująca chemia i iskry sypiące się dookoła – wyjaśniła artystka.
- Nie mogę powiedzieć, że się tego nie spodziewałam.
- Ja też nie. Ale proszę Cię, nie mów nikomu, OK?
- Dlaczego?
- Oni chyba nie chcą, by to się na razie wydało – odpowiedziała Angela, spoglądając na Tempe. Cam podążyła za wzrokiem podwładnej i odparła z uśmiechem:
- Rozumiem. Będę milczeć jak grób.

***

''Even the best fall down sometimes.
Even the wrong words seem to rhyme.
Out of the doubt that fills my mind,
I somehow found you and I collide.''
''Collide'' Howie Day

Wewnątrz SUVa Booth nucił wraz z piosenkarzem, którego miękki głos płynął z głośników i w 100% zgadzał się z przesłaniem piosenki. Wreszcie ją znalazł. Zderzyli się na drodze, którą zaczęli podążać jakiś czas temu, a którą wybrali razem nieświadomi swoich decyzji. I po latach, w końcu mógł powiedzieć, że kobieta którą kochał była z nim. I choć dobrze wiedział, że jeszcze trochę czasu upłynie zanim zarówno Tempe, jak i on przyzwyczają się do nowej sytuacji, to wierzył że będzie dobrze. Inna opcja po prostu nie wchodziła w grę.
Seeley był mężczyzną, który kiedy sobie coś postanowił, to zawsze starał się to postanowienie wykonać. A teraz zamierzał być z Temperance do końca swoich dni. Ile by mu ich nie zostało...

Po niecałych piętnastu minutach agent zaparkował przed lokalem Donovana. W dzień świecący pustką, w nocy tętnił życiem. Mimo że okolica nie należała do slumsów, idąc na tyły klubu, Booth musiał uważać, by nie potknąć się o jakąś butelkę po piwie lub inną rzecz niewiadomego pochodzenia. Nie to, by nie był przyzwyczajony do trudnych warunków, Bones nie raz przetestowała pod tym względem jego wytrzymałość.
W końcu Seeley wszedł przez tylne drzwi na tyły klubu, nie były zamknięte co nieco go zaskoczyło, ale z drugiej strony... W pomieszczeniu panował półmrok i tylko dzięki doskonałemu wzrokowi, agent dostrzegł kontur drzwi w głębi korytarza.
- Kanciapa Rocky'ego – mruknął pod nosem i ruszył w tamtą stronę. Chwilę potem stał już przed masywnie wyglądającymi drzwiami. Zapukał, ale nic się nie wydarzyło. Nie doczekawszy się odpowiedzi ponownie zastukał, ale nie było odzewu. Nacisnął klamkę, jednak drzwi nie ustąpiły.
- A chciałem tego uniknąć – szepnął Booth i rozejrzał się dookoła, nie widząc nikogo postanowił zastosować mniej konwencjonalne metody. Chwilę potem zamek szczęknął i agent wszedł do środka.
Wnętrze, podobnie jak korytarz, skąpane było w mroku. Ale tak jak i tam, Seeley wszystko widział. Łóżko, stolik, szafa, której niedomknięte drzwi zwróciły uwagę Booth'a. Podszedł do nich i uważnie zlustrował zawartość.
- Jasna cholera – wyrwało mu się, kiedy zobaczył co powodowało niedomykanie się drzwiczek. Nie oglądając nic więcej szybko wyjął telefon i ruszył do wyjścia. Zamykając drzwi od kanciapy czekał aż Bones odbierze. Zaaferowany odkryciem nie zauważył, że nie jest sam. Gdy się odwrócił poczuł silny ból. Dookoła zapanowała ciemność.


Instytut Jeffersona

- Złociutka, Twój telefon cały czas dzwoni – Angela podeszła do Brennan, która wciąż lustrowała szczątki leżące na stole.
- To pewnie z wydawnictwa. Obiecałam, że postaram się dokończyć nową powieść do końca przyszłego miesiąca – odparła Tempe przerywając badanie.
- Skoro tak mówisz... Ale powiedz mi... Czy Ty i Booth tak na serio?
- Nie wiem co to znaczy? - Bones wyminęła artystkę i skierowała się do swojego gabinetu.
- Brenn, nie unikaj odpowiedzi. Zresztą sama się przyznałaś – Montenegro podążała za swoją przyjaciółką mówiąc konspiracyjnym szeptem.
- Skoro wiesz to czemu pytasz?
- Twoja dosłowność potrafi zmęczyć człowieka. To co z tego, że wiem. Chcę to usłyszeć od Ciebie – Angela nie dawała za wygraną.
- Rozumiem, że nie wyjdziesz z mojego gabinetu, dopóki nie odpowiem na Twoje pytanie, mam rację? - zapytała Bones siadając za biurkiem i spoglądając na artystkę.
- Masz całkowitą rację – odparła Ange krzyżując ręce na piersi.
- Tak, to prawda. Booth i ja... jesteśmy razem – wykrztusiła w końcu Temperance, a na twarzy panny Montenegro pojawił się szeroki uśmiech.
- Nareszcie!
- Słucham? Co masz na myśli...
- No bo czy to nie było oczywiste? Ty i Seeley pasujecie do siebie. Pamiętasz nasze rozmowy z czasów, kiedy zaczynaliście współpracę? - artystka popatrzyła na swoją przyjaciółkę.
- Nie.
- Sweety... Ale to i tak w tej chwili nie jest ważne. Najważniejsze, że wreszcie dotarło do Was... Ale czy mi się wydaje czy Ty... Chyba nie masz wątpliwości?
- Nie – odparła szybko antropolog, a Angela teatralnie złapała się za serce. - Ale to dla mnie nowość. Jest zupełnie inaczej niż wtedy kiedy byłam z Sully'm. Czuję się inaczej – Bones postanowiła przyznać się artystce. Mówiła prawdę. Kiedy spotykała się z Sullivanem czuła pożądanie i pociąg fizyczny. Oczywiście nie spędzali całych dni w łóżku, ale Brennan nie mogła powiedzieć, że łączyło ją z nim tyle, ile łączy ją z Seeley'em.
Montenegro obeszła biurko i kucnęła na przeciwko Tempe, tak by mogła spojrzeć swojej przyjaciółce w oczy.
- Doskonale Cię rozumiem – zaczęła artystka. - Wiem, że możesz... że czujesz się inaczej, ale to dlatego że tym razem jesteś z mężczyzną, którego znasz, który zna Ciebie i wie o Tobie wszystko. Łączy Was wiele, dużo razem przeszliście i nie oszukujmy się, ale przez lata dojrzewaliście do tego, by być razem. I nie przeszkodził Wam żaden morderca, agent FBI, podrzędna prawniczka ani choroba Booth'a. Dotarliście razem do celu jakim jesteście WY. Razem. Dlatego czujesz się inaczej, bo jesteś kochana i kochasz.
Bones słuchała słów Angeli i zaczynała przyznawać jej rację. Artystka doskonale wychwyciła wewnętrzne rozterki antropolog, ale co ważniejsze bardzo jasno określił uczucie jakim Temperance darzyła Booth'a. Kochała go. Ona, racjonalna i logiczna, twierdząca że miłość nie istnieje w końcu ją znalazła. I nie musiała daleko szukać.
- Dziękuję Angie – powiedziała uśmiechając się do przyjaciółki.
- Nie masz za co dziękować. Ja tylko powiedziałam to, co zaobserwowałam – odparła i podniosła się. - A teraz wybacz, ale wrócę do swoich zajęć zanim Cam powie, że znów spędzam czas na pogduszkach.
Po tych słowach Angela puściła oko Brennan i wyszła z gabinetu pozostawiając swoją przyjaciółkę samą. Bones pokrzepiona słowami artystki na powrót skupiła się na pracy. Najpierw jednak postanowiła sprawdzić kto do niej dzwonił. Mile zaskoczył ją fakt iż to nie wydawnictwo usilnie próbowało się z nią skontaktować, a Booth. Szybko wybrała numer swojego partnera i w oczekiwaniu na połączenie zaczęła przeglądać akta sprawy. Po piątym sygnale odezwała się poczta głosowa, co trochę zdziwiło Tempe. Seeley zawsze odbierał telefon, zwłaszcza kiedy to ona dzwoniła. Spróbowała jeszcze raz, ale rezultat był podobny. Trochę się zaniepokoiła, ale uznała że Booth najprawdopodobniej teraz nie może odebrać i wróciła do pracy, mając nadzieję że Seeley do niej oddzwoni. Nie wiedziała, że przyjdzie jej czekać bardzo długo.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

No no no... robi się coraz ciekawiej... opko jak zwykle the best... czekam na cd... ;)

evi9

Super budujesz napięcie w swoim opku..tylko jak ja teraz wytrzymam do jego kolejnej części..; )

ocenił(a) serial na 10
zmijex

No coraz więcej emocji i napięcia dajesz w opowiadaniu. Czekam na kolejne części:)

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

Świetna część! Widzę, że na prawdę zaczyna się zagęszczać... oby tylko nic się nie stało Booth'owi! A było tak pięknie... Świetna rozmowa Brenn z Angelą. Dobrze, że Bones ma kogoś kto zawsze jej doradzi... A tak poza tym uwielbiam piosenkę Howie Day - Collide! Czekam na ciąg dalszy!

ocenił(a) serial na 9
charlotte_12

Świetne!!!!! nie ma co komentować czekam na ciąg dalszy :)

bp17

Super czesc!!! bardzo podobala mi sie rozmowa Bones z Angela :) oj dzieje sie dzieje... :) z niecierpliwoscia czekam na cd :)

charlotte_12

- 18 -

Chłód i drętwienie prawej ręki obudziło Booth'a. Stęknął i spróbował otworzyć oczy. Każda próba kończyła się jednak niepowodzeniem, a jemu wydawało się, że powieki są jak z ołowiu. W końcu udało mu się i zobaczył zamazany obraz. Wszystko było rozmyte, nie posiadające konkretnych konturów co tylko zdenerwowało agenta. Zamrugał parę razy i z ulgą stwierdził, że ostrość powraca. Dopiero teraz mógł sobie pozwolić na określenie miejsca swojego pobytu. Spróbował się poruszyć, ale spętane nogi i związane za plecami ręce skutecznie uniemożliwiały jakikolwiek ruch.
- Fuck! - zaklął próbując trochę rozluźnić więzy. Bezskutecznie. Zrezygnowany oparł głowę na zimnej podłodze i syknął z bólu. Dopiero teraz poczuł metaliczny zapach krwi, który drażnił jego nozdrza.
- Świetnie – mruknął i spróbował się przewrócić na drugi bok, by rana na jego głowie nie miała kontaktu z zimnym betonem. Dopiero po wykonaniu tego manewru rozejrzał się po pomieszczeniu, które było dla niego więzieniem. Znajdował się w obskurnym pokoju bez okien, w którym światło dawała goła żarówka zawieszona pod sufitem. Ściany pokrywał grzyb i wilgoć, która potęgowała chłód. Na przeciwko agenta były drzwi, które jako jedyne wydawały się porządne.
Gdzie ja jestem?
Ręce zaczęły drętwieć, a rana na głowie zaczęła pulsować tępym bólem przeszkadzając w koncentracji.
Co tu się dzieje? Ile czasu już tutaj jestem? Czy Bones już wie?
Pytania przewijały się w umyśle Seeley'a, który walczył z utrzymaniem świadomości. Na próżno. Chwile potem ponownie osunął się w ciemność.

Instytut Jeffersona

Brennan czuła narastający niepokój. Coś było nie tak. Coś się nie zgadzało. Booth już dawno powinien zadzwonić, poinformować ją o wynikach przesłuchania. A tymczasem telefon milczał.
- Sweety, może bateria mu padła? - Angela co rusz rzucała pomysłami, które wytłumaczyłyby milczenie Seeley'a.
- Zna mój numer na pamięć.
- Może nie miał skąd zadzwonić?
- Mógł przyjechać tutaj. Zresztą powinien tu być już godzinę temu. Ile czasu mogło mu zająć przesłuchanie tego ochroniarza?
- Doktor Brennan ma rację – do rozmowy wtrąciła się Camille. – To nie leży w naturze Booth'a.
- Zanim popadniemy w paranoję może zastanówmy się...
- Nad czym się tu zastanawiać Jack?!
- Jadę tam – oznajmiła Tempe, przerywając Angeli i Hodginsowi.
- To znaczy?
- Tam gdzie udał się wcześniej Seeley. To jedyny punkt odniesienia – powiedziała Brennan zbierając swoje rzeczy do torby, podczas gdy pozostali przypatrywali się jej działaniu. Chwilę potem była już gotowa do wyjścia.
- Chyba nie chcesz tam pojechać sama – Angela przyjrzała się uważniej swojej przyjaciółce.
- A czemu nie?
- Złotko, a jeżeli i Tobie się coś stanie?
- Nie wiemy czy coś złego stało się Booth'owi. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków – odparła Tempe rzeczowym tonem, chociaż sama w to nie wierzyła. Montenegro chyba odkryła jej odczucia bo jej twarz przybrała dobrze znany wyraz: ''Kogo Ty próbujesz oszukać?'' to pytanie aż za nadto raziło w oczy Brennan.
- Angela ma rację – zgodziła się doktor Saroyan.
- Ja pojadę – odezwał się Hodgins. – Kto jak kto, ale mogę się przydać.
Bones tylko przytaknęła.

Gabinet Sweets'a

Doktor Lance Sweets przeglądał swoje notatki z serii terapeutycznych, kiedy telefon na jego biurku wydał charakterystyczny dźwięk.
- Lance Sweets – powiedział psycholog odbierając połączenie.
- Dzięki Bogu, że odebrałeś – odezwał się głos po drugiej stronie.
- Angela, ty Ty?
- Tak.
- Czy coś sie stało?
- Dopiero może się stać. Booth zniknął i nie daje znaku życia. Tempe się martwi, choć nie daje o sobie tego poznać. Ja zaraz umrę z nerwów, a...
- Angela, spokojnie! - przerwał Słodki artystce, która słowa wyrzucała z siebie niczym karabin maszynowy. - Jak to Booth zniknął?
- Pojechał przesłuchać świadka i nie wrócił. Cam podejrzewa, że mogą stać za tym Alchemicy...
- Czekaj, czekaj... Alchemicy? Ta grupa, którą podejrzewaliście o ostatnie zbrodnie?
- Tak! - głos Angeli zaczynał brzmieć histerycznie.
- Zaraz przyjadę do Jeffersonian, wszystko dokładnie mi opowiesz – powiedział stanowczo Sweets i rozłączył się. Kiedy dziś rano przyszedł do pracy nie podejrzewał, że sprawy przybiorą taki obrót. Myślał, że kolejny dzień spędzi nad papierami i analizowaniem zachowania agentów FBI. Jak widać los zechciał inaczej.

***

- To tutaj – Brennan wskazała na gmach klubu Donovana, zupełnie zapominając że Hodgins doskonale wie gdzie to jest. Naukowiec jednak nic nie odpowiedział, nie widział sensu jeszcze bardziej denerwować Tempe, w związku z tym zaparkował swój samochód i już po chwili oboje szli tą samą uliczką na tyły klubu, którą wcześniej podążał Booth.
- Obskurne miejsce – mruknął Jack rozglądając się dookoła.
- Nie bardziej niż inne boczne uliczki w dużych miastach. To chyba tu – Bones zatrzymała się przed drzwiami prowadzącymi na zaplecze klubu.
- A więc tutaj mieszka Rocky – powiedział Hodgins i zanim zdążył zapytać się Tempe co teraz robią, ona już była przy drzwiach. - Masz nakaz?
- Są otwarte.
Jack uniósł brwi w zdumieniu i podszedł do Bones, która praktycznie już była w środku. Nie czekając wszedł za nią. Wewnątrz nie paliła się żadna lampka i ciemność znacznie utrudniała sprawne poruszanie.
- Masz latarkę? - zapytała antropolog, kiedy dotarli pod drzwi, które w jej mniemaniu musiały być kanciapą ochroniarza.
- Już... - Hodgins zaczął szukać jej w torbie, a po chwili rozległ się głuchy łomot i pomstowanie naukowca. - Niech to szlag!
- Wszystko w porządku?
- Tak, ze mną tak, ale...
- Jack?
Chwilę potem na ciemny korytarz padł snop światła, który został skierowany przez Hodgins'a na podłogę.
- To krew – powiedział naukowiec i dodał widząc minę Tempe. - To jeszcze nic nie znaczy...
- Taka ilość utraconej krwi nie spowodowałby śmierci – odparła rzeczowym tonem Bones, w którym starała się opanować strach. Bała się. Okropnie się bała, ale nie mogła pozwolić sobie na słabość. Nie teraz, kiedy Booth jej potrzebował.
- Wezmę próbkę do analizy – entomolog zaczął wyjmować z torby próbki, a kiedy skończył wraz z Brennan skierował się do małego pomieszczenia, które podobnie jak klub, było otwarte. Tempe rozpoczęła oględziny małego mieszkania. Podobnie jak Seeley jej wzrok padł na szafę stojącą w rogu. Podeszła i otworzyła ją i już wiedziała jakim odkryciem chciał podzielić się z nią jej partner.
- Hodgins!
Naukowiec momentalnie znalazł się przy Brennan.
- Tak?
- Spójrz. Rozpoznajesz to? - antropolog wskazała na zawartość szafy.
- O tak – odparł Jack biorąc do ręki jedno z takich samych ubrań. - Doskonała replika. Takie same stroje miały ofiary w chwili śmierci.
- Rocky jest Alchemikiem – wyszeptała Bones.
- Niedobrze.
- Booth...

Instytut Jeffersona

- I pojechała wraz z Hodgins'em do tego całego ochroniarza – Angela zakończyła swoją opowieść, kiedy do laboratorium niczym burza wpadła Bones, a za nią Jack.
- To Alchemicy! To... Co Ty tu robisz? - wzrok Tempe padł na Sweets'a stojącego obok artystki.
- Dowiedziałem się o agencie Booth'ie...
- No właśnie, znaleźliście coś? - zapytała doktor Saroyan przerywając terapeucie.
- Komórkę Seeley'a i krew. Zaraz ją zbadam i dopiero wtedy będziemy mieć 100% pewność czy krew należy do Booth'a – odparł naukowiec.
- Krew? - Angela spojrzała na swoją przyjaciółkę.
- To jeszcze o niczym nie przesądza. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków – uspokoiła artystkę Cam, która starała się myśleć racjonalnie. - Coś jeszcze? Skąd wiecie, że to Alchemicy?
- Było też to – Temperance wyciągnęła z torby lnianą szatę.
- To oznacza, że ten ochroniarz jest jednym z nich i to on porwał Booth'a, tak? - podsumował wszystko Sweets.
- Zgadza się – przytaknął Hodgins – Obawiam się, że jeżeli oni cały czas postepuja zgodnie z rytuałem to Booth może być czwartą ofiarą.
- Powiadomiliście FBI?
- Tak. Zadzwoniłam do Cullena, już rozpoczął poszukiwania, a technicy przeszukują mieszkanie ochroniarza – powiedziała Brennan.
- I tak nic nie znajdą, to nieudacznicy – dodał Jack z pogardą w głosie.
- Nie ma czasu do stracenia. Musimy znaleźć coś co... trzeba odkryć nowe fakty – Camille postanowiła zmobilizować swoich współpracowników.
- Ja i Nigel zajmę się analizą kości, na pewno jest coś co przeoczyliśmy – powiedziała Bones spoglądając na asystenta, który w milczeniu przysłuchiwał się całej rozmowie, po czym zwróciła się do Hodgins'a. - Jak tylko zrobisz analizę...
- Poinformuję Cię – dokończył za nią Jack. - Spokojnie.
- OK. Ja tymczasem będę w stałym kontakcie z FBI, może znajdą coś nowego...
- Wątpię...
- Hodgins!
- No co? - entomolog wzruszył ramionami, a Cam kontynuował.
- Nie kłóćmy się. Skoro wszyscy wiedzą co mają robić, radzę się tym zająć.
- A my? - odezwała się Angela.
- Właśnie – przytknął Sweets domyślając się, że artystka miała go na myśli.
- Przeanalizujcie akta sprawy, może zauważycie coś co... Po prostu zróbcie to – odparła Saroyan i poszła do swojego biura. Chwilę potem wszyscy zajęci byli swoimi zadaniami, a przyświecał im jeden cel. Znaleźć Booth'a.

charlotte_12

mam nadzieje ze znajda Bootha calego i zdrowego... :) bardzo wciagnelo mnie to opowiadanie... :) czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 9
charlotte_12

Napięcie rośnie z każdym opowiadaniem, czekan z niecierpliwością na ciąg dalszy. Akcja super!!!!!!