Na pewno jest to najlepsze anime jakie widziałem. Scenariusz to mistrzostwo świata (tylko do 26 odcinka.) Trzyma w napięciu. Nigdy nie wymyśliłbym niczego podobnego. No, ale jak napisałem wyżej - Do 26 odcinka...
-L ginie - Cholera!
-Near - żałosna, naciągana podróba mojego ulubionego L'a. Chłopiec z domu dziecka założonego przez Watari... Właśnie, Watari. O dziwo w ogóle nie było mi go szkoda. Twórcy za mało go pokazali, a później, nagle uśmiercili.
-A jak Raito lubiłem, tak od 26 odcinka - znienawidziłem. Wpadł w chorobę psychiczną. Pierwszy Kira.
-Amane (Misa) - Głupiutka, naiwna dziewczyna zakochana w Raito, drugi Kira.
-Higuchi. Nie wiem co mogę o nim napisac... Podły. Scena, kiedy L z Raito urządzają zasadzkę na niego wymiata. Trzeci Kira.
-Mikami. Zdecydowanie najbardziej szkoda mi go. Uważał Raito za Boga i.... Oddał za niego życie! Zdecydowanie wolał bym, aby to on był głównym Kirą. X-Kira.
-Takada. Jej też nie było mi szkoda. Dawna dziewczyna Raito ze studiów. Ale Raito nieźle ją wyrolował.
-Ojciec Raito. Umarł przez niego. Umarł z myślą, że jego syn nie jest Kirą.
-Mello. Nie lubię tej postaci, podobnie jak Neara. Co najdziwniejsze, do niedawna myślałem że on jest dziewczyną! xD
Mimo co, nie podobało mi się zakończenie. Gdyby nie Matsuda... Może można było by jeszcze trochę to pociągnąc? Ocena: 10/10!