PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78103
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Postanowiłam zaprezentować także tutaj swoje FF, jak już się dzielić nim ze światem to na całego ;)
Mam nadzieję, że się spodoba...


Doktor Temperance Brennan siedziała przy biurku w swoim gabinecie i wpatrywała się w ekran monitora. Przed jej oczami widniała strona z niedokończonym rozdziałem jej kolejnej książki. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie musiała nawet się odwracać, doskonale znała odgłos tych kroków. W końcu prawie czteroletnia współpraca pozwoliła jej bardzo dobrze go poznać.
- Hej Bones! - powiedział wesoło agent Seeley Booth i posłał jej czarujący uśmiech.
- Witaj Booth - odpowiedziała i zamknęła folder na swoim laptopie po czym wyłączyła sprzęt.
- Zbieraj się. mamy kolejną sprawę.
- Już idę. Co tym razem? - zapytała gdy opuścili jej gabinet i szli przez laboratorium.
- Bones, kości jak zwykle...
Posłała mu lodowate spojrzenie i dodała:
- Tego mogłam się sama domyśleć, a jakieś szczegóły?
- Gdybym znał je, nie musiałabyś tam teraz ze mną jechać. Proszę - otworzył drzwi swojego SUVa i gestem zaprosił swoja partnerkę do środka.
- Wiesz co...
- Co? - zapytał i usiadł za kierownicą.
- Zapomnij - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. agent popatrzył na nią i powiedział:
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Następnie odpalił silnik i ruszyli.

--

Reszta drogi upłynęła w ciszy. Bones nie odezwała się do Bootha po tym wyznaniu, tylko beznamiętnie wpatrywała się w krajobraz mijający za szybą. Nie wiedziała jak miała się zachować. Nie wiedziała również czy jej partner powiedział to na serio czy tylko żartował. To nie ona została wyposażona w szósty zmysł jaki posiadał Booth, a który nosił nazwę ''stany emocjonalne Bones''. To Booth zawsze wiedział czy coś ją martwiło, czym się zadręczała. Potrafił czytać z niej jak z otwartej książki. Wiedział, że jest trochę ''nieprzystosowana'' do działania w grupie i zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. A mimo to wyskoczył z takim tekstem.

Booth tymczasem zastanawiał się czy nie pozwolił sobie na zbyt duże posunięcie. Już od jakiegoś czasu był pewny, że czuje coś do swojej partnerki. I to na pewno nie była tylko przyjaźń. Skrycie pragnął, by ona czuła to samo. Nie chciał jednak naciskać. Chciał na nowo odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte jego fikcyjną śmiercią. Nie chciał, by cierpiała.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Booth zatrzymując się i wysiadając z samochodu. Bones wzięła swoją torbę i poszła w jego ślady.
- Ale to jest las. Booth, gdzie my jesteśmy? Nie widzę innych agentów, ani policyjnych techników...
- Bo są z drugiej strony tego gąszczu.
- To czemu nas tam nie ma?
- Bo chciałem najpierw z Tobą porozmawiać - powiedział agent i oparł się plecami o służbowe auto.
- Booth, proszę...
- Bones, ja wiem, że nadal jesteś...że masz mi za złe to co się wydarzyło parę tygodni temu...
- Przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy... - zaczęła, ale agent jej przerwał.
- Tak, ale mam wrażenie, że nie jest tak jak było kiedyś. Nie jest normalnie...
- Z nami nigdy nie było normalnie - powiedziała Brennan, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy jej partnera.
- Po części masz rację. Ale mimo to ja chciałem Cię jeszcze raz przeprosić. Przeprosić za...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - przerwała mu - już wszystko zrozumiałam i cieszę się że znowu razem pracujemy, że...znowu tu jesteś - zawahała się, ale po chwili podeszła i przytuliła się do Booth'a, który mocno ją objął i wyszeptał:
- Już nigdy Cię nie opuszczę. Nie zostawię. Nawet gdyby mi się coś stało, wiedz, że zawsze będę czuwał nad Tobą.
Bones nie wiedziała co odpowiedzieć, uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie. Gdyby tylko Booth wiedział co ona czyje do niego. To już nie było tylko przywiązanie. Było to uczucie, którego ona sama nie mogła pojąć, nie rozumiała go, gdyż nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuła.
- Dziękuję Booth - powiedziała w koncu i odsunęła się lekko od agenta, także teraz patrzyli sobie w oczy - Naprawdę dziękuję.
Booth uśmiechnął się i powiedział:
- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. A teraz pojedźmy lepiej już do tych kości, bo jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy. Gdyby Sweets się dowiedział. Wyobrażasz to sobie? Samotni w głuszy, zdani tylko na siebie...Miałby pretekst do kolejnych badan.
- Tak - odpowiedziała Brennan i uśmiechnęła się - Zatem w drogę. Jak to mówią ''Komu w drogę temu zegar".
- Czas, Bones. ''Komu w drogę temu czas" - odpowiedział agent i uśmiechnął się.

Suerte2501

ja też czekam:D:D David jest super:D a ktoś go ostatnio na jego profilu porównał do papieru są ludzie i parapety. Dziewczyny piszcie:D:D B&B rządzi:D

charlotte_12

Kolejna część. Trochę romantyczności i życia codziennego ale nie zapominam, ze Kości to serial kryminalny dlatego... ale na razie skupmy się na tym co teraz :]

Chapter 2

Nastał świt, a wraz z nim rozpoczął się nowy dzień pracy. Ludzie mijali się na ulicy zmierzając do biur, szkół, uniwersytetów. Niektórzy szybkim krokiem chcąc uniknąć spóźnienia, inni powolnym starającym się opóźnić ciężką harówkę. Ale była jedna osoba, która kochała swoją pracę i już od rana siedziała w swoim gabinecie przeglądając kolejne raporty i badania. Na tej pracy minęła połowa dnia.
- Można? - do gabinetu Brennan weszła Angela.
- Nawet gdybym powiedziała, że nie i tak byś weszła – odparła antropolog.
- Złociutka, wytrzymałam całe przedpołudnie, choć było ciężko, ale teraz już mnie nie dręcz... Opowiedz mi co się wczoraj wydarzyło...
- Angie, nie udawaj, że o niczym nie wiesz...
- Oj coś tam wiem, ale.... - wzrok artystki zatrzymał się na dłoni Brennan – Ty masz pierścionek! To znaczy....
Bones przytaknęła.
- Brenn, tak się cieszę – Montenegro podbiegła do przyjaciółki, by ją serdecznie uściskać – A jednak Booth znalazł sposób...
- Prawdę mówiąc, to chyba nie był do końca pewny, że mówię poważnie i się zgadzam, ale po tym co powiedział....
- On Cię kocha Tempe. Nigdy nie widziałam równie zakochanego mężczyzny. Oczywiście pomijam Hodginsa, bo to jest zupełnie inny przypadek....
- A to co za zbiegowisko? - do gabinetu weszła doktor Saroyan, parę miesięcy wcześniej jej chłopak okazał się oszustem i mordercą dybiącym na życie jej najlepszej pracownicy oraz agenta Booth'a., ale po tamtym wydarzeniu już nikt nie pamiętał. Życie toczyło się dalej i zmierzało w coraz lepszym kierunku. A przynajmniej tak się wydawało.
- Tempe zgodziła się wyjść za Booth'a! - poinformowała przełożoną Angela, co wywołało zaskoczenie na twarzy patolog, która jednak zaraz się opamiętała i powiedziała:
- Naprawdę? Moje gratulacje doktor Brennan. Wszyscy byliśmy ciekawi kiedy to nastąpi.... Ale żadnych zakładów nie było – uśmiechnęła się.
- A właśnie, skoro już tu jesteście – zaczęła Angela – wiecie, że zbliża się mój ślub i tak pomyślałam sobie... Czy nie zgodziłybyście się zostać może moimi druhnami... po raz drugi?
Cam i Tempe spojrzały na artystkę, w zwykle wesołych oczach teraz czaiła się niepweność.
- Zgoda, ale żadnych sukienek z kokardami odparła doktor Saroyan, a Angela się uśmiechnęła.
- Zgadzam się z Cam – dodała Brennan.
- Jesteście kochane! - wykrzyknęła artystka i uścisnęła kobiety – Obiecuję, żadnych kokard. A teraz idę powiedzieć Jack'owi, by czym prędzej poprosił by Seeley został jego drużbą – powiedziała i szybko wyszła z gabinetu.
- Mam tylko nadzieję, że Angela nie skakała ponad tyczką kilka razy i tym razem ślub się odbędzie – powiedziała Camille – Drugiego załamania doktor Hodgins by chyba nie wytrzymał...
- Teraz będzie dobrze. Ale co Cię sprowadza do mnie? - zapytała Bones i włączyła laptop.
- Przywieziono szkielet, a raczej dwa. Trzeba rozdzielić kości i ustalić tożsamość. Nie jest to żadne morderstwo, tylko wykopaliska ze starego cmentarza – wyjaśniła Cam.
- Dobrze, zajmę się tym.
- To nie jest nic pilnego, ale podejrzewałam że mogłoby Cię to zainteresować dlatego przyszłam.
- Dzięki....
- Witam moje drogie panie – do gabinetu Bones wszedł obiekt westchnień agentek w FBI i laborantek z Instytutu Jeffersona, sam agent specjalny Seeley Booth.
- Witaj Seeley – odparła Camille – I moje gratulacje, słyszałam, że się żenisz.
- Ach... to już wiesz, no tak. Farciarz ze mnie – uśmiechnął się szeroko, a Camille pokręciła tylko głową. ''Zakochani'' pomyślała i opuściła biuro Brennan pozostawiając narzeczonych samych.
- Jak się miewa doktor Brennan? - zapytał Seeley i podszedł do biurka.
- Nadzwyczaj dobrze, a pan agencie Booth?
- Znakomicie, po takiej nocy.... - Seeley puścił jej oko, a Tempe uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Każda wspólna noc była podróżą w nieznane, odkrywaniem czegoś nowego, ale ta była wprost odkryciem nowej galaktyki.
- Masz jakąś sprawę? Czy...
- Nie, na razie mamy względny spokój od rozkładających się ciał – odparł Booth – Pamiętasz, że dziś jedziemy na działkę? Dawno tam nie byliśmy, ciekawe jak idzie budowa.
- Pamiętam. Dokończę tylko raport i możemy jechać... A i spodziewaj się, że Hodgins będzie miał do Ciebie pewną sprawę...
- Do mnie? - zdziwił się agent, lecz nie dane mu było się nad tym dłużej zastanowić, gdyż z oddali usłyszeli znajomy głos:
- Booth! Jak dobrze, że Cię zastałem! - do gabinetu wpadł Jack, a Bones si uśmiechnęła.

--

Wiosenne słońce górowało na prawie bezchmurnym niebie, zalewając swoim blaskiem ziemię i oślepiając kierowcę czarnego SUVa mknącego drogą. Booth i Bones jechali przez mało zasiedlane tereny zbliżając się do celu swojej podróży. Seeley dobrze pamiętał jak po raz pierwszy przemierzał tą drogę. Wtedy prowadziła Tempe, a On kompletnie nie wiedział dokąd jadą. A teraz... teraz jechał w to samo miejsce, jechał tam gdzie trwała budowa domu. Domu, w którym zamieszka razem z Tempe. Już jakiś czas temu sprzedał swoje mieszkanie, by wnieść swój wkład w budowę i wcale mu nie przeszkadzało, że teraz mieszka swojej narzeczonej, która także nie była zmartwiona z tego powodu.
- I jak rozmowa z Hodginsem? Wyciągnął Cię z gabinety jakby to była jakaś tajemnica – powiedziała Brennan.
- Poprosił mnie, bym został jego drużbą. Wnioskuję zatem, że o to samo poprosiła Cię Angela.
- Tak. Mnie i Cam.
- Ciekawe kto będzie drugim drużbą.... Zack?
- Pewnie tak. Hodgins i Zack to wręcz jedność. Kłócą się i spierają, ale jeden bez drugiego żyć nie może...
- No patrz! To zupełnie tak jak my! - skomentował Booth i uśmiechnął się.
Jakiś czas później dojechali na miejsce, a to co zobaczyli wprawiło ich w niemałe zaskoczenie.
- Ja nie mogę! - wydusił Seeley wpatrując się przed siebie. Bones popatrzył tam gdzie On. Na miejscu pustej jeszcze do niedawna działki stał dom. Może nie gotowy do zamieszkania, ale wreszcie mogli zobaczyć jak ich marzenia się urzeczywistniają.
Booth zaparkował samochód i wraz z Tempe wysiadł by podziwiać to, czego tak na prawdę nie spodziewali się tu zastać.
- Wiedziałam, że budowa idzie szybciej niż planowano, ale nie sądziłam, że aż tak – powiedziała Bones, kiedy szła obok Booth'a do kierownika budowy.
- Dzień dobry – powiedział agent do mężczyzny stojącego nad jakimiś planami.
- Dzień dobry, nie spodziewałem się dzisiaj państwa – odparł budowlaniec i odłożył szkice – I jak się podoba? - wskazał na dom.
- To wszystko wygląda dobrze, bardzo dobrze. Nie spodziewaliśmy się, że budowa pójdzie tak szybko – powiedział Booth.
- Prawdę mówiąc to ja też się nie spodziewałem, ale... Co prawda zostało jeszcze parę rzeczy do zrobienia w tym elektryczność i elewacja, ale jesteśmy już i tak bliżej końca niż początku. W każdym razie do końca roku się państwo wprowadzą – odparł kierownik budowy – A może nawet i wczesniej.
- Wcześniej?
- Może 2 – 3 miesiące, ale to wersja optymistyczna. Jednak proponuję już zacząć myśleć o wyposażeniu wnętrz – powiedział mężczyzna i uśmiechnął się do zdumionej Bones.
- A moglibyśmy wejść do środka? - zapytała antropolog.
- Nie widzę przeszkód.
- W takim razie dziękujemy i do szybkiego zobaczenia – odparł Booth i wraz z Temperance skierował się do ich przyszłego domu. Nie była to willa ani rezydencja na miarę bogaczy, których kiedyś mieli okazję udawać, ale zwyczajny dom, w którym każdy znalazłby miejsce dla siebie. Miejsce, w którym mogliby się cieszyć swoim szczęściem, przyjmować przyjaciół i czuć się bezpiecznie. Booth i Bones dokładnie wiedzieli czego chcą i z precyzją wybrali odpowiedni projekt.
- Uwierzysz, że niedługo tu zamieszkamy? - powiedział Seeley, kiedy weszli do pomieszczenia, które w przyszłości miało pełnić funkcję salonu.
- Nie. Ja nigdy nie sądziłam, że będę miała dom, a teraz...
- Wszystko się zmieniło – agent podszedł do niej i objął ją w talii.
- Wszystko – powtórzyła i pocałowała Booth'a.
- Wracamy do domu? Czy zamierzamy jeszcze gdzieś wstąpić po drodze? - zapytał Seeley kiedy jakiś czas później opuścili teren budowy i zmierzali do samochodu.
- Przydałoby się zrobić zakupy. W lodówce nie ma nic poza kawałkiem sera i butelką mleka – odparła antropolog. Kiedyś by jej to wystarczyło, ale od kiedy zaczęła mieszkać z Booth'em jej podejście do spraw związanych z prowadzeniem gospodarstwa domowego uległo zmianie. Już nie troszczyła się tylko o siebie, ale także o drugą osobę.
- Zakupy powiadasz? - Booth zrobił zbolałą minę, a Tempe przytaknęła – No dobra, w takim razie jedziemy.
- A mogę prowadzić?
- Bones, nie przeginaj.
- Przecież niczego nie dotykam – odparła.
- Nieważne.
- To mogę? - zapytała jeszcze raz.
- Zapytaj mnie o to kiedy Kojot wreszcie złapie Strusia Pędziwiatra – powiedział z uśmiechem.
- Nie wiem co to znaczy – odparła a Booth tylko pokiwał głową z niedowierzaniem i oboje wsiedli do samochodu.

C.D.N.

Dziękuję za takie cudne komentarze i jestem cały czas ciekawa co sądzicie o moim ff.
Do usłyszenia :]

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

Świetne!!! Ciekawe, jak ten dom wygląda;) Nie mogę się doczekać następnej części;)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Bardzo świetne opowianie. Podoba mnie się jak bones nie rozumie powiedzień. Ciekwe jak wygląda ich wspólny dom.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

sweet! kocham rodzinne opowiadania. czekam na ciag dalszy!

charlotte_12

Jak zwykle świetne... :) I jak zwyklee z niecierpliwością czekam na kolejne części... :))

ocenił(a) serial na 8
mala270

No Booth chyba w końcu doczeka się plazmy;) Czekam na C.D!

użytkownik usunięty
ola950

czekam na dalsze opowiadania
masz do nich prawdziwy talent
pozdrawiam

charlotte_12

Serdecznie dziękuję za takie pozytywne komentarze. Zdaję sobie sprawę, ze na razie jest słodko i cukierkowo, mam tylko nadzieję, że nie mdło :] ale nasza urocza parka też musi odpocząć od morderców, byłych kochanków, szczątek itp., itd. - przynajmniej na razie. Ale teraz by już nie przedłużać :]


Chapter 3

Doktor Camille Saroyan siedziała w swoim gabinecie, kiedy zadźwięczał telefon stojący na jej biurku.
- Halo? - podniosła słuchawkę, nawet nie siląc się na podanie swojego nazwiska.
- Doktor Saroyan?
- Tak, a kto mówi?
- No jak to kto? Doktor Lance Sweets.
- Ach... - Cam uśmiechnęła się krzywo – Witam, ale co to za ważny powód, że telefonujesz do mnie?
- Właśnie wróciłem z konferencji, która miała miejsce w Nowym Jorku i dotyczyła nowych technik psychoanalizy i....
- Do rzeczy – przerwała mu Cam.
- Po prostu jeszcze nie miałem okazji porozmawiać z agentem Booth'em i doktor Brennan, a zastanawiałem się jak im się układa współpraca...
- To nie możesz do nich zadzwonić albo wezwać ich na sesję?
- No cóż, to bardzo rozsądne podejście, ale całkowicie mnie nie satysfakcjonuje. Co więcej muszę stwierdzić, że te sesje, od kiedy moi pacjenci wreszcie uświadomili sobie istnienie łączącego ich uczucia, nie dostarczają już tylu emocji... Oczywiście nie życzę im źle. Śmiem nawet twierdzić, że to dzięki mojej pomocy uzmysłowili sobie co tak naprawdę do siebie czują – powiedział Słodki.
- Tak, tak – Camille słuchała tego wywodu już któryś raz z kolei – Ale wiesz co Sweets, podejrzewam że w tej materii nic się już nie zmieni, tym bardziej, po tym co się wczoraj wydarzyło...
- A co się stało? - zainteresował się terapeuta.
- Aaaa... bo ty nic nie wiesz.... Ale nie wiem czy to ja powinnam Cię poinformować. Nie czuję się upoważniona.
- Doktor Saroyan, rozbudziła pani nieokiełznane pokłady mojej ciekawości, więc proszę się teraz nie wykręcać – powiedział Słodki.
- No dobrze. Booth wczoraj poprosił doktor Brennan o rękę, a Ona się zgodziła.
Na moment w słuchawce zapadła cisza.
- Sweets, jesteś tam? Halo? Sweets do cholery!
- Jestem, jestem...
- To czemu się nie odzywałeś? - zapytała Cam.
- Właśnie oświadczyłem zjawiska pod tytułem ''odebrało mi mowę''. To nieprawdopodobne...
- Chyba nie jesteś jedyną osobą, która tak uważa....
- I agent Booth jest jeszcze cały? Przecież doktor Brennan i jej podejście do małżeństwa są wręcz legendarne – powiedział Słodki.
- Ludzie się zmieniają – westchnęła Camille.
- Czyżbym usłyszał w pani głosie tęsknotę? Może moja sesja rozwiązałaby problem....
- Dzięki, ale nie skorzystam – odparła patolog i odłożyła słuchawkę – Boże, jak Oni z nim wytrzymują?

--

Dwoje ludzi chodziło między sklepowymi półkami wkładając do wózka różne produkty.
- Bones, ja nie wątpię w idee zdrowego żywienia, ale czy aby na pewno potrzebujemy aż dwóch paczek suszonych owoców? Może zamiast jednej z nich wzięlibyśmy... - agent rozejrzał się po sklepowych półkach, gdy jego wzrok padł na stoisko ze słodyczami - ...na przykład te czekoladowe ciasteczka, ewentualnie mogę się zgodzić na wersję owocową – uśmiechnął się pokazując przy tym rząd białych zębów.
- Zapomniałeś, że w ten weekend przychodzi Parker?
- Nie. A to nawet lepiej, będzie miał jakąś przekąskę.
- No to już ma – Brennan wskazała na suszone owoce – Zdrowa i odpowiednia przekąska.
- Bones...
- Seeley, jako jego ojciec powinieneś wiedzieć co jest dla niego najlepsze.
- Sugerujesz, że tego nie wiem? - oburzył się agent.
- Tego nie powiedziałam.
- Ale dałaś mi to do zrozumienia.
- Booth, uważam że jesteś doskonałym ojcem i wiesz co jest dobre dla Parkera. Ja się tego dopiero uczę – Tempe ścisnęła dłoń Seeley'a, na co ten wyraźnie się rozpogodził – Jesteś na mnie zły?
- Temperance, nie potrafię być zły na Ciebie. I wiesz co, masz rację. Suszone owoce to doskonała przekąska.
Oboje się uśmiechnęli i poszli w stronę kas.

Jakieś pół godziny później byli już w mieszkaniu Brennan wykładając zrobione zakupy na stół w kuchni.
- Mamy zapas na najbliższe dwa miesiące – powiedział Booth, kiedy schował butelkę czerwonego wina do lodówki.
- To niemożliwe. Większość z tych produktów są przeznaczone do szybkiego zużytkowania gdyż ich skład opiera się na nieprzetworzonych składnikach. Nie ma w nich żadnych chemicznych regulatorów wspomagających....
- Bones, ja tak tylko powiedziałem – przerwał jej Seeley.
- Ach....
- Ale znam jeden produkt, który mimo długiej daty ważności szybko zostanie zużyty – Booth uniósł jedną brew do góry przez co jego twarz nabrała zagadkowego charakteru.
- To znaczy....
- Lubisz bitą śmietanę? - zapytał i wyciągnął małe opakowanie z torby.
- Booth.... - zaczęła, ale agent już był przy niej i obejmował ją w talii – wiesz, że to będzie marnowanie jedzenia? A tyle dzieci głoduje w państwach Trzeciego Świata....
- Ale to się nie zmarnuje, zostanie zjedzone tylko w bardziej przyjemny sposób – wyszeptał i nachylił się, by pocałować ją w szyję. Bones przeszedł przyjemny dreszcz podniecenia. Booth zaczął gładzić dłońmi po jej plecach a ona przeczesywała jego włosy. Po chwili byli już w połowie drogi do sypialni znacząc drogę fragmentami garderoby, które niedbale lądowały na podłodze i szafkach w salonie tak jak całująca się para, która spoczęła na łóżku oddając się miłosnemu uniesieniu.

--

Zasłonięta kotara utrudniała dostęp ostatnich promieni Słońca. Salon, kuchnia i hall pogrążone były w mroku. Po chwili otworzyły się drzwi wejściowe i do mieszkania weszła pewna osoba, bejsbolowa czapeczka skrzętnie maskowała tożsamość. Szybkim ruchem zamknęła drzwi na zasuwkę i ruszyła w stronę bocznych drzwi prowadzących do piwnicy. Pstryknął kontakt i światło oświetliło schody prowadzące w dół. Po chwili jasność zalała też pomieszczenie w piwnicy. Pokoik był mały, zagracony różnymi przedmiotami. Były tam gazety, jakieś książki. Pod ścianą stało biurko, a na nim laptop wyposażony w zdobycze najnowszej techniki. Zamaskowana osoba podeszła do niego i wyciągnęła zza kurtki brązową kopertę kładąc ją obok komputera, po czym podeszła do przeciwległej ściany, na której umocowana była korkowa tablica. Do niej, poprzyczepiane były różne wycinki z gazet, kartki, a przede wszystkim zdjęcia. Tajemniczy osobnik z powrotem sięgnął po brązową kopertę i wyjął z niej plik zdjęć. Spojrzał na nie i uśmiechnął się szyderczo a następnie powiesił na tablicy.
- Szczęście nie trwa wiecznie – cichy szept rozległ się w piwnicznych murach.

***

Następny dzień rozpoczął się dla asystenta doktor Brennan dość wcześnie. Zack Addy już od samego rana pochylał się nad szczątkami, które wczoraj FBI dostarczyło zaraz po wyjściu Bones z Instytutu. Obecność najlepszej antropolog nie była jednak potrzebna gdyż Zack doskonale znał się na swoim fachu. Dokonując pobieżnych oględzin od razu zauważył dziwne obrażenia na żebrach. Właśnie poddawał je wnikliwej analizie, kiedy ktoś poklepał go po plecach.
- Co tam? - zabrzmiał mu głos przyjaciela tuż nad uchem.
- Hodgins! Chcesz mnie doprowadzić do palpitacji serca? - oburzył się Addy.
- Daj spokój, chciałem się tylko przywitać i....
Zack popatrzył na niego wyczekująco.
- I....
- ChciałemCięprosićbyśzgodziłsięzostaćmoimdrużbą. - Jack wypowiedział tą prośbę na jednym wydechu.
- Mógłbyś powtórzyć?
Hodgins westchnął.
- Zostaniesz moim drużbą? Tym razem się chyba nie wybierasz do Iraku?
- Nie – odparł Addy – Hodgins chciałbym, naprawdę. Ale znasz moją sytuację, cały czas jestem pod nadzorem i na weekendy wracam....
- Organizujemy ślub w piątek – przerwał mu Jack.
- W piątek? - Zack nie krył swojego zaskoczenia – Czy to dlatego...
- Tak Zack. To z Twojego powodu Ty mój rywalu do tytułu Króla Laboratorium.
- Nie wiem co powiedzieć.. - głos Addy'ego się łamał.
- Tylko się nie rozrycz! To jak?
- Teraz chyba już nie widzę przeszkód.
- Dzięki stary – odparł Hodgins i nie zważając na nic uściskał młodego asystenta.
- Mam się czuć zagrożona?
Hodgins oderwał się od swojego przyjaciela i odnalazł wzrokiem Angelę, która stała niedaleko.
- Kochanie, Twoja pozycja w moim sercu jest niezagrożona – Jack podszedł do artystki i pocałował ją w policzek.

C.D.N.

użytkownik usunięty
charlotte_12

Powiem krótko : SUPER. :)
i bardzo ciekawe jest to zastosowanie bitej śmietany. :D

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Bardzo ciekawe opowiadanie. Ciekawe kim jest tajemniczy osobnik i dlaczego uwziął się on na Temperance i Seleya.

użytkownik usunięty
charlotte_12

Nie myślałam, że tak szybko wrócisz na forum. No i przez to troszkę je zaniedbałam. Ale za chwilkę zacznę odrabiać zaległości;)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

masz wyobraznie kobieto :] z niecierpliwoscia czekam na dalszy ciąg

ocenił(a) serial na 8
TemprenceBrennan

Tajemnicza postać....:) Ciekawe kto to jest? Już się nie mogę doczekać!

ocenił(a) serial na 6
ola950

Boskie!!!!!!!!! Kiedy c.d.? ;)))))))))))

ocenił(a) serial na 10
The_Slayer

Super!!! czekam na cd! <za krótki> <za krótki>

charlotte_12

Jaa... Swietnee.. JUż nie moge się doczekać cd... :))

charlotte_12

Wielkie dzięki za tyle ciepłych słów :* staram się jak mogę i mam nadzieję, że to co piszę się podoba (ale to chyba widać po waszych komentarzach :])
I teraz już śpieszę by dodać kolejny rozdział :]

Chapter 4

Booth przyszedł do Instytutu wraz z Bones. Nikogo to zresztą nie dziwiło, w końcu robili tak nawet wtedy, kiedy nic ich nie łączyło. Nic w ich mniemaniu. W tej chwili Brennan badała szczątki a Seeley przyglądał jej się oparty o ścianę. Jego narzeczona prezentowała się znakomicie i nie mogło tego popsuć nawet tak prozaiczne ubranie jak laboratoryjny, niebieski fartuch. Booth mógł patrzeć na Bones godzinami, a Ona mogła udawać że nie zauważa jego spojrzenia, ale po co? Spojrzała na agenta i uśmiechnęła się po czym jak gdyby nigdy nic wróciła do oglądania szkieletu leżącego przed nią.
- Jest szczęśliwa – do Booth'a podeszła Angela – To widać. I to samo mogę powiedzieć o Tobie.
Agent uśmiechnął się.
- Teraz już możesz.
- Nawet nie chcę pamiętać ile razy musiałam ją uświadamiać. Cały czas była otoczona murem przez, który nikogo nie chciała dopuścić do siebie. Czy wiesz, że w pewnym momencie zastanawiała się nawet czy potrafi kochać? - powiedziała artystka.
- Naprawdę? - zdziwił się Seeley.
- Tak, ale na szczęście spotkała osobę, a raczej wreszcie zobaczyła tą osobę, która była przez cały czas obok niej i która zadała kłam tym podejrzeniom, a utwierdziła ją w przekonaniu że może kochać, a co więcej być kochaną.
- Wiesz dobrze, że Tempe i Parker to dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Oddałbym za nich życie.
- Wiem Seeley. To się czuje i kto jak kto, ale ja wyczuwam takie rzeczy – powiedziała Montenegro, a Booth uśmiechnął się. W końcu Angela była Instytutową Specjalistką do spraw Miłości.
- Booth! - rozległo się w Instytucie. To doktor Saroyan zmierzała w stronę agenta.
- Coś się stało, że krzyczysz na cały...
- Jeszcze nie, ale zaraz może się stać. Czy Ty i doktor Brennan byliście już na terapii u Sweets'a? - zapytała patolog.
- Nie, ale to chyba nie taka pilna sprawa...
- Pilna, jeżeli nie chcesz bym poszła siedzieć za morderstwo.
- Cam, o co chodzi? - do rozmowy włączyła się Angela, a Booth jej zawtórował gdyż także nie wiedział co Słodki ma wspólnego z jego ex.
- Doktor Sweets chyba za punkt honoru przyjął doprowadzenie mnie do szaleństwa. Wydzwania do mnie i pyta jak się układa Tobie i Brennan – wyjaśniła Saroyan, a Seeley się uśmiechnął – I z czego tak się cieszysz Booth?!
- Biedny Sweets, stęsknił się za mną i Bones – odparł agent.
- Seeley, idźcie do niego bo inaczej On nie da mi spokoju. Nie mogę pracować.... A właśnie, Angela czy Ty przypadkiem nie masz niczego do zrobienia? - Camille spojrzała na artystkę stojącą obok agenta.
- Ja? Czekam aż Zack udostępni mi czaszkę, bym mogła zrekonstruować twarz – odparła Montenegro.
- Cam, spokojnie. Pójdę z Bones do Słodkiego, by zaspokoić jego ciekawość. Już się nie denerwuj, a jak dalej będzie dzwonił to nie odbieraj telefonu – powiedział Seeley.
- Tylko nie zabłądźcie po drodze. Mam już dość jego psychologicznych wywodów.
Angela i Booth uśmiechnęli się, za to Camille wyglądała na załamaną.
- To nie jest śmieszne.
- Masz rację, nie jest. Dobra, jadę do FBI. Życzę miłego dnia moje drogie panie – Booth pożegnał się z kobietami i udał się na platformę, na której pracowała Bones. Angela i Cam widziały jak żegna się z Tempe, a następnie opuszcza Instytut.

--

Czarny Chevrolet z gracją został zaparkowany przed budynkiem Hoovera, będącego główną siedzibą FBI. Booth wysiadł ze swojego cacka i spokojnym krokiem skierował się w stronę głównego wejścia. Był w połowie drogi do swojego gabinet, kiedy zdał sobie sprawę, że co jakiś czas zerkają na niego inni agenci i pracownicy. ''Co jest?'' pomyślał, ale niezrażony szedł dalej. Starał się nie zwracać na to uwagi, lecz zaczynał czuć się jak małpa w ZOO, a dodatkowe szepty nie poprawiały humoru.
- Dobra! O co chodzi?! - zatrzymał się zwrócił się z tym pytaniem do agentów – O czym tak szepczecie? Jeżeli coś do mnie macie, to może tak prosto w oczy, a nie....
- Agencie Booth!
Seeley odwrócił się i ujrzał swojego szefa. Na końcu korytarza stał dyrektor Cullen.
- Tak sir?
- Mógłbym prosić na słówko?
''No to ładnie'' pomyślał agent idąc za swoim przełożonym. Zastanawiał się czy ostatnio coś przeskrobał lub zrobił coś, co dałoby podstawę Cullenowi do wezwania go na dywanik. Gorączkowe rozmyślania nie przyniosły jednak żadnego efektu. ''A może chodzi mu o.... Nieee... już oddałem zaległe raporty. A może nie?'' Szykując się na reprymendę zamknął za sobą drzwi i usiadł na fotelu. Po przeciwnej stronie biurka usiadł dyrektor.
- No cóż Booth, nie spodziewałem się tego. Co więcej, nie myślałem że taki dzień nadejdzie.
Seeley nic z tego nie rozumiał, ale postanowił nie przerywać Cullenowi.
- Nie pozostaje mi nic innego jak złożyć najszczersze gratulacje – powiedział w końcu dyrektor, co zbiło Booth'a z pantałyku – Słyszałem, że się żenisz. I to z kim.
Agent uśmiechnął się. ''A więc o to chodziło. Te szepty i spojrzenia....''.
- Tak, to prawda. Wieści szybko się rozchodzą.
- Nie sądziłem, że doktor Brennan da się przekonać, tym bardziej muszę pogratulować – powiedział Cullen – Przekaż też swojej narzeczonej moje gratulacje.
- Dziękuję, na pewno przekażę. A tak z czystej ciekawości... Skąd sir się dowiedział, że ja i Tempe...
Dyrektor FBI uśmiechnął się.
- Panna Montenegro była na tyle uprzejma i poinformowała nas o tym fakcie.
No tak – Angela. Booth mógł się tego spodziewać.
- Nie mogła się powstrzymać – uśmiechnął się agent – W każdym razie jeszcze raz dziękuję, ale teraz sir wybaczy i pozwoli, że wrócę do swoich obowiązków.
- Nie zatrzymuje – odparł Cullen, kiedy Seeley był już przy drzwiach – Ale proszę się przygotować na falę gratulacji ze strony kolegów. Są bardzo ciekawi co zrobiłeś doktor Brennan, że ta zgodziła się za Ciebie wyjść. Chcą poznać Twoje sztuczki.
- Tak, tak – odparł Booth.
- A, i przynieś mi te zaległe raporty – dodał Cullen, a Booth pospiesznie opuścił jego gabinet.

***

W piątkowe popołudnie Seeley postanowił dotrzymać słowa danego Camille i wraz z Bones udał się na sesję terapeutyczną do Sweets'a. Młody doktor nie krył zaskoczenia kiedy jego pacjenci pojawili się w drzwiach jego gabinetu.
- Przyznam, że nie spodziewałem się państwa zobaczyć... A tu taka niespodzianka – powiedział Słodki kiedy już wszyscy zajęli swoje miejsca.
- Chcieliśmy ulżyć Cam, podobno Twoje telefony zaczęły wywoływać u niej napady paniki – odparła Temperance.
- No tak. Cóż... Po prostu byłem ciekaw jak żyją moi ulubieni pacjenci – skomentował Słodki – I muszę pogratulować. Zaręczyny? Kto by się spodziewał....
- No pięknie! Najpierw wszyscy robią aluzje do tego, że ja i Bones pasujemy do siebie, popychają nas w swoje ramiona. Według niektórych jesteśmy jak Słońce i Księżyc – Booth spojrzał znacząco na Sweets'a – a kiedy już jesteśmy razem to wszyscy się dziwią i patrzą na nas jak na kosmitów!
- Ale to nie o to chodzi...
- A o co? Istnieje jakieś psychologiczne wyjaśnienie tego faktu – ciągnął dalej agent.
Terapeuta popatrzył przez chwilę na Seeley'a po czym rzekł:
- No bo z waszą dwójką to trochę dziwny przypadek. To znaczy nie żebyście byli zaraz nienormalni. Chodzi tylko o to, że przez cztery lata krążyliście dookoła siebie, wyznaczaliście jakieś linie, nie dawaliście dojść do głosu uczuciu, które w was kiełkowało...
- Sweets, uczucie nie może kiełkować. Jest to pojęcie abstrakcyjne – przerwała terapeucie Temperance.
- Tempe, to była metafora – szepnął jej na ucho Booth i uśmiechnął się.
- Ach... Ale to i tak nie zmienia faktu, że uczucia nie mogą dochodzić do głosu – odparła, a Sweets zrobił zbolałą minę.
- Czy już mogę dalej? - zapytał.
- Proszę – odparła antropolog.
- Dziękuję. Wracając do tego o czym wcześniej mówiłem.... Pozwoliliście by uczucie wami zawładnęło i nagle BUM! - Sweets klasnął w dłonie dla zwiększenia efektu, na co partnerzy aż się wzdrygnęli – Zalała was fala miłości, to raz. Wspólne mieszkanie, to dwa. Zaręczyny, to trzy! Nie ukrywam, że to trochę dziwne w WASZYM przypadku.
- Sugerujesz, że jest z nami coś nie tak? - Booth pochylił się w stronę Słodkiego.
- Nie, skądże znowu – Słodki odsunął się jak najdalej od agenta rozsiadając się wygodniej w fotelu.
- Czy jeżeli dwoje ludzi się kocha, to czy nie naturalną koleją rzeczy jest to, że będą chcieli się pobrać? - tym razem to Bones zadała pytanie wywołując zaskoczenie nie tylko na twarzy terapeuty.
- Cóż doktor Brennan – westchnął Słodki – ma pani całkowitą rację. Tylko, że co jak co, ale... Przepraszam za epitet. Za cholerę mi to do was nie pasuje, a przynajmniej do pani. Agent Booth, u niego jeszcze to byłoby zrozumiałe. Jest wierzącym i praktykującym katolikiem, a przynajmniej tak twierdzi...
- Ej! - oburzył się Seeley, ale Sweets dalej kontynuował:
- Ale przecież dla pani, doktor Brennan małżeństwo stanowiło przeżytek, coś co nie jest potrzebne do niczego, relikt przeszłości. Skąd ta nagła zmiana?
Booth i Brennan spojrzeli na siebie po czym agent powiedział:
- Ta cała teoria o Bones może i jest trafna, ale my już podjęliśmy decyzję i nic już się nie zmieni.
- Właśnie. To prawda, że przez długi okres broniliśmy się przed... miłością, bo chyba tak można to nazwać, ale po uświadomieniu sobie ile straciliśmy... ile jak straciłam. Teraz nadrabiam zaległości – dodała Temperance.
Niespodziewanie na twarzy Sweets'a pojawił się szeroki uśmiech, co zaskoczyło partnerów.
- I to właśnie chciałem usłyszeć – powiedział terapeuta – Chciałem mieć pewność, że to co was łączy to nie chwilowe zauroczenie, fascynacja czy tylko przywiązanie.
- Tylko po to były te pytania i teorie? - zapytała Tempe, a Słodki przytaknął.
- Teraz nie pozostaje mi nic innego niż pogratulować jeszcze raz. Wszyscy kibicowaliśmy temu związkowi. Mam nadzieję, że nic i nikt nie zburzy tego szczęścia – powiedział Sweets i po raz pierwszy serdecznie uściskał Booth'a i Bones, którzy już wstali i szykowali się do wyjścia. Ten gest nieco ich zaskoczył, ale cóż, szalony doktorek jak zwykle był nieprzewidywalny.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 9
charlotte_12

Piszesz genialnie !!!
Od wczoraj przeczytałam wszystko co tu wrzuciłaś. Jestem pod ogromnym wrażeniem...i czekam na więcej ;)

ocenił(a) serial na 8
Piskluuu

Cudne! Angela oczywiście wszystkim już powiedziała, cud, że nie dała ogłoszenia do gazety:)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

jak zwykle bosskie! Tylko nie próbuj mi teraz któregoś z nich zabić, albo postrzelić !!
Bo ten facet w bejsbolówce zaczyna mnie niepokoić !!

Pzdr.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Cudowne opowiadanie! Czekam na kolejne.

charlotte_12

Świetnie :)) Jak zawszę czekam na cd :))

mala270

dość długo nie komentowałam ale wszystko już nadrobiłam xD świetne, a Sweets w twoim wykonaniu jest po prostu genialny! i tylko się zastanawiam jak chcesz im namieszać i kiedy...:) czekam na dalsze części! xD

ocenił(a) serial na 6
_Lena_

Łał, kobieto!!! Ty mnie zamęczysz!!! Nie mogę doczekać się następnego!!!

ocenił(a) serial na 10
The_Slayer

Wow! cudne! jak zawszw czekam na cedeka!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Świetnie! Nie mogę się doczekać następnej części.

charlotte_12

Gorąco dziękuję za tyle pozytywnych opinii i ciepłych słów :* i przepraszam za dłuższą przerwę, ale już nadrabiam :]
Przyjemnego czytania....

Chapter 5

Zaraz po zakończeniu sesji terapeutycznej u Sweets'a Bones i Booth pojechali do domu Rebecci, by zabrać Parkera na weekend. Chłopiec najwidoczniej czekał już na swojego ojca, bo gdy tylko Seeley zadzwonił do drzwi, te otworzyły się i w progu przywitała go jego mniejsza kopia.
- Tata! - malec rzucił się agentowi na szyję. Po chwili pojawiła się także Rebecca.
- Cześć smyku – odparł Booth i zmierzwił chłopcu włosy – Gotowy?
- Tak, pójdę tylko po plecak – odparł Parker i pobiegł do swojego pokoju pozostawiając swojego ojca i matkę samych.
- Witaj Seeley, wejdziesz?
- Dzięki, ale przyjechałem tylko po Parkera. Temperance czeka w samochodzie.
- Ach....I jak wam się układa? - kobieta zapytała jakby od niechcenia.
- Dobrze, bardzo dobrze. A co u Ciebie? - standardowe pytania pozwoliły uniknąć niezręcznej ciszy.
- Zerwałam z Michaelem.
- Przykro mi, wydawał się w porządku.
- Za dużo ograniczeń – odparła Rebeca.
- Już jestem – po krótkiej chwili nieobecności powrócił Parker.
- OK. Pożegnaj się z mamą i jedziemy – powiedział Booth po czym zwrócił się do swojej byłej – Odwiozę go w niedzielę.
- Dobrze. Bądź grzeczny synku – pouczyła jeszcze chłopca i dwóch Booth 'ów zniknęło za drzwiami.

***

Po piątkowym wieczorze, który okazał się obfity w najróżniejsze zabawy wymyślane przez Parkera, któremu wtórował Booth i seansie z kreskówkami, sobotni poranek nadszedł zdecydowanie za szybko. Seeley i Tempe spali w najlepsze, a słabe uśmiechy błąkały się po ich twarzach, kiedy agent poczuł, że zostaje pozbawiony nakrycia.
- Bones, oddaj mi tą pościel – wymamrotał nieprzytomnie i kurczowo zacisnął palce na śliskim materiale.
- Seeley, to Ty mi oddaj – odparła równie nieprzytomna antropolog, która także próbowała zatrzymać w dłoniach ześlizgujące się okrycie. W końcu wsparła się na łokciach, by zobaczyć co jest tego przyczyną kiedy zauważyła, że oprócz niej i Booth'a w sypialni znajduje się także Parker, który to, był sprawcą całego zamieszania delikatnie ściągając kołdrę z dwójki śpiących dorosłych.
- A co Ty tutaj robisz? - zapytała delikatnie.
- Mówisz do mnie? - usłyszała zaspany głos Seeley'a.
- Nie, śpij jeszcze – odparła i cmoknęła go w policzek po czym znowu spojrzała na chłopca stojącego przy ich łóżku.
- Nie mogłem spać.
- Ja też już nie mogę. Może masz ochotę na śniadanie? - Brennan wstała i zarzuciła na siebie szlafrok leżący na fotelu po czym podeszła do Parkera, który energicznie pokiwał głową zgadzając się na propozycję przedstawioną przez dziewczynę jego ojca – OK, to chodźmy do kuchni, ale tak po cichu, by nie obudzić taty, dobrze?
- Dobrze – szepnął chłopiec i wraz z Bones opuścił sypialnię.

Kiedy jakiś czas później mężczyzna śpiący w sypialni obudził się na dobre, od razu zauważył, że nie ma przy nim Tempe. Mimo krótkiego okresu wspólnego mieszkania razem, nauczył się już jej nawyków, a Ona jego. Sobota była dniem, w którym agent mógł spać bezkarnie nie martwiąc się o nic, a czasami towarzyszyła mu w tym zajęciu Bones, która jak wiadomo nie lubiła tracić czasu. Ale dziś było inaczej. Dziś miał spędzić ten jakże cudowny dzień ze swoim synem i Temperance. Domyślając się gdzie może być teraz jego Bones, Booth wstał z łóżka i poszedł do salonu, ale tam jej nie było. Za to z kuchni można było usłyszeć ciche głosy:
- Tyle? - zapytał kobiecy głos.
- Tak, dziękuję doktor Bones – Seeley usłyszał głos swojego syna i uśmiechnął się na określenie jakiego użył Parker. Po cichu skierował się do kuchni i stanął oparty o framugę drzwi. Jego syn siedział na jednym z wysokich taboretów stojących przy blacie, a przed nim stała miseczka pełna płatków, do której mleka dolewała Brennan. Na ten iście rodzinny obrazek od razu zrobiło mu się weselej.
- Mów mi Tempe – odparła antropolog i odwróciła się by odstawić dzbanek kiedy zauważyła stojącego w progu agenta.
- Długo już tak stoisz? - zwróciła się do Seeley'a.
- Dość długo, by uświadomić sobie jak dobrze radzisz sobie z dziećmi – odparł i pocałował Brennan na powitanie po czym usiadł obok swojego syna – Jak się spało?
- Dobrze.
- A mogę trochę Twoich płatków? - zapytał syna a malec pokręcił przecząco głową – Nie podzielisz się z tatą?
- Podziele – odparł chłopiec i podsunął miseczkę Booth'owi.
- Dziękuję, ale Ty jedz, ja zaraz też coś zjem. Właśnie Bones, co jest na śniadanie? - uśmiechnął się do antropolog stojącej w kuchni.
- A co zrobisz?
- Bones, nie podważaj mojego autorytetu przy dziecku.
- Jakiego autorytetu? - zdziwiła się Brennan.
- No wiesz, kobiety dobrze gotują a mężczyźni jedzą to co one przygotują....
- Bardzo szowinistyczne podejście. Wybacz, ale takich rzeczy to ja Parkera na pewno nie będę uczyć. A poza tym to, co przed chwilą powiedziałeś to nie autorytet tylko stereotyp – odparła Tempe – Kobieta i kuchnia.... też mi coś.... A podobno to mężczyźni są najlepszymi kucharzami.
- Bo to prawda, ale muszę przyznać że Twój makaron z serem rozłożył mnie na łopatki – powiedział Seeley i zrobił rozmarzoną minę.
- Booth to niemożliwe...
- Co? To że Twoje danie tak mi smakuję?
- A więc to oto chodzi...
- A Ty co myślałaś? - zapytał agent i spojrzał na swoją partnerkę, która spuściła szybko głowę.
- Nieważne.
- Bones, z tym rozłożeniem na łopatki to była przenośnia – uśmiechnął się – Ale by załagodzić sytuację, ja zrobię dziś śniadanie. Co powiesz na jajecznicę?
- Może być.
- A więc pani siada i czeka – agent wstał i odsunął taboret dla Brennan, która skorzystał z tej kurtuazji swojego narzeczonego.

--

Po wspólnym śniadaniu, które upłynęło w przyjemnej atmosferze Booth, Bones i Parker wybrali się na spacer do parku niczym szczęśliwa rodzina, którą zresztą i tak niedługo mieli się stać. Chyba pozostali mieszkańcy D.C. wpadli na ten sam pomysł, gdyż w parku pełno było bawiących się dzieci i biegających za nimi rodziców, którzy raz po raz zwracali im uwagę, by uważały na siebie. Alejkami spacerowały kobiety pchając przed sobą wózki, w których spały niemowlęta. Bones podziwiała to wszystko siedząc na jednej z ławeczek obok kobiety, która delikatnie huśtała stojącym obok niej wózkiem próbując uśpić leżące w nim dziecko. Booth i Parker grali niedaleko w football amerykański, a raczej Seeley grał starając się wytłumaczyć zasady swojemu synowi. Agent jak i mały chłopiec chcieli, by Bones do nich dołączyła, ale odmówiła wykręcając się, że woli popatrzeć jak oni grają i się popalać. Na to ostatnie stwierdzenie Seeley zrobił zdziwioną minę, ale nic nie odpowiedział tylko wziął syna pod pachę i ruszył na zieloną trawę by oddać się zabawie. Tymczasem Bones chciał z nimi zagrać tylko ostatnio nie czuła się najlepiej, nie mówiła jednak nic Booth'owi by ten nie martwił się niepotrzebnie. Zaraz by zaczął panikować i wysłał na badania, a Ona tego nie chciała. Zwykłe przemęczenie, nic więcej.
Patrzyła jak Seeley biegnie za Parkerm, kiedy kobieta siedząca obok niej spojrzała na nią i odezwała się:
- Ma pani czarującego synka.
- Słucham? - Bones spojrzał na nią zaskoczona.
- Powiedziałam, że pani syn jest uroczy. Widać, że wykapany tatuś, ale tak to już jest. Synowie wdają się w ojców, a córki w matki. Mam nadzieję, że jednak moja Meggi odziedziczy parę cech po swoim tacie – uśmiechnęła się i spojrzała na malutkie dziecko śpiące w wózeczku. Tempe również skierowała tam swój wzrok.
- Jest śliczna – powiedziała Brennan patrząc na śpiącą dziewczynkę.
- Pani syn to też młody przystojniak. Nim się pani obejrzy już będzie przyprowadzał dziewczyny do domu.
- Zapewne – odparła Bones. Na początku chciała powiedzieć prawdę, że Parker nie jest jej synem, ale to i tak nie miało znaczenia. Uwielbiała tego chłopca i ostatnio coraz częściej myślała o dziecku, ale ten pomysł wydawał jej się nierealny. Ona i matka? Chyba jeszcze na to za wcześnie.
- Chyba mąż panią woła – głos kobiety wyrwał ją z rozmyślań. Jej towarzyszka wskazywała na Booth'a , który machał do niej dając jej znak, by do nich przyszła.
- Rzeczywiście, chyba do nich pójdę – antropolog wstała z ławeczki – Miłego dnia – powiedziała jeszcze do kobiety i ruszyła w stronę Booth'a.

--

Weekend minął bardzo szybko i nim się Booth obejrzał już odwoził Parkera do Rebecci. Nie lubił pożegnań, ale niestety to było nieuniknione. W głębi serca miał jednak nadzieję, że gdy tylko dom, w którym zamieszka wraz z Tempe będzie gotowy, jego ex wyrazi zgodę na częstsze kontakty z synem. Bycie tatą na weekend było męczące i nie w pełni satysfakcjonujące. Już i tak musiał się pogodzić z tym, że nie widział pierwszych kroków swojego syna, ani nie słyszał jego pierwszych słów.
Zaparkował SUVa na podjeździe przed osiedlem, na którym mieszkał wraz z Tempe i udał się do mieszkania. Gdy otworzył drzwi zauważył Bones siedzącą na kanapie z laptopem na kolanach. Odwróciła się domyślając, że to on i uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Odwiozłeś go? - zapytała.
- Tak, ale dobrze wiesz że nie lubię tego robić – odparł i usiadł obok antropolog, która odstawiła laptopa na stolik.
- Wiem.
- Chciałbym, aby Parker był cały czas z mną, ale to nie realne – oparł głowę o jej ramię, a Bones pogładziła go po policzku – Co to za ojciec, którego można widywać tylko od czasu do czasu.
- Lepszy taki niż żaden, Booth. I nie jesteś złym ojcem. Skąd Ci to przyszło do łowy....
- Może to dziedziczne, może ja...
- Seeley! - przerwała mu ostro – Jak możesz się porównywać?! Ty nigdy byś nie skrzywdził Parkera, nie zostawiłbyś go! Jesteś doskonałym tatą i wspaniałym mężczyzną. Czy tak trudno Ci w to uwierzyć? Masz tylu przyjaciół, masz.... mnie...
- Właśnie Tempe, czy ja na Ciebie zasłużyłem? Ty jesteś perfekcyjna w każdym calu, jesteś światowej sławy antropologiem i autorką bestsellerowych książek, a ja... Ja jestem tylko agentem...
- Jesteś agentem, który uratował mi życie i zawsze był przy mnie kiedy go potrzebowałam, który nie zrażał się moim totalnym brakiem zrozumienia świata, który potrafił wyciągnąć mnie z każdej opresji, który czuwał nade mną i nadal to robi. Jesteś mężczyzną, na którego czekałam i nie mam zamiaru teraz słuchać że na mnie nie zasługujesz.
Booth uśmiechnął się patrząc prosto w oczy swojej narzeczonej.
- Kocham Cię – wyszeptał i pocałował ją.
- Ja Ciebie też – odparła i mocno wtuliła się w silną klatkę Booth'a.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Cudowne, bardzo rodzinne opowiadanie.
Czekam na dalszą część.

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Charlotte sweet! piękne! czekam na cedeka!

ocenił(a) serial na 6
_nn_

Super!!!!!! Twoje opowiadania są rozbrajające, ja nigdy bym takich nie napisała;) Trzymaj się, czekam na c.d.;*

użytkownik usunięty
The_Slayer

piszesz opowiadania pierwsza klasa :)
pozdrawiam i czekam na kolejne historie ;)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

jak zwykle świetne :)
tylko pamiętaj, żadnego zabijania, postrzalow itp. naszej pary zakochanych :)

ocenił(a) serial na 8
TemprenceBrennan

ech jak słodko i spokojnie...... ale coś czuje że ten błogi nastrój długo się nie utrzyma:) Czekam na C.D.

ola950

Ojj jakie to słodziachne... :)) Z niecierpliwością czekam na cedeka :))

charlotte_12

Dziękuję za takie komcie, dzięki nim dostałam pozytywnego kopa i napisałam dalej. Jestem ciekawa co wy na to....

Chapter 6

Poniedziałkowy ranek nastał wraz z natarczywym dźwiękiem budzika, który brutalnie wyrwał ze snu śpiącego agenta. Zaspane jeszcze oczy jak przez mgłę odczytały godzinę na elektronicznej tarczy. Była 6:30, czas wstawać i rozpocząć kolejny dzień. Booth delikatnie odgarnął włosy z policzka śpiącej obok niego Bones, która najwyraźniej nie usłyszała budzika.
- Tempe – szepnął jej do ucha, a antropolog lekko drgnęła – Musimy wstać. Służba wzywa.
- Już, już – wymamrotała przez sen, a Seeley się uśmiechnął.
- Poleż jeszcze chwilę a ja w tym czasie zaparzę kawę – powiedział po czym wstał i udał się do kuchni, by dotrzymać słowa.

Jakiś czas później byli już w drodze do Instytutu Jeffersona.
- Wiesz co Bones, tak sobie właśnie uświadomiłem że miniony weekend był pierwszym, w którym nie pracowałaś, ani nie wydzwaniałaś do laboratorium – powiedział Seeley i uśmiechnął się do siedzącej obok Brennan.
- I to taki powód do radości? Muszę się raczej zabrać porządnie do pracy. W Instytucie czekają na mnie szczątki, które mam zidentyfikować i dodatkowo obiecałam Zack'owi, że przyjrzę się szkieletowi, który on bada. Biorąc pod uwagę jeszcze fakt, że Angela jest w trakcie ślubnych przygotowań i chodzi po laboratorium z próbkami materiałów i dekoracji to to, że w ten weekend nie pracowałam...
- To trzeba to gdzieś zapisać, albo zadzwonić do Washington Post. Już widzę te nagłówki: Światowej sławy antropolog, doktor Temperance Brennan wolała spędzić miniony weekend ze swoim partnerem, a jednocześnie narzeczonym – agentem specjalnym Seeley'm Booth'em i jego synem Parkerm, niż pracować – powiedział agent głosem jakby deklamował jakiś wiersz.
- Bardzo śmieszne – skomentowała Bones na co odpowiedział jej szeroki uśmiech. Niestety nie dane było jej powiedzieć czegoś jeszcze, gdyż wnętrze samochodu wypełnił dzwonek Motorolii agenta.
- Booth – powiedział Seeley odbierając połączenie – Witam.... Tak...Sądzę, że dam radę przyjechać... Oczywiście, będę jeszcze dzisiaj.... W takim razie do zobaczenia.
- Kto dzwonił? - zapytała Tempe, kiedy jej partner schował telefon do kieszeni marynarki.
- Facet od elektryczności, szef budowy dał mu mój numer, by mógł się ze mną skontaktować. Ma pewne wątpliwości i chciałby je omówić. Załatwię to jeszcze dziś, im szybciej tym lepiej – odparł Seeley.
- Jechać z Tobą?
- Nie trzeba, zresztą sama powiedziałaś, że masz dużo pracy.
- Racja.
Booth zatrzymał się przed Instytutem.
- Przyjadę po Ciebie – powiedział, kiedy Bones zbierała swoje rzeczy.
- Dobrze, do zobaczenia - cmoknęła agenta w policzek i wysiadła z samochodu.

W laboratorium byli już wszyscy. Brennan od razu zauważyła Zack'a pochylającego się nad szczątkami, jego mina zdradzała, że nad czymś się zastanawia próbując dojść do tego na podstawie kości. W oddali słychać było głosy Angeli i Hodginsa:
- Kochanie, rozmawialiśmy o tym w domu – powiedział Jack i wyszedł z pracowni swojej narzeczonej, zaraz za nim wyszła Montenegro. Teraz Bones miała nie tylko fonię, ale i audio.
- Hodgins, ja muszę znać odpowiedź dzisiaj.
- Masz na to cały dzień...
- Jack! - Angela nie dawała za wygraną, Tempe podejrzewała że musi chodzić o coś poważnego skoro jej przyjaciółka aż tak naciskała na Hodginsa.
- Już dobrze... Pokaż jeszcze raz – skapitulował naukowiec, na co artystka od razu się uśmiechnęła i pokazała dwa skrawki materiału.
- Kość słoniowa czy klasyczna biel?
Chodziło o kolor suknie ślubnej.
- Jak dla mnie to ten sam kolor, nie widzę różnicy, a skoro... - urwał widząc spojrzenie swojej narzeczonej – Może być klasyczna biel...
- Czyli wezmę kość słoniową – odparła zadowolona Angela i wróciła do swojej pracowni, pozostawiając Jack'a z dziwnym wyrazem twarzy.
- Kobiety – westchnął tylko i skierował się do siebie po drodze mijając Bones – Witam doktor Brennan.
- Dzień dobry Hodgins. Camille u siebie?
- Tak. Zabarykadowała się w gabinecie, gdy Angie zaczęła ją nękać kolorem kwiatów jakie powinny dekorować kościół – odparł naukowiec.
- Dzięki Jack – Tempe skierowała się do gabinetu doktor Saroyan, delikatnie zapukała, lecz zamiast pozwolenia na wejście usłyszała tylko:
- Angela, już Ci mówiłam, że jak dla mnie to mogą być nawet różowe tulipany. To Twój ślub... O, doktor Brennan – powiedziała Cam, kiedy w drzwiach stanęła antropolog – Przepraszam, myślałam że to Angela przyszła po raz kolejny spytać o kolor kwiatów...
- Dowiedziałam się o tym od Hodginsa. Chciałam się tylko spytać, czy te kości o których wspominałaś nadal są do zbadania.
- Oczywiście, czekają aż zobaczy je Twoje fachowe oko – odparła patolog.
- W takim razie nie zabieram Ci już czasu i pójdę je obejrzeć – Bones opuściła biuro Camille i skierowała się do swojego gabinetu. Zaczął się kolejny dzień pracy.

--

Godziny spędzone nad badaniem kości zwykle mijały bardzo szybko, lecz dzisiaj Temperance Brennan nie potrafiła się skupić. Męczyło ją dziwne uczucie, którego pochodzenia nie mogła określić. Czyżby to było tak zwane''złe przeczucie''? Nie, to nie w jej stylu, przecież Ona, zawsze racjonalna i logiczna nie mogła nagle zacząć wierzyć w niczym niepotwierdzone przeczucia.
- Sweety – rozległo się na platformie, a Bones aż się wzdrygnęła.
- Angela, nie strasz mnie.
- Przepraszam, czy coś się stało? Jesteś jakaś spięta... - powiedział artystka podchodząc do swojej przyjaciółki i bacznie jej się przyglądając.
- Nie, nic się nie stało, tylko...
- Tylko co?
- Masz czasem wrażenie, że coś nie daje Ci spokoju... coś Cię dręczy...
- Brenn, co jest? - Angela popatrzyła tym razem z niepokojem na Bones.
- Nie wiem jak to nazwać, ale chyba mam złe przeczucie. Wiem, że to irracjonalne, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że coś się stanie, coś złego... - ostatnie słowa wypowiedziała już szeptem.
- Tempe, co Ty mówisz. Nic złego się nie wydarzy. To tylko głupie przeczucie, nigdy nie zwracałaś na takie rzeczy uwagi – uspokoiła Bones Angela – Nie ma się czym przejmować.
- Chyba masz rację, nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje – Brennan spojrzała na swoją przyjaciółkę i uśmiechnęła się lekko.
- To miłość Skarbie – odparła Montenegro i również się uśmiechnęła.

--

Tymczasem Booth postanowił załatwić sprawę na budowie tak szybko jak tylko się dało. Był właśnie w drodze, kiedy jego telefon ponownie zadzwonił.
- Booth... Tak, właśnie tam jadę... Sklep?... Po drodze pan mówi.... już wiem, tak wiem gdzie to jest... Za piętnaście minut.... Do zobaczenia wkrótce – Seeley rozłączył się i schował telefon. Miał nadzieję na szybkie załatwienie sprawy i powrót do D.C.
Po niecałym kwadransie parkował już swojego SUVa na parkingu przed niedużym sklepem z materiałami budowlanymi. Wysiadł za samochodu i rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie było żywej duszy. ''Może facet czeka w środku?'' pomyślał i skierował swoje kroki w stronę głównego wejścia. Jakież było więc jego zdziwienie, kiedy na drzwiach ujrzał plakietkę: ''URLOP ZDROWOTNY''.
- Co jest do cholery? - powiedział sam do siebie i znieruchomiał. Dookoła zapanowała ciemność.

W tym samym momencie z głośnym hukiem z rąk Brennan wypadła badana czaszka upadając na platformę.
- Booth – wyszeptała ze strachem Bones.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

OMG Charlotte nie rob tego! nie rob nic Boothowi! czekam na cd!

Nionia

Aaaa... Przeraziło mnie to... ;) Jak najszybciej napisz cedeka :))

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Charlotte jak mozesz !?
w takim momencie !?
mam nadzieję, że Booth wyjdzie z tego calo ..

ocenił(a) serial na 6
TemprenceBrennan

ooooooooooooooooooooooo................. ale emocje.................

ocenił(a) serial na 9
The_Slayer

no nieee, nie rób nic Boothowi~! ^^
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

ocenił(a) serial na 8
Piskluuu

Zgon 14:04.... Przez ciebie niedługo dostane rabat u grabarza! Mam nadzieje, że szybko napiszesz c.d bo nie wiem jaka trumna lepsza mahoniowa czy dębowa... Pisz szybko! ;)

ocenił(a) serial na 10
TemprenceBrennan

Please, daj następną część :)
<krótki>
<krótki>
<krótki>

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Nie trzymaj nas długo w niepewno, tylko pisz szybko kolejną część.

charlotte_12

Dobra, to już was nie będę trzymała w niepewności, Ale uprzedzam, że jestem niezadowolona z tej części, mimo to mam nadzieję że zrozumiecie o co w niej chodzi :]

Chapter 7

W tym samym momencie z głośnym hukiem z rąk Brennan wypadła badana czaszka upadając na platformę.
- Booth – wyszeptała ze strachem Bones i przytrzymała się blatu stołu laboratoryjnego, by nie stracić równowagi.
- Tempe, wszystko w porządku? - Angela momentalnie znalazła się przy antropolog.
- Booth – powtórzyła jeszcze raz Bones, lecz artystka nie mogła nic zrozumieć, nie wiedziała co się dzieje z jej przyjaciółką.
- Spokojnie Tempe, Seeley jest w FBI...
- Nie Angela! Coś się stało, wiem to – powiedziała Brennan. Montenegro chciała ją jakoś uspokoić, ale strach jaki dostrzegła w oczach Bones także ją ogarnął.
- Co się tu dzieje? Czemu ta czaszka.... - do kobiet podeszła doktor Saroyan jednak zamilkła widząc Temperance – Co się stało doktor Brennan?
- Tempe twierdzi, że coś się stało Booth'owi – odpowiedziała za antropolog Angela.
- A skąd to podejrzenie? - zadała kolejne pytanie przełożona lecz nie uzyskała odpowiedzi – Zadzwoń do niego.
- Nie pomyślałam o tym....
- To na co czekasz?!
Bones wyjęła z kieszeni laboratoryjnego fartucha swój telefon i pospiesznie wybrała numer agenta. W międzyczasie do kobiet na platformie zdążyli dołączyć Zack i Hodgins, zaalarmowani hukiem jaki wydała upadająca czaszka i głosami.
- Nie odbiera – powiedziała Bones.
- Tylko spokojnie, nie możemy wysuwać pochopnych wniosków – odparła Camille – Może Seeley jest na jakimś spotkaniu i wyłączył telefon. Doktor Brennan, czy Booth miał się dziś z kimś spotkać?
Tempe popatrzyła na swoją przełożoną po czym powiedziała:
- Rano zadzwonił do niego jakiś mężczyzna, który ma zakładać elektryczność w naszym domu. Booth umówił się z nim na spotkanie.
- To pewnie teraz omawiają rozmieszczenie kontaktów – skomentował Hodgins, ale przestał gdyż Angela posłała mu mordercze spojrzenie.
- Doktor Hodgins może mieć rację, chociaż może nie koniecznie o kontakty tu chodzi – powiedziała Cam.
- Ale Booth zawsze odbiera!
- Sweety, masz numer do tego faceta? - zapytała Angela, a Tempe pokręciła głową – A do tego szefa całej budowy? On powinien go znać.
- Mam, to on dał numer Booth'a tamtemu mężczyźnie.
- No to dzwoń! - ponagliła przyjaciółkę Montenegro.
Temperance ponownie wyjęła telefon. Z bijącym sercem czekała na połączenie. Wreszcie po chwili, która dla Bones wydawała się wiecznością, antropolog usłyszała jakiś szmer i głos po drugiej stronie:
- Dorsley.
- Tu Tempe Brennan.
- Ach, dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Czy jest na budowie mój narzeczony? - zapytała Tempe.
- Pan Booth? Nie, a czemu miałby tu być? - odparł budowlaniec, w którego głosie słychać było zdziwienie.
- Przecież dał pan numer Seeley'a jakiemuś mężczyźnie od elektryczności!
- Nikomu niczego nie dawałem, a zwłaszcza numeru telefonu pana Booth'a. Proszę pani, czy coś się stało?
- Jest pan pewien?
- Oczywiście. Sam się wszystkim zajmuję i nikomu nie dawałem numeru pani narzeczonego, a jego samego tu nie było – wyjaśnił Dorsley.
- Dobrze, dziękuję – Bones rozłączyła się, a Zezulcy intensywnie się w nią wpatrywały czekając na wiadomości.
- I co? - nie wytrzymała Angela.
- Booth'a tam nie ma i ten cały szef budowy nikomu nie dawał numeru Seeley'a – głos Brennan drżał z emocji.
- A siedziba FBI? Może jednak jest w pracy? - zaproponował Hodgins.
- Angela zadzwoń do Cullena i dowiedz się czy Seeley był dziś w biurze – poleciła doktor Saroyan. Widząc jednak wahanie w zachowaniu artystki, która nie chciała zostawiać samej Tempe, dodała – Ja się nią zajmę.
Zack i Hodgins popatrzyli na siebie. Dawno nie widzieli doktor Brennan w takim stanie, właściwie to nigdy nie widzieli, by aż tak się denerwowała. A teraz stała bezbronna, ze strachem widocznych w oczach.
Po chwili wróciła Angela.
- I co Ci powiedział Cullen? - zapytała Cam.
Montenegro spojrzała na Tempe, a potem powiedziała:
- Booth był dziś w biurze, ale tylko godzinę. Potem gdzieś pojechał i od tamtego czasu nikt go już nie widział, Brenn spokojnie....
- Jak mam być spokojna?! Nie wiem gdzie jest Booth! Nie wiem... - Bones gwałtownie ruszyła do swojego gabinetu. Nagle pociemniało jej w oczach a platforma zawirowała.
- Tempe! - krzyknął ktoś, a potem już nic nie słyszała.

Temperance szła długim korytarzem, dookoła panowała cisza, której nie przerywał nawet odgłos jej kroków. Jej wzrok wbity był w przestrzeń przed nią, w której nagle pojawiła się jakaś postać. Stała daleko i Brennan nie mogła zobaczyć twarzy, ale ta sylwetka, ta postawa...
- Booth, to Ty? - zapytała i zaczęła iść szybciej, chciała czym prędzej znaleźć się blisko niego. Jednak postać oddalała się, w końcu Bones zaczęła biec, ale to na nic się zdało. Potknęła się i upadła a policzek boleśnie zapiekł....
- Tempe! Obudź się!
Ktoś ją wołał. Podniosła powoli powieki i zauważyła pochylającą się nad nią Angelę i pozostałych zezulców.
- Ocknęła się – powiedziała Cam – A już myślałam, że będę musiała wymierzyć jej drugi policzek.
- Co się stało? - zapytała Bones.
- Zemdlałaś skarbie – odparła artystka.
Początkowo Brennan nie mogła sobie przypomnieć czemu do tego doszło, a potem prawda spadła na nią jak grom z jasnego nieba.
- Musimy dowiedzieć się gdzie jest Booth – powiedziała opanowanym tonem i usiadła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że siedzi na kanapie a nie na podłodze. Widocznie jej przyjaciele przenieśli ją tam, kiedy była nieprzytomna.
- Nadal nie wiemy czy rzeczywiście coś mu się stało – odparła doktor Saroyan.
- Ale ja to wiem – powiedziała chłodno Bones mierząc swoją przełożoną wzrokiem. W tym samym momencie w Instytucie Jeffersona zabrzmiał telefon Tempe. Mechanicznie odebrała połączenie.
- Brennan – powiedziała i zbladła jeszcze bardziej w skupieniu słuchając głosu w słuchawce. Zezulcy patrzyli na nią wyczekująco kiedy odłożyła telefon.
- Kto to był? - zapytała Cam.
- Grabarz porwał Booth'a – odparła antropolog – Mamy 24 godziny na dostarczenie okupu...
- Ile żąda? - zapytał Hodgins.
- 5 milionów dolarów.
- Mówił coś jeszcze? - zapytała patolog starając się, by ton jej głosu miał jak najbardziej profesjonalny ton. Tu nie chodziło o kolejną obcą osobę, ale osobę, która swego czasu była jej bardzo bliska. Sama była przerażona, nie wyobrażała sobie zatem jak w tej chwili może czuć się Brennan.
- Powiedział, że mam sprawdzić swoją pocztę elektroniczną...
- Idź i sprawdź, ja w tym czasie powiadomię o wszystkim FBI. Niech rozpoczną poszukiwania – odparła Camille i szybkim krokiem poszła do swojego gabinetu, a pozostali natychmiast udali się do pobliskiego komputera, by wykonać polecenia postawione przez Grabarza. Tak jak powiedziała jej porywacz w skrzynce czekała na nią wiadomość, a raczej...
- To film – powiedział Hodgins spoglądając na rozszerzenie pliku – Co jest?
Bones otworzyła załącznik i zamarła. Na ekranie monitora pojawiła się twarz Booth'a, był nieprzytomny, ale miarowy oddech zdradzał że żyje.
- O mój Boże... - szepnęła Angela i złapała Jack'a za rękę oglądając minutowy filmik.
- On chce, bym obserwowała jak Booth... jak Seeley.... - zaczęła Brennan lecz nie dokończyła. Słowa nie chciały jej przejść przez ściśnięte z emocji gardło.
- Tempe, jestem przy Tobie, wszyscy jesteśmy – Montenegro mocno objęła przyjaciółkę – Znajdziemy go tak jak On znalazł Ciebie. Obiecuję.
- Poinformowałam Cullena... - do grupki naukowców przed monitorem komputera dołączyła doktor Saroyan – Co się takiego stało? - zapytała widząc Angelę przytulającą Bones. Nie musiała czekać na odpowiedź, wystarczyło spojrzeć na ekran monitora.
- Ten sukinsyn chce, by Tempe obserwowała to co się będzie działo z Booth'em – szepnął Hodgins do Cam – Widocznie wie, że są razem. To pierwszy film, ale podejrzewam, że będą następne...
Camille zastanowiła się nad słowami naukowca po czym odparła:
- Ale to dziwne, że zmienił metodę. Film? To jest bardziej.... melodramatyczne...
- On jest zdolny do wszystkiego. Jedno jest pewne, nie mamy chwili do stracenia – powiedział Hodgins – Musimy zrobić wszystko, by odnaleźć Booth'a. Wszystko!

C.D.N.

ocenił(a) serial na 6
charlotte_12

No to zaszalałaś;D Super opowiadanie, czekam niecierpliwie na c.d.;D

The_Slayer

Oo jaa... Nie wiem co napisać... ;p Oczywiście czekam na cedeka ;p

ocenił(a) serial na 8
mala270

zdecydowałam się na mahoniową... Jeszcze tylko nagrobek marmur czy granit? Zaskoczyłaś mnie! Byłam pewna, że będzie to ktoś inny. Niecierpliwie czekam na c.d!

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Bardzo fajne opowianie. Mam nadzieję że znajdą Bootha.

ocenił(a) serial na 10
_nn_

super... jak zawsze! czekam na cedeka! tylko nie zabijaj bootha!