O ja cię....!!!!!!!!!!!!!!! Co za końcówka!!! Naprawdę epicka!!!!!! Jedno z najlepszych finałów SPN!!!
Jutro po południu napiszę coś więcej jak się pozbieram O__O
Uważam, że wątek z tablicami się kończy. Czemu? Ponieważ obecny showrunner Carver musiał w jakiś sposób zakończyć wątek, który podjęła poprzednia showrunner (znienawidzona przez fanów Sera Gamble :P). Carver sam to powiedział w jednym z wywiadów. Za to w tym sezonie powrzucał ciekawe wątki do swoich przyszłych sezonów (jak np Man of Letters). Gdzieś też powiedział, że ma 3 letni plan z SPN :)
Alleluja :D Wątek z tablicami nie byłby taki zły, gdyby zaczął się i skończył w jednym sezonie. Za długo to ciągną. To nie jest materiał na kilka sezonów. Za bardzo przewidywalny, zawsze wiadomo, że czeka na Cb te 3 próby i bohaterowie zamiast szukać różnych rozwiązań to wiecznie opierają się na Słowie Bożym i męczą biednego Kevina.
Ale Kevin jest (jak to ładnie Cass określił) "Jedynym prorokiem pana teraz i na zawsze". Dlatego biednego Kevina męczą bo od tego jest On. On od tego jest. Się nie prosił o ten zaszczyt istotnie ale my też nie zawsze mamy to co chcemy tylko on ma chyba jeszcze gorzej. Chociaż mnie zawsze interesowały właśnie takie tajemnicze tablice i zapisana na nich wiedza to bym chyba chętnie przyjął taką posadę jeśli by mi taką zaproponowano. Inna sprawa czy bym nie skończył jak tutejszy prorok żyjąc na pizzy i napojach gazowanych.
Ale ja dobrze wiem, że to jest Kevina zajęcie, oprócz niego Słowo Boże zna tylko Metatron i sam Bóg. Więc nie mówię, że mają zastąpić Kevina innym prorokiem czy coś w tym stylu. Lubię tego bohatera i nie chcę się go pozbyć. Chodzi mi tylko o to, że motyw tablic się już przejadł. Jak tylko pojawia się zagrożenie to od 7 sezonu od razu znajduje się na to tablica. I tylko tablice i tablice przez 2 sezony i biedny Kev siedzący nad tym. Nudne się to już zaczynało robić, bo nic nowego nie wprowadzało.
Albo próby (bo przecież tabliczki są, nagle od tak je w kąt rzucą, przecież tam może być sposób na Metatrona) lub zainterweniuje Bóg we własnej osobie ale bardziej spodziewam się go w ostatnim sezonie.
Wszystko co mnie zaskoczylo jest na plus, liczyłam skrycie na jakies zaskoczenie, czyli, ze żaden z braci nie umrze, ze ktos kogo mielismy za złego wcale taki najgorszy nie był i odwrotnie, no i te anioly spadające na ziemię, ktore nagle stały sie dla mnie centrum serialu i to pięknym. Metatron wydawał mi sie podejrzany i dobrze wyszło, że mamy nowego Wroga nr 1. który wie niemal wszystko ale szkoda mi cassa, mojego aniolka, ktory chciał dobrze a wyszło jak zwykle:-)Sam i dean i to ich pojednanie, (kolejne) zostawie bez komentarzam bo to jak marnuja potencjal deana na takie ckliwe pogadanki z mlodszym bratem to już od jakiegoś czasu przesada, ale watpię , że z tego zrezygnują. Ogólnie i tak nie mogę się doczekac SEZONU NR 9!
Pytanie brzmi - skoro z nieba zostali wygnani WSZYSCY (?) jego mieszkańczy to czy jest szansa, że wróci Bobby?
A mi się odcinek wyjątkowo nie podobał, dlaczego? Cały sezon był o zamknięciu piekła i co Dean sie nie domyślił, że Sam od tego umrze? Przecież wszystko na to wskazywało chyba nawet było to mówione... Cały sezon fajny a zakończenie kretyńskie, wystarczyło, że Dean się wzruszy i już rzucają sie sobie w ramiona Sam odpuszcza i nici z zamknięcia piekła... Durnota, szczególnie, że jak już mówiłam to było oczywiste, że Sam od tego umrze, a Dean nic nie wiedział? Boże... Teraz myślę, że był to wyjątkowo nieudany sezon, który miał na celu natrzepanie kasy...
W dodatku sprawę mieli doprowadzić do końca cokolwiek by się nie działo, taki był układ, Sam przez cały sezon był umierający i nagle wielka zmiana planów bo się okazało, że Sam po zamknięciu piekła umrze... Jestem tak zawiedziona, że aż nie wiem co powiedzieć...
Hmmm, no właśnie nigdzie nie było powiedziane, że Sam umrze. Wręcz przeciwnie, miał przeżyć. Sam rozpoczął te próby właśnie dlatego, że miał dalszy cel w życiu, chciał dalej żyć, a Dean miał skłonności samobójcze. Sam powiedział, że gdy to wszystko się skończy, to pomoże znaleźć Deanowi "światełko w tunelu", czyli cel w życiu. Dlatego Dean poleciał go ratować. A jak wiadomo to już od sezonu 1 - Winchesterowie zawsze wybiorą siebie ponad resztę świata.
Nie zawsze tak było, oj nie. Sam się poświecił by Lucyfer dostał się do klatki. Po prostu scenarzyści tak to zniszczyli. Tak na pewno Sam znowu by się poświecił. Niestety relacja braci która kiedyś była kwintesencją serialu zaczęła być nużąca. Tylko Crowley i Cass mnie zachęcali, bo reszta fajnych postaci kopnęła w kalendarz, ale mam nadzieję że wrócą jeszcze.
Bo ileż można oglądać te łzawe scenki typu Ooo Sammy not cry. Boże. Zwłaszcza jak cały sezon był taką wymuszoną uprzejmością i ciągłą niechęcią wobec siebie. No ale nic 2 sezony jeszcze mogę obejrzeć, ale gdym zobaczył info że będzie 11 to bym rzucił ten serial w cholerę.
Moim zdaniem zakończenie naprawdę niezłe choć faktycznie przerwanie prób przez Sama nieco bez sensu. Trochę mi szkoda Kevina bo chłopak myślał że to już koniec, a tymczasem Cass w dość niemiły sposób dał mu do zrozumienia żeby się nie łudził. Troche dziwi mnie też ze chłopcy tak beztrosko co chwila zostawiali Crowleya samego. Myślałem że po ucieczce Abbadon czegoś się nauczyli, a tu figa. Na plus wątki komediowe. Myślałem że padnę jak Sam zaczął jęczeć kiedy Crowley go ugryzł. Do tego wątek homo przy akcji z kupidynem. Niby końcówka sezonu, niby tak poważnie a tu proszę takie smaczki ;-)
No właśnie! Niby trochę smutno, bo to przecież ostatni odcinek sezonu (powtórzę, że ostatnia scena była epicka), ale było też parę dość śmiesznych, jak na przykład Castiel walnął prosto z mostu do tego barmana coś o pielęgniarce (nie pamiętam tego tekstu dokładnie) albo właśnie z tym ugryzieniem i to "What the hell Crowley? Seriously?" Generalnie moim zdaniem tak do końca, jak niektórzy uważają, nie spieprzyli tego finału i tyle. Może dziewiąty będzie lepszy? Zobaczymy.
Padłam ze śmiechu, gdy usłyszałam i zobaczyłam nieświadomego Casa, który z poważną miną zaproponował temu gościowi seks rodem z BDSM, czyli roleplaying jako pielęgniarz i pacjent, i partnerzy w zbrodni, oraz lekką dominację XD A wszystko to z tą niewinną miną xD
Oh, Cas, you're just a baby in a trenchcoat XD Myślałam, że Metatronowi wyskoczą oczy z orbit (oraz temu barmanowi).
Jego nieświadomość zawsze mnie rozbraja ;p I ta mina w stylu wtf, jak Dean powiedział "E.T. goes home" ;p
I te niewinne niebieskie oczęta XD Za każdym razie jak Cas strzela taką minę, to mam ochotę przytulić go, pocieszyć i chronić przed resztą świata :P
Moim zdaniem, poza ckliwym momentem Sam&Dean, to zakończenie było genialne :) Bardzo mi się podobały spadające anioły :3 Szkoda, ze trzeba czekać na kolejny sezon całe wakacje -_-
Ja powiem tylko tyle: Angels. They're falling. ;O
Podwyższyłam ocenę dla serialu, nie spodziewałam się takiego zakończenia sezonu!
Serialowi teraz może na powrót oglądalność wrócić ponad kreskę i jeśli się postarają z poziomem i jakimiś dobrymi pomysłami na przyszłość to ponownie się będzie oglądało z przyjemnością a nie z przymusem jak było ostatnio bo poziom spadał z odcinka na odcinek z nielicznymi chlubnymi wyjątkami.
Myślałem, że zamkną te j... drzwi, ale Sam nie -.- Kurcze, jak by zginął to by był epicki koniec.
No ogólnie to okej było, nie tak źle
Bracia to królowe dramatu, nie poświęciłam im zbytnio uwagi w tym odcinku. Ale Crowley, Crowley był genialny!! Z tym swoim długaśnym cyrografem, z tym jak go Dean zakuł w kajdanki, jak ugryzł Sammyego i miał dziwną minę przez tą krew w ustach...no a już szczytem było jak wtrącił Abbadonowi "that's my line" I jak mówił o miłości. Rozpłynęłam się na nim, absolutnie mnie zachwycił. Poza tym, amor i tych dwóch facetów w barze, mój boże :) I piękne było to jak Crowley powiedział do Sam'a że uratował mu życie, że jest z niego dumny. I cały czas nazywał go łosiem. Szkoda że Metatron to taka wredna dzida, polubiłam go, ale mi przeszło. Cassowi chyba pamięć wyczyścił z anielskich rzeczy? Tak jak kiedyś anna, nic nie będzie wiedział o niebie? Ogólnie, dla mnie odcinek naprawdę ekstra, duużo lepszy niż okropny finał poprzedniego sezonu. Tylko te dramaty między Deanem a Sammym się już kompletnie wszystkim przejadły.
Nie, nie, Cas wszystko pamięta :) Po pierwsze na samym końcu płacze, gdy jego siostry i bracia upadają, a po drugie scenarzyści nie będą robić powtórki w 7 sezonu, bo fani nienawidzili tego, że zrobili z Casa Emanuela ;) Poza tym Cas nie upadł tak jak Anna. Najwyraźniej są 3 rodzaje upadku:
1) kradzież łaski, gdy anioł jest w naczyniu (jak teraz Cas)
2) upadek całkowity (jak Anna), w którym to anioł sam decyduje o tym, że chce upaść, ponieważ chce odczuwać ludzkie emocje. Sam wyrywa sobie łaskę i odradza się jako człowiek
3) zostaje strącony z nieba jak Lucyfer za swoje postępowanie (to stało się ze wszystkimi aniołami pod koniec tego sezonu).
Że się powtórzę :D : "Anka na początku pamiętała. Tylko z czasem zaczynała zapominać. Dorastała w ludzkim ciele i z czasem traciła wspomnienia. W aktach z psychiatryka było napisane, że jak była mała to płakała, gdy zbliżał się do niej ojciec, bo wciąż powtarzała, że on nim nie jest i że jej ojciec jest na nią zły. Sama zresztą mówi o tym w którymś odc."
w sumie spodziewałem się ze metatron bedzie tym złym ale nie że aż tak ;p i co teraz crowley dołączy do trójcy czy jednak nie jest jeszcze do końca czysty? niby gadał już coś tam o miłości ale sam nie wypowiedział słów egzorcyzmu więc co bedzie kolejny pomocnik jak bodajże Mel? czy jak miała ta ruda laska nie chodzi mi o abadona
Obejrzyj sobie jeszcze raz, bo egzorcyzmy były i tylko zabrakło "krawej piątki". A krew też się polała, więc jak by się Crowley decydował na przejście na jasną stronę mocy, to ma malutki zapasik na podłodze. A że gryzie jak buldog, to może pokusi się o wychłeptanie tego co tam spadło... chociaż wolę żeby pozostał sobą.
pokochałam ten odcinek, końcówkę oglądałam kilka razy.
jedynie co mi się nie podobało to Crowley mówiący o tym, że zasługuje na miłość. dla mnie to brzmiało trochę dziwnie, jakby ironizował, a on chyba mówił na serio ;)
upadek aniołów był piękny
poza tym, czy Castiel straci pamięć? kiedy Anna wyrwała sobie łaskę i spadła z nieba, urodziła się jako człowiek i nic nie pamiętała z czasów bycia aniołem (do czasu). no chyba, że Metatron chciał by Cass pamiętał
Anka na początku pamiętała. Tylko z czasem zaczynała zapominać. Dorastała w ludzkim ciele i z czasem traciła wspomnienia. W aktach z psychiatryka było napisane, że jak była mała to płakała, gdy zbliżał się do niej ojciec, bo wciąż powtarzała, że on nim nie jest i że jej ojciec jest na nią zły. Sama zresztą mówi o tym w którymś odc.
pamiętajcie że gdzieś na ziemi grasuję jeszcze Antychryst , który jeśli byłby umiejętnie wprowadzony do serialu mógłby zamieszać jako taki przeciwnik metatrona.
Tutaj jest link do recenzji finałowego odcinka: http://supernatural.com.pl/ . Bezpośredni link był niezgodny z regulaminem serwisu lol
Aż sama nie wiem, jak to skomentować.
po tak chujnym sezonie spodziewałem się czegoś gorszego a siedziałem wbity w fotel. Największe emocje o dziwo wywołało u mnie oglądanie Crowleya pytającego o przebaczenie to było w pewien sposób surrealistyczne.
Końcówka rzeczywiście bombowa, spadające anioły wyglądały przepięknie ciągle oglądam ten fragment tak mi się spodobał. Akcja z Crowleyem taka sobie mogli wszystko zakończyć i spękali, być tak blisko i zrezygnować, troszkę to dziwne, ale co zrobić to nie ja piszę scenariusz, ale za to bedzie jazda jak Crowley sie pozbiera i zechce sie odpłacić. Opustoszałe niebo będzie też szansą na powrót Bobbiego w roli agenta chłopaków tam na górze, zresztą nie ma co gdybać przyjdzie październik i sami się przekonamy co nam zaserwują, ale szczerze mówiąc po końcówce 8 sezonu bedzie sie działo oj będzie się działo.
Mega odcinek,jak każdy zresztą...wyłam jak bóbr przez pół serialu i etraz nie wiem jak się pozbieram po ostatnim odcinku.Nie chcę tak długo czekać na kolejny sezon!!! Chcę wiedzieć co będzie dalej!! A może ktoś wie ktorego 1 odcinek ma być??
Oj nie byłabym tego niestety taka pewna. Pierwszy wtorek miesiąca jest pierwszego października, także podejrzewam, że raczej w następnym.
Ciekawe, co teraz się stanie, jeśli wszystkie anioły utraciły łaskę, a demony nadal będą mogły szaleć po ziemi. Równowaga zostanie totalnie zachwiana O.o. I jeszcze walka o tron Crowleya i Abaddon, której najwyraźniej następca Lucka się nie podoba. To będzie ciekawe ;>.
Właśnie obejrzałam :) świetny odcinek a końcówka.. wow, pięknie wyglądały te spadające anioły na tle ciemnego nieba http://25.media.tumblr.com/e0e2b40ccb95eced8d48930e28ee2254/tumblr_mmveujrDbk1rt ivaro1_500.gif i skrzydełka im się paliły w locie :D
Cas - biedak mój znów ucierpiał, czy oni zrobili mu to co stało się kiedyś z Anną (czy jak jej tam było) tą rudą? Usunęli mu wspomnienia?
Cas i Dean w barze kiedy okazuje się że ci faceci mają się zakochać :DD rozwaliło mnie to, a mina Deana była bezcenna :)
Metatron - grrr, wiedziałam że jest z nim coś nie tak. Jak on mógł zrobić to Casowi
Naomi i jej łzy - jakoś mnie to nie przekonało, a co dopiero Crowley. Wtf? Nie ogarniam co się tam działo między nim a Samem. Czy to nie za wcześnie żeby on coś zaczął czuć, wiem że na początku robił sobie jaja, ale potem wyglądało jakby naprawdę coś się w nim zmieniało. Za szybko jak na niego. W ogóle co to za pomysł żeby naprawiać króla Piekieł. Nie było innych, mniej demonicznych demonów. Ale ok, był pod ręką, i to dosłownie :P
Dobrze że nie doprowadzili tego do końca. Po pierwsze bo nie ma już gdzie trafić Sam po śmierci. Do piekła? To już było, kolejny raz śmierć i magiczny powrót nie byłby dobrym rozwiązaniem. A po drugie nie wyobrażam sobie SN bez demonów, tym bardziej bez Crowley'a. Nie chciałabym go widzieć jako dobrego i nawróconego. To do niego nie pasuje.
Rozmowa Sama i Deana - jakby powiedziała moja znajoma - EPIC :D Taka piękna i szczera. Przeważnie nie lubię ich w takich łzawych i rozlazłych momentach, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. I przy okazji wszystko sobie wytłumaczyli.
Według mnie bardzo dobry odcinek i na pewno będę oglądała kolejny sezon, bo zapowiada się ciekawie :)
Świeżo po obejrzeniu odcinka nasuwa mi się : nierówny sezon i nierówny finał.
Za dużo wątków odgrzewanych:
Cass (moim zdaniem scenarzyści zepsuli taka fajną postać) znowu- "ja zły niedobry, odkupie swoje winy, naprawie wszystko" ale przy tym nikogo nie słucha i wychodzi kolejny kataklizm.
Znowu Kevin płaczący nad swoim losem (chociaż tekst do Deana że te sportowe mobilizujące metafory nigdy nie dzialały spróbuj czegoś ze Skryim był dobry ;P)
Dean i Sammy... znowu łzawa rozmowa, braterska miłość, cały sezon nie mogą sie dogadac a potem rzyganie tęczą- mogli by sobie scenarzyści to darować co sezon. Myślałam że, zamkną piekło, Sam wydawało się; rozumie zagrożenie i chce się poświecić (chociażby po to zeby demony nie zatruwały zycia Deanowi) , Dean też np. w odcinku gdzie Ruda w myślach grała gre z zombi-wampirami o życie matki wydawał się świadomy że Sam może odejść i trzeba mu pozwolić. Więc udawanie ze to był taaaki wielki szok że umrze- bez sensu
Trochę zastanawia mnie fakt że Sam teraz odpuścił próby- jak to odbije się na jego zdrowiu, nagle wszystko wroci do normy?
Na plus wielki sceny z Crowleyem <3 uwielbiam tę postać i naprawdę świetnie pokazana ta jego bezradność, uległość ,jakieś kiełkujące uczucia ? cały proces uzdrawiania demona ciekawy i dobrze ze w końcu korzystają z dorobku ludzi pisma.
Końcówka epicka scena- od razu czułam że Metatron coś kręci ale nie myślałam że taki booom! :)
Na razie nie wyobrażam sobie jak rozwiną wątek z aniołami ale to ciekawa zapowiedź na następny sezon i na pewno zachęta do oglądania. :)
Odc całkiem niezły, chociaż wolałbym żeby uleczyli Crowleya, nie wiem czy ktoś już o tym mówi, ale jak dla mnie genialna scena jak Crowley spiewa "Changes" - to według mnie jedna z najlepszych scen tego sezonu :D