Witam wszystkich, właśnie jestem po drugim odcinku, i powiem szczerze że jestem strasznie zafascynowany samym słowem "życie". Po słowach Neila Tysona, w których mówił "może ktoś z widzów właśnie zrozumie jak mogło powstać pierwsze życie na naszej planecie" zacząłem trochę myśleć i doszedłem do ciekawego wniosku, chciałem się z Wami nim podzielić.
Jak mogło powstać życie? Uważam że życie które tak bardzo rozkwitło na Ziemi, nie wzięło się z Ziemi. Czemu tak uważam? Ponieważ uważam że każda planeta która powstaje, nie ma w sobie żadnych śladów życia (wybuchy, skały które się ze sobą łączą tworząc planety).
Tak więc skąd się wzięło życie? Myślę że zanim ziemia ukształtowała swoją strukturę, musiało się coś stać, uważam że mógł się rozbić jakiś meteoryt ( lub coś podobnego) co miało w sobie początek życia, i gdy trafiło na zimie przy takich warunkach klimatycznych zaczęło ewoluować.
Ps. Taka trochę incepcja ale.... skoro to jest tak że życie składa się z pierwiastków, pierwiastki z atomów, a atomy jeszcze z czegoś innego to czemu nie pójdziemy w drugą stronę?
Człowiek(jako najmniejsza cząstka ) - Planety (atom) - Galaktyka ( wielocząsteczkowy organizm) - Wszechświat ( jako mała część jakiegoś organizmu) i tak dalej.
Dlaczego tak uważam? Powiem tak, człowiek żyje dzięki temu że jest stworzony z takich pierwiastków a nie innych, i dla nas te właśnie pierwiastki są tak małe że gdyby nie mikrobiologia nikt by o tym nie wiedział. To czemu zakładać że Cały wszechświat to koniec? Może ten wszechświat to też jakaś mała cząstka czegoś więcej.. Rozrasta się bezgranicznie, czemu? Otóż właśnie Ewolucja.
Oj zdecydowanie. Pytanie tylko czy owe maszyny, kiedy (i jeśli) przewyższą inteligencją ludzi nie zechcą zapanować nad światem, tym samym spychając nas na margines. Bo taki scenariusz niespecjalnie mi się podoba ;p
A słyszeliście kiedyś o krionice? W skrócie, zamrażanie ciał zmarłych i przechowywanie ich w ciekłym azocie w temperaturze -196 stopni C, do czasu kiedy medycyna będzie tak wysoce zaawansowana, by ich z powrotem przywrócić do życia. Podobno skorzystało z tego już kilkaset osób. Jednak nadal są kontrowersje, czy to w ogóle jest możliwe.
O nie, i znowu się wpieprzyłem xD Słyszałem, i to bardzo dawno temu :) pamiętam jak od swojego dziadka słyszałem historię ze Walt Disney użył krioniki by poczekać aż naukowcy wynajdą lek na raka. Niestety od tamtej pory dowiedziałem się też że podobno to wszystko bujda, i od tamtej pory nie wiem co myśleć na ten temat :(
Pocieszę Cię, że nie jest to wcale aż tak drogie. Najtańsze oferty są już od 10.000 dolarów, czyli wcale nie taka fortuna. Najbardziej kosztowne po 300.000 dolarów. Takie normalne, całkiem zwyczajne w dobrych krioklinikach, to wydatek rzędu 50-80 tys. dolarów.
No to zbieraj te pieniądze żebyś mógł sie zamrozić XD
Jeśli to się uda, w odległej przyszłości ci zamrożeni być może obudzą się w zupełnie innym świecie niż dzisiejszy...
Well, trzeba wpierw zapytać po co maszyny miałyby to robić? My, ludzie, bardzo często patrzymy na sztuczną inteligencję, jak na samych siebie. Zabijamy ludzi, torturujemy ich, prowadzimy wojny, a że sztuczna inteligencja będzie naszym tworem, to obawiamy się iż przejmie po nas te złe wzorce; że odziedziczy wady swoich twórców.
Drugą sprawą, jest pytanie czy wykorzystanie sztucznej inteligencji do naszych celów jest moralnie dobre. Sam model sztucznej inteligencji raczej owszem, ale co jeśli ta inteligencja zdobędzie samoświadomość? Powinniśmy ją wtedy wyłączyć i zniszczyć samoświadomą istotę, czy raczej powinniśmy nadać jej prawo do samostanowienia? Sam mam spore problemy z oceną na ile syntetyczne życie można w ogóle za życie uznać.
Jeśli idzie w ogóle o postęp technologiczny, moja prababcia, która żyła aż 102 lata, dała mi zupełnie unikatowy sposób patrzenia na to zjawisko. Urodziła się w roku 1902, w wieku, gdy kino było wyłącznie czarno-białe i bez dźwięku. Gdy o samolotach czytano wyłącznie w książkach fantastycznych i mówiono, że nic cięższego od powietrza nigdy się nie wzbije do lotu. Energię czerpano z węgla, oraz pisano książki fantastyczne o ludzkich podróżach po kosmosie. Ludzie umierali na ospę, odrę, grypę, średnia długość życia wynosiła 60 lat, ludzie po amputacjach zostawali kalekami, zaś po ulicach jeździły samochody wolniejsze od konia, zaś pociągi osiągające prędkość 60km/h, były nazywane rakietami. Po dnie oceanu ciągnęły się tysiące kilometrów kabli telefonicznych, fizycy twierdzili że "wszystko co było do odkrycia, zostało już odkryte", zaś astronomowie uważali, że Droga Mleczna jest jedyną galaktyką we wszechświecie. Lekarze spisywali na straty ludzi z uszkodzonymi nerkami, czy też z niewydolnym sercem, zaś biologowie żmudną pracą hodowali organizmy posiadające pożądane przez nich cechy.
Moja prababcia zmarła w roku 2004, w wieku, w którym po niebie latają ważące dziesiątki, a nawet setki ton samoloty, zaś pociągi poruszające się 200km/h są uważane za przestarzałe, oraz gdy trwają prace nad budową pociągów poruszających się ponad 4000km/h. Biologowie stwarzają życie takie, jakim chcą by było, nadają mu pożądane cechy odpowiednio ustawiając ich materiał genetyczny. W których codziennie na świecie przeprowadza się rutynowe przeszczepy, oraz gdy w słoikach hoduje się w pełni sprawne serca, nerki, czy wątroby, ludziom po amputacjach podłącza się do mózgu mechaniczne ręce i nogi, zaś ludziom bez wzroku, czy słuchu, przywraca się wadliwe zmysły. W czasach, gdy średnia długość życia to blisko 90 lat, zaś naukowcy na całym świecie pracują nad osiągnięciem nieśmiertelności. Gdzie energię czerpiemy z rozszczepiania atomów, z siły wiatru i słońca, oraz tworząc pierwsze reaktory do fuzji termonuklearnej. Rządy świata planują kolonizację obcych planet, zaś pojedynczy ludzie noszą w kieszeniach urządzenia, za pomocą których mogą rozmawiać bez przeszkód z kimkolwiek chcą na całej planecie, oraz dzięki którym mają nieograniczony, darmowy dostęp do zbioru całej ludzkiej wiedzy. Pracujemy nad teleportacją, poznajemy tajniki początków wszechświata, uczymy się klonować żywe istoty i próbujemy tworzyć materię ze zwykłego, najzwyczajniejszego światła. Wynajdujemy sztuczną inteligencję, w najbardziej zaawansowanych szpitalach operacji dokonuje robot, oraz tworzymy małe nanoboty zbudowane z raptem paru atomów, które są w stanie naprawiać nasze ciała od wewnątrz. Wiele chorób została całkowicie wybita i coraz większa ich ilość jest uleczalna. Moja prababcia urodziła się we wszechświecie z jedną galaktyką z 20 mld gwiazd, a umarła we wszechświecie ze 150 mld galaktyk, w każdej po 200 mld gwiazd.
Gdy zatem ktoś mi mówi "X nie będzie możliwe!" przypominam sobie po prostu ile rzeczy twierdzono, że będzie niemożliwe gdy moja prababcia się urodziła i ile z tych rzeczy jest dzisiaj moją codziennością.
Jestem naprawdę pod wrażeniem tej wypowiedzi....naprawdę wielki szacunek że mogłeś/aś mieć taką szanse spojrzenia na to z innej strony, ze wszystkim co napisałeś/aś się zgadzam w 100 % :)
Moja babcia często mówi, że gdyby te kilkadziesiąt lat temu ktoś jej powiedział, że w przyszłości będzie oglądać na ekranie ludzi znajdujących się w różnych częściach świata i ich słyszeć, to wyśmiałaby go. Ale tak, dzisiejsza technologia to była swego rodzaju science fiction dla naszych babć i dziadków, tak jak dzisiejsze science fiction może być będzie naszą rzeczywistością w przyszłości.
Mnie osobiście zaciekawiło jedno ze stwierdzeń. , dotyczących w pełni sprawnych serc. Nie neguje oczywiście , szukam jedynie potwierdzenia. O ile mi wiadomo w planach już jakiś czas temu , było hodowanie właśnie między innymi ludzkich Serc za pośrednictwem świń oraz komórek macierzystych. Wiele z przykładów które podałeś są już codziennością , niekture dotrą do nas niebawem , generalnie cała wypowiedź przypadła mi do gustu , dostrzegam pattern szerokiej wiedzy. Kontynuując , przeskoczę na chwilę do A.I . Rozwijanie sztucznej inteligencji w celach czysto użytkowych ma moim zdaniem uzasadnioną rację bytu i świetlaną przyszłość , natomiast nadadawanie jej samoświadomości choć fascynujące i kuszące zarazem było by moim zdaniem niczym innym jak samolubną zachcianką mającą na celu zaspokojenie naszej nieokiełznanej tak ludzkiej przecież ciekawości.
Przespacerujmy się szlakiem naszej wyobraźni która w dużej mierze kierowała i nadal kieruje naszym rozwojem technologicznym. Czy uważacie nasz organizm , za twór niezastąpiony czy też przeszkodę , nawiązując do istoty procesu ewolucyjnego. Innymi słowy czy waszym zdaniem ciągłe doskonalenie naszego organizmu będzie w wystarczającym stopniu skuteczne by dać nam szansę na przetrwanie nadchodzących tysiącleci , wliczając podróże międzygwiezdne , długowieczność. Czy przesiatka będzie lepszym rozwiązaniem i w ogóle wchodzi w grę ?
https://www.youtube.com/watch?v=jSjW-EgKOhk - podaje ze źródła popularnonaukowego. Nie mniej jednak informacji czysto naukowych jest bardzo dużo w internecie do przejrzenia. Nie wiem po prostu jaki jest Twój poziom zrozumienia tematu. Jeśli idzie o sprawy techniczne, to owszem, chodzi o wykorzystanie komórek macierzystych, na gotowych szkieletach organów wydrukowanych w 3D, z nietoksycznych, biodegradowalnych związków. Ogólnie jeśli idzie o komórki macierzyste, to są one największą nadzieją współczesnej medycyny. Tylko to sobie wyobraź - farmy organów. Całe zapotrzebowanie szpitali na organy zaspokojone. Każdy miałby idealne, zgodne molekularno-genetycznie zamienniki. Optymiści mówią, że będzie to naszą codziennnością za 5 lat. Pesymiści mówią o 20 latach. Jedno wiadomo - jest to nasza przyszłość.
Ależ oczywiście! A.I. ma przeogromne pole do działania. Dla przykładu DARPA pracuje nad stworzeniem autonomicznych robotów bojowych, autonomicznych robotów medycznych, oraz autonomicznych dronów. Mówiąc ogólnie - DARPA pracuje nad całkowitą robotyzacją armii amerykańskiej. Naukowcy pracują nad A.I., mając nadzieję uzyskania ogromnej mocy obliczeniowej połączonej z możliwością analizy i wyciągania samodzielnych związków, co mogłoby drastycznie przyśpieszyć nasz postęp naukowy.
Mówi się także o całkowitej robotyzacji przemysłu i usług. By roboty pracowały na budowach, w fabrykach, oraz w innych miejscach, gdzie zdrowie ludzkie jest w jakikolwiek sposób wystawione na zagrożenia. Już nie mówiąc o całej masie możliwości wykorzystania robotów w służbach porządku publicznego (roboty policyjne), lub w domach (roboty do prac domowych). Istnieje nawet taki ruch myślowy, zwany paradyzmem (z ang. paradise - raj), postulujący oddać wszystkie prace dla robotów, tym samym uwalniając ludzi od pracy i tym samym niszcząc potrzebę istnienia pieniądza. Link do poczytania: http://progg.eu/?p=4038
Jeśli o mnie chodzi, mam pewne obawy co do tak ogromnego uzależnienia nas od technologii. Bunt tak wielkiej siły robotów, byłby zgubny dla naszego gatunku. Zresztą, sztuczna inteligencja.... Jeśli będzie mieć świadomość swojego istnienia i będzie istotą faktycznie myślącą, to czy należy ją wykorzystywać do spełniania naszych egoistycznych zachcianek, czy raczej powinniśmy nadać jej prawa? Jeśli to drugie, to jak twór taki miałby funkcjonować w naszej rzeczywistości? Przyznać szczerze muszę, że mam pewne obawy i uprzedzenia wobec tzw. "sztucznego" życia.
Ewolucja jest ślepa. Jesteśmy słabi fizycznie, widzimy tylko 3 barwy, wyczuwamy raptem ułamek wszystkich zapachów i smaków, słyszymy w ograniczonym zakresie. No i umieramy. Jest to główna wada ludzi - jesteśmy śmiertelni. Homar leżący na dnie morza może żyć wiecznie, lecz małpie która wylądowała na Księżycu, dane jest przeżyć wyłącznie 80 lat. Nie mniej dziś, w XXI wieku, po raz pierwszy ludzkość ma możliwość przejąć inicjatywę i zamiast bezwiednie podążać za ewolucyjnymi zachciankami, możemy kontrolować naszą ewolucję. Na świecie już są prowadzone badania nad wydłużeniem naszego życia do 1000 lat. I co ciekawe, badania te prowadzi m.in. Google. Tak, ta sama firma, która posiada wyszukiwarkę i przeglądarkę internetową, a która też przy okazji tworzy roboty, automatyczne samochody, soczewki pozwalające widzieć w ciemnościach, ultranowoczesne okulary z wbudowaną możliwością komunikacji, która prowadzi kliniki medyczne, oraz posiada prywatny, tajny ośrodek badawczy, zajmujący się badaniami nad zaawansowanymi technologiami (Google X).
Wyobrażając sobie świat za 50 lat zdominowany przez maszyny (idąc drogą Twojej wypowiedzi) zastanawiam się.... może rzeczywiście okazać się, że nas - ludzi - jest dużo za dużo.
Zbliżanie się do "wizji" błogostanu i powszechnego dobrobytu towarzyszy nieprzyjemna myśl, że doprowadzić to musi do "załamania".
Sposobów rozwiązania tego problemu jest kilka. Obecnie najpopularniejszym jest plan kontroli populacji i ewentualnej depopulacji. Z ekonomicznego punktu widzenia z kolei myśli się o Living Income Guaranteed, czyli zapewnionym minimum przysługującym każdemu człowiekowi.
Zdaję sobie sprawę, że istnieją "sposoby" rozwiązania tego problemu. Nie w tym rzecz. Nawet po redukcji populacji i stworzeniu planu kontroli otrzymujemy teoretycznie "wzorcowe społeczeństwo". Maszyny zdominowały świat pracy wobec czego my nie obciążeni żadnymi obowiązkami koniecznymi do przeżycia (odchodzi pełno codziennych spraw, które wpływają na nasze życie) możemy poświęcić się nauce, samodoskonaleniu, poznaniu - przy założeniu, że społeczeństwo to tworzyć będą jedynie starannie dobrane i predysponowane do ww jednostki. Wszystko pięknie, ale...
Rozwój nie byłby możliwy bez dążeń, a te pojawiają się m.in. w obliczu "niedostatku", chęci uczynienia czegoś łatwiejszym, w obliczu kryzysów.
Zastanawiam się jakiego postępu możemy oczekiwać w momencie stagnacji, bo tak widzę ogólnie pojęty dobrobyt? Możliwe, że pokolenie albo dwa, by z tego skorzystały ale dalej? Czy ludzie nie rozleniwiliby się na tyle, by przestać zaprzątać sobie myśli dziwnymi, niepotrzebnymi pytaniami?
Może i uda nam się wpłynąć na nasze dalsze ewoluowanie ale nawet oswojony pies potrafi ugryźć, a nie sposób przewidzieć, jak odpowiedzą nam mechanizmy natury, których nie możemy w pełni kontrolować nie rezygnując przy tym z bycia tym kim jesteśmy. Tak mi się wydaje.
Och, zawsze pojawią się jakieś dążenia. Rolnictwo stworzyliśmy w celu wyprodukowania nadwyżek jedzenia, co nie było możliwe w społeczeństwie łowiecko-zbierackim. To jednak nie sprawiło naszego zastoju cywilizacyjnego. Ba! To nawet nie sprawiło, że przestaliśmy rozwijać metody produkcji żywności. Ciągle je ulepszaliśmy, osiągając coraz lepsze rezultaty, tj. coraz większe nadwyżki.
W XXI wieku stoimy przed wieloma ważnymi problemami - choroby cywilizacyjne, edukacja, kolonizacja obcych planet, a co za tym idzie - potrzeba stworzenia nowej inżynierii umożliwiającej zmianę klimatu danego ciała niebieskiego. Stoi przed nami także ogromny problem odległości we wszechświecie. Dostanie się do najbliższego nam układu słonecznego to nie lada wyzwanie i to będzie bardzo duży problem. Jeszcze większym będzie w ogóle dostanie się do nowej galaktyki. Problemem są też czarne dziury, kwazary, rozbłyski gamma, pulsary, masywne supernowe, oraz cała masa innego zabójczego tałatajstwa. Zatem no, zwolnienie listonoszy, czy też rolników wcale nie sprawi, że nasze cywilizacyjne problemy znikną i stracimy jakikolwiek cel rozwijania się.
Nigdy nie jesteśmy "tym kim jesteśmy". Raptem 500 lat temu paliliśmy żywych ludzi na stosie, celem udobruchania niewidzialnych bóstw. 200 lat temu z kolei zapracowywaliśmy na śmierć 13-letnie dzieci w fabrykach. Nieco ponad 100 lat temu kobiety nie miały prawa głosu. 50 lat temu głosu nie miały osoby homoseksualne. To kim jesteśmy ciągle się zmienia. Nasza mentalność, moralność, nasz sposób postrzegania rzeczywistości ulega zmianie. Nie odnaleźlibyśmy się w rzeczywistości sprzed 100 lat i tak samo ludzie za 100 lat patrząc w przeszłość, z politowaniem spojrzą na nasze czasy.
Akurat niedawno odnaleziono ślady, czy echo pierwotnych fal grawitacyjnych, czyli inaczej zmarszczek czasoprzestrzeni, które powstały po Wielkim Wybuchu. Jeśli to odkrycie potwierdzi się, to będziemy mieli niepodważalny dowód na Wielki Wybuch i kolejne potwierdzenie teorii Einsteina. Gdzieś czytałem, że odkrycie tych fal może prowadzić do wniosków, że istnieje tzw. wieloświat.
Jeszcze w tej dekadzie miały być wystrzelone i umieszczone na orbicie okołosłonecznej satelity systemu LISA (Laser Interferometer Space Antenna) mające na celu wykrywanie fal grawitacyjnych z bardzo wczesnych chwil po Wielkim Wybuchu. Projekt został anulowany (lub odłożony, nie wiem) i od tego czasu nie wiem co dalej się z tym dzieje. Wszystko przez finanse, niestety.
Raczej na biegunie płd (chyba że mówimy o czymś innym) Tylko czy to już potwierdzono? Były obawy że wyniki mogły być obarczone błędem.
A tak na biegunie, sorry, ale chyba CERN miało w tym udział. Nie pamiętam, nie chce mi się szukać tego artykułu :) Jeszcze nie potwierdzono, ale różni naukowcy już piszą, że odkrywcy dostaną Nobla, wiec chyba potwierdzenie to tylko kwestia czasu.
No, niewątpliwie za takie coś przysługuje Nagroda Nobla :) Więc czas pokaże, czy faktycznie dokonano jednego z najbardziej rewolucyjnych odkryć.
W 1978 roku A. Penzias wraz z R. Wilsonem otrzymali Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki za odkrycie mikrofalowowego promieniowania tła, które stało się potwierdzeniem Wielkiego Wybuchu. Są oczywiście naukowcy nie uznający tego odkrycia ;). Polecam film "Hawking".
Darwinizm to czysta religia. Niema żadnych dowodów na istnienie ewolucji. Pokażcie mi rybę, która pływa i ma wyrostki w rodzaju nóg ale jeszcze nie chodzi. Nie odkryto żadnej formy przejściowej pomiedzy organizmami. Archeolodzy od całych dekad próbują znaleźć choć jedną formę przejściową, cokolwiek... i nic. Za to mnożną się naukowe dowody potwierdzające, że ewolucja tak naprawdę nie istnieje. Swoją drogą niewiarygodne, że człowiek jest w stanie uwierzyć we wszystko. Dziś mówią Ci że Twoim prapradziadkiem był szympans, jutro, że jednak mamut, a po jutrze będziesz już tak skołowany, że sam nie będziesz wiedział kim jesteś i co robisz na tym świecie.
Odkryto całe masy form przejściowych między organizmami, nie wiem dlaczego piszesz, że nie odkryto. Darwin przewidział, że "brakujące ogniwa" będą odkrywane i tak się właśnie dzieje.
Aha, nikt nie twierdzi, że człowiek pochodzi od małpy. Człowiek i małpa mieli wspólnego przodka.
Doskonały przykład! :) UWAGA!
Tiktaalik Roseae był przez wiele lat przedmiotem spekulacji i jednym z głównych „dowodów” darwinistów na poparcie swojej teorii ewolucji. Na obrazkach widzimy zwierzę będące trochę rybą trochę jaszczurką a trochę jeszcze czymś innym. Niestety dowód ten okazał się zwykłym oszustwem. Po raz kolejny wyszło na jaw, że wszyscy jesteśmy wprowadzani w błąd przez darwinistów. Tiktaalik Roseae jest niczym więcej jak Aligatorem.
Istnieje wiele bardzo ważnych faktów, które warto wiedzieć. Znalezione skamieniałości Tiktaalika Roseae, były niepełne, a przynajmniej takie informacje zostały przekazane do publicznej wiadomości. Te wybrakowane skamieniałości zostały uzupełnione w mniej lub bardziej kreatywny sposób o dziwnie wyglądające nogi, tułów oraz ogon. Tak fantastycznie spreparowany szkielet pokazywano następnie na wystawach muzealnych a ludzie nie mogli nadziwić się fantastycznemu stworzeniu.
W rzeczywistości materiał geologiczny jakim dysponowali „odkrywcy” Tiktaalika składał się wyłącznie z czaszki. Żadne z dodanych części szkieletu nie należą do tej formy życia w ogóle. Za to wiele analogicznych kości należących do innych form życia znaleziono w tej samej warstwie co skamieniałości Tiktaalika. Skamieniałości płetw, które próbowano związać z tym zwierzęciem należą do innych ryb kopalnych znalezionych w tej samej warstwie. Twórcy Tiktaalika po prostu poskładali do kupy czaszkę i trochę znalezionych na miejscu kości i płetw uzupełniając braki wedle własnej inwencji twórczej.
W rzeczywistości wszystkie cechy znalezionej czaszki są cechami należącymi do Aligatorów. Oczy są blisko siebie i znajdują się na szczycie głowy – płaskiej czaszki, ostre zęby i jej ogólny wygląd są specyficzne dla aligatorów. Z wyglądu zwierze jest identyczne z Aligatorem Sinansis – gatunku żyjącego w dzisiejszych Chinach.
Po latach spekulacji twórcy/artyści Tiktaalika przyznali, że tworząc wygląd stwora kierowali się jedynie „mocą wyobraźni” i wiele spekulacji było niezbędnych do wytworzenia iluzji rzeczywistego zwierzęcia.
Jak widać, dla artysty będącego pod wpływem darwinowskiej teorii ewolucji połączenie czaszki aligatora z kupą śmieci i przedstawienie go jako brakującego ogniwa nie jest wcale trudne.
Ludzie, którym brakuje jakiejkolwiek wiedzy na temat darwinizmu, mogą łatwo wpaść w błąd myśląc, że mają przed sobą formę przejściową pomiędzy rybami a zwierzętami.
Faktem jest jednak to, że wszystko co mają darwiniści to czaszka aligatora, trochę kości od innych form oraz płetwy ryby. A Tiktaalik Roseae jest doskonałym przykładem aligatora żyjącego w tamtych czasach i żyjącego do dzisiaj w niezmienionej formie w Chinach!
Przy okazji tej wielkiej wpadki dała się odczuć rozpaczliwa potrzeba darwinistów odnalezienia czegokolwiek na poparcie teorii ewolucji. Obecnie darwiniści znajdują się w najgorszym momencie gdyż ich teoria zaczyna upadać. Nie mając dowodów rozpaczliwie szukają czegokolwiek co mogłoby poprzeć ich teorię. Niestety na próżno. Form przejściowych i brakujących ogniw nadal nie odnaleziono.
Proszę o materiały źródłowe, bo widzę, że skopiowałeś ten tekst. Inaczej to będzie dyskusja jak z Rońdą.
Niby wszystko spoko i wydaje się w miarę rozsądne, lecz biorąc pod uwagę to co piszesz "Ponieważ uważam że każda planeta która powstaje, nie ma w sobie żadnych śladów życia (wybuchy, skały które się ze sobą łączą tworząc planety)." - to argument o asteroidzie, która "przetransportowała" życie na naszą planetę jest trochę inwalidą. Dzieje się tak ponieważ wszystko co znamy, cały wszechświat ma wspólny początek. W teorii wszystko zrodziło się z tego samego, nieważne czy to planety, asteroidy czy gwiazdy. Wszystko miało wspólny początek podczas "wielkiego wybuchu". Więc skoro zakładamy, że na Ziemi życie nie mogło istnieć z powodu wybuchów itp... to analogicznie powinno to mieć odniesienie do innych ciał niebieskich. Jednakże nie jest to jednoznaczne z tym, że sytuacja którą opisujesz nie mogła mieć miejsca, lecz była by możliwa tylko i wyłącznie w sytuacji, gdyby gdzie indziej owe życie powstało, co z kolei musiało by mieć miejsce w sytuacji, którą ty jako możliwą do rozwoju życia przekreśliłeś. Ja osobiście jestem zwolennikiem teorii, która mówi, iż życie powstało poprzez różnego rodzaju reakcje chemiczne mające miejsce na ziemi co bodajże w tym lub innym odcinku było przytoczone na przykładzie podwodnych gejzerów.
mogłem dodać : oraz dzięki ułożeniu naszego układu słonecznego, tak że klimat pozwolił by życie, z tego teoretycznego meteorytu który znalazł się na Ziemi, pozwoliło że życie (nie mówię że gdzieś na innej planecie nie ma ) mogło powstać. I wszystko się wyjaśnia ;p
To niesamowite, że byłeś w stanie uwierzyć, w coś tak absurdalnego, że wszechświat powstał z jakiegoś wybuchu. Wszystkie prawa fizyki, czas, prawa przyrody, powstały z wybuchu? A co było Twoim zdaniem przed wybuchem? Skąd wzięła się przestrzeń, skąd wzięły się trzy wymiary, skąd wziął się czas? Na to pytanie niestety nie odpowiesz. Teoria wielkiego wybuchu jest szytą grubymi nićmi teorią wysnutą z innych teori bazujących na jeszcze innych teoriach. Niema dowodów na to by jakiś wybuch dał początek rzeczywistości.
Na istnienie Boga z pewnością jest o wiele więcej dowodów... Nauka jest omylna, ale póki co nic lepsze i w moim mniemaniu i (choć wciąż naciąganego jak sam zauważyłeś) nie zostało przytoczone w odniesieniu do początku życia na ziemi. Wszechświat jakoś powstać musiał, tak samo prawa fizyki i przyrody - wszystko to musi mieć swój początek, pytanie tylko kiedy to się zaczęło i jak, a niestety uważam, za niemożliwe stwierdzenie takich rzeczy. Pozostają nam tylko teorie i domysły.
Ejejej, nie mylmy problemu powstania Wszechświata z problemem powstania życia na Ziemi, bo to trochę inne levele, inna czas i przestrzeń....po prostu CO INNEGO.
Akurat jestem po lekturze - " Krótka historia czasu" Stephena Hawkinga. Polecam Ci się z nią zapoznać, bardzo krótka, a prezentuje dowody naukowe nt. chociażby "Wielkiego Wybuchu"
Ten tok rozumowania przedstawiony przez Ciebie jest dość logiczny, tylko dla mnie zawsze problemem będzie ułomność ówczesnej nauki w odtworzeniu tego momentu "powstania życia". Oczywiście mam tu na myśli teorię "pierwotnej zupy", która kiepsko się broni swoją niepowtarzalnością w eksperymentach. Ktoś coś kiedyś udowodnił w latach 50tych i nikomu się to ponownie nie udało. Chociaż słowo udowodnił kiepsko tu pasuje, gdyż było to ledwo powstanie aminokwasów, składowych białek. Do tego były one niestabilne i szybko się rozpadły, trochę za mało na inteligentne życie. Kolejny problem to same dowody na istnienie teorii ewolucji w obecnej formie, bez dowodów na formy pośrednie. Nie neguję żadnej z tych teorii ale są one niedoskonałe i nie wolno przedstawiać ich jako produktu ostatecznego. Jeżeli coś nie spełnia wymogów teorii naukowej to nie powinno być za nią uważane. Najważniejsza jest prawda naukowa, niestety nie potrafimy przyznać się, iż pomimo niewątpliwego postępu jaki się dokonał nadal do końca nie wiemy jaki był nasz początek jako stworzeń żyjących, ponieważ jako homo sapiens wiemy i antropologia dostarczam nam sporo solidnych dowodów.
Dziękuję Ci za głos rozsądku w tej dziwacznej dyskusji. Od siebie dodam podstawowy problem przy panspermii, który mógłby być wstępem do Twojej wypowiedzi - nie próbuje nawet ona wyjaśnić powstania życia gdziekolwiek, więc dziwi mnie, że jest nazywana hipotezą dot. biogenezy.
Panspermię można uznać za jedną z hipotez(nie ma nią dowodów naukowych), ale to nie rozwiązuje problemu skąd życie się wzięło. Komórka nie mogła powstać samorzutnie w tak skomplikowanej formie, a więc albo musimy odkryć prekursorów, albo sami próbować ich stworzyć stosując ewolucję wsteczną. Są genetycy, którzy nad tym pracują i już odnieśli sukces, jeśli chodzi o nośnik informacji czyli DNA. Jego prostszą wersją jest RNA, ale udało się zsyntetyzować w laboratorium jeszcze prościejszy związek. Teraz trwają prace nad sprawdzeniem, czy może on się samodzielnie powielać. Gdy to się uda, będą pracowali nad jeszcze prościejszymi związkami, aż w końcu dostaniemy prekursora. To praca na dekady(metoda prób i błędów), ale przy wzroście mocy obliczeniowych procesorów być może w przyszłości uda się przeprowadzić odpowiednie symulacje w komputerach, a dopiero później sprawdzać je w laboratorium.
Sytuację dotyczącą poszukiwania początków życia komplikuje jeszcze fakt, że nie mamy jego dobrej definicji. Znany jest przykład wirusów, które nie są żywe, ale gdy dostaną się do komórki, wymieniają fragmenty DNA, dzięki czemu tworzą kopię samych siebie.
Przy tej okazji polecam film dokumentalny "Wyprawa do wnętrza komórek", w którym w bardzo przystępny i obrazowy sposób możemy przekonać się jak one są skomplikowane.
Warto też zajrzeć do majowego numeru XXI wieku, gdzie jest ciekawy artykuł na temat ewolucji z jednokomórkowców w wielokomórkowce. Opisane doświadczenie to krok milowy w teorii ewolucji.
Dziękuje za film, był rewelacyjny, nie miałem pojęcia że robią takie produkcję.
Nadarzyła się okazja, więc chciałbym zapytać o twoja opinię odnośnie nieśmiertelności komórek/genów.
Moim zdaniem człowiek może być nieśmiertelny ( technologicznie, poprzez nano-boty, które mają jedno zadanie kopiować komórkę którą spotkają w krwiobiegu) jednak są przypadki naturalnej nieśmiertelności np. meduza - nie wiem jak one to robią ale potrafią odtwarzać swoje komórki w nieskończoność a co najlepsze NIE STARZEJĄ SIĘ.
Czy uważasz że dzięki ewolucji, człowiek będzie miał szansę stać się nieśmiertelny?
Lubię futurologię, więc chętnie podejmę dyskusję. Wielu uczonych wierzy, że dzięki postępowi naukowemu osiągniemy nieśmiertelność. To całkiem możliwe. A jeśli nie, to może ewolucja zrobi swoje? Dla przykładu organizm homara jest zaprogramowany tak, aby co kilka lat regenerować swój organizm, aby jego komórki wróciły do stanu przed dojrzałością płciową. W 2009 roku złowiono 10 kg homara, którego wiek oceniono na 140 lat, a jego stan zdrowia na poziomie kilkulatka. Zdaje się, że meduzy o których piszesz, czynią podobnie. Ludzkie komórki są przystosowane do replikowania się 50-60 razy, po czym umierają. Pytanie tylko, czy gdy już uda się zwiększyć ten limit, to czy nie popsuje się coś innego?
Mogę na to odpowiedzieć tak : Ostatnio zaczęły mnie ciekawić upośledzenia umysłowe, i skoro są przypadki gdzie ludzie chorzy na Autyzm, syndrom Sawanta, potrafią rzeczy które zwykły człowiek nie jest wstanie pojąć. Dla przykładu Kim Peek - znał na pamięc 12 tysięcy książek, które mógł z miejsca recytować. Kolejny sawant potrafił podać 22 tysiące liczb pi po przecinku.
Skoro są takie patologie, które wyostrzają coś kosztem czegoś, to może znajdziemy w końcu sposób na zrozumienie naszego mózgu? Pomyśl tylko jakby nasze życie mogło wyglądać jakby każdy człowiek korzystał przynajmniej z 70% mocy naszego mózgu, wierze że taka sytuacja doprowadziła by do wyginięcia takich jednostek, których życie polega tylko na władzy i pieniądzach.
Ale to tylko gdybanie :)
Masz rację przez takie "anomalie", zresztą niezwykłe możemy kiedyś poznać nasz mózg i przechytrzyć pewne blokady aby wykorzystywać go bardziej. Ludzie mogliby rzeczywiście zmienić ten świat i wydaje mi się że na lepsze, gdyż teraz kierują nami pierwotne instynkty prowadzące do chciwości, egoizmu czy agresji. Wydaje mi się, że oglądaliśmy podobne/takie same dokumenty o mózgi i sawantach, gdyż kojarzę podane przez Ciebie przykłady. Ciekawa jest także potęga podświadomości i jaką ogromną rolę odgrywa ona w naszym postrzeganiu świata. Na youtube jest wiele programów na ten temat np. "potęga podświadomości", polecam.
Otóż to przedstawiasz główne problemy związane z powstaniem życia i teorią ewolucji. Nie potrafimy określić jak proste białka potrafiły się zgromadzić w tak skomplikowaną strukturę, którą jest komórka przecież nie dlatego żeby przeżyć, czy dlatego że było to ewolucyjnie korzystne, bo w końcu są to tylko białka. Dlatego denerwuje mnie to wbijanie nam do głów słuszności tej teorii. Ona nie jest słuszna, wiele jej elementów to domniemania. Tak nie może być, trzeba to najpierw dokładnie udowodnić i odkryć wszystkie prawa jakie tym rządzą a nie odhaczać z zadowoleniem kolejną odkrytą tajemnicę. Tak jak religie są obłudne w swojej niewiedzy i naiwności, tak nauka też niestety, zresztą jak widać jest to kwestia władzy i pieniędzy, aby coś uznano za prawdę lub nie. Słynny przypadek nieszkodliwości ołowiu, który przedstawiono w którymś z odc. tej serii.
Moim zdaniem ewolucja zabija ewolucje. Ciężko jest mi to wytłumaczyć ale ostatnio nad tym sporo myślałem i doszedłem do wniosku iż wszystko co nas spotkało i spotka no nie ewolucja, to rozwój i poprawienie jakości życia.
"Ewolucja ta polega na zmianach organizmu w czasie prowadząc do powstawania nowych gatunków" - otóż uważam że to słowo jest źle określane. Przecież powstanie nowych gatunków nie jest zależne od ewolucji tylko jak to jak to określiłeś jest to korzystniejsze, a co za tym idzie poprawia jakość dalszego rozwoju. Całe nasze postrzeganie "życia" polega na tym iż coś powstaje i później umiera lub "znika" na dobre, bo było nie korzystne dla dalszego rozwoju. Teraz pytanie, dlaczego to tak jest że wszystko ma swój koniec?
Każda cywilizacja jaka była na naszej panecie umierała w czasie, coś się tworzyło i po pewnym czasie zanikało na zawsze.
Ewolucja nie równa się rozwój, jak wiele ludzi twierdzi, bo to są całkiem inne zjawiska. To co u nas na ziemi jest takie i takie, gdzie główne rzeczy się nie zmieniają, jak to że mamy wodę lub to że mamy taką temperaturę a nie inną. We wszechświecie to tylko jedna z gałęzi rozwoju świata. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić która gałąź jest słuszna w rozwoju, tak samo jak nie jesteśmy w stanie stwierdzić jaki system rządów jest najlepszy.
To pokazuję że to nie jest tak że białka się ze sobą połączyły jak to powiedziałeś żeby przeżyć, tylko dlatego że wszystko na świecie szuka sposobu by rozwój był największy nie patrząc na koszty. Może na krańcu wszechświata, w miejscu gdzie można obejrzeć nawet wielki wybuch, te wszystkie sposoby na rozwijanie się mogą być zupelnie inne.
Ewolucja zabija ewolucję - takie trochę masło maślane, ale rozumiem to w ten sposób - Od wieków jest tak że nasza cywilizacja dąży do czegoś nowego, chce się dowiedzieć co się z czym je i jak to działa, tak by było to korzystne dla danej cywilizacji w danym okresie Ziemi.
I teraz dochodzimy do tego, przez wzrost rozwojowy zawsze dochodzi do momentu gdzie wszystko jest niszczone (świadomie czy też nie).
Zaczynając od najstarszych znanych nam cywilizacji, gdzie tak naprawdę dowiadujemy się że od najstarszych lat cywilizacja NIGDY nie była głupia i NIGDY nie stała w miejscu. Ale zawsze przychodził moment gdzie następowało zniszczenie tej cywilizacji. Po jej zniszczeniu zawsze przychodziło coś nowego, przecież to nie było tak że jak cywilizacja Aztecka znikneła z naszej planety, to już nigdy żadnej cywilizacji nie było.
I przez to można powiedzieć że w współczesnych czasach jest coś takiego jak ewolucja. (bo w końcu ewolucyjnie jesteśmy do przodu od innych nacji) , ale przyjdzie ten moment ( widać to teraz jak się patrzy na te wszystkie wojny i szansę na wojne atomową) gdzie nasza cywilizacja umrze, zniknie na zawsze. Problemem naszej cywilizacji (a każda miała swoje problemy) są pieniądze. Twór o nazwie "pieniądz" zniszczył naszą cywilizacje, i niestety już nic z tym nie zrobimy póki nasza era się nie zakończy. Przez ten twór, współcześni ludzie, obdarzeni piekielnie zaawansowaną świadomością życia, zostali zniszczeni przez pieniądze. Ludzie stali się chciwi, zachłanni, sięgali po wszystko środki by mieć walutę, ponieważ "pieniądz rządzi światem".
Przyjdzie nowa era, gdzie ludzie znowu będą się rozwijać w swoim tępie, i znowu przyjdzie moment gdzie zakończy się kolejna era ( przez problemy jakie ta nowa era stworzy) i znowu zacznie się cała ta projekcja filmowa od nowa.
Teraz pytanie, co dalej? Dlaczego to tak jest? Kto to tak wymyślił? Kto dał te prawa wszechświata i wcielił je w życie?
Jeżeli nikt i nigdy nie było nikogo kto tworzył wszechświat, to to oznacza że wszystko we wszechświecie ma swoją świadomość egzystencji?? Każda planeta odczuwa uczucia? myśli?
Tyle pytań....
W sporym stopniu zgadzam się z Tobą. Rzeczywiście sama ewolucja się zabija. Widzisz ja mam największy problem z tym, że coś kompletnie nie organicznego połączyło się w twór organiczny. Tak jak napisałeś jakby było zaprogramowane do tego. Nie twierdzę, że to kwestia Boga tylko czegoś co wykracza poza nasz obecny bardzo materialny sposób pojmowania świata. Być może istnieje jeszcze jakiś inny wymiar, oddziaływanie, którego nie zdołaliśmy odkryć a przez upieranie się przy błędnych teoriach nie blokujemy rozwój innych, bardziej poprawnych. Samo to w teorii ewolucji, że nie znaleziono form przejściowych jest dużym problemem. Oczywiście widać drobne zmiany w obszarze gromad, podobieństwo różnych gatunków ale nie znaleźliśmy ryby z małymi nogami. Nie wiemy czy nowe gatunki powstawały na zasadzie dużych zmian DNA, mówi się że nie ale być może wtedy gdy konkurencja była mała proces ten następował inaczej. Dużo przypuszczeń i opierania się na pewnych rodzajach dowodów, nie wyjaśniających całego ogromu skomplikowania tego zjawiska. Podobnie jak z piramidami, tak wybudowano je za pomocą dłuta i kamienia. Nawet teraz nie bylibyśmy tego w stanie wybudować w tak szybkim czasie i z taką dokładnością. Jak widać nasza arogancja jest duża i brak nam pokory w stosunku do tego co wiemy a czego jeszcze nie. Dziwne jest też to, że np. po zniszczeniu dinozaurów miały one wymrzeć całkowicie, jednak dlaczego twierdzi się że ptaki od nich pochodzą skore te pojawiły się dopiero później. Przeżyły ssaki ale w jaki sposób skoro cały ekosystem się załamał na długi czas. Jak zdołały się tak szybko przystosować. Rozumiem bakterie i wirusy przeżyją niemal wszystko.
Jesteś w błędzie zestawiając razem naukę i religię.
Cyt. Peter Joseph "W przeciwieństwie do religii i polityki nauka nie posiada ego i wszystko, do czego dojdzie, może być uznane za błędne, jeśli tylko pojawią się na to dowody. Nauka niczego nie trzyma się kurczowo i stale się rozwija."
To jeden z moich ulubionych cytatów, który krótko i bardzo trafnie oddaje różnice pomiędzy nauką i religią.
Oczekując od uczonych milczenia do czasu udowodnienia swojej teorii pokazujesz jedynie, że nie rozumiesz czym jest nauka, jak dokonuje się postępów, albo mylisz naukę z dogmatem naukowym.
Po pierwsze w nauce nie ma prawdy objawionej i dowód ostateczny nie istnieje. By spełnić Twoje oczekiwania, żadna teoria nigdy nie ujrzałaby światła dziennego. To co krytykujesz, czyli odhaczanie każdej odsłoniętej tajemnicy to właśnie istota nauki. Dokładnie o to w niej chodzi i proces ten najpewniej będzie trwał baaardzo długo, może nawet wiecznie, bo najczęściej po jednej odpowiedzi, mamy jeszcze więcej pytań. Widać dookoła, że im lepiej społeczeństwo jest wykształcone, tym więcej pytań zadaje.
Po drugie dostępne podręczniki i wszystko to, czego uczymy się w szkołach jest jedynie przekazywaniem wiedzy zgodnej ze stanem obecnym i nikt nigdy nie mówił, że jest inaczej. Możesz uzupełnić, zmodyfikować lub obalić każdą teorię czy dogmat naukowy. Jedyne czego potrzebujesz, to dowody. No i dogmat obalić jest trudniej, bo bywa zbyt mocno zakorzeniony. Często wymaga wymiany pokoleniowej badaczy, co oznacza, że nowa lepsza teoria czeka nawet 2-3 dekady, nim zostanie w pełni zaakceptowana przez środowisko naukowe. To nie nowość, tak było zawsze. Kopernik, Darwin czy Einstein, ich teorie także tego doświadczyły.
Po trzecie nauka z reguły rozwija się metodą małych kroczków, które bez publikacji teorii, również tych błędnych nie byłyby możliwe. Z nauką jest jak z budowaniem wieży z klocków. Dokładamy kolejne, aż pewnego dnia może się okazać, że wieża się rozpada pod własnym ciężarem. Wtedy znajduje się ktoś, kto te klocki potrafi poskładać inaczej w jeszcze trwalszą budowlę.
Po czwarte każda teoria musi zostać potwierdzona eksperymentalnie. W przypadku teorii ewolucji eksperymentów głównie dokonuje sama natura na skalę niewyobrażalną dla ludzkiego eksperymentatora, dzięki czemu mamy jedną z najlepiej udokumentowanych teorii naukowych jakie kiedykolwiek powstały.
Dobrze wiem jakie są cele nauki ale mylisz się mówiąc, że nie ma ona twarzy. Ma tysiące twarzy i przeogromne ego, bo tworzą ją ludzie, nie maszyny, to co opisujesz to utopia. Ja (prawdopodobnie) w przeciwieństwie do Ciebie znam ten świat z doświadczenia a nie z książki popularnonaukowej czy kanapy. Kiedyś też wydawało mi się, że jest to jedyna "czysta" rzecz na tym świecie, pozbawiona wszystkich negatywnych cech jakie ludzie mogą wnieść w różne dziedziny. Nauka i odkrywanie tajemnic tego świata, niestety w obecnych czasach nie są już takie jak kiedyś. Tego nie robi się z czystej chęci wiedzy ale dla korzyści, materialnych czy sławy. Zmieniono naukowca w maszynkę do stworzenia kontrolowanego rozwoju, poprzez sposób finansowania badań. To już nie jest robione dla samej wiedzy. Jakiś czas temu obiła mi się o uszy historia prawdziwego uczonego, rosyjskiego matematyka który wygrał jedną z nagród w swojej dziedzinie, bardzo prestiżową. Wiązała się z tym gratyfikacja ale nie duża, to jednak nie było dla niego najważniejsze, chodziło o rozwiązanie problemu. Pracował nad tym kilkanaście lat, żył w nędzy. Ilu pozostało takich ludzi - prawdziwych naukowców ?? Teraz ten termin odnosi się do ludzi niegodnych by ich tak nazywać. Nie masz pojęcia o czym piszesz i o problemach współczesnej nauki. Teraz produkuje się wyniki na zawołanie byle by temat badań był chwytliwy i te "super podrasowane " wyniki można było opublikować w dobrze punktowanym czasopiśmie z listy filadelfijskiej z dużym Impact Factorem. Nie bada się wszystkiego bo kapitalizm na to nie pozwala, nieciekawe badania - brak kasy. Przedmiot badań musi mieć wartość marketingową. To jest ok bo prowadzi do rozwoju dziedzin ważnych dla naszej cywilizacji i jej rozwoju. Nie jest to jednak dobre dla samej nauki bo buduje iluzoryczne zadowolenie z posiadanej wiedzy. Co z tego, że błędnej i niewystarczająco potwierdzonej. Nie są to moje wywody, takie są opinie wśród samych naukowców tych którzy kierują się jeszcze zasadami etyki. Narzekają, że wyniki nie są wystarczająco dobrze potwierdzane, że grupy doświadczalne są zbyt małe, że wyniki są podrasowywane bo komuś bardziej sławnemu tak wyszło i trzeba dostosować się do niego. Bo może być recenzentem mojego artykułu i go nie przepchnąć, bez artykułu nie dostanę grantu itd. Dlatego narzekam bo znam chorobę, która toczy moją ukochaną naukę, czyli chciwość i chęć manipulacji. W obecnych czasach ciężko jest wierzyć naukowcom, trzeba być uważnym z lekką dozą niedowierzania i dystansu. Nie twierdzę, że wszytkie odkrycia i teorie są błędne ale część z nich zasługuję na większą uwagę i ponowną weryfikację dowodów, a nie spoczywanie na laurach. To że przyjmujemy coś za pewniak co jest błędne mimo, iż wiele osób twierdzi że tak jest, prowadzi jedynie do zacofania i wstrzymania rozwoju. Zamiast dokładności mamy mierne przybliżenie, które przez swoją "legendarność" odstrasza od stworzenia czegoś lepszego, co być może pozwoliłoby na ogromny rozwój. Nauka też potrafi ograniczać i być uparta jak religie, bo TWORZĄ JĄ LUDZIE.
Najwyraźniej nic nie zrozumiałeś z tego, co napisałem powyżej.
Skoro powołujesz się na jakieś autorytety, to wypadałoby wymienić ich z imienia i nazwiska. Tym, który nie odebrał Medalu Fieldsa w 2006 roku był rosyjski matematyk Grigorij Perelman. Przedstawianie go jako idealisty jest nadużyciem, a to dlatego, że już przed laty zatracił się w matematyce, popadł w obsesję, która w końcu przerodziła się w obłęd. Od lat nie wychodzi z domu, nie widują go nawet sąsiedzi.
Kwestie motywacji do poszerzania wiedzy nie mają znaczenia. Jedni robią to dla zasady, inni dla pieniędzy albo wpływów czy nawet władzy. Tak było dawniej i dziś.
Tak z imienia i nazwiska, świetnie może jeszcze adres Ci podam(IBD PAN). Ty chyba też mnie nie rozumiesz nie o samą motywację mi tu chodzi ale jej wymuszanie. Kiedyś była to kwestia wyboru, chcesz coś badać i to robisz nawet 20 lat i może ci nic nie wyjść ale jest ok, czegoś się dowiadujemy. Jak coś robić a jak nie, tak było w USA i Europie przez wiele wieków. Teraz rynek nakręca badania i są spore luki. Poza tym powtórzę się jeszcze raz obecne odkrycia nie są spójne i dobrze potwierdzone przez stworzoną politykę wokół nich. Upada etos pracy naukowca, więc sporo "odkryć" uzyskuje takie miano co kiedyś byłoby nie do pomyślenia w związku z procedurami. Produkuje się więc wyniki i teorie, które albo nie są wykorzystane albo trzeba kilka razy sprawdzać, poprawiać lub co gorsza nawet są porzucane badania w tej dziedzinie, jeżeli sławny zespół uzyskał takie wyniki, które innym nie wychodzą, chociaż to oni pierwotnie popełnili błąd. Kolejną sprawą jest to, że nikt nie chce przesyłać swoich wyników, opisów doświadczeń i innych dokumentów z nimi powiązanych, co też utrudnia ich weryfikację. Idąc dalej niektóre procedury badawcze lub produkcyjne obłożone są patentami i jeżeli cię nie stać na ich zakup, nie badasz w czegoś w najlepszy możliwy sposób. Z kolei to prowadzi do tego, że tylko najbogatsi z najlepszym sprzętem i patentami mogą się utrzymać na tym rynku. To jest więc fabryka a nie nauka.
Kto dawniej finansował badania uczonych, którzy poświęcali 20 lat jednemu zagadnieniu i jak powszechna była wtedy nauka?
Ok rozumiem dokąd zmierzasz, więc Twoim zdaniem nie ma problemu i nauka nie posiada żadnych wad ? Bo wydaje mi się, że tworzysz jej utopijną wersję a przynajmniej pewnych jej dziedzin. Rozwoju matematyki i fizyki nie można tak kontrolować jak rozwoju biologii czy chemii lub badań archeologicznych. Są one w dużym stopniu ponad tymi wszystkimi manipulacjami. Jednak część dziedzin nie. Wszyscy znamy problemy "globalnego ocieplenia", rozwoju farmakologii czy energetyki. Ludzie pracujący w tych gałęziach przemysłu często nazywa się naukowcami. Czy Twoim zdaniem nie jest to nadużycie w wykorzystaniu tego terminu ? Dla mnie duże, nie są to dziedziny podstawowe nauki i ci ludzie nie powinni być przedstawiani jako autorytety jeżeli ich badania finansują korporacje lub "organizacje". Dlatego dla mnie jest to "groch z kapustą" i stąd tak wielka część społeczeństwa nie ufa już naukowcom i samej nauce. Przez tą jak widać popieraną przez Ciebie dowolność teorii i dogmatów, która sieje chaos. Mnóstwo odkryć, w dużej mierze miernej jakości, wiele opinii na jeden temat. Nie widzisz tu naprawdę żadnego problemu ?
Proszę o choćby jeden cytat, w którym napisałem, ze nie ma problemu i nauka nie posiada żadnych wad.
Nie ja tworzę utopijną wersję, tylko ty jej oczekujesz np:
- postulując niepublikowania teorii do czasu jej udowodnienia. Wykazałem kilka wpisów powyżej, że nie ma teorii ostatecznej
- domagając się finansowania przez dekady badań, nie biorąc pod uwagę powszechności nauki w XXI wieku.
Jak wielka część społeczeństwa nie ufa naukowcom? Chętnie zapoznam się z konkretnymi danymi na ten temat.
Co oznacza cyt. "Wszyscy znamy problemy "globalnego ocieplenia"?
Jakie problemy masz na myśli pisząc o rozwoju farmakologii i energetyki? Ta druga to od 20 lat moja branża, więc chętnie zapoznam się z tym, co ludzie mówią.
Teorie i dogmaty nie sieją chaosu. Metoda/weryfikacja naukowa doskonale radzi sobie z błędnymi teoriami.
Bez urazy, ale mam wrażenie, że chaos jaki dostrzegasz nie wynika z nadmiaru teorii, tylko ze źródeł z jakich korzystasz.