Myślę, że ta postać zasługuje na to aby poświęcić jej kila słów, ponieważ pomimo tego iż, nie było go dużo w serialu, to jednak jego postać jest kluczowa dla rozwoju całego dzieła.
A więc trzeba sobie uświadomić, że zabójstwo Raye'a Penber'na był największym błędem Kiry. Tak podczas oglądania serialu nie mogłem pojąć, dlaczego Light postąpił z tym agentem tak jak to widzieliśmy w serialu? Przecież to nie śmierć agenta a jego życie było dowodem na to, że Light nie jest Kirą. Ponieważ skoro, agenci którzy śledzili osoby podejrzane o bycie Kirą giną, to jest to dowód na to, że byli oni na dobrym tropie. Light, po tej szopce która przekonała agenta FBI, że nie jest on poszukiwanym, powinien sobie odpuścić, albo chociaż poczekać o wiele dłużej ze swoim planem (co najmniej kilka miesięcy) i zabić go w inny sposób, wtedy przecież policja jeszcze nie widziała, że Kira potrafi zabijać nie tylko poprzez zawał serca.
Widzieliśmy to co widzieliśmy z jednego powodu. Twórcy nie potrafili w logiczniejszy sposób pokazać, jak policja wpadła na to że to Light może być Kirą. I w sumie nadal tego nie wiemy, bo nie było pokazane, w jaki sposób FBI na to wpadła.
Druga sprawa, że jest taka, że jest tu pokazana największa wada filmu. Chodzi o to, że główną osią serialu, jest pojedynek pomiędzy dwoma mózgami, Kirą i L. Tylko gdy się przyjrzymy można zauważyć, że oni wcale nie byli takimi geniuszami. To reszta postaci była jakaś głupia. No przecież, jak już wcześniej napisałem, po śmierci agentów FBI, ogon Lighta powinien się powiększyć. Tymczasem trzeba było L wpaść na tą oczywistość.
Mam wrażenie, że próbujesz się tutaj czegoś na siłę doszukać...
Light zabił wszystkich agentów w tym samym czasie, jedynym defektem tej akcji był długi czas podróży Penbera, który wychwycił potem L oraz podejrzanie zniknięcie narzeczonej, która była dobrym agentem FBI (gdzie przed 'zniknięciem' za wszelką cenę chciała spotkać się z grupą operacyjną). Bądź co bądź żadne z powyższych nie jest DOWODEM na winę Light'a. Po prostu rzuca cień podejrzeń, który i tak wcześniej już nad nim wisiał (w końcu ktoś mu z jakiegoś powodu ten ogon przyczepił).
Chyba również po obejrzeniu całego serialu doznałeś błędnego odczucia, otóż to, że autor pokazuje tylko świetne sceny dedukcyjne pojedynku L / Kira to nie znaczy, że defacto tylko to się w tym świecie dzieje...
Serial jest osadzony na przestrzeni kilku lat więc nie wiem czy warto by było oglądać odcinki gdzie Matsuda czy ktoś tam analizuje metadane ofiar albo ogląda po kilka razy jakieś nagrania (robi czarną robotę).
Eeeee, chyba nie za wiele zrozumiałeś z tego co napisałem.
"Light zabił wszystkich agentów w tym samym czasie" to jest jasne dla każdego kto film oglądał.
"Bądź co bądź żadne z powyższych nie jest DOWODEM na winę Light'a" pewnie, że nie jest, ale jak sam zauważyłeś "...rzuca cień podejrzeń" i o to mi właśnie chodziło. Light zabiciem Raye'a utwierdził swoją pozycję w roli podejrzanego.
I teraz istotniejsze sprawy "...który i tak wcześniej już nad nim wisiał" i zamiast robić wszystko aby to brzemię podejrzanego z siebie zrzucić to robi coś co tylko potwierdzi jego pozycję jako podejrzanego. Z resztą, on przecież uwolnił się wcześniej z tego brzemienia. Przekonał Penber'a, że nie jest Kirą i z tego co pamiętam ten mu już tyłka nie zawracał. Gdyby zostawił go w spokoju, albo odczekał te pół roku to prawdopodobnie miałby już spokój. No ale wtedy to serial nie miałby większego sensu.
No i doszliśmy do sedna. Sama postać Raye'a i to w jaki sposób zginął, było potrzebne aby pchnąć fabułę serialu do przodu. Nie wiemy jak FBI trafiło na trop Light'a i nie mamy tego wiedzieć, ponieważ sami twórcy tego nie wiedzą. Nie wiedząc jak L miałby znaleźć Kirę wymyślili sobie taki wytrych fabularny. Po prostu przeskoczyli to pytanie.
Nie przeskoczyli. L wpadł najpierw na to, że Kira może być uczniem, bo wskazują na to godziny aktywności. Kiedy tylko informacja pojawiła się w raportach, uległy zmianie, jakby sprawca chciał się chronić, zaprzeczając tym domysłom. Pojawiło się od razu pytanie, skąd wiedział o tym tropie, więc znów padło podejrzenie, że ma dostęp do policyjnych akt. To mógł być któryś z ponad setki policjantów zaangażowanych w tamtym momencie w sprawę lub ktoś z ich bliskich. L przy pomocy z zewnątrz (FBI) zaczął lustrować po kolei policjantów.
A że Light mimo swojej bystrości, był zarazem dość dziecinny w swoich odruchach, nie zastanowił się do końca nad konsekwencjami, a postanowił zniszczyć każdego, kto siedzi mu na ogonie. W końcu był uczniakiem, był inteligentny, ale jednocześnie głupio mściwy i zuchwały, będąc świadomym, że jego IQ przerasta przeciętne.
Na tym etapie fabuły jeszcze dziur nie widzę. Pojawiają się z czasem, gdy serial zaczyna przypominać telenowelę, w której L, o którego geniuszu mamy być ciągle przekonani, usrywa się na Lighta, a powodem jest jakoby nagle uwierzył w nadprzyrodzone przekazywalne moce. My wiemy, że ma rację, ale patrząc z jego perspektywy, nie ma to logicznego sensu.
Sprawdzałem i masz rację z tymi agentami FBI, to L ich nakierował na to aby śledzili policjantów i ich rodziny. Faktycznie umknęło mi to podczas oglądania serialu. Co do lighta to też masz rację, był bardzo inteligentny, ale zbyt pewny siebie.
Co się zaś tyczy uznania nadprzyrodzonych mocy Kiry, to ja mam wręcz odwrotne zdanie. Zgony kryminalistów nie da się w żaden logiczny sposób wytłumaczyć, i dlatego należy założyć nawet najbardziej absurdalne tłumaczenie.