Nie odbieram serialowi wykreowania bardzo fajnych postaci, dobrze zarysował też relacje między nimi i ich rozwój. Natomiast jest dziurawy jak sito i uproszczony do bólu, a wszystkie problemy z nimi zbierają się w odcinku z wycieczką i wszystkim, co z niego później wynika:
0. dla znanej w Polsce zawodniczki MMA wszystko inne może być problemem, ale nie pieniądze
1. organizowanie wycieczki w góry dla dzieci z niepełnosprawnością ruchową to po prostu idiotyczny pomysł
2. jedyny rodzic, który musi nieustannie patrzeć na dziecko traci je z oczu
3. nauczycielka ze szkoły dla niepełnosprawnych dzieci mówi "zatrudniłam się w szkole, a nie w wariatkowie"
4. na wycieczce dzięki Kamie jest 2 obcych ludzi i akurat oboje zakochują się w rodzicach ze szkoły (i to ze wzajemnością)
5. te nowe osoby lepiej rozumieją dzieci i naturę ich schorzenia niż ich rodzice
6. Jeden zakochany facet buduje Michałowi bolid (de facto obcemu dziecku obcej kobiety), a drugi po paru dniach daje nowo poznanemu facetowi klucze do mieszkania
Od tego odcinka wszystko już pikuje ostro w dół... Dyrektor postanawia z powodu zgubionego dziecka wyrzucić ze szkoły te dziecko, a później to już zamyka szkołę, żeby było miejsce na drugi sezon. Maciek postanawia ukraść 100k euro, mimo że żyje z żoną jak pączek w maśle i pieniędzy im akurat nie brakuje...
Chyba tylko wątek Kamy jest logiczny i spójny od początku do końca.