Postanowiłam zaprezentować także tutaj swoje FF, jak już się dzielić nim ze światem to na całego ;)
Mam nadzieję, że się spodoba...
Doktor Temperance Brennan siedziała przy biurku w swoim gabinecie i wpatrywała się w ekran monitora. Przed jej oczami widniała strona z niedokończonym rozdziałem jej kolejnej książki. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie musiała nawet się odwracać, doskonale znała odgłos tych kroków. W końcu prawie czteroletnia współpraca pozwoliła jej bardzo dobrze go poznać.
- Hej Bones! - powiedział wesoło agent Seeley Booth i posłał jej czarujący uśmiech.
- Witaj Booth - odpowiedziała i zamknęła folder na swoim laptopie po czym wyłączyła sprzęt.
- Zbieraj się. mamy kolejną sprawę.
- Już idę. Co tym razem? - zapytała gdy opuścili jej gabinet i szli przez laboratorium.
- Bones, kości jak zwykle...
Posłała mu lodowate spojrzenie i dodała:
- Tego mogłam się sama domyśleć, a jakieś szczegóły?
- Gdybym znał je, nie musiałabyś tam teraz ze mną jechać. Proszę - otworzył drzwi swojego SUVa i gestem zaprosił swoja partnerkę do środka.
- Wiesz co...
- Co? - zapytał i usiadł za kierownicą.
- Zapomnij - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. agent popatrzył na nią i powiedział:
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Następnie odpalił silnik i ruszyli.
--
Reszta drogi upłynęła w ciszy. Bones nie odezwała się do Bootha po tym wyznaniu, tylko beznamiętnie wpatrywała się w krajobraz mijający za szybą. Nie wiedziała jak miała się zachować. Nie wiedziała również czy jej partner powiedział to na serio czy tylko żartował. To nie ona została wyposażona w szósty zmysł jaki posiadał Booth, a który nosił nazwę ''stany emocjonalne Bones''. To Booth zawsze wiedział czy coś ją martwiło, czym się zadręczała. Potrafił czytać z niej jak z otwartej książki. Wiedział, że jest trochę ''nieprzystosowana'' do działania w grupie i zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. A mimo to wyskoczył z takim tekstem.
Booth tymczasem zastanawiał się czy nie pozwolił sobie na zbyt duże posunięcie. Już od jakiegoś czasu był pewny, że czuje coś do swojej partnerki. I to na pewno nie była tylko przyjaźń. Skrycie pragnął, by ona czuła to samo. Nie chciał jednak naciskać. Chciał na nowo odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte jego fikcyjną śmiercią. Nie chciał, by cierpiała.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Booth zatrzymując się i wysiadając z samochodu. Bones wzięła swoją torbę i poszła w jego ślady.
- Ale to jest las. Booth, gdzie my jesteśmy? Nie widzę innych agentów, ani policyjnych techników...
- Bo są z drugiej strony tego gąszczu.
- To czemu nas tam nie ma?
- Bo chciałem najpierw z Tobą porozmawiać - powiedział agent i oparł się plecami o służbowe auto.
- Booth, proszę...
- Bones, ja wiem, że nadal jesteś...że masz mi za złe to co się wydarzyło parę tygodni temu...
- Przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy... - zaczęła, ale agent jej przerwał.
- Tak, ale mam wrażenie, że nie jest tak jak było kiedyś. Nie jest normalnie...
- Z nami nigdy nie było normalnie - powiedziała Brennan, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy jej partnera.
- Po części masz rację. Ale mimo to ja chciałem Cię jeszcze raz przeprosić. Przeprosić za...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - przerwała mu - już wszystko zrozumiałam i cieszę się że znowu razem pracujemy, że...znowu tu jesteś - zawahała się, ale po chwili podeszła i przytuliła się do Booth'a, który mocno ją objął i wyszeptał:
- Już nigdy Cię nie opuszczę. Nie zostawię. Nawet gdyby mi się coś stało, wiedz, że zawsze będę czuwał nad Tobą.
Bones nie wiedziała co odpowiedzieć, uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie. Gdyby tylko Booth wiedział co ona czyje do niego. To już nie było tylko przywiązanie. Było to uczucie, którego ona sama nie mogła pojąć, nie rozumiała go, gdyż nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuła.
- Dziękuję Booth - powiedziała w koncu i odsunęła się lekko od agenta, także teraz patrzyli sobie w oczy - Naprawdę dziękuję.
Booth uśmiechnął się i powiedział:
- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. A teraz pojedźmy lepiej już do tych kości, bo jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy. Gdyby Sweets się dowiedział. Wyobrażasz to sobie? Samotni w głuszy, zdani tylko na siebie...Miałby pretekst do kolejnych badan.
- Tak - odpowiedziała Brennan i uśmiechnęła się - Zatem w drogę. Jak to mówią ''Komu w drogę temu zegar".
- Czas, Bones. ''Komu w drogę temu czas" - odpowiedział agent i uśmiechnął się.
Też chce urlop, taki uczniowski ( co tam, że dopiero skończyły się wakacje)Super część, taka zabawna. Czekam na cd :)
-Za brak zrozumienia, chociaż logicznie rzecz ujmując nie popełniłam żadnego błędu, bo wytwór urbanistyczny nie może spać, a błedne sformułowanie tego zjawiska tylko potęguje... - antropolog zamilkła, gdyż Booth zasłonił jej usta dłonią. Tempe popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
Cudo! xd
Twoje opowiadanie mnie rozwalają xD
Btw, ja też wlaśnie wróciłam do pisania kolejnej części swojego ;P Ale szczerze jakoś mi nie idzie ;/
No dobra, oto ostatni już rozdział. Szczerze... mam mieszane uczucia co do niego. Planowałam to zrobić trochę inaczej, ale no cóż... Pisałam potem wykreślałam i tak w kółko. Sama już się boję co z tego wyszło.... :stres:
Oddają wam pod ocenę...
Rozdział 7. Kolacja.
Booth stał przed lustrem i przyglądał się swojemu odbiciu. Efekt końcowy mógł uznać za zadowalający – ciemnoszary garnitur i czarna koszula niedbale rozpięta pod szyją dawały imponujący efekt.
Agent spojrzał na zegarek – dochodziła 21:00, najwyższy czas by udać się do Temprance, która już pewnie czekała na niego. Tak jak dwa tygodnie temu, kiedy zaprosił ją na kolację rozpoczynającą ich ''wspólny'' urlop. Tyle rzeczy wydarzyło się przez ten czas, setki rozmów przeprowadzonych do późnych godzin nocnych, miliony uśmiechów i ukradkowych spojrzeń... i to miało się dziś skończyć. Nie, nie dziś. Jutro. A przecież dopiero co przyleciał do Los Angeles, dopiero co przeżywał szok kiedy w drzwiach zobaczył Bones.
Dwa tygodnie... czas biegł nieubłaganie szybko, za szybko.
Kończąc rozmyślania Seeley po raz ostatni spojrzał w lustro i wyszedł ze swojego apartamentu. Stanął pod drzwiami apartamentu Brennan, spodziewając zastać ją już gotową. W końcu kto jak kto, ale jego partnerka słynęła z doskonałej organizacji. Nie czekając dłużej delikatnie zapukał.
Początkowo nie słyszał żadnych odgłosów, ale po chwili rozpoznał znajomy stukot obcasów i drzwi się otworzyły.
- Booth, wejdź – mówiąc to Tempe odsunęła się, by przepuścić agenta który szybko wszedł do środka – będziesz musiał trochę poczekać – dodała i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Bones już zniknęła za drzwiami swojej sypialni.
Seeley tylko pokręcił głową i usiadł na kanapie. Wziął do ręki pilot telewizora i włączył plazmę. Właśnie rozpoczynał się jakiś serial.
- Pewnie znowu jakieś C.S.I. - mruknął sam do siebie i już miał zmienić kanał kiedy na ekranie pojawił się napis ''BONES'', który skutecznie przykuł uwagę agenta.
Brennan tymczasem przerzucała ubrania w szafie i przeklinała w duchu, że nie zaczęła szykować się wcześniej. Co prawda miała na sobie butelkowo-zieloną sukienkę, w której przywitała Booth'a, ale nie pasowała ona na kolację. Jednym słowem, była w kropce. Jej partner siedział w salonie, a ona nie była gotowa, co było dziwnie, bardzo dziwne. Zwykle w tego typu sytuacjach dzwoniła do Angeli, ale tym razem nie zamierzała dawać przyjaciółce powodów do plotek i domysłów.
Jeszcze raz przejrzała ubrania i jej wzrok zatrzymał się na czarnej sukience, tak dobrze jej znanej. Nie potrafiła nawet powiedzieć, czemu zabrała ją ze sobą. Ale skoro już tutaj była...
Kiedy Temperance wyszła z sypialni gotowa do wyjścia zastała Booth'a siedzącego na kanapie przed telewizorem. Agent szybko jednak zareagował na stukot obcasów i już po chwili stał na przeciwko Bones, która prezentowała się uroczo, ale i niezwykle seksownie w sukience, którą doskonale pamiętał.
- Wyglądasz... huh... wyglądasz pięknie – powiedział i uśmiechnął się.
- Dziękuję – odparła po czym spojrzała nad ramieniem Booth'a na ekran telewizora – Co aż tak przykuło Twoją uwagę?
- Co? A!... Masz na myśli to? - Seeley wskazał na TV, a Brennan przytaknęła – Hmmm... To bardzo ciekawe, prawdę mówiąc...
- Aż tak? Dowiem się czegoś więcej?
- Jasne, przecież to żadna tajemnica. No więc... włączyłem twoją plazmę i zacząłem oglądać ten serial, miałem już go wyłączyć, kiedy na ekranie pojawił się napis BONES.
- Słucham..
- BONES.
- Przecież tu jestem, jaki napis? - dopytywała się dalej Brennan.
- No przecież mówię, że tytuł to ''BONES'' – powiedział rozbawiony agent – Dokładnie taki sam jak Twoje przezwisko.
- Ach...
- A żeby było śmieszniej, serial opowiada o dwójce partnerów, z których jeden jest agentem FBI, a drugi antropologiem, a dokładniej panią antropolog. To zupełnie tak jak my – wyjaśnił Booth.
- Musiało Ci się coś przewidzieć...
- Nie mam halucynacji, a zresztą sama zobacz – Seeley odsunął się pokazując ekran telewizora – Oooo.. to ten facet co gra agenta, a ta obok niego to ta antropolog.
- No cóż... ale, Booth, to tylko serial, produkt wygenerowany by masowy odbiorca mógł czerpać z niego rozrywkę – powiedziała Temperance.
- Wiem, ale to i tak nie zmienia faktu, że to bardzo dziwne, oglądać coś co ma się praktycznie na codzień – odparł Seeley.
- Właśnie. Jeden agent FBI w realnym świecie w zupełności mi wystarczy – powiedziała Bones i wraz ze swoim partnerem opuściła apartament.
Waszyngton
Angela krążyła po mieszkaniu Hodginsa nerwowo spoglądając na swój telefon komórkowy. Prawdę powiedziawszy nawet nie wiedziała czemu to robi. Minęły dwa tygodnie odkąd ostatni raz rozmawiała z Brennan, czyżby teraz zaczęła się martwić o jej plan?
- Kochanie, ona nie zadzwoni – powiedział już po raz dziesiąty Jack.
- Skąd ta pewność?
- Znasz ją lepiej ode mnie i powinnaś dobrze wiedzieć, że Tempe nie dzwoni kiedy nie widzi takiej potrzeby – wyjaśnił naukowiec.
- To wszystko przez Sweets'a – powiedziała Montenegro siadając na kanapie obok Hodginsa – Zasiał ziarnko niepokoju i ciekawości. Nawet nie wiesz ile bym dała, żeby wiedzieć co oni teraz robią.
- Na pewno dobrze sie bawią...
- Nie mogę przestać o tym myśleć! Dwa tygodnie bez wieści! - artystka nie zwracała uwagi na Jack'a.
- Może mógłbym Ci w tym pomóc – powiedział Hodgins przysuwając się bliżej Angeli i obejmując ją ramieniem.
- A w jaki sposób?
- Przyjemny – odparł i pocałował artystkę.
Los Angeles
Booth i Brennan siedzieli w hotelowej restauracji, która dzisiejszego wieczoru nie była zbyt zatłoczona. Ich stolik znajdował się na uboczu i mogli swobodnie rozmawiać nie zwracając na siebie uwagi innych gości.
Agent właśnie opowiadał Tempe o wizycie Sweets'a, a Brenn odwdzięczyła mu się tym samym opowiadając jak Angela przyszła do niej z butelką wina.
- Ewidentnie był to spisek – podsumował Booth.
- Ale po co?
- Tak trudno się domyślić? - agent uniósł jedną brew, a do Bones zaczęło docierać. Aluzje Angeli i Słodkiego nagle stały się jasne. Podchody i subtelne uwagi nie odnosiły skutku dlatego musieli posunąć się do zwabienia jej i Seeley'a w jedno miejsce. Co prawda spędziła tu z nim cudowne dwa tygodnie, naprawdę było im razem dobrze i wcale nie rozmawiali o pracy. Czy zatem mogła tak po prostu zacząć ''być'' z Booth'em? Niezaprzeczalnie czuła do niego znacznie więcej niż przyjaźń, ale czy to można było nazwać miłością?
Seeley myślał podobnie, ale on doskonale wiedział co czuje do Tempe. Kochał ją. Znał ją jednak na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie powinien naciskać. Sprawy powinny toczyć się własnym rytmem. Angela i Sweets trochę to przyspieszyli i on już nie chciał przyspieszać tego bardziej.
- Czyli ten wyjazd był po to, by nas do siebie zbliżyć? - bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Podejrzewam, że tak.
- Udało im się? - zapytała spoglądając na Booth'a, który się uśmiechnął.
- A jak myślisz?
- Jeśli mam być szczera to... to już dawno się udało. Ale nie wiem czy... Booth, lubię Cię i to bardzo. Jesteś ważną osobą dla mnie, ale... boję się – jej głos przeszedł w szept – Boję się, że odejdziesz, że kiedy już Cię pokocham Ty znikniesz....
- Bones, nie chcę Cię naciskać. Wiedz tylko, że już od dawna nie jesteś dla mnie tylko partnerką z pracy... nie będę naciskał bo doskonale Cię rozumiem, dlatego mam pomysł i propozycję.
- Tak? - Tempe spojrzała na niego dziwnie.
- Co powiesz na randki? Niech ta kolacja będzie pierwszą z nich, co?
- Randki?
- Chyba wiesz o co mi chodzi?
- Oczywiście, że wiem. Chodziłam na randki – powiedziała Brennan.
- Więc jak? Zgadzasz się?
- Tak – przytaknęła posyłając uśmiech agentowi.
- Mogę coś zrobić? - zapytał Booth, a Tempe spojrzała na niego badawczym wzrokiem.
- Zależy co.
- To co się robi na randce. Zamknij oczy.
- Ale po co?
- Zamknij – powiedział agent, a Bones posłusznie wykonała polecenie. Na początku czuła się dziwnie i niepewnie nie wiedząc co się dookoła niej dzieje, ale to uczucie szybko znikło zastąpione przez znacznie lepsze. Poczuła dotyk warg Seeley'a na swoich i zapomniała o całym świecie. Rozkoszując się smakiem ust Booth'a pomyślała, że to doskonałe zwieńczenie ich pierwszego wspólnego urlopu.
Waszyngton – dzień później
Angela, Hodgins i Sweets czekali na lotnisku na przylot samolotu z Los Angeles. Po pół godzinie podniebna maszyna wreszcie wylądowała i pasażerowie zaczęli wychodzić.
- Gdzie oni są? - artystka stawała na palcach próbując dostrzec w tłumie swoich przyjaciół. Była spragniona informacji na temat tego, czy plan jej i Sweets'a przyniósł jakieś efekty.
- To na pewno tym samolotem mieli wrócić? - zapytał Hodgins.
- Tak – odparł Słodki, który również był ciekawy jak się sprawy mają.
Tymczasem wszyscy pasażerowie opuścili pokład samolotu.
- Dziwne... - zaczął Jack, ale przerwał mu sygnał nadejścia połączenia – Jack Hodgins – powiedział odbierając telefon – Witaj Cam... Na lotnisku... Noooo nie... Żartujesz?... Nie może być... Chyba sie ucieszą... Do zobaczenia.
- Kto się ucieszy? - zapytała Angela, kiedy naukowiec schował telefon.
- Wy.
- A dlaczego? - teraz to Sweets był ciekawy.
- Dzwoniła Camille. Dzisiaj rano Cullen przedłużył Booth'owi urlop i o to samo została przez niego poproszona Cam. Booth i Bones dzisiaj nie wracają. - wyjaśnił Hodgins – Ach i macie od nich pozdrowienia.
- Udało się!!! - krzyknęli równocześnie Angela i Słodki rzucając się sobie w ramiona. A Jack tylko wzniósł oczy ku niebu i wymownie pokiwał głową.
Koniec
Dziękuję wszystkim za opinie i komentarze. Dziękuję za czas poświęcony temu opowiadaniu. :]
Do zobaczenia :]
Czas poświęcony temu opowiadaniu był bardzo przyjemny ;) Ah.. Charlotte jak możesz mówić, że masz co do tego mieszane uczucia! Ta część jest równie świetna co inne, albo nawet lepsza bo był pocałunek ;DD Jednego mi tylko szkoda... Że już się skończyło.. ;( Mam nadzieję, że szybko wrócisz z nowym opowiadankiem, bo umrę z tęsknoty i będziesz mnie miała na sumieniu xD hah ^^ Tak więc podsumowując wszystko jednym słowem - ŚWIETNIE!
Boskie opowiadanie.
Szkoda, że to już ostatnia część.
Mam nadzieję, że zaczniesz nowe opowiadanie:)
hmmm pocalunek B&B xD chcialabym widziec zadowolone miny Angeli i Sweetsa ;) xD cudowne opowiadanko... :* ciekawe oj ciekawe co dalej... xD czekam na cd :)
yes yes yes! super! bardzo podobala mi sie ostatnia czesc i cale opko oczywiscie. czekam na nowe opowiadanie!
ps. szkoda ze to juz koniec
końcówka, świetna, aczkolwiek myślalam, że opko dopwiero się rozkręca ;P
no cóż, nie pozostaje nic innego jak czekać na nowe!
Ja mam dow as standardową prośbę:) Jakby ktoś znalazł napisy do odcinka 2 sezon 5 ładnie proszę o linka:)
z góry dzięuję
Super opowiadanko :) Szkoda, że już koniec, ale cóż... Czekam na kolejne. Temu nic nie brakowało i niczego nie było za dużo. Chciała bym tak potrafić... :)
Masz niezaprzeczalny talent do kończenia w najmniej spodziewanym momencie xD Powiem szczerze, że liczyłam na coś dłuższego, ale nie zamierzam narzekać - co najwyżej pomęczyć o jak najszybsze rozpoczęcie następnego ;D
Dziękuję wszystkim za komentarze pozostawione pod moimi opowiadaniami :*
Tak, już ktoś mi mówił że kończę w najmniej spodziewanym momencie. No cóż, to chyba mój znak rozpoznawczy :P
Ale wracając do sedna sprawy, daję Wam pod osąd jednoczęściowe opowiadanie. Nie jest może mistrzowskie, ale mam nadzieję że porażką też nie... (a może?)
The Question in the night
Niebo spowite stalowoszarymi chmurami przeszył piorun, rozjaśniając pogrążony we śnie Waszyngton. Chwilę potem rozległ się grzmot.
Nadciągała burza – żywioł, który budził strach, ale dla doktor Temperance Brennan – przedmiot fascynacji. Żywioł tajemniczy, nieobliczalny, skłaniający do rozmyślań...
Bones siedziała na kanapie w swoim mieszkaniu. Na stoliku obok, stały dwa kieliszki oraz pusta butelka po winie. Na podłodze leżały opakowania po tajskim jedzeniu. Wszystko to, wskazywało że był tu Booth. Był, bo wyszedł jakiś czas temu.
Wspólnie spędzony wieczór, jeden z wielu jakie mieli okazję spędzić w swoim towarzystwie. Temperance lubiła te chwile, przy Seeley'm była sobą, nie musiała niczego udawać. Znał ją bardzo dobrze, być może nawet lepiej niż ona sama.
No właśnie – znał.
Jak dziś pamięta tamten moment, gdy zobaczyła że się obudził z pooperacyjnej śpiączki poczuła ogromną ulgę, jakby jakiś ciężar spadł z jej duszy i serca. Ale kiedy potem usłyszała jedno, krótkie pytanie, jej świat legł w gruzach. Świat, który zbudowany był na ich przyjaźni, zaufaniu, trosce. To wszystko znikło.
''Straciłaś go'' te słowa rozbrzmiały w umyśle Brennan, kiedy Booth spojrzał na nią wtedy, a ona nie ujrzała w jego oczach tego błysku, który tak dobrze znała...
Trzeba było jednak pogodzić się z rzeczywistością. Zacząć walczyć o to, co zostało utracone.
Temperance starała się jak mogła, opowiadała swojemu partnerowi o sprawach, które razem rozwiązali, pokazywała zdjęcia i fragmenty gazet, które opisywały ich duet.
Dziś też tak było. Każde ''pamiętam'' wypowiedziane przez Booth'a było świętością, sacrum w ateistycznym świecie Bones.
Brennan wiedziała, że nic na siłę. Odzyskiwanie pamięci mogło być procesem długotrwałym, ale ona się tym nie przejmowała. Nie ważne ile czasu, by to zajęło, ważne by odzyskać Booth'a.
Niebo ponownie rozjaśniła błyskawica, a o parapet rozbiły się pierwsze krople deszczu. Najpierw pojedynczo, a potem ulewa zawitała nad pogrążony we śnie Waszyngton. Bones zastanowiła się czy jej partner zdążył już wrócić do domu. Był pieszo, a kiedy wychodził miał doskonały humor. Tempe uśmiechnęła się i zaczęła sprzątać. Wyrzucała właśnie puste kartoniki, kiedy zadźwięczał dzwonek. Nie spodziewała się nikogo o tej porze, już nie. Kiedyś pomyślałaby, że to Booth z tajskim, ale przecież on niedawno wyszedł.
Z ciekawością podeszła do drzwi, a gdy je uchyliła zobaczyła swojego partnera. Z jego włosów ściekały krople wody, cały był przemoczony.
- Booth, co Ty tu robisz? Jesteś cały mokry...
- Powiedz mi... odpowiedz na jedno pytanie, tylko szczerze – przerwał jej agent wchodząc do mieszkania – Możesz to dla mnie zrobić?
- Zawsze jestem szczera i mówię to co myślę – odpowiedziała antropolog.
- A to co czujesz?
- Słucham? Ja...
- Odpowiesz? Proszę... - Seeley spojrzał na nią czekoladowymi oczami. Nie mogła odmówić. W tym spojrzeniu było coś, co nie pozwoliło jej postąpić inaczej.
- Dobrze – zgodziła się Brennan – Co chcesz wiedzieć?
- Czy Ty mnie kochałaś?
Jedno pytanie sprawiło, że Temperance poczuła się tak, jakby zatrzęsła się ziemia. Nie spodziewała się takiego pytana. I co teraz miała zrobić? Jak postąpić? Czy to co czuła do Booth'a można było nazwać miłością? Przecież miłość to tylko złudzenie wywołanie wydzielaniem się hormonów... Racjonalne wyjaśnienie – tak, to zawsze robiła Brennan, ale jak racjonalnie wyjaśnić to co czuła kiedy była z Seeley'em?
- Booth... Straciłeś pamięć...
- I?
- To pytanie... Ono Ci nie pomoże.
- Wręcz przeciwnie. Odpowiedz – nalegał dalej agent.
- Byłeś... jesteś moim partnerem, to zrozumiałe że między nami były i są różnego typu uczucia... - zaczęła tłumaczyć Tempe, ale przerwała gdyż Seeley podszedł do niej bardzo blisko.
- Straciłem pamięć, ale nie straciłem mojej intuicji i instynktu... Bones – ostatnie słowo wypowiedział szeptem, a kobieta drgnęła.
- Już dawno nikt mnie tak nie nazywał...
- Bo tylko ja się tak do Ciebie zwracałem, tylko ja – dokończył za nią Booth.
- Tak... ale przecież...
- Pamiętam Cię... Pamiętam wszystko – powiedział patrząc jej głęboko w oczy.
- Jak?...
- Kiedy dziś od Ciebie wyszedłem... To był impuls. Po prostu pomyślałem o Tobie i nagle to wszystko wróciło... Odczułem strach, który mnie nękał kiedy zostałaś porwana, zobaczyłem Twoją radość kiedy Max został uniewinniony, wręcz poczułem Twój zapach Bones... Pamiętam Cię, ale nie wiem czy....
- Czy co? - wpadła mu w słowo Brennan, której oczy teraz świeciły.
- Czy chcę, by było tak jak przedtem... Nie chcę być tylko Twoim partnerem... Nie chcę być dłużej sam... Zapytam zatem inaczej. Kochasz mnie?
Jedno pytanie, ale już prosta odpowiedź. Brennan już wiedziała co powinna zrobić. Uśmiechnęła się i wspięła się na palcach, by pocałować swojego partnera, który na początku zaskoczony, po chwili całował ją z pasją, jakiej nie okazał wcześniej żadnej kobiecie. Kiedy odsunęli się od siebie, by zaczerpnąć oddech, Seeley spojrzał w oczy Tempe, która cały czas się uśmiechała.
- To moja odpowiedź – powiedziała i wtuliła się w stalową pierś Booth'a, a kiedy poczuła jego silne ramiona na swoich plecach, wiedziała że wreszcie znalazła szczęście.
Koniec
opko swietne:) mialam identyczny pomysl z przypominaniem:) do mojego fika:) i to slowo "Bones", ktorego niby nie pamietal, heheh:)ps gdzies czytalam, juz o tym:)na jakims blogu:), choc nie bylo to Twoje opko:(, chyba, ale i tak mi sie podobalo:)
czekam na kolejne Twoje onepartowce:)
Słucham sobie właśnie "Like a stone" Audioslave i tak mi to jakoś pasuje do tego ficka :D Co ja mogę powiedzieć, ten tekścik to mila niespodzianka na zakończenie wakacji :)Mam nadzieję, że masz już pomysł na kolejne opowiadanie i nie każesz nam czekać na nie zbyt długo!
Jeju...to jest niesamowita! Zamurowało mnie z wrażenia... Pomysł genialny, a opisany jeszcze lepiej.. ;) To takie Bonesowe ^ <33 Chcemy więcej takich opowiadań ;)) Czekam na następne!
Z Happy Endem na koniec oczywiscie... xD krotkie ale na poziomie... bardzo mi sie podobalo... :) zreszkta jak zawsze.. ;)
pozdrawiam... :)
super one part w twoim wykonaniu jak zawsze z reszta. czekam na nowe opko i to z niecierpliwoscia.
woow, uwielbiam twoje oneparty. są cudownym zwieńczeniem dnia po 8h lekcyjnych, dziękować!
Haha, źle sobie przeczytałam komentarz Mara625 xD
,,Krótkie ale poziome" i takie ,, Cooo?!!" xD
Dzisiaj mam problemy z myśleniem xd
A opko suuper :)
A ja tradycyjnie:) Ładnie proszę, jak się pojawią napisy w jęzku polskim do docinka 3, dajcie znać gdzie są :):):)
Ha! Ave ja xD Napisaaałam xD Ale slabe ;( Nie ważne
Charlotte, jak tam idzie pisanie następnej części? :P:P:P
Ja się uzalezniłaaaam od Twoich opowiaaadaaaań...xD
Powiem tak: pomysł jest na kolejne wieloczęściowe opowiadanie, chęci też, ale trochę brak czasu.
Ale jeszcze tu wrócę, może nawet niedługo :]
P.S. To teraz idę czytać Twoje opowiadanie :]
Charlotte to ja mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu, bo ja tu umieram z tęsknoty za Twoimi opowiadankami. Czekam, czekam na następne.
Jak jest pomysł to już jest dobrze ;P
Bo u mnie to zawsze czas jest, chęci też, ale brak pomysłu :P
A no fakt, ty teraz studiujesz, tak?
A jak tak to co? :)
Wracam, na razie z jednoczęściowym opowiadaniem, ale pomysł chodził po mojej głowie od dłuższego czasu i nie dawał spokoju. Więc pomyślałam sobie, że nie będę się przed nim wzbraniać i oto jest! :]
Nie ma w tym OP żadnych miłosnych uniesień, czy wyznań: ''i przyrzekam kochać Cię aż po grób'', ale jest coś innego.
Mam nadzieję, że się spodoba i jak zwykle jestem ciekawa waszych opinii i komentarzy, za które z całego serca dziękuję. Już to mówiłam, ale powtórzę jeszcze raz: czuję niesamowitą radość, kiedy czytam, że moje skromne ff się podobają. Dziękuję :*
Save Me – To Save Yourself
''That if you fall, stumble down
I’ll pick you up of the ground
If you lose faith in you
I’ll give you checkup on through
Tell me you won't give up cause I’ll be waiting if you fall
Oh you know I’ll be there for you''*
Słońce wynurzało się zza horyzontu - nastawał nowy dzień. Waszyngton budził się do życia, na ulice zaczęli wychodzić ludzie. Klaksony samochodów mieszały się z okrzykami ulicznych sprzedawców zapraszających do kupna drobnych bibelotów. Dzień jak codzień.
Nie dla wszystkich...
Uliczny gwar powoli docierał do uszu agenta specjalnego, który siedział w swoim biurze w budynku J.E. Hoover'a. Jego wzrok utkwiony był w krajobrazie za oknem. Widział jak granat nieba zmienia się w fiolet, by następnie przejść w blady róż, a w końcu stać się błękitem. Nie zmrużył nawet oczu, kiedy pierwsze promienie słońca wdarły się do gabinetu oślepiając go.
Seeley Booth spędził w biurze całą noc. Nie było to jednak zwyczajne ''zostanie po godzinach'', nie, to nie miało związku z żadną sprawą, którą rozwiązał ze swoją partnerką. No właśnie.
Bones...
Zamknął oczy na wspomnienie Brennan i westchnął, a jego dłoń zacisnęła się w pięść. Nie był zły na Tempe, był zły na siebie. Być może wczoraj przesadził... Na pewno przesadził, ale ktoś wreszcie musiał jej powiedzieć... Ktoś musiał sprawić, by ta uparta i wiecznie samowystarczalna kobieta przejrzała na oczy...
12 GODZIN WCZEŚNIEJ
Booth zaparkował czarnego SUVa przed osiedlem, na którym mieszkała Bones. Jak zwykle nie obyło się bez zaproszenia agenta do siebie, a on jak zwykle zaproponował wspólną kolację. Jeden uśmiech i już wiedzieli, że się zgadzają. W ich partnerstwie podstawę stanowiła dobra komunikacja, wzajemne zrozumienie oraz pewność, że cokolwiek by się działo oni zawsze będą mogli na sobie polegać.
- Napijesz się czegoś? - zawołała z kuchni Brennan kiedy już znaleźli się w jej mieszkaniu – Mam czerwone wino... piwo...
- Wiesz, z chęcią bym przystał na Twoją propozycję, ale jestem samochodem – odparł Booth i rozsiadł się wygodniej na kanapie.
- No tak... To może woda lub sok?
- Poproszę wodę.
Chwilę potem Temperance dołączyła do Seeley'a. Czekając na dostawcę z tajskiej knajpki, który miał dostarczyć ich kolację, partnerzy rozmawiali a rozmowa toczyła się gładko, jak zwykle w ich przypadku.
- Bones... - powiedział w pewnym momencie Seeley odstawiając szklankę z wodą na stolik.
- Tak? - antropolog spojrzała na agenta.
- Miałaś ostatnio jakieś wiadomości od Max'a? - zapytał i już po chwili mógł zaobserwować jak wyraz twarzy Brennan ulega zmianie, a między precyzyjnie wyregulowanymi brwiami formuje się mała zmarszczka. Booth już wiedział, że zdenerwowało ją to pytanie.
- Nie – odpowiedziała szorstko – i nie chcę mieć.
- Bones, nie mów tak. To w końcu Twój ojciec...
- I człowiek, który odszedł. Znowu. Ojciec tak nie postępuje... Znowu mnie okłamał!
- Na pewno był jakiś powód, Max...
- Nie broń go! - przerwała agentowi Tempe – Powód? Po co mu powód? Już raz mnie zostawił, co za problem zrobić to jeszcze raz. W końcu jest wolnym człowiekiem, może robić co chce!
- Bones, Max Cię kocha! Nie wierzę, by po tym jak walczył o Ciebie, o Twoje zaufanie, teraz tak łatwo przyszłoby mu odejść – Seeley starał się jakoś załagodzić sytuację, jednak jego partnerka najwidoczniej miała już dość słów pocieszenia. I jakoś jej się nie dziwił. Max zniknął bez słowa. Nawet Russ nie wiedział gdzie przebywa jego ojciec. Booth miał nadzieję, że Keenan więcej nie wywinie takiego numeru, ale najwidoczniej przeliczył się.
- Booth, poradzę sobie bez niego, nie jest mi do niczego potrzebny. Zanim się pojawił doskonale sobie radziłam i teraz też tak będzie. Nie interesuje mnie co się z nim dzieje...
- Bones! Nie jesteś samowystarczalna! Nie jesteś robotem bez uczuć! - krzyknął Seeley mając dość udawania, że jego partnerka poradzi sobie ze wszystkim.
- Uczucia nic nie znaczą, to tylko czcze gadanie. Coś takiego nie istnieje!
- To nieprawda Temperance! To Ty nie pozwalasz dojść uczuciom do głosu, to Ty zamykasz się przed ludźmi. Czy do tej pory tego nie zauważyłaś?
- Bzdury. Jestem kontaktową osobą – oburzyła się Brennan.
- To gdzie mąż? Dzieci? Nie dopuszczasz do siebie nikogo bo boisz się odrzucenia. Wolisz zamknąć się w sobie i pozbawić odrobiny szczęścia. A to wszystko ze strachu! - nawet nie zauważyli kiedy zaczęli dyskutować stojąc na przeciwko siebie.
- Ja się nie boję!
- Nie wierzę. Każdy się boi. Camille się boi, Angela, Hodgins... ja się boję. Wszyscy odczuwamy strach. Ty też Bones. Nie jesteś pod tym względem wyjątkiem, a nie przyznając się do tego niszczysz samą siebie – powiedział Booth starając się, by jego głos nie drżał z emocji.
- Mylisz się Booth, bardzo – odparła Tempe, a agent spojrzał w jej oczy. Już nie były niebieskie, teraz miały kolor wzburzonego morza. Czaił się w nich smutek i ból.
- Chciałbym, ale nie. Przykro mi... Musisz zmierzyć się z prawdą Temperance – powiedział Booth i ruszył do drzwi, w progu odwrócił się i spojrzał na swoją partnerkę. Westchnął i zamknął za sobą drzwi.
A teraz, siedząc w swoim gabinecie, agent przypomniał sobie całą rozmowę.
W budynku zaczęło robić się tłoczno, agenci przychodzili do pracy. Niektórzy dziwnie zerkali przez szklane drzwi na swojego kolegę, a w myślach zadawali sobie pytanie: co spowodowało, że
Booth już jest?
Seeley widział ich spojrzenia, ale nie miał nawet ochoty, by wyjść i ich opieprzyć. Jego myśli krążyły wokół jednej osoby, osoby na której tak bardzo mu zależało...
***
Pierwsze promienie słońca wpadły do mieszkania Brennan i zalały swoim blaskiem sylwetkę Tempe, która skulona siedziała na kanapie. Podobnie jak jej partner nie spała całą noc. Miała nad czym myśleć, a słowa Booth'a niczym echo wciąż kołatały jej się w głowie.
Kiedy Seeley wyszedł z jej mieszkania wczorajszego wieczora była wściekła. Wściekła na to co usłyszała, na Booth'a, na siebie. Z upływem czasu złość ustępowała miejsca zrozumieniu. Nad ranem była już pewna, iż niepotrzebnie doszło do kłótni. Booth miał rację. Jak zwykle. Ale czy to teraz ważne? Wyszedł. Zostawił ją. Chciała go przeprosić, powiedzieć co tak naprawdę czuje.
Pełna rozterek dopiero po chwili zorientowała się, że telefon wibruje na blacie stolika.
- Brennan – powiedziała mechanicznie odbierając połączenie.
- Hej Sweety, tu Angela.
- Witaj, stało się coś?
- Hmmm.. Miałam nadzieję, że Ty mi powiesz.
- Nie rozumiem – Bones była zdezorientowana.
- No bo.. Wiesz może co się dzieje z Boothem? Przed chwilą dzwonił do mnie Sweets i powiedział, że Seeley najprawdopodobniej całą noc spędził w biurze. A przecież widziałam jak wczoraj razem wychodziliście... Czy coś się stało? Pokłóciliście się? Wiesz, że możesz mi powiedzieć...
- Nie, po prostu... Nie, nic się nie stało – odparła Brennan i uzmysłowiła sobie, że właśnie zrobiła coś o co wczoraj oskarżył ją Booth. Odrzuciła pomoc, zamknęła w sobie. Ta prawda boleśnie zakuła ją w serce.
- OK., jak chcesz – po tonie głosu Angeli, Tempe wiedziała, że jej przyjaciółka nie uwierzyła w jej zapewnienia – Tylko pamiętaj, że jakby co to zawsze jestem obok. Zawsze.
- Przecież nie siedzisz obok mnie – odparła antropolog, a w słuchawce usłyszała ciche westchnięcie.
- Jestem z Tobą cokolwiek by się działo. Pamiętaj o tym.
- Dziękuję Ange.
- A, i jeszcze jedno. Zrób teraz to, co powinnaś zrobić – powiedziała Montenegro i rozłączyła się, a Brennan po raz pierwszy dokładnie zrozumiała aluzję. Doskonale wiedziała co powinna zrobić.
***
Booth wolnym krokiem opuszczał siedzibę FBI. Nie wziął nowej sprawy, zresztą co miałby robić bez Bones. Cullen nie pytał dlaczego, nie miał także powodów, by odmówić swojemu najlepszemu agentowi jednego dnia wolnego, o który poprosił przychodząc rano do jego biura.
Booth był wdzięczny swojemu szefowi za to iż potrafił powstrzymać swoją ciekawość i nie pytał go o żadne powody. No bo i co miałby mu powiedzieć? To, że pokłócił się z Brennan nie powinno mieć nic do rzeczy, są partnerami i takie rzeczy się zdarzają. A jednak miało.
Seeley potrzebował spokoju. Chciał odpocząć bo w tej chwili nie był w stanie się na niczym skupić, bo kto jak kto ale Bones doskonale potrafiła zająć swoją osobą całą koncentrację agenta.
Przemierzając parking Booth przysłonił oczy przed oślepiającym światłem Słońca. Kierując się w stronę swojego samochodu wygrzebał kluczyki z kieszeni spodni i odblokował zamek. Miał już wsiąść do SUVa, kiedy jego wzrok padł na kobietę idącą w jego kierunku. To była Brennan.
Momentalnie w jego głowie zaczęła się burza. ''Może powinienem ją przeprosić? Tak... To w końcu jej życie... może robić co chce...'' pomyślał, obserwując jak dystans między nim a jego partnerką maleje. ''O nie, nie pozwolę jej spieprzyć wszystkiego!'' dodał buntowniczo.
- Booth...
Seely, kóry opierał się o maskę chevroleta, wyprostował się i zwrócił w kierunku Tempe. Nie umknęło jego uwadze, że miała na sobie to samo ubranie co wczoraj. ''Czyżby też nie spała?''
- Bones... to co się wczoraj wydarzyło, to co powiedziałem...
- Wystarczy – przerwała mu Brennan – trudno mi to przyznać, ale... Powiedziałeś prawdę.
Agent spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się raczej kolejnej wyrzutów, a nie tego co usłyszał.
- Słucham?
- Miałeś rację. To prawda, że tłumię emocje i nie pozwalam, by zawładnęły mną uczucia. To prawda, że zamykam się przed ludźmi. Taka jestem. Nie potrafię kochać... Boję się odrzucenia... Ale wszyscy, których kochałam odeszli, opuścili... Nie chcę przeżywać tego jeszcze raz, nie zniosłabym tego – słowa wypowiadała szeptem, ale Booth doskonale je słyszał i rozumiał. Kiedy tak stała na przeciwko niego, mówiąc o swoich obawach, poczuł wielką ochotę chronienia jej przed całym światem. Podszedł do niej i mocno ją przytulił, a Tempe wtuliła się w jego pierś.
- Bones, nikt Cię nie opuści. Nie pozwolę na to. Nie jesteś sama, masz przyjaciół, rodzinę... masz mnie – powiedział Seeley głaszcząc jej głowę – Nigdy Cię nie zostawię...
- Ocal mnie... Uratuj przede mną samą, Booth – cichy szept dotarł do uszu agenta.
- Jeżeli tego nie zrobię, przepadnę razem z Tobą – odparł i pocałował czubek głowy Tempe, wdychając jednocześnie zapach jej włosów – Jesteśmy partnerami, przyjaciółmi... Jesteśmy...
- Jedną duszą w dwóch ciałach – dokończyła za niego antropolog, a Seeley zastanowił się nad tym.
- Ładnie to ujęłaś, choć nie wierzę, że sama to wymyśliłaś. Ty i pojęcie duszy? - powiedział Booth a Bones się uśmiechnęła – Angela tak powiedziała, mam rację?
- Tak – przytaknęła Brennan – powiedziała też, że jesteś moim rycerzem w spełniającej standardy zbroi FBI – dodała cały czas się uśmiechając.
- To coś nowego... Rycerz?
- Dziękuję.
- Za co? - Booth spojrzał na swoją partnerkę.
- Za to, że jesteś – odparła, a Booth dostrzegł, że jej oczy już nie były granatowe. Teraz miały barwę spokojnego oceanu po burzy.
Koniec
*I kiedy upadniesz, potkniesz się
Ja pomogę Ci wstać z powrotem
Jeśli przestaniesz wierzyć
Otworze się na wylot
Powiedz, że się nie poddasz... Będę czekać aż upadniesz...
Wiesz?? Jestem tutaj dla Ciebie!
Simple Plan ''Save You''
Charlotte to było po prostu piękne... !! Przeżywałam każde wypowiedziane zdanie... Jestem pod takim wrażeniem, że nie wiem nawet co powiedzieć.! Tak dalej, czekam na następne!
nie bylo super bylo mega bosko...!!!xD ;) poprostu genialne dziewczyno masz talent :)
pozdrowienia ;)
gdybym z taką lekkością mogła pisać wypracowania na polski, świat byłby pięknijeszy. może i bez wyznań miłosnych, ale część, co tu dużo gadać: fantastyczna + wszystkie wyrazy bliskoznaczne do tego ;D
Do ostatniego opowiadania cd nie będzie bo było ono jednoczęściowe. Dlatego proszę Cię, nie umieraj!!!
Ale jeżeli to coś da, to zdradzę że skrystalizował się pomysł na dłuższe opowiadanie z zagadką kryminalną, chemią między B&B, sensacją i nie wiem czym tam jeszcze...
Także, jeżeli kogoś to jeszcze interesuje to pewnie wrócę niedługo, ale nie będę podawała konkretnych terminów.
Także do usłyszenia! ;]
Pozdrawiam,
Charlotte.
rowniez czekam... hmmm... ciekawie sie zapowiada...
mam nadzieje ze dlugo nie bedziemy musieli czekac... :)
pozdrawiam... :)
No to ja już czekam z niecierpliwością! xD Mam nadzieję, że szybko wrócisz, bo już tęsknie za Twoimi opowiadaniami ; d
Mam coś dla Was ;]
Jest to filmik, który zrobiłam, a który jest trailerem do mojego nowego opowiadania. Jest kiepskiej jakości bo źle ustawiłam rozdzielczość, ale poprawię się i następne (jeżeli powstaną) będą już lepsze (oby) ;]
A oto link: http://www.youtube.com/watch?v=hiNefsEY_Ms
Czekam na wasze opinie :]