Za każdym razem jak oglądam czołówkę "Masters of sex" mam przed oczami czołówkę z "Dextera". Podobny jest styl montażu jak i sama muzyczka. Czy tylko ja to widzę? Lekkie podobieństwa odnajduję również w intrze od "True Blood" (które nawiasem mówiąc jest dla mnie najbardziej klimatycznym intrem jakie kiedykolwiek oglądałem).
Nieeee. Czołówka "Masters of sex" jest słabiutka w porównaniu z czołówką Dextera, która jest świetna. Powiem więcej - to dla mnie jedna ze słabszych czołówek, jakie widziałam :)
Ale ja wcale nie twierdzę ze jest dobra. Napisałem tylko że stylem "przypomina" Dextera. Powiedziałbym nawet że komuś nie chciało się za bardzo myśleć i po prostu skopiował coś co jest dobre.
No chyba że tak. Mnie się na szczęście nie kojarzy, bo czołówka Dextera jest świetna, a ta nie :)
BTW, może to głupie, ale z chęcią obejrzałabym kolejny sezon Dextera...
Mi skojarzyło się tak samo jak tylko ją zobaczyłam. Oczywiście czołówka Dextera bije tę na głowę, ale mocna inspiracja jest widoczna na pierwszy rzut oka :p
Jedna z najsłabszych czołówek, jakie widziałam, jednak faktycznie przypomina tę z True Blood. Dextera w niej odnajduję mało - podobna muzyka, tyle. Montaż bardziej kojarzy mi się z TB niż z Dexterem. Sceny w intrze Dextera bezpośrednio dotyczyły głównego bohatera, zaś intro True Blood to, jak w Masters of Sex, zlepek scen, które mogłyby się znaleźć w poradnikach, filmach przyrodniczych lub historycznych, nie zaś serialach o wampirach czy naukowcach i seksie.
Rośliny, zwierzęta, jedzenie, korrida, pędzący pociąg, bilard i tak dalej - to są wszystko małe cząstki życia, tak jak i seks. Przecież ten "zlepek scen" właśnie do serialu pasuje genialnie :D
Nie napisałam, że nie pasuje, tylko że jest słabe. Muzyka jest kiepska, a pomysł z seksualnymi podtekstami do mnie nie trafia - nie w takim wykonaniu. To intro przenosi mnie w czasy gimnazjum, przypominając żałosne skojarzenia wszystkich niegrzecznych dzieci - ogórek jest prawie jak fallus, króliki tylko się pieprzą i tak dalej.
Chyba mniej wiecej taki był zamysł , przynajmniej ja tak to odbieram, że wtedy ludzie byli na poziomie dzieci z gimnazjum jeśli chodzi o seks i wiedzę o nim. Ich skojarzenia były tak samo prymitywne i żałosne, i te rosnące grzybki i ogórek to własnie ich spojrzenie na seks (?)
Twoje skojarzenia, Twój problem. To co się komu z czym kojarzy zależy od tego co ma w głowie. Można też na to spojrzeć w ten sposób, że sposób obrazowania aktu seksualnego w czołówce ma być zapowiedzią tego, że w serialu seks jest prezentowany w różnych, jakże sprzecznych kontekstach (badawczo-laboratoryjnym i czysto osobistym, emocjonalnym i uczuciowym).
Czyli według Ciebie trzeba mieć seks w głowie (?), żeby w czołówce serialu z założenia traktującego o seksie dostrzegać podtekst seksualny w dwóch zabawkach-króliczkach ocierających się o siebie?
Bo może spłycasz, może Twoje skojarzenia są powierzchowne, więc może nie problem w jakości intra tylko w umyśle, który tak, a nie inaczej je interpretuje? Bo jak udowodniłem można inaczej je zinterpretować. Znasz takie powiedzenie "Beauty is in the eye of beholder"? Piękno jest w oku patrzącego - podobnie jest tutaj.
Być może spłycam, ale inna opcja jest taka, że to Ty dostrzegasz piękno w zbyt wielu rzeczach i na siłę przypisujesz im jakieś znaczenie oraz nadajesz drugie dno, choć w zamierzeniu miały być nieskomplikowane. Moim zdaniem to intro miało być właśnie proste. Miało być wizytówką serialu mówiącą: "to jest serial o seksie", nic więcej. Zero filozofii, tylko niedosłowne nawiązania do seksu - bo po co więcej?
Bo w tym serialu seks jednak jest potraktowany wieloaspektowo, także moja interpretacja intra nie jest na siłę.
Czołówka MoS przypomina mi serial z lat 80-90, o kolesiu, który jako dzieciak oglądał telewizję i później w dorosłym życiu miał takie przebłyski ze starych filmów, kojarzycie może? bo nie mogę sobie przypomnieć tytułu i meczy mnie to strasznie :)