Pierwsza linijka z ostrzeżeniem żeby nie klikać jeśli się nie widziało najnowszego odcinka, nie chcę wam psuć zabawy. :)
Podobał się wam? Mi serial powoli się nudzi ale bardzo miło było zobaczyć znowu Castiela, zastanawiam się czy wróci w późniejszych odcinkach i jak rozwiązany zostanie problem z Luckiem. Cała ta zamiana jest mocno naciągana jak dla mnie, przecież "choroba" Sama wynikała z tej umęczonej duszy więc Cas po prostu wyciął kawałek i wsadził sobie w bebechy? Nonsens, ale zawsze to miło pooglądać starą obsadę w tym Meg która niestety zbrzydła i grała niesamowicie sztucznie.
Dlaczego oni zostawili tam Caaasa? :( Chociaż to zagranie było dość sprytne i takie w stylu starego Castiela... Myślę, że Sam będzie nalegał, żeby po niego wrócić albo będzie szukał innego rozwiązania mimo wszystko :)
no i Cas który nie łapie żartów ani sarkazmu, z pamięcią czy bez, bezcenne ;)
a własnie aktorka grająca Meg wyraźnie przytyła na twarzy, ale z resztą ciała wydawało się ok... jakaś choroba, leki, ciąża? ;d ale to moje ulubione wcielenie Meg i tak ;d
"a własnie aktorka grająca Meg wyraźnie przytyła na twarzy, ale z resztą ciała wydawało się ok... jakaś choroba, leki, ciąża? ;d ale to moje ulubione wcielenie Meg i tak ;d" fakt zbrzydła, ale jednak pierwsza meg była dla mnie najlepsza
Zgadzam się co do Meg, aż nie mogłam patrzeć jak recytuje tę swoją rolę. Ogólnie odcinek był taki sobie, ale fajnie że pojawił się znów Cas, mam nadzieję że będzie miał jakieś większe znaczenie dla fabuły, a nie tylko takie "fani protestowali, więc wcisnęliśmy Casa do paru odcinków".
Podobał mi odcinek się ze względu na Castiela. Uważam, że to "przesunięcie" to całkiem niezły pomysł, by podnieść ciśnienie fanom i zostawić tę postać na kolejne odcinki. Martwię się tylko co będzie z Casem, skoro Meg się przypałętała do szpitala :) A co do niej- nie patrzę na urodę aktorek, lecz na ich talent. Niestety, jej kwestii słuchało się wyjątkowo ciężko.
Mi się odcinek podobał bardzo. :D
Tak jak ktoś wyżej napisał: Cass nie łapie żartów z pamięcią czy bez. :D Ale zostawienie go w psychiatryku było smutne.
Lucuś z Samem dali radę. Ostatnio Sam mnie irytował, a w tym odcinku nie.
Co do Meg i demonów to cieszy mnie ich obecność. ( jak to brzmi :D)
Ogólnie odcinek na plus. :))
Ogólnie lepiej bym tego nie ujął;p
Cass jako Cass to coś co powinno pojawiać się częsciej;p Osobiście chętnie bym zobaczył jakiś spin-off z nim w roli głównej;p
Na pewno, nie ma bata żeby się go tak łatwo pozbyli. :D
Zresztą SPOILER w końcu demony na niego czyhają, a Meg się zatrudniła jako milusia siostrzyczka. :P
No właśnie z Cassem może być tak, że pojawił się tylko w tym odcinku, a następne będą bez niego - w końcu jest on mocno 'upośledzony', więc co może robić oprócz siedzenia w psychiatryku w następnych odcinkach? Także z tym trochę lipa - mam nadzieję jednak, że pobędzie trochę dłużej, zawsze to jakieś odświeżenie wprowadzi no i zawsze odcinki z nim były ciekawsze. A sam odcinek jakoś dupy nie urywał, w sumie jedynym plusem było pojawienie się Cassa no i Sam jest teraz ogarnięty.
Jak dla mnie to jeden z najlepszych odcinków sezonu... ale pewnie głównie dlatego, że strasznie ale to strasznie czekałam na powrót Castiela. Wkurzyłam się na końcu na Deana, który stwierdził, że wszyscy jego i Sama przyjaciele nie żyją... a Castiel to co? Tak łatwo postawił na nim krzyżyk... to nie fair biorąc pod uwagę co ten aniołek dla nich zrobił w 4 i 5 sezonie.
Ta a to że rozwalił ścianę w głowie Sama oraz że zabijał ludzi bo uważał się za Boga. Oraz żę wypuścił te głupie Lewiatany to już się nie liczy?
Plusy plusami ale trzeba pamiętać że chciał chłopaków zabić. Okłamywał ich, szpiegował.
Jak kocham Castiela tak trzeba patrzeć obiektywnie na jego zachowanie.
Wiem, że jestem nieobiektywna, bo Castiel to moja absolutnie ulubiona postać całego serialu niezależnie od tego co robi. Oglądając 6 sezon stawałam się coraz bardziej wkurzona na stosunek braci do Castiela na zasadzie "rzuć wszystko i nam pomóż już natychmiast, bo jak nie to foch", więc nawet mnie ucieszyło, kiedy runęła ściana Sama. Poza tym należy pamiętać, że Castiel zrobił to dopiero po tym jak Dean mu groził.
Spoko ja też nie jestem obiektywna bo pałam ogromną miłością do Deana.
Tak ale Dean groził mu tylko dlatego że Castiel zaczął wymyślać, wojna w niebie przysłoniła mu cały świat. Nie patrzył na nic, odtopił Titanica, wchłoną cały czyściec. To wtedy, "przed ześwirowaniem z duszami", Castiel zaczął się zmieniać w kogoś innego. Dawny Castiel tak by nie postąpił.
Dawny Castiel miał przy sobie Deana, który był jego mentorem i wskazywał mu właściwą drogę. Myślę, że kiedy go zabrakło i Cas został sam z całym tym burdelem w niebie po prostu się pogubił. O czymś takim jak wybór i wolna wola nauczył się dopiero od Winchesterów, przez całe jego istnienie ktoś inny podejmował za niego istotne decyzje moralne - najpierw przyjmował rozkazy z nieba, a potem podążał za Deanem... było do przewidzenia, że etyka nie będzie jego mocną stroną. Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Najbardziej by mi pasowało jakby chłopaki się pogodzili.
Tak. Zgadzam się. Cass i Dean tworzyli taką świetną parę, Cass jako taka zagubiona duszyczka w ziemskim świecie, a Dean jako jego przewodnik i jednocześnie nauczyciel.
Choć wydaje mi się że akcje z aniołami już się skończyły. Mieli swój udział w serialu i teraz trzeba dać im odejść.
dotej pory sezon byl taki, ok, moze byc taki 50/50 (so, so) ale odcinek 17! najlepszy dotej pory, Klimat jakis iinny, zawialo czyms takim (back in the game bitches....) :D No i Cas - wkoncu w domu!
Szczerze mówiąc całą 7 serię oglądałam po łebkach niecierpliwie wyczekując powrotu Castiela (odkąd pojawił się u boku braci oglądałam serial jak maniaczka). Trochę mi go żal, mam nadzieję że jednak wróci do ekipy na stałe, bez niego to już jakby nie to samo. Powrót Meg też mnie cieszy, i również uważam że jest to jej najlepsze wcielenie. W każdym razie jej gra aktorska jakoś mnie specjalnie nie raziła.
A tak przy okazji, mam pytanie. W jakim to serialu ma grać teraz Misha Collins bo oprócz Divine the series nic nie znalazłam. Czy to o ten chodzi??
Mam wielką nadzieję, że wątek Castiela nie zostanie zakończony w ten sposób. Osobiście jestem nawet skłonny stwierdzić, że gdybym miał wybierać między Castielem a Samem, wybrałbym Castiela.
Ja się cieszę, że wrócił Cas i Meg. Ale to jest eksplodująca para... Jak dla mnie cały sezon siódmy mógłby utrzymywać klimat 17odcinka. Lewiatany i męczy-mózg sama są... nudne. Wkurza mnie tylko, że reżyserzy są tak bardzo podatni na krytykę fanów. Zdarzyło się już przecież tak, że w trzecim sezonie zdjęto postać (Bele Talbot), bo "nie podobała się fanom"...
bo Bella była złośliwą suczą i trzeba było się jej pozbyć. Zresztą nie pasowała aktorka do serialu. A teraz ma szansę zaistnieć w TWD i tam gra bardzo fajnie. W SPN jej nie lubiłam a tam a owszem.
Odcinek świetny. Strasznie smutny i dołujący. Castiel zrobił to co musiał, Dean też zrobił to co musiał.
Pięknie zagrał Mark, był tak denerwujący i wredny jak na Hallucyfera przystało :P
Co do nie żyjących przyjaciół, to wydaje mi się że ten Cass którego Dean i Sam znali już nie żyje.
A to naczynie jest jedynie namiastką Cassa z Luckiem w głowie. Ale wierzę że przyjdą go uratować, znajdą jakiś sposób.
Od śmierci Cassa z niecierpliwością czekałam na ten odcinek i jego powrót. Nareszcie ;)!. Mam nadzieję, że pojawi się na dłużej i wyleczą go z Lucka, chociaż z drugiej strony chciałabym zobaczyć jeszcze Marka Pellegrino :). W ogóle odcinek fajny, jeden z najlepszych w tym sezonie, aż trudno uwierzyć, że była taka mała oglądalność ;/, liczę na to, że odcinki będą teraz coraz lepsze i oglądalność wzrośnie. Szkoda, że Dean pod koniec wyjechał tak z tym tekstem o moim Castielku, że wszyscy ich przyjaciele nie żyją :(, niech mu wybaczy i będzie destiel xd, ale ok, rozumiem, nie wszystko na raz ;P. W ogóle Misha bosko wygląda w ostatnim ujęciu, aż musiałam sobie na niego zmienić avatar ;D.
Destiny_5 Mr_Krytyk aww yeah. the same thing here, zupełnie inny klimat...
może dlatego, że tak wyczekiwałam powrotu Casa,
szkoda tylko Lucyfera, podobały mi się odcinki z nim ;D
"Klimat jakis iinny, zawialo czyms takim (back in the game bitches....) " -idealnie ujęte ;P
Mi odcinek się podobał z wyjątkiem końcówki. Skonfrontowali dwie moje ulubione postacie i choć do tej pory kibicowałam Lucyferowi/Hallucyferowi (tak, nie lubię Sama), to teraz "siedzi" on w Cassie i to mi się nie podoba. Uratujcie Castiela, to taka fajna postać... I był w płaszczyku! :)
Też odrobinę nie czaję jak Castiel mógł "wciągnąć" halucynacje Sama. To bez sensu, ale okay... Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki.
Odcinek bardzo dobry -- wprowadza małe odświeżenie, chociażby dawno nie widziane demony no i Castiel!!! zdecydowanie mam nadzieję ze po Niego wróca, uleczą go jakoś i dalej bedą już razem tropić lewiatany, bez castiela serial szybko może zrobić się nudny...
Mam mieszane odczucia co do tego odcinka. Czekałam na niego ze względu na Cassa. Z jednej strony fajnie, że znowu się pojawił i powrócili do motywu z demonami ale z drugiej strony miałam wrażenie, że to wszystko jest strasznie wymuszone. Nie było w tym "starego ducha" Supernaturala. Nawet te demony jakieś inne-sztuczne. Powrót Cassa wydawał się na siłę. Miałam nadzieję, że jeżeli już go przywrócili to przynajmniej będzie im pomagał w walce z lewiatanami, bo w końcu zostali w tym sami. Ale po tym zakończeniu wydaje się, że wątek Cassa przepadł na dobre ;( (chociaż ostatnia scena z Meg mnie zastanawia)
Tak więc wyczekiwany przeze mnie odcinek bardzo mnie zawiódł i widać, że scenarzystom zaczyna już brakować pomysłów i wprowadzają odcinki na siłę. Przez chwilę zaczęłam myśleć, że może jeszcze Sama uśmiercą, bo ostatnio dobrze im idzie zabijanie głównych postaci Tak więc niestety Winchesterowie pozostali sami w walce z potworami, które poniekąd zamierzają leczyć raka...
A ja myślę, że naprawdę chcą leczyć raka, bo ktokolwiek posiądzie skuteczne lekarstwo na raka zdobędzie jednocześnie ogromną globalną władzę, bo ludzie zrobią wszystko aby uratować swoje życie albo życie swoich chorujących najbliższych.
W końcu odcinek siódmej serii, który mi się podobał. Gdy zobaczyłem Cassa przed domem, gęba sama mi się cieszyła :D
Liczyłem na jego wielki powrót i wspólną walkę przeciwko lewiatanom, a tu boom i Cass ląduje w psychiatryku. Skomplikowało się to wszystko. Mam nadzieję, że wyciągną aniołka ze szpitala, bo byłaby to głupota gdyby przywrócili go na jeden odcinek, tylko po to by wyleczył Sama.
Dla tych co oglądali, możliwość oceniania odcinka w rankingu seriali :-) http://showtv.pl/news_item_3370.htm
OMG, co za odcinek! Tylko Cass się pojawił i już Supernatura zyskało na wartości xD Fajnie, że sobie wszystko przypomniał, ale niefajnie, że widzi Lucyfera. Ciekawe, co z nim będzie..
zna ktos moze nazwe piosenki gdy Cass niszczy demony na parkingu przed szpitalem?:>