To wbrew pozorom nie jest apoteoza przemocy. Bardzo się tego bałem, że będzie to ciąg morderczych scen, połączonych słabą fabułą. Okazało się, że koloryt tła, dopracowanie szczegółów, świetny casting, wplecenie przebitek opisowych z historycznymi odniesieniami - to wszystko zagrało. Siadło tylko na przestrzeni połączenia serii - gdyby nie było konieczności dzielenia na dwie części, można by to inaczej zmontować i by nie zwolniło. Wenger to Escobar, nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli. A Kolumbia jego czasów to przerażający kraj. +++ muzyka