Drugi sezon ma wszystko to, czego Netflix wymaga od twórców. Jest wątek LGBT, są odważne czarne matki walczące z opresją i rasizmem ze strony białych ludzi oraz tych, którzy są czarnoskórzy na wierzchu, ale biali wewnątrz (jak Lord Vader). Truskawką na torcie jest opętany religijnymi wizjami chłopczyk, któremu pogorszyło się od coniedzielnej wizyty w kościele...katolickim, oczywiście.
Niestety masz rację. Najpierw podają ci pyszne ciastko, po czym zamieniają go na łyżkę z octem.
Pierwszy sezon był wspaniały. Wątek LGBT? No spoko, wiadomo, Netflix, przynajmniej głęboko w tle.
Teraz, zamiast wywiadów z mordercami, Netflix zaserwował wspaniałą, znaną już dobrze z wielu innych seriali, mieszankę rasizmu i homopropagandy. Aż boję się kolejnego sezonu.
Homopropaganda? A cóż to takiego? Idąc tym tropem związek agenta Holdena z pierwszego sezonu czy małżeństwo agenta Tencha to heteropropaganda. Dobrze rozumiem?
Ty nawet liberalnego posta od lewicowego nie rozrozniasz, a cos o rozumie probujesz pisac.
Wiesz kiedy jest homopropaganda? Wtedy gdy nagle w każdym filmie czy serialu masz wątek LGBT, jest on pokazywany/przedstawiany, nic nie wnosi do filmu. Jeśli większość ludzi jest hetero, to dziwne, że nagle w każdej społeczności w filmie są homo i dodatkowo ich wątek w filmie jest przedstawiany szerzej. Po co to? W jakim celu? Właśnie to jest propaganda. To tak jakby w każdym filmie np. wcisnąć wątek, że Hitler nie wiedział o holocauście. Wątek głupi, bez sensu ale swoje role dla propagandystów by spełniał.
W takim razie po ch*j był wątek Holdena z Debbie? Też nic nie wnosił do fabuły, a jednak był w każdym odcinku pierwszego sezonu (dodatkowo był przeraźliwie nudny). Przyznaję, Wendy była jedną z gorszych postaci a jej związek z barmanką nieangażujący, ale nazywać to homopropagandą? Bez przesady. To że jesteś homofobem nie oznacza, że pokazywanie osób homo w filmach to propaganda. Ci ludzie istnieli, istnieją i będą istnieć. Tak samo jak do ról czarnoskórych zatrudnia się czarnoskórych, a nie białych z farbą na twarzy i przerysowanymi cechami. Czasy się zmieniają i jeśli tobie w 2025 roku przeszkadza wątek LGBT, to musisz mieć naprawdę nudne życie, skoro to tak ci ciśnienie podnosi.
Ja widzę, że to Tobie się ciśnienie podniosło bo napisałem prawdę. Tak, homopropaganda jest pokazywanie właściwie w każdym filmie wątku homo, bo jeśli osób o takiej orientacji jest 1-3 (?) czy może nawet 10, to na logikę jest to mniejszość więc chcąc się trzymac realiów, a nie tworzyć propagandy, raz na dziesięć filmów powinien byc umieszczony wątek homo. A tu wychodzi, że co film, to wszędzie tylko homo, homo, homo.
Owszem, podnosi mi się ciśnienie, gdy komuś tak bardzo przeszkadza homoseksualizm, że aż zaczyna o tym wątek na filmwebie, by sobie odreagować.
Tak samo z czarnymi, których się wciska wszędzie i już nie tylko do ról gdzie potrzebna jest osobą czarnoskóra bo taki był bohater filmu, czy do ról neutralnych gdzie reżyser wybiera jaki kolor skóry ma mieć bohater ale już teraz to czarni grają tam gdzie powinien być biały bohater, bo taki występował w oryginalnej wersji historii/opowieści itp.
Z zamienianiem białych ról na czarne zgadzam się ALE tylko dlatego, że producenci i sami czarnoskórzy, którzy popierają czarną Arielkę albo czarną wiedźminkę strzelają sobie w kolano. Oni nie widzą tego, że to nie jest żadna inkluzywność, tylko fałsz. Bo najbardziej cierpią na tym bogu ducha winni czarnoskórzy, którzy są obrazani w internecie tylko dlatego, że jakiś producent postanowił zatrudnić czarnoskórą aktorkę do roli syreny. Disney nie pomaga sobie takimi zabiegami, a tylko polaryzuje ludzi, co widac np: na filmwebie
Dokładnie pierwszy sezon był naprawdę dobry ten to słaby klon pierwszego sezonu taki zjazd z jakością kojarzy mi się tylko z GoT
Drugi sezon mi sie nie podoba.
- watek dziecka agenta i jego problemow z zona - nic nie wnosi, a zajal baaaardzo duzo czasu
- watek zwiazku agentki z barmanka - nic nie wnosi, jak wyzej.
- przesluchanie Mansona - czemu to mialo sluzyc? Watek urwany.
- czwarty agent ktory mial problemy ze swobodna rozmowa z seryjnym morderca po prostu zniknal w pewnym momencie.
- czesc z rozmow przoeorwadzonych w tym sezonie byla potraktowana kompletnie od niechcenia
- to w ogole nie byl ten sam mindhunter. Skupili sie glownie na trwajacym sledztwie przy czym praktycznie w ogole nie uzywali metod z pierwszego sezonu, badali poszlaki i tak dalej.
- w ogole nie pociagnieto tematu zdrowia Holdena.
Czesc z watkow byla kompletnie od czapy, poswiecono im zbyt wiele uwagi przy czym nie mialy zadnego wplywu na fabule. Watki poboczne generalnie mnie znudzily. Do tego nie poswiecono tyle uwagi na wywiady co w poprzednim sezonie. Czesci z tych rozmow nawet nie zapamietalam bo jakos sie temat rozmyl.
Dodam od siebie - nie do konca podpisuje sie pod waszymi wypowiedziami na temat LGBT i rasizmu, abstrachujac od jakiejkolwiek polityki uwazam po prostu ze watki poboczne byly zbedne i zaburzyly po prostu serial ktory byl o sledczych i innowacyjnych metodach.
"watki poboczne byly zbedne i zaburzyly po prostu serial ktory byl o sledczych i innowacyjnych metodach"
Ten sezon pokazuje co się dzieje, gdy próbujesz użyć tych metod do faktycznego złapania przestępcy, a sprawa jest nagłośniona: okazuje się, że nie możesz uciec od polityki i dobrze, że zostało to pokazane.
Korzystali w takim zakresie, w jakim im na to pozwolono, w końcu przecierali nowe szlaki. Zresztą - pamiętaj, że jeśli chodzi o sprawy, ten serial przedstawia fakty. Wayne Williams został zatrzymany w taki sposób, jak to pokazano. Byłoby bez sensu, gdyby ładowali tam zmyśloną fabułę, byle tylko pokazać większy udział tych metod.
No to chyba oczywiste. Zatem po co skupiali sie akurat na tym przestepcy? Po to zeby pokazac jak nie korzystali z metod? Po co tak bardzo rozwiniete watki poboczne? ;)
"Zatem po co skupiali sie akurat na tym przestepcy?"
No przecież jest to serialu w zasadzie wprost wyłożone: bo to był publiczny debiut jednostki, jeśli chodzi o pomoc w rozwiązywaniu bieżących spraw, jej wyjście w świat :)
Dla mnie odmienny charakter tego sezonu jest właśnie przez powyższe uzasadniony i całość mi się podobała, acz mam nadzieję, że ewentualny trzeci sezon nie pójdzie za bardzo w wątki osobiste.
zgadzam się, że niektóre wątki zbyt przeciągane wnosiły, acz w kwestii tych "porzuconych" - może po prostu są zawieszone i będzie do czego wrócić w trzecim sezonie, a wierzę że taki powstanie; tj. pociąg czwartego detektywa (Grega) do sado-maso; zdrowie Holdena, przesłuchiwany zabójca SM,; syn Tencha; może Manson - no i oczywiście seryjny zabójca który pojawiał się na początku każdego odcinka.
Moim zdaniem wątki homoseksualne były esencjonalne dla fabuły i samego tematu. Świetnie pokazuje to scena przesłuchania z tym młodym chłopakiem, który wynajdował ofiary dla mordercy i historia Wendy. Mordercy często byli homoseksualistami, co mylnie było utożsamiane z dewiacją i mamy tu zestawioną Wendy, która również homoseksualna, ale z pozycją, wykształceniem i emocjonalną dojrzałością. Zestawienie tych przeciwnych biegunów jest ciekawe, zwłaszcza w tym wywiadzie, gdzie chłopak wypiera się homoseksualizmu (a raczej zainteresowaniem przez homoseksualistę) o wiele mocniej niż swojego sadyzmu. Wątek związku Wendy wydaje mi się, że wnosi, więcej niż związek Holdena w zeszłym sezonie (który był beznadziejny), bo pokazuje jak Wendy się uniezależnia i na nowo definiuje po tak mocnej partnerce, co koresponduje z seryjnymi mordercami, którzy byli ulegli, a potem chcieli zmienić równowagę sił.
Moim zdaniem wszystkie rozmowy i wątki postaci, wspaniale się ze sobą nawzjem łączą, scenariusz jest po prostu w punkt.
Bardzo trafne uwagi - też tak to odbieram i miałem właśnie napisać coś podobnego, ale zrobiłaś to lepiej :)
Jak czytałem treść tematu miałem się nie zgodzić, ale Twoja wypowiedź pokrywa się również z moimi przemyśleniami. Oczywiście wolę pierwszy sezon, ale również w nim pewne rzeczy, mniej inne bardziej mi się podobały, całość uznaję za ciekawą i chociaż w 2 odsłonie było mniej emocji podczas oglądania, to również utrzymuje zainteresowanie, a w przyszłości może być lepiej.
Już w pierwszym sezonie zaznaczone były mocno wątki pracy nad tym co predestynuje do bycia seryjnym zabójcą, że oni powoli obalali wcześniejsze teorie dotyczące dewiacji seksualnych np. scena gdy Holden każe wykreślić z listy seks oralny, po tym jak sam robi minetkę swojej dziewczynie. Wcześniej stereotypy wynikające z purytańskiej religijności robiły zboczeńców z każdego kto choć trochę odbiegał od normy. Po każdej głośnej zbrodni policja np. zatrzymywała setki osób homoseksualnych, szykanując i marnując czas na przesłuchania i sprawdzanie ich, tylko dlatego że panowały uprzedzenia i stereotyp że oni są "zboczeńcami" więc są najbardziej podejrzani. A dla odmiany nie brano pod uwagę, białych facetów z klasy średniej, z żonami i dziećmi, bo przecież oni byli "normalni".
Homofob - hasło klucz dla ograniczonych jednostek mieniących się "tolerancyjnymi" do tego stopnia, że pogardzają wszystkimi którzy ośmielą się mieć inne zdanie. W imię swojej tolerancji oczywiście.
Zablokowali kolesia, więc nie wiem co napisał, ale po twoim wzburzeniu mniemam, że stwierdził iż homoseksualizm jest zboczeniem. A nie jest?
"Dewiacja - silne odchylenie od normy w zachowaniu, postępowaniu lub myśleniu" - Słownik Języka Polskiego PWN.
Zatem tak, jeżeli ktoś reprezentuje dwu- lub trzyprocentową mniejszość, to jest dewiantem. Normą są te cechy/zachowania, które charakteryzują znaczną większość ludzi. Takie są definicje tych słów. Pojęcie "dewiacji" i "normy" nie wartościuje bezpośrednio tych cech/zachowań. Choć prawa ewolucji sprawiają, że te cechy/zachowania, które są niekorzystne, są z populacji eliminowane, więc zazwyczaj "norma" pokrywa się z tym, co korzystne.
"odważne czarne matki walczące z opresją i rasizmem ze strony białych ludzi oraz tych, którzy są czarnoskórzy na wierzchu, ale biali wewnątrz "
Serial odwzorowuje prawdziwe wydarzenia, mieli to pominąć? Co więcej, pokazuje, że stereotypy związane z uprzedzeniami rasowymi dotyczą wszystkich. Czarna społeczność nie tylko nie wierzy, ale wręcz nie życzy sobie, by zabójca okazał się czarny. Ostatnie, co można o tym sezonie powiedzieć, to że upraszcza rzeczywistość pod dyktando jakiejś politycznej poprawności. Przeciwnie: pokazuje złożoność przenikających się problemów i brak widoków na proste rozwiązanie.
1. wątek LGBT - był już w pierwszym sezonie z udziałem tej samej postaci. 2. Oburzone matki - tak musiało być w realu (na ich miejscu też bym tak reagował, przede wszystkim za lichy "feedback" ze śledztwa) 3. chłopiec i krzyż - a w którym momencie sezonu podano diagnozę, jaką ty tu stawiasz?
Dokładnie, a i wątek LGBT i syna agenta były sensownie i bardzo subtelnie wprowadzone pozostając ważnymi dla fabuły, jako kontrapunkt do śledztwa i przesłuchań.
Żeby po 4. odcinku nie rozumieć jeszcze roli, jaką gra w tym scenariuszu rozwinięty wątek prywatnego życia dr Carr, trzeba mieć albo bardzo ubogie narzędzia interpretacyjne, albo z własnej woli pozwalać rządzić swoją percepcją przekonaniu o jakiejś mitycznej politycznej poprawności.
Wendy reprezentuje w tym serialu porządek nauki - systematyzuje i standaryzuje system, w którym pracują jej partnerzy, prostuje także ich uprzedzenia, od których (jak każdy człowiek) nie są wolni, ma chyba najbardziej zdystansowany i chłodny stosunek do pracy (Holden niezdrowo się nią fascynuje, a Bill - w drugą stronę - nieustannie manifestuje swój wstręt). Ma kluczową rolę w demitologizacji popkulturowego postrzegania seryjnych morderców, jakiej generalnie dokonuje "Mindhunter". To ona wypowiada chyba najważniejszą kwestię w całym serialu, że analizowane przypadki to przykłady "ludzi skrajnie zaburzonych i zniszczonych, którzy wiedzą, jak niszczyć dalej" (moje kulawe tłumaczenie, bo pamiętam tylko oryginalną kwestię). Jej postać jest integralną częścią całej fabuły, niezbędnym bokiem tego "piwnicznego" trójkąta, dlatego - wzorem 1. sezonu i pogłębionych życiorysów dwóch pozostałych głównych bohaterów, i jej należał się w tym zakresie nieco bardziej "intymny" czas ekranowy. A to, co widzimy, wpisuje się w szerszy szkielet serialu, gdzie wątki kryminalno-badawcze, zawodowe zazębiają się nieustannie z osobistymi i pokazują ludzi w każdym wymiarze ich egzystencji. Rozmowa agentów na temat motywów kierujących jednym z morderców przed jego przesłuchaniem pokazały, jaki stosunek do homoseksualizmu mimo wykreślenia go z listy chorób przejawiali jej współpracownicy - jej osobista historia stanowi doskonały kontrapunkt dla tego wątku, pokazując, jak zdrowa homoseksualna jednostka (pogodzona ze swoją psychoseksualną konstrukcją) wydobywa się z podobnego układu zależności, w jakim tkwił rzeczony morderca, odzyskuje poczucie sprawczości i nie przejawia patologicznych zachowań.
Ale to oczywiście nie pozostaje w zgodzie z Waszym postrzeganiem homoseksualizmu jako dewiacji, więc problem "wpychania na siłę" tego rodzaju wątków do produkcji Netflixa to tak naprawdę kamuflaż problemu, jaki macie z nietraktowaniem LGBT jako zboczenia.
Chwila... serial opiera się na prawdziwych postaciach. Tak? To proszę się trzymać FAKTÓW. Wendy Carr była heteroseksualną kobietą. Po penisa robić więc coś na siłę?