w "The Mentalist" przesłanki życiowe wychwyciliście ?
znalazłem takie
Czasami to co powiesz ma straszne konsekwencje
Ludzie stają się dobrzy gdy stracą kogoś bliskiego lub gdy umierają
jakie wy znaleźliście ukryte przesłanki ?
Fajny wątek. :)
Ja widzę tam (m.in.) taki przekaz:
Jak kogoś kochasz, to nie dawaj za wygraną, nawet jak coś się zepsuło i okazuj to, że kochasz, bo może okazać się, że myślisz, że ta osoba cię nie chce, a ona cię właśnie chce (vide: Rigsby i Van Pelt)
Jeszcze takie:
Nie warto działać pochopnie, a zwłaszcza z takich pobudek jak zazdrość czy inne silne emocje, bo można zrobić rzeczy nieodwracalne i potem strasznie tego żałować (morał z chyba 80% tych spraw kryminalnych).
jeżeli ścisłe trzymanie się przepisów prawa narobi więcej złego niż dobrego to naginaj prawo a nawet je omijaj ( np. uwolnienie tej dziewczynki co zabiła ojca sadystę , czy też nie postawienie zarzutów innej, która starała się bronią wymóc na gangsterach przyznanie do zabicia jej brata , no i wiele innych przykładów z inspiracji Patricka oczywiście)
i kolejne :ludzie mający wiarę w jakąś sprawę są w stanie umrzeć za nią (ludzie RJ)
można dać też: ludzie są w stanie ci pomóc nawet jeśli może im to zaszkodzić(motyw gdy Patrick wynajął człowieka który miał się włamać do domu J.J La roche'a a Lisbon gdy się o tym dowiaduje chyba pamiętasz co robi) i Wainwright (chciał Patrickowi pomóc a został przez niego tylko ośmieszony)
no i to o instynktach, że trzeba im zaufać,
Ważne jest też zwrócenie uwagi na kiepskich lekarzy wszelkiej maści co to sami sobie nie umieją pomóc a co dopiero innym, szczególnie psychoterapeutów` i ich metod mających takie znaczenie jak placebo - scena jak Patrick udawał kleptomana a doktor mu proponował terapię była super.
Pałac Pamięci Patricka też jest bardzo dobrą wskazówką jak ćwiczyć pamięć i zresztą potwierdzoną badaniami
kolejny + dla mentalisty-pokazuje jak działają ci "lekarze " ,jak nie dać im się oszukać
a z kolei w odcinku z balem szkolnym z okazji 30 lecia jej ukończenia było pokazane jak głęboko tkwi trauma w wyśmiewanych uczniach i jak inni z kolei zakładają maski by udawać lepszych niż są . Swoiste katharsis, które im zafundował Patrick było wspaniałe, szczególnie zyskał ten, co go przezywali frog,
i jeszcze odcinek w którym w porcie zamordowano mężczyzne,męża pewnej wpływowej pani która miała romans z asystentem-pokazuje że w pewnych związkach jest z jednej strony prawdziwe uczucie(asystent) i ktoś kto się bawi tymi uczuciami (kobieta)
no i vice versa facet, bawiący się uczuciami kobiety w odcinku z "Casanową" ( przesłuchiwano setki kobiet, które uwiódł). Nie pamiętam czy to w tym odcinku Patrick wygłosił swoją sentencję, że mężczyźni są jak tostery a kobiety jak akordeony i był wielce zdziwiony, że Lisbon nie potraktowała jego słów jako komplementu
pamiętam ten odcinek-wtedy Cho udawał podrywacza ,tak masz rację to ten odcinek i jeśli dobrze pamiętam to pod koniec Patricka do stolika zapraszają 2 kobiety a on odpowiada "jestem żonaty"
tyle ukrytych przesłanek a mimo to dla większości ludzi jest to kolejna wersja CSI
bo oglądają nieuważnie i skupiają się tylko na akcji, wiele dialogów i scen traktują jak nudne wstawki , generalnie można to porównać do czytania streszczeń zamiast książek i czasem to jest ok, jak książka nudna, a czasem traci się niesamowity klimat i treści ze zwykłego lenistwa i złych nawyków.
Cały wykład jaki Patrick wygłosił Brendzie na temat jej chorej ambicji pokazał jak ludzie za wszelką cenę potrafią zaprzedać duszę by zaistnieć , poczuć się choć na chwilę " wielkimi". Kiedy jej uświadomił jak jest żałosna jej łzy wyglądały na szczere.
u mnie w domu nikt nie lubi mentalisty dlatego ja oglądam z kolegami albo z dziewczyną.oni nie widzą tego co jest pokazane ,widzą zawsze coś więcej
I kolejna przesłanka : należy okazywać innym szacunek (sprawa z Lisbon i Larochem ) on ją zawiesił nie dlatego że tak chciał tylko zawiesił za brak szacunku
a cała sprawa w trójkącie Bosco, Teresa, Patrick była niezłym studium psychologii, niesamowita lojalność Teresy przez lata w stosunku do tajemnicy Bosco i jej zerwanie tego niepisanego układu dla Patricka, a później Bosco mimo zranionych uczuć w imię miłości do Teresy powierza ja opiece " rywala"
albo sprawa Lorelei i Patricka-taka zmiana w psychice ludzi którzy stracili kogoś bliskiego(Lorelei stała się naiwna i łatwiej było nią sterować a opamiętanie przyszło za późno)
no wiesz, jednak Patrick musiał się jak na niego nieźle nagimnastykować by w końcu w chwili emocji usłyszeć od niej te słowa o RJ, więc nie taka naiwna, natomiast to pokazało, że każdy pragnie bliskości i oparcia w drugim człowieku , nawet zraniony i tkwiacy w okowach zła . Lorelei się jakoś tam zaangażowała uczuciowo bo jej słowa, że ona robiła tak straszne rzeczy, od których nie ma odwrotu , ale Patricka chce przed tym uchronić .
to że powiedziała to Patrickowi to znaczy że nie była taka zła za jaką uchodziła ,jej naiwność polegała na tym że nieświadomie pracowała dla faceta który zabił jej siostrę a gdy się tego dowiedziała-prawdopodobnie dała sobie wmówić że to nie RJ zabił Mirandę
kolejny przekaz: chodzi o Rigsby'ego i Cho .są przyjaciółmi ale Cho nie naśmiewa się z Rigsby'ego dla zabawy tylko po to żeby go zmusić do działania.tacy są przyjaciele-motywują cie różnymi sposobami
jak Cho kłamał przed LaRoche by potwierdzić alibi ojca Rigsbiego to jakoś tak charakterystycznie zaciskał dłonie , ale to nie było Patrickowe krzyżowanie palców tylko coś innego, nie wiem co to za zwyczaj, w każdym razie przyjaźń wzięła górę nad byciem służbistą.
Okropnie mi się nie podobały prawdy głoszone przez Laroche'a , że jestes taki jak twoi rodzice i skłonności przestępcze są dziedziczne, chciał tym samym złamać Rigsbiego, strasznie podła metoda.
Cho dobrze zrobił -wiem że służba służbą ale dyskryminowanie jakiegoś funkcjonariusza ze względu na przeszłość rodziny jest bezczelne i tu trzeba czasem kłamać
Laroche może przesadzał z tymi mądrościami ale poza tym był bardzo sympatycznym bohaterem
jak się tak rozpisujemy na temat Mentalisty to wychodzi że to jest encyklopedia życia i jest tu więcej prawdy niż w serialach obyczajowych
często w obyczajowych to jest dużo drętwego dydaktyzmu , a tu wiele mądrych spostrzeżeń jest pokazywanych jakby mimochodem i wiele osób nawet ich nie wychwytuje.
Weźmy chociaż sprawę relacji ojciec - syn, ile jest odcieni uczuć pokazanych na linii Patrick- jego ojciec, Rigsby i jego ojciec, a wszystko to w raptem kilku odcinkach .
Albo taki motyw nie do konca spełnionej miłości jak z Bosco i Lisbon oraz z Rigsbym i Van pelt
ale Rigsby i Van Pelt złamali zasadę, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i próbuję znowu być razem, przy tej okazji pokazano w tym odcinku , gdzie byli na niby w programie radiowym , że czasem tak niewiele trzeba , małego impulsu by wreszcie ujawnic skrywane uczucia i powiedzieć szczerze co się czuje. W tym samym programie oni udawali związek a mówili prawdę a z kolei w związku małżeńskim mąż był prawdziwy a łgał przewrotnie co świadczy jak niewiele znaczy formuła programu niby terapeutycznego, i tak z ludzi wylezie tylko to co w nich siedzi.
w wypadku Mashburna to dostał fajną życiową nauczkę od Teresy, potraktowała go jak on wiele dziewczyn, jako jak to sam określił - "jednorazowca" i udowodniła mu, że nie da sie wszystkiego kupić, nawet dysponując taka kasą jak on
Partridge-on nie dostał życiowej nauczki,no poza tym że Patrick mu pokazał jak bardzo wkurzające są jego teksty
A czego to niby nie da się kupić, wszak Mushburn dostał od Teresy to co chciał i nawet nie musiał przy tym ponosić dużych nakładów finansowych.
kupić się nie da uczucia.
On dostał od Teresy to co ona chciała mu dać, czyli jedną noc przyjemności i potraktowała to jako układ tzw. jednorazowy, a było wyraźnie widać, że on miał ochotę na dłuższy związek. To, że nie poniósł nakładów finansowych żadnych a nawet Teresa zażartowała, że dała by mu na taksówkę, ale jest on u siebie właśnie świadczy o słuszności mego wniosku. Mashburn dostał nauczkę. Przecież powiedział " byłem jednorazowcem dla Brudnego Harrego"
Ale on nie oczekiwał uczucia od Teresy chciał tylko spędzić z nią wiele przyjemnych nocy a nie jedną. Pod tym względem się zawiódł choć nie wyglądał na zbyt przygnębionego :) Natomiast w zdaniu "Miałem jedno nocną przygodę z Brudnym Harrym" słychać dumę z tego osiągnięcia a nie powód do zmartwienia.
a ja to usłyszałam inaczej " byłem jednorazowcem dla Brudnego Harrego" i na jego twarzy malował się widoczny zawód tudzież zaskoczenie , nie było tam żadnej dumy :)
W każdym razie nie wszystko na sprzedaż i to tu zostało pokazane.
obejrzałem jeszcze razem i obstaję przy swojej wersji :) a tak poza tym to ciekawe jak dwie osoby oglądające tę samą scenę widzą zupełnie co innego. Natomiast zgadzam się z tobą że uczucia nie da się kupić, tylko że tego Mushburn nie oczekiwał tego od Teresy, tu chyba się zgadzamy
no nie, nie zgadzamy się, bo Ty spłyciłeś postać Mashburna, zwracam Twoją uwagę na fakt z jego przeszłości, był zakochany w żonie tego faceta , którego imperium postanowił zniszczyć z zemsty ( bo kobieta wybrała tamtego a nie jego), a więc nie jest tylko lowelasem co to nie angażuje się uczuciowo.
Teresą zainteresował się nie ze względu na jej walory typu "laska na jedną noc" bo przecież nie wygląda na taką, a więc oczekiwał, że jeżeli już ona będzie z nim to ze względu na zainteresowanie jakie wzbudził w niej i z pewnością liczył na uczucie , a tu Lisbon zaskoczyła go bo nie chciała żadnego dalszego ciągu.
Nie zostało dokładnie powiedziane dlaczego Mushburn zniszczył firmę Wiktora. Rozmawiając z Lisbon stwierdził że "Z Wiktorem kłóciłem się od dawna" Kwestia jego byłej żony też nie została wyjaśniona, ponieważ Jane nie dowiedział się czy ona rzuciła Mushburna czy odwrotnie. Ja zakładam że było odwrotnie. I w czasie w gdy Wiktor postanowił go zlikwidować na pewno już nie był zakochany w swojej dawnej żonie
a widzisz, Ty założyłeś, że to Mashburn ją rzucił, a ja zakładam, że było odwrotnie( Shankar powiedział, że Yuri i Marie byli szaleńczo zakochani, Patrick mu uwierzył wiec ja też :)).
Nie bardzo rozumiem co masz na myśli pisząc o dawnej żonie, Marie nie była żoną Mashburna, sam Walter powiedział, że byli razem ale ona na męża wybrała jednak Bajorana.
Było w ciągu tego odcinka pokazane jak Mashburn zaczyna do Teresy czuć coś więcej niż tylko przelotne zainteresowanie ( jak w tym odcinku z drugiego sezonu), szczególnie to było widać jak przejął się śladem po kuli na jej kołnierzyku, i powiedział iż uratowała mu życie.
Na marginesie wspomnę, że fajnie było ukazane jak Mashburn pojął, że też jest śmiertelny i powiedział " zwykle mogę kupić to co odsunie mnie od kłopotów... "
faktycznie przypomina mi sie rozmowa Shankara, co nie zmienia faktu że Marie mogła się zakochać w Yurim, po tym jak rzucił ją Mushburn. Natomiast co do tego że była żoną Mushburna to zdaję się on sam mówił to Teresie ale na 100% pewny nie jestem musiałbym jeszcze raz obejrzeć. Fakt też że Musbhburn był zachwycony tym że Teresa ryzykowała dla niego życie ale czy to była miłość???Raczej podziw i uznanie. Zgadzam się natomiast, żę Mashburn pojął, że też jest śmiertelny i nie wszystko może kupić
ale ja nie twierdzę, że to co czuł na tamten moment do Teresy Mashburn to była miłość, natomiast twierdzę, że było to uczucie inne niż się ma w przypadku usidlania na krótką metę, z pewnością imponowała mu , podobała mu się nie tylko jej aparycja ale też osobowość i na pewno nie chciał być dla niej tylko " jednorazowcem " tym bardziej, że dowiedział sie wszystkiego o niej.
A o tym, że Marie oddała mu pierścionek zaręczynowy opowiada rzeczona Marie Patrickowi w okolicach mniej więcej 31 minuty 7 odcinka 3 sezonu.
ok zgadzam się że Mushburn był zachwycony nie tylko ciałem Teresy ale też jej osobowością. Zgadzam się też że może to była fascynacja na więcej niż jedną noc ale trudno mi sobie Mushburna wyobrazić na dłużej w trwałem związku... sorry. Natomiast mam wrażenie że ty koniecznie chciałabyś wcisnąć Lisbon w objęcia Mushburna:((( Mylę się???
a w sumie to nie to zapoczątkowało moją wypowiedź, tylko przesłania wypatrzone i wysłuchane w Mentaliście. Nad tym z kim Teresa powinna być to się tak na serio nie zastanawiałam, ale skoro pytasz to pomyślałam i stwierdzam, że Mashburn jej nie imponował dostatecznie by na dłużej mógł ją zatrzymać przy sobie, Lisbon musi podziwiać mężczyznę , z którym będzie
czyli doszliśmy do konsensusu:), chciałem podziękować za ciekawą polemikę bo skłoniła mnie do dodania nowego tematu na forum
Gdyby Mashburnowi dane było zrealizować swój plan spędzenia z Lisbon wielu przyjemnych nocy, to pewnie by się w niej zakochał i już nie byłoby tak prosto (bo seks jednak tworzy więź czy tego chcemy czy nie).
A więc, dobrze, że tak w sumie wyszło, uważam - tzn. dobrze dla niego, a kto wie czy i nie dla Lisbon, bo Lisbon też nie jest z kamienia i mogłaby się w nim zakochać, a jakby się zakochało jedno, a drugie nie, to któreś miałoby złamane serce (pomijając też fakt, że my, Jisbonowcy, też mielibyśmy wtedy kłopot). ;)
Ale to taka luźna uwaga w temacie.
Mushburn nie zakochał by się w Teresie bo nie uznaje dłuższych związków z kobietami. Wcześniej czy później znudził by się i ją zostawił ze złamanym sercem tak więc dobrze że nic z tego nie wyszło. Natomiast co do cementującej roli seksu to wydaje mi się że przesadzasz, wszystko zależy od człowieka. Dla jednych to poważna sprawa i nie mogą tego robić bez zaangażowania emocjonalnego. Dla innych to po prostu sport albo wręcz potrzeba fizjologiczna
Z tą więziotwórczą właściwością seksu, to mnie chodziło o to, że jeżeli ludzie w jakiś sposób podobają się sobie (np. tak jak Walter i Teresa) i pójdą do łóżka nie raz, ale ileś razy, to jest bardzo duże prawdopodobieństwo (graniczące z pewnością), że któreś z nich zakocha się w tym drugim albo chociaż będzie czuło z nim tak silną więź, że kiedy te spotkania skończą się, to dla tej osoby będzie to bardzo bolesne.
Czyli, ważny jest ten czynnik regularności spotkań czy też wielości spotkań, bo więź tworzy się właśnie w czasie. Odgrywa tu też rolę taki czynnik, uważam, że w takich sytuacjach człowiek jak gdyby "odsłania swoją duszę", a nie tylko ciało. I bycie uczestnikiem tego nie może po prostu nie tworzyć więzi.
Owszem, może jakieś pojedyncze, anonimowe spotkania na seks, za każdym razem z kimś innym, nie mają tego waloru, ale spotykanie się ileś razy z tą samą osobą, która jakoś podoba się i którą się lubi, owoduje właśnie, że ta więź się pojawia.
Może nie mam jakiejś pełnej wiedzy o tym, bo ludzie są bardzo różni, owszem, ale wydaje mi się, że to o czym napisałam wyżej leży po prostu w naturze ludzkiej i jest jakoś uniwersalne.
Zgadzam się, że Walter mógłby znudzić się Teresą. Był trochę typem "rozpieszczonego dziecka" (Teresa mówi, że "zawsze dostawał to, co chciał odkąd skończył 3 latka"), a więc, być może, gdyby zagościło w nim poczucie, że zdobył Lisbon, to mógłby stracić nią zainteresowanie, a wtedy szkoda byłoby Lisbon...
Zgadzam się z tobą że jeżeli między dwojgiem ludzi już jest uczucie to seks może działać wzmacnjająco ale najpierw musi już być uczucie. Sama częstość spotkań nie jest tak istotna, bo są ludzie którzy z sobą sypiają ale ich więź emocjonalna jest słaba. Poza seksem niewiele mają z sobą wspólnego ani o czym porozmawiać. Natomiast zgadzam się z tobą co do oceny Mushburna.
i kolejne :czasami przyjaciele są dla ciebie ważniejsi niż cel który chcesz osiągnąć (Hardy)