Jeśli siła ciężkości w narracji przesuwa się na wątki "wydobywczo-polityczne< serial ociera się o notę 9. Kiedy jednak skazuje się nas na notorycznie płaczącą meksykankę, której aktorstwo ociera się o śmieszność, oraz "córeczki-majteczki" i jej przygłupiej mamusi, serial trąca poziomem latynoamerykańskiej Venevisión.
Nie chce wyjść na mizogina, ale bez tych kobiet ten serial byłby po prostu świetny, a tak naciągane 7, bo są momenty gdy chce się przewinąć sceny, a to źle wróży.
Na ogromny plus są te zdjęcia z dronów, pokazujące degradację tej ziemi przez koncerny Petro.
W punkt. Wątek żony i córki głównego bohatera ukazujący je jako infantylne i trudne do zniesienia od 5 odc. obniża moją ocenę tego serialu
To samo pomyślałam. Jestem na drugim odcinku i one strasznie irytują i psują ten póki co bardzo dobry serial
Nie pamiętam już pierwszych sezonów yellowstone, ale wydaje mi się, że takie wstawki muzyczne były mocniej wpychane w 4 i 5 sezonie. Podobnie tutaj, dla rozluźnienia. Jak wyszło? Trochę nachalne wątki, wciąż z jakimś przesłaniem.
Rozumiem zabieg Sheridana. Chciał dodać luźniejsze klimaty do poważnych rozmów o ropie. Wyszło jednak karykaturalnie. Mamusia z córunią mają swoje regularne 5-10 minut i jest to najsłabszy moment każdego odcinka.