Mi osobiście bardziej podobał się ten stary, ale lepszy taki niż żaden :D
No i "Pull my finger" xD A co wy myślicie?
Ten Castiel też jest fajny mnie się podoba. Jak jakiś mnich buddyjski szuka harmoni ze światem. Scena jak mówi, że poszedł w ogrodzie za pszczołą obserwował ją i wszystko było w porządku:) Kozak ziomek się zrobił pod tym względem zero stresów problemów...... ciekawe czy mu przejdzie
też mi się z tym skojarzyło :D tylko jeszcze nie zaczął korzystać z życia i cielesnej rozkoszy, jak to było w tej wizji :) ja o mało nie padłam ze szczęścia, że Castiel w ogóle żyje. Supernatural prawie traciło sens, a przynajmniej bardzo zabawny wątek związany z jego osobą :)
Hahah no to teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa co sie z nim stanie dalej (ogólnie nie mogę sie już w tej chwili doczekać 8 sezonu ^^ ,ale to u mnie normalka ). Castiel- hipisem! O matko to by było.. <wyobraźnia> fajne ;)
Fakt faktem, człowiek się przyzwyczaił do 'starego' Castiela, i trudno zaakceptować zmiany, ale... Moim zdaniem, zmiany na pewno nie są na gorsze, teraz jak oglądałem sceny z jego udziałem to praktycznie co chwile się śmiałem, a skoro wylądował w psychiatryku to kuku na muniu mogło mu się stać. Poza tym twórcy serialu, że tak powiem poszli po rozum do głowy i u Castiela bądź co bądź jest trochę rozsądku. Pomimo tego jaki teraz jest to nadal jest sobą ;)
Ja uważam, że tak jest lepiej. Gdyby wrócił cały i zdrowy, to wszyscy by psioczyli, że kolejny zmartwychwstał bez żadnego problemu, jakby to było coś normalnego. Myślę, że Śmierć została i tak już na tyle znieważona w tym serialu, że chociaż w taki sposób odciska swoje piętno. Castiel powraca, ale chcąc naprawić swoje błędy (lub raczej zmniejszyć ich skutki) wariuje. Oczywiście, to zwariowanie przynosi mu ukojenie, pozwala żyć w szczęściu (choć trochę złudny, moim zdaniem). Castiel nadal jest świadomy tego, co zrobił, o czym świadczy gra "Sorry", jego rozmowy z aniołami i wycofanie ("już nie będę walczył, teraz obserwuję pszczoły"). Drugi jest Bobby, który także powraca, ale jedynie jako duch. Myślę, że to bardzo dobre rozwiązanie, wprowadza trochę świeżości, nie jest to monotonne i przewidywalne zmartwychwstanie.
Myślę też, że to bardzo fajna odmiana dla aktorów i ich sprawdzenie. Ktoś może być fatalnym aktorem, ale akurat jedna postać grać dobrze. Jeżeli naprawdę jest fatalny, to gdy jego postać się zmienia, ujawniają się jego braki. Jak na razie Misha i Jim radzą sobie świetnie i nie mogę się doczekać kolejnych odcinków (niestety jeszcze tylko dwa, a kolejne na jesieni).
Beznadzieja. Totalnie popsuli rolę. Stary Castiel, ten pierwotny, nie "bóg Castiel", był rewelka. Brakuje mi go.