Klimat i ciężar odcinka bardzo przypadł mi do gustu, ale załamywało podejście do żołnierzy, jako tępego mięsa armatniego. Znaleźli trupa zakładnika, którego mieli odzyskać, nie mają łączności by dostać kolejne rozkazy, to idą się poszwendać i zobaczyć co jest za rogiem. Plus walenie ze wszystkiego co strzela w małe pajączki... serio? Żenua totalna. Na szczęście końcówka i klimat miejsca ratują skutecznie ten odcinek.
Scenariusz do tego odcinka to cholera wie kto pisał. Wizualnie super, scenariusz... Szkoda gadać. Strzelanie do pajączków, super rozbudowana scena: jedna osoba się modli, druga podchodzi i mówi "Bóg nie żyje". Jakieś dźwięki, jakieś przejmowanie kontroli nad umysłem, jakieś wypalenie oczu. Miało być ambitnie i głęboko, wyszło ambitnie i bardzo płytko.
Scenę z potworem akurat w pełni rozumiem - jak ktoś inny napisał, widzę mocną inspirację twórczością pisarza H.P. Lovecrafta. Jeśli nie kojarzysz, pisał on o przedwiecznych bogach, śpiących na dnie morza i opętujących ludzi - właśnie głosami, w głowie czy dziwnymi słowami.