Wiemy już, że sprawa Red Johna zostanie wyjaśniona w tym sezonie. Nikt jednak otwarcie nie mówi o zakończeniu samego Mentalisty. Oczywiście jest to spowodowane nieznajomością przyszłych wyników oglądalności i nie będę zdziwiony, jeśli ta kwestia zostanie wyjaśniona dopiero na wiosnę 2014. Warto jednak zauważyć, że odcinek premierowy zaliczył spory spadek w porównaniu z pierwszymi odcinkami poprzednich sezonów, więc na razie sprawa nie wygląda różowo.
Wróćmy jednak do tematu. Bruno Heller (twórca Mentalisty) może odejść z serialu razem z "Czerwonym". Skąd takie przypuszczenia? Na przykład stąd:
http://www.filmweb.pl/news/Prequel+%22Batmana%22+trafi+do+telewizji+za+spraw%C4% 85+tw%C3%B3rcy+%22Mentalisty%22-99157
Raczej w tym biznesie nie ma sytuacji, w których jedna osoba może prowadzić dwa projekty. W takim wypadku, przewiduję następujący rozwój zdarzeń:
1. Red John zostaje złapany.
2. Jeśli producenci nie dowiedzą się odpowiednio wcześnie o przedłużeniu na kolejny sezon, zapewne zobaczymy jakieś bezpieczne zakończenie, z którego nie będzie nic definitywnie wynikało (kontynuacja możliwa, ale jak takowej nie będzie, to nikt nie poczuje się zawiedziony).
3. Jeśli Patrick dostanie zielone światło na 7 serię, Bruno Heller odejdzie i odda stery innemu scenarzyście (np. Danielowi Cerone, który jest równocześnie producentem wykonawczym i ma już na koncie takie hity jak Dexter).
4. I w ten sposób Mentalista powróci za rok z zupełnie nowymi przygodami zupełnie i nowym wrogiem.
Na potwierdzenie takiej teorii wskazuje również wymiana Van Pelt i Rigsby'ego na nowsze modele. Takich zmian nie wprowadza się raczej w przypadku, kiedy serial zmierza do końca swego żywota.
No ale jak już wspominałem, wszystko ostatecznie zależy od oglądalności.
Aktorzy grający Van Pelt i Rigsby odchodzą w tym sezonie a za nich nowi dojdą.Pewnie RJ ich zlikwiduje bo co innego może się stać.
4. I w ten sposób Mentalista powróci za rok z zupełnie nowymi przygodami zupełnie i nowym wrogiem.
-Hehe, pewnie RJ będzie zabijał jako Zombie.To by było dobre. :D
oglądalność na żywo była według rankingów najbardziej prestiżowej agencji Nielsen na poziomie 9,7 mln, co przy emisji znów o 10:30 pm i nocy futbolowej i tak jest niezłym wynikiem, takie Elementary co "wygryzło" The Mentalist z czwartku miało oglądalność niewiele większą, a jest wyświetlane bez utrudnień i dopiero 2 sezon.
Jeżeli scenarzyści zaczną bardziej iść w kierunku przypodobania się widzom jak w 3 pierwszych sezonach i zmuszą Bakera by przestał tak na serio grać mrocznego Patricka, a znów zaczął czarować i to najlepiej Lisbon , plus uproszczą wątki by widz czuł się poszanowany, czyli jak widz widzi postać Bertrama łysą to nie daj boże go wtryniać na listę, bo tam miejsce jest dla klonów z opowiastki Rosalind, to wtedy Jankesi a szczególnie Jankeski znów zasilą szeregi widzów. Tylko ja będę rozczarowana bo mi się podobają odcinki z mroczną stroną Patrickowej duszy i z pokręconą logiką wątków.
Tu nie chodzi "o klony z opowiastki Rosalind", tylko o fakt, że twórcy sami nie zwracają uwagi na to, co wcześniej przedstawili. I czy twoim zdaniem wątek o uścisku dłoni nie jest już maksymalnym naciąganym uproszczeniem dla Jankesów? Jeśli to nie zadziałało, to bardziej realne motywy również nie pomogą.
powiem Ci, że wątpię by ten cały sztab ludzi był taki tępy by nie móc ogarnąć stworzonych przez siebie motywów, biorą za to dużą kasę i na istotne kiksy nie mogą sobie pozwolić, bo co do tzw. ekranowych , niezamierzonych gagów to są we wszystkich produkcjach, ktoś w 1 części Ojca Chrzestnego naliczył 200 nielogiczności.
To symboliczne uściśnięcie dłoni jest tropem jak każdy inny i nie wiem co według Ciebie byłoby lepszym śladem przewodnim, odniesienia do niechcący w emocjach wypowiedzianej poszlaki ( a jest ich jak na lekarstwo) + możliwość bycia postaci tak wyłonionych na miejscach zbrodni jest logiczne i jak się okazało wcale nie takie jasne dla wszystkich. Jankesi sobie ta na forum wzajemnie tłumaczyli :)
Zaprzeczanie możliwosci posiadania przez Patricka genialnej pamięci jest o tyle zabawne o ile cała jego postać przecież jest kreowana na nietuzinkowa i genialną właśnie, więc trzeba by ogólnie stwierdzić ... " przecież taki człowiek nie może istnieć"... a czy faktycznie nie ma nawet w realnym świecie ludzi o niezwykłych zdolnościach ?
Patrick posiada niezwykłe zdolności, ale przypomnienie sobie z kim wymieniało się uściski dłoni przez ostatnie kilka lat, to jakaś wyższa półka. Mentalista często stosował dość naciągane sztuczki, ale nigdy nie były aż tak bardzo nieprawdopodobne. I tak, wolałbym niechcący w emocjach wypowiedziane poszlaki, bo i tak jest to o wiele bardziej logiczne i prawdziwe od tego, co zaserwowali nam scenarzyści.
zrobia sequel ' The Mentalist 2 ' dla Europy, bo tu jest bardziej popularny niz w USA. We Francji ma 8 milionow widzow, pewno pokaza los Patricka po zlapaniu Red Johna, co do podawania dloni to zrob sobie trening i przypomnij komu Ty podales reke, zobaczysz ile osob sam potrafisz sobie przypomniec, ja sie zdziwilem :)
Ciągła dyskusja na temat przypominania sobie o wszystkich uściskach dłoni i o tym, że to nie możliwe :) A wyobraźcie sobie teraz tak specyficzna osobę jak Detektyw Monk, która ma obsesje na punkcie bakterii przenoszonych m.in. na dłoniach. Taka osoba sobie przypomni wszystkie uściski dłoni, bo może być ich aż tak mało :D
Tak, ale ja nie pracuję w policji i nie poznaję przy każdej sprawie kilkunastu nowych ludzi.
co to za argument , przecież Patrick przy każdej sprawie nie wymienia uścisków ręki z każdym kto pracuje na miejscu zbrodni, i poza tym w Stanach takie zwyczajowe podawanie ręki obcym nie jest praktykowane. Ale generalnie jak chcecie ten motyw uwazać za największą bzdurę serialowa to droga wolna
Sam Patrick w którymś odcinku podaje konkretną liczbę i jest ona wyższa niż tysiąc (zdaje się coś około 1400). Chyba jednak twoja znajomość kultury amerykańskie nie jest zbyt wielka.
heh, to że on w ciągu tych lat , od zabójstwa żony do usłyszenia od Lorelei wiadomości, że poznał Red Johna poznał wiele osób i podał rękę niektórym, (uzbierało sie tych ludzi ponad 2000) wcale nie znaczy, że on podaje zwyczajowo rękę wielu pierwszy raz widzianym na miejscu zbrodni pracownikom. A o tym napisałem, a co Twoja znajomość kultury amerykańskiej jest większa ? to mnie oświeć,
To komu tą rękę podaje, ufoludkom? ;D Może niekoniecznie pracownikom, ale różnym ludziom poznanym w czasie śledztwa, np. podejrzanym, członkom rodzin ofiar, etc.
Nie wiem skąd wywnioskowałeś, że w Ameryce rękę się rzadziej podaje. Powiedziałabym, że to w innych kulturach ten zwyczaj nie jest aż tak silny, w krajach południowoeuropejskich i latynoskich dystans jest mniejszy (całuski ;), a w kulturach wschodnich większy - siłą rzeczy trochę tu generalizuję oczywiście. Ogólnie na zachodzie i Anglosasów, szczególnie w kontekstach bardziej formalnych, w jakich zazwyczaj obraca się Jane, podanie ręki zwyczajowo obowiązuje.
tak jest , Pani ma oczywiście rację, gdzieżbym śmiał tłumaczyć o co mi chodzi, chyba słabo mi to wyszło skoro nawet ufoludki wywołałem :)
No ale o co Ci chodzi? :)
Nie podobało Ci się najwyraźniej, ze "pracownikom" mógł rękę Jane podać, a przecież z samej jego listy podejrzanych już mamy kilku ludzi z wymiaru sprawiedliwości - szeryf, agent FBI, Kirkland...
2000 ludzi nawet w okresie kilku lat to jest cholernie dużo do zapamiętania. Mamy też zasugerowane, że uściski dłoni z okresu sprzed śmierci żony i córki również pamięta, bo dlaczego tylko od tego momentu miałby nagle zacząć je zapamiętywać.
o co mi chodzi? żeby być dobrze rozumianym.
Zaproponowałem, żeby kolega sam spróbował sobie przypomnieć ludzi, którym podał rękę i ich poznał w przeciągu ostatnich lat ( niektórzy się poświęcili i spróbowali i okazało się , że pamiętają, bardzo wielu), kolega na to że OK , ale on nie pracuje w policji i nie poznaje multum osób przy każdej zbrodni, ja mu na to że słaby argument bo w USA nie jest praktykowane podawanie ręki i spoufalanie się z grupą przypadkowych pracowników ( w Polsce sobie wszyscy lubią podać rękę, zapalić - teraz rzadziej bo zakazy, ale i tak nawet gliniarze je łamią , pogadać itd).
Patrick podawał rękę przedstawionym mu osobom, które były znaczące, podawał przy powitaniu ważnych dla sprawy osób i je zapamiętywał, liczba tych ludzi nie jest imponująca biorąc pod uwagę genialność jego pamięci. Sam powiedział , że mogli mu jacyś ludzie umknąć , ale to by był wyjątek i by znaczyło że sporadycznie uścisnął rękę tzw. przygodnym osobom ( co potwierdza moje obserwacje)
Czy ja naprawdę tak niezrozumiale piszę , żeby mi wyskakiwać z UFO :)
Przyczepiłam się raczej do tego fragmentu, że "pracownikom" ręki nie podaje, ale podaje, co już w poście wyżej nadmieniłam. Plus napisałam komu jeszcze podaje. Być może źródłem niedomówień była tutaj różna interpretacja słowa "pracownik", dla mnie to pojęcie również mieści wszystkie szychy typu Kikrland chociażby.
Dalej piszesz, że podawał rękę osobom, które były znaczące. Ok, ale skąd wiesz, że tylko osobom, które były znaczące? Żeby dobić do 2000 musiał podawać rękę osobom, które nigdy nie zostały nam nawet pokazane albo zostały pokazane, a my nic nie wiemy o uścisku ręki (na przykład szeryf). Poza tym Jane nie ma pamięci komputerowej, nie zapamiętuje wszystkiego z automatu, a za pomocą mnemotechnik. Utrwalenie tak dużej listy osób i szczegółowych okoliczności tych spotkań wydaje się sprzeczne z zasadą niezagracania pamięci praktykowaną przez Jane'a.
Szczerze mówiąc nie zauważyłam, że w Polsce wszyscy sobie rękę lubią podawać, ale pewnie raczej jest to domena panów, stąd Tobie wydaje Ci się to naturalne. ;] Ale nadal nie wiem skąd wniosek, że w USA nie jest praktykowane podawanie ręki. Wg mnie jest, przy czym nie oznacza to spoufalania się, a raczej podstawowy savoir-vivre.
Co do nas tutaj obecnych i zdolności do przypomnienia sobie osób, z którym uścisnęliśmy ręce. Czy Ty naprawdę jesteś w stanie sporządzić listę takich osób z ostatnich dajmy na to 20 lat i podać dzień oraz okoliczności tego spotkania? I czy ta lista będzie tak monstrualnych rozmiarów jak lista Jane'a? No nie uwierzę, póki nie zobaczę. :)
no proszę Cię, nie dobijaj mnie, gdzie mówię, że w Stanach nie jest praktykowane podawanie ręki, przecież ja stwierdzam, że owszem przy powitaniu w towarzyskich, bądź oficjalnych sytuacjach jest, jak na całym świecie z wyjątkami, ( nie próbuj podawać ręki, szczególnie lewej Hindusom, Japończycy też maja duży personal space i preferują ukłon ), powiedziałem tylko że nie jest praktykowane zwyczajowe , częste i powszechne ściskanie ich wielu osobom przygodnie spotykanym , no mam takie a nie inne obserwacje.
Możesz mi trochę rozjaśnić co masz na myśli mówiąc "częste i powszechne ściskanie ich wielu osobom przygodnie spotkanym"? Zaznaczam, że nie atakuję Cię ani nie piszę tego z sarkazmem, po prostu nie do końca widzę takie sytuacje. Co to znaczy przygodnie spotkanym osobom? Przecież znowuż w Polsce na przykład wszyscy sobie wszędzie rąk nie podają. Ludzie stojący razem na przystanku autobusowym nie wymieniają uścisku dłoni, tak samo stojący w kolejce w sklepie. Natomiast panowie spotykający się przygodnie przed monopolowym być może już tak. ;] Ale jestem też w stanie wyobrazić sobie analogiczną sytuację w USA. I jest to również sytuacja powitania w towarzystwie, którą podajesz wyżej jako uniwersalną.
no teraz to już się poddaję, tak, miałem na myśli sytuacje przed monopolowym, szczególnie tam polscy mężczyźni w tym ja z upodobaniem podają sobie dłonie w braterskim porozumieniu, wszak piwko tak nas łączy, nie mówiąc o czymś mocniejszym.
Jak z kontekstu nie dociera do Ciebie co ja piszę, to trudno, widocznie nie potrafię tego wytłumaczyć, no a w sumie - never mind :)
Nie, z kontekstu rozmowy nie wynika co to są "przygodne" sytuacje, ale które nie są towarzyskim powitaniem lub początkiem spotkania biznesowego. Przecież właśnie pytam jakie konkretne sytuacje masz na myśli. Ale skoro never mind to never mind. :)
żeby nie wyszło, że never mind to tylko wygodna wymówka przed " nie byciem przegadanym", jak to kolega określił, to dodaję.
Weź pod uwagę, że sens moja wypowiedź ma tylko wtedy, jak się ją zestawi z jej początkiem czyli argumentem Grievesa, powiedział, że on nie pracuje w policji i nie poznaje kilkunastu osób przy każdej sprawie, co zrozumiałem, że Jane poznaje i im podaje rękę, więc stwierdziłem, że w Stanach w takiej sytuacji nie podaje się wszystkim , nawet przygodnym w danej Patrickowej sytuacji inne określenia jak to Ci sie wydaje pejoratywne : pobocznym, mało ważnym, nieistotnym, szeregowym, osobom ręki więc argument do mnie nie trafia. Tylko tyle .
Nie należy się skupiać na wypowiedziach na ostatni post bez zapamiętania poprzednich i brania pod uwagę kontekstu, całkiem jak w szachach, nie można robić ruchu nie ogarniając całości szachownicy i bez brania pod uwagę zamiarów drugiej osoby.
Nie było moim zamiarem robienie wykładu i to jeszcze naukowo udowadnialnego, tylko użycie swoich obserwacji w argumentowaniu, w Polsce zdecydowanie bym słowa Grivesa potraktował inaczej, bo faktycznie byłoby możliwe ( gdyby Patrick akurat był w " wylewnym: nastroju :)) witanie się uściskiem ręki z wszystkimi osobami związanymi z podejmowanymi na miejscu czynnościami.
No i teraz dziękuję za uściślenie tego, co miałeś na myśli. W ogóle nie brałam pod uwagę np. ludzi pracujących przy miejscu zbrodni, bo dla mnie nadal jest to kontekst zawodowy, którego nie określiłabym jako przygodny, a który na dodatek w Polsce stanowiłby okazję do częstych uścisków dłoni.
Zgadzam się jak najbardziej, że Jane przyjeżdżając na miejsce zbrodni nie podaje ręki każdemu funkcjonariuszowi na miejscu zbrodni, i temu co zeznania zbiera od gapiów, i temu co wynosi zwłoki w czarnym worku (z drugiej jednak strony część tych uścisków rozgrywa się na pewno za kulisami, np. szeryf McAllister, więc do końca trudno tu cokolwiek stwierdzić, a kulturowego uzasadnienia nadal nie widzę).
Grieves nie miał przecież na myśli, że Jane wszystkim podaje rękę, a jedynie że zajęcie/zawód Jane'a prowadzi do poznania znacznie większej ilości ludzi niż tryb życia przeciętnego Kowalskiego. I co tak naprawdę prowadzi do wniosku, że trudno wprowadzać porównania między naszymi możliwościami a Jane'a.
Chyba już wszystko jest jasne w tej kwestii dla nas obojga. :)
Z tymi uściskami dłoni, chyba się na wzajem nie przekonamy. Jednak, niezależnie od tego, czy ten wątek jest prawdopodobny, czy nie, już samo to, że budzi w widzach tyle kontrowersji świadczy o jego słabości (wg mnie). Co nie znaczy, że wywoływanie burzy wśród widzów jest złe, jednak w tym przypadku jest złe, bo ten uścisk stał się kluczem do rozwiązania głównej zagadki serialu i siłą napędową do stworzenia listy Jane'a, która właściwie jest teraz motywem przewodnim.
Ja jednak wolałabym, żeby takim kluczem było coś mocnego, co nie budzi tylu wątpliwości.
Pomysł, z Lorelei, która w emocjach się wygadała, był fajny, taki naturalny i ludzki. Jednak mogli tego uścisku nie brać dosłownie, lub mogła wygadać się z czymś innym.
jak by wymyślili inny trop przewodni to wierz mi , i wtedy by się znaleźli widzowie, co by mieli multum wątpliwości.
Idealny serial dla wszystkich nie istnieje, tak jak sprawa jasna dla jednych jest zagmatwana i nielogiczna dla innych.
Ależ oczywiście. W historii świata chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby wszyscy byli zadowoleni-przynajmniej w tej kwestii się zgadzamy ;)
Jednak jakby ten przełomowy dla serialu trop, został zbudowany na czymś solidnym, co przez widzów nie może być zakwestionowane, tych narzekaczy byłoby pewnie mniej. Albo narzekaliby na coś innego, może mniej istotnego, niż główny trop w sprawie, na rozwiązanie której czekali 5 lat.
nie istnieje nic, czego niektórzy widzowie by nie zakwestionowali, spotkałem się nawet z opinią, że finał 3 sezonu był nudny i nielogiczny ...
No przyznam, że to dla mnie nowość, że istnieje ktoś, komu 3 finał się nie podobał :)
Hmm...a ja jednak myślę, że Heller i ekipa, mogli stworzyć coś czego widzowie by nie zakwestionowali. Twórcy mają tą zdolności i władzę, że to oni rządzą historią, mają wpływ na fabułę.
Patent z Lorelei, która niechcący uświadamia Patrick'a, jak już pisałam wyżej, był na prawdę dobry. Tylko mogli podać jakąś informację, trop, poszlakę, która należy tylko i wyłącznie do świata przedstawionego, jest jego częścią i nie ma przełożenia na rzeczywistość, więc widzowie nie mogą się do niej odnieść, nie mogą sobie myśleć "ooo to na pewno niemożliwe, to nieprawdopodobne itd." (jak z tymi uściskami). Np. RJ za czasów Jane'owego dzieciństwa mieszkał w wiosce obok (wiem, przykład żałosny :] ale nie mam dziś natchnienia, na wymyślanie lepszych, czy tworzenie potencjalnych scenariuszy ;) Ale widzowie nie narzekaliby, że "Nie! To jest niemożliwe! Niemożliwe, że tam mieszkał!". Mogliby jedynie ponarzekać, że "Kurczę, ale lipa, znają się z sąsiednich wiosek, a ja myślałem/am, że na pewno z cyrku!" Przynajmniej byłoby to wiarygodne i nikt nie kwestionowałby, że to jest wiarygodne.
a proszę, oto link do takiej między innymi konkluzji http://www.filmweb.pl/serial/Mentalista-2008-477417/discussion/Z+odcinka+na+odci nek+s%C5%82abszy,1562122
można co prawda odczytać, jaki typ widzów czuje się znudzony i na jakim tle i etapie Mentalisty, ale fakt pozostaje faktem.
Jakoś na zagranicznych forach tak nie narzekali, jak ktoś powątpiewał to mu z humorem inni tłumaczyli co i jak, a mieli bardzo różne sposoby argumentacji. Ogólnie jestem ciekaw, kiedy nasze otwarte fora też będą się kojarzyć z miejscem przyjaznym i służącym wymianie spostrzeżeń i pomysłów , a nie placem boju.
Hej, hej, ale dlaczego odbierasz nas negatywnie? Myślę, że nikt nie miał tutaj złych intencji. Chcieliśmy właśnie wymienić spostrzeżenia i napisać swoje zdanie. Ty masz zupełnie inne i w porządku-zresztą jak pisałam wyżej, raczej się na wzajem nie przekonamy. Więc chodziło o to, żeby przedstawić swój tok myślenia i powody, dla których mamy akurat takie zdanie a nie inne, o podanie argumentów, a nie upieranie się, że moje/nasze zadnie jest jedyne słuszne, bo tak i już.
Wydaje mi się, że forum Mentalisty jest akurat bardzo przyjaznym miejscem, w którym toczyły się już rozmowy chyba o wszystkim-od wymiany opon w rowerze, przez dziwne potrawy, aż do nowoczesnej męskiej bielizny ;) I wiem, że forumowiczom tutaj humoru nie brakuje, czasem sarkastycznego jak 'ufoludki" Milki, ale jednak ;)
Czasem trzeba po prostu trochę dystansu i luzu ;)
Co do linku-dzięki :) Jakbym nie zobaczyła, nie uwierzyłabym! ;o
sarkastyczny humor to był ? Bardziej brzmiało jak próba napisania ciętej riposty .
Tylko z tymi ufoludkami , riposta nie na temat była :)
Ja nie mam dystansu ? Zapewniam Cię , że wielki i wcale Was nie odbieram negatywnie, jakby tak było, to co jakiś czas bym tu nie zaglądał.
Na forum jest trochę ludzi co chcą porozmawiać, ale wiele osób traktuje to miejsce jak plac boju o punkty należne w ich mniemaniu produkcjom, które są dla nich wybitne, lub miejsce, w którym prezentują swoja nieomylność w każdej możliwej sprawie.
To mówię ogólnie o tym otwartym forum bo co do " The Mentalist " zgoda, nie jest tu tak źle jak gdzie indziej, z tym że też widać wiele przywar typu tendencyjnego czytania postów , by im raczej zarzucić coś niż dostrzec plusy, co zniechęca sporo osób. Ostatnio czytałem wpis kogoś , nie pamiętam na forum którego filmu, kto napisał ciekawą opinię a stwierdził. że często chciał się wypowiedzieć, ale z obawy przed gradem sprzeciwów typu " my i tak wiemy lepiej" nie robił tego.
Swego czasu z jagamigą1 toczyliśmy dosłownie bój ( bo ją wsparłem ) na forum bardzo kultowego i mądrego, choć nie dla każdego będzie " strawny" , filmu z osobami za nic nie dopuszczającymi istnienia innego zdania niż ichnie.
Więc polskie otwarte fora to jest coś symptomatycznego, co świadczy o nas jako Polakach, baaardzo mało tolerancyjny naród, dobrze że jest chociaż w miarę spójną narodowościowo nacją, bo jakby tu zamieszkał taki przekrój jak w takim Londynie to się aż boję sobie wyobrażać codzienności .
"ale wiele osób traktuje to miejsce jak plac boju o punkty należne w ich mniemaniu produkcjom, które są dla nich wybitne, lub miejsce, w którym prezentują swoja nieomylność w każdej możliwej sprawie. "
Myślę, że to dotyczy obu stron dyskusji w pewnym stopniu, nie tylko "starych wyjadaczy" forumowych. ;) Mam wrażenie, że jeśli niektórzy nie uzyskają od drugiej strony jakiejś formy kapitulacji czy przyznania racji, to czują się ofiarą ataku, poniżenia albo jeszcze coś w tym stylu. Nie rozumiem dlaczego jedna strona miałaby prawo przedstawić argumenty, a druga już nie przedstawić kontrargumentów? :) Opinię każdy ma swoją i ma do niej jak najświętsze prawo, ale jeśli ktoś mnie nie przekona do swoich racji to również mam prawo "upierać się przy swoim" - oczywiście bez wycieczek osobistych i ferowania ocen o innych forumowiczach.
Co do specyfiki polskiego forum na tle innych, nie zauważyłam, żeby na imdb czy np. na dailymail było inaczej. Co najwyżej mogłaby rządzić inna "opinia większości" na temat niektórych kwestii, ale mechanizmy o których piszesz sa podobne.
a poproszę o przykłady, bo zjadliwość na forach przez Ciebie wymienionych jest rzadkością a u nas normą.
I ja nie robię nic innego jak argumentowanie, i czekam na rzeczową kontrę bądź poparcie moich tez, lub też odmienne zupełnie naświetlenie sprawy, żebym mógł spojrzeć na nią z innej perspektywy, ale jest różnica między kontrargumentowaniem przy prawidłowym rozumieniu intencji i życzliwym podejściu, a pomiędzy ripostowaniem z użyciem erystyki przy błędnie wyciąganych wnioskach,
Przykłady z pamięci: forum IMDb Avengersów, serialu "White Collar", "Once Upon A Time" czy "Downton Abbey". Na pewno wszystkie one nie są opanowane przez zjadliwych i nietolerancyjnych Polaków. ;]
Większość użytkowników tego forum, w tym ja, również takiej rzeczowej wymiany zdań oczekuje. Z trollami i osobami niekulturalnymi dyskusji nie podejmuję, bo nie warto. Zauważyłam, że niektórzy forumowicze, szczególnie nowi, mają problem z rozpoznaniem takowych indywiduów.
Nie wiem czy u nas to taka norma. Ja rzadko trafiam na takie ciężkie przypadki, o których piszesz, więc muszę mieć duże szczęście do forumowych ludzi i nawet w zażartych dyskusjach, w których się z kimś nie zgadzam, jest jakaś kultura.
Wszystko to zależy od ludzi. Przecież jest tutaj masa prowokatorów, trolli i innych dziwnych osobników, którzy tylko czekają, żeby kogoś powkurzać, bo im się nudzi, bo nie mają, zbyt wielu przygód w życiu. Jednak można ich wyczuć i nie dawać im satysfakcji z dyskusji. Wtedy nie nakręcałoby się tego błędnego koła.
I zgodzę się tutaj z Milką-dwa ostatnie posty dosłownie z ust mi wyjęła ;) Bywam od dłuższego czasu na tym forum i mam dokładnie te same spostrzeżenia:
"... że jeśli niektórzy nie uzyskają od drugiej strony jakiejś formy kapitulacji czy przyznania racji, to czują się ofiarą ataku, poniżenia albo jeszcze coś w tym stylu."
Do tego ci drudzy są odbierani jako nieżyczliwi i wrodzy.
czy mam zrozumieć, że czekam na kapitulację, czy przyznanie racji i bez nich mam odczucia powyżej wymienione ?
Bo jak tak myślisz to jesteś w błędzie, nie lubię jak się źle interpretuje moje słowa i je wyjmuje z kontekstu i wręcz mam alergię na " wszystko wiedzących najlepiej", a trolli to ja rozpoznaję w mig, jeszcze nie natknąłem się na tak inteligentnego osobnika z tej rasy , co by mnie umiał zwieść na manowce.
Nie ;p To było stwierdzenie ogólne, że tak się często tu ostatnio zdarza :)
Ja akurat potrafię zrozumieć, że masz swoje zdanie na ten temat i go nie zmienisz, tak jak ja mam swoje i w tym przypadku też go nie zmienię i też nie dam się przekonać, bo widocznie nasze argumenty do nas wzajemnie nie przemawiają. (Co nie znaczy, że nie dałabym się przekonać, jakbyśmy dyskutowali o czymś innym).
Życie w realu już zdążyło mnie nauczyć, że ludzie potrafią tak zadziwiająco totalnie różnie odbierać i postrzegać jedną i tą samą rzecz, że raczej nic mnie nie dziwi. I chyba nauczyłam się akceptować, że ktoś myśli wręcz odwrotnie niż ja i nie robić z tego tragedii i problemu. Po prostu fajnie jest czasem podyskutować (i przy tym się nie pozabijać;), szczególnie jak się ma inne zdanie. To że się z kimś czasem jednak nie osiągnie porozumienia, nie znaczy że dyskusja nie miała sensu. Zawsze to można poszerzyć horyzonty, albo popatrzeć z perspektywy kogoś innego. Lub znów, po raz kolejny, się zadziwić, jak ludzie potrafią postrzegać coś inaczej niż my sami.
Tylko problem w tym, co Milka napisała, że ludzie (nie mowie, że konkretnie Ty) od razu odbierają kogoś, kto się z nimi nie zgadza, wrogo, albo że plecie bzdury, nie ma wyobraźni, jest głupi, nie zna się i takie tam.
Ale zacząłeś wątek o nieprzyjaznym środowisku, braku życzliwości i placach bojów, więc pomyślałam, że to się tyczy mnie, Grievesa i Milky, że tak psujemy sielankową atmosferę na forum ;)
Bym się bardzo chętnie dał nakłonić do zmiany przekonania, ale kluczowy argument, że Patrick mówił o nie zaśmiecaniu Pałacu Pamięci już w jakimś wątku tłumaczyłem. On mówił też, że nic co do jego " głowy" wpadnie to już jej nie opuści, mówił też, że łatwo jest pamiętać, kiedy nigdy się nie zapomina i poza tym on oprócz Pałacu Pamięci ( rodzaj mnemotechniki), korzysta z " normalnych" sposobów zapamiętywania, a wówczas wiele zapamiętujesz niejako przy okazji, i nie masz na to wpływu.
Z tym niezaśmiecaniem to ja zrozumiałem to jako nie przywiązywanie wagi do rzeczy, co są dla niego pierdołami i nie zapewniania im miejsca w Pałacu, ale to nie znaczy że nawet te pozornie nieważne rzeczy , które nas spotkały da się wybiórczo wymazać gumka myszką z naszej pamięci. Gdyby tak było to powiedz mi, w jaki sposób podczas hipnozy ludzie z fotograficzną precyzją odtwarzają dany okres życia ?
Chyba, że uważasz iż hipnoza nie istnieje ?
Co do Was to Was nie unifikuję, macie według mnie różne osobowości i całkiem inny sposób polemiki.
Tym niemniej nie czuję się rozmawiając z Wami jakbym wkroczył na plac boju :)
To miło, że dostrzegasz nasze osobowości i że uzgodniliśmy, że ze sobą nie walczymy ;)
Też bym się chętnie dała nakłonić ;) Jednak co do uścisków i pamięci, ja zdaję sobie sprawę, że często nie mamy wpływu na to co nam wpada do mózgu i co zostaje w naszej pamięci i podświadomości- stąd nasze sny (czasem całkiem dziwne), skojarzenia itd. I wiem, że wiele rzeczy zapamiętujemy mimochodem. Ale wiele z nich nigdy w normalny sposób nie wydobędziemy. Część na pewno możemy, dzięki mnemotechnikom, czy właśnie hipnozie. Mózg jest genialnym urządzeniem. To jest niesamowite, że czasem pod wpływem zapachu czy dźwięku, jesteśmy w stanie przypomnieć sobie rzeczy, których byśmy się nawet nie spodziewali.
Jednak uważam, że nawet Jane, który jest genialniejszy niż przeciętny człowiek, również nie ma wpływu na każdą, każdziutką informację, która wpada mu do pamięci. Więc niekoniecznie, mógł mieć wpływ na to, że część tych uścisków nawet podświadomie się zapisała. Część z nich na pewno była istotna i warta zapamiętania, ale część na pewno zapisała się w pamięci krótkotrwałej, a potem adieu ;) Bo nie da się kontrolować wszystkiego. Skoro jego pałac pamięci wywala z komnat niepotrzebne pierdoły, to czemu nie uznać niektórych uścisków ręki za pierdoły. Przecież codziennie otaczamy się masą impulsów, które nasz mózg rejestruje, zapamiętuje lub też nie. W życiu Jane'a mogło się pojawiać pełno ważniejszych impulsów, godnych zapisania w pałacu pamięci, niż niektóre z tych spotkań.
Po prostu nie uważam by ponad 2000 uścisków, było wartych lokowania w pałacu pamięci.
hipnoza to nie jest mnemotechnika, mnemotechniki w tym Pałac Pamięci i wiele innych np. akronimowanie służą do ułatwiania sobie zapamiętywania i do uporządkowywania go, a hipnoza to stan mózgu charakteryzujący się wyciszeniem jednego rodzaju fal mózgowych a wzmocnieniem innych ( trwają zresztą badania nad zjawiskiem , jeszcze nie tak dawno uznanym za szarlatanerię).
Faktem jest , że hipnotyzer może próbować wkodować w podświadomość osoby poddawanej zabiegowi np. wstręt do papierosów, ale nie zawsze to jest skuteczne.
Patrick pałacu nie zaśmieca tym niemniej w jego mózgu jak i w mózgu każdego z nas tkwi wszystko co nas spotkało, teraz kwestia tylko jak do tego dotrzeć. jak widać Jane docierał do tych informacji mozolnie i z użyciem wielu skojarzeń i danych.
To jak z internetem ( już to pisałem) jak tu raz coś wrzucisz to będzie w nim tkwić póki sieć nie zostanie zniszczona. Jak odpowiednio długotrwale będziesz poszukiwać informacji i będziesz miała choć szczątkowe dane o szukanej rzeczy to ja znajdziesz, czyż nie ?
:) ale ja wiem co to hipnoza i nie mylę jej z mnemotechniką. Pisząc "czy właśnie hopnozie"-odnosiłam się do tego, że o niej wspomniałeś w swoim poście ;)
Tak! W mózg rejestruje każdy impuls, ale pomyśl na ile impulsów 'narażeni' jesteśmy każdego dnia. Podobno informacje w pamięci długotrwałej zapisują się tak jakby z dodatkową informacją-coś na kształt klucza, jeśli nawet przypadkiem trafimy na ten klucz, wtedy przypominają nam się informacje, o których nawet siebie nie podejrzewaliśmy. Jednak kto powiedział, że jesteśmy w stanie odnaleźć klucz? Poza tym nawet długotrwała pamięć jest zawodna-przez zacieranie się śladów pamięciowych, niektóre informacje są niemal niedostępne (lub niedostępne).
Ok, Jane mozolnie dochodził do odtworzenia tych uścisków i wierzę, że był w stanie sobie wiele przypomnieć. Ale tutaj mówimy o uściskach dłoni z przeciągu kilkunastu lat (łącznie z tymi sprzed morderstwa żony). A przecież otacza się masą ludzi, jako pracownik CBI, wcześniej jako oszust (też kontaktowy 'zawód'), a jeszcze wcześniej w cyrku (gdzie znów przewijają się tłumy). Nie wierzę, że sam, jedynie za pomocą mnemotechnik, przypomniał sobie wszystkie okoliczności, nazwiska itd. Jego pamięć opiera się na świadomym jej organizowaniu, więc nie koniecznie mógł wpaść na ślad uścisków zapamiętanych poprzez niezamierzone zapamiętywanie. Nadal upieram się, że jego pamięć mogła część z tych uścisków uznać za pierdoły i z pałacu je wygnać, bo dlaczego faworyzować wszystkie uściski jako impulsy ważniejsze, niż inne rzeczy otaczające Jane'a.