Po drugim odcinku, który ma jeszcze mniej sensu i jest jeszcze bardziej durny niż pierwszy, obawiam się iż braknie mi sił psychicznych aby go kontynuować... Chociaż scenariusz i gra aktorska jest tak śmieszna że może podejmę się tej niesamowitej misji, zupełnie jak dzieci w ciałach syntetyków które bez przygotowania, szkolenia i pojęcia... jak wygląda świat, ruszają, wśród pociętych na kawałki, zmiażdżonych, martwych ludziach, no i zabójczych potworach, na misję...
Zero reakcji, zero strachu, miałkie gadki. Flaki na podłodze, człowiek z rozerwaną klatą a oni wszystko na miękko. Chłopa atakuje kosmiczny potwór a ten chwilę później uśmiechnięty. Obcy z większości robi sieczkę a innego, nie może tknąć, bo zawsze coś mu przeszkadza... Można wymieniać i wymieniać, co tu nie działa. Komedia.
Ale wiesz, że było nawet kilka scen, które to tłumaczyło? Scena gdzie dziewczynka już w ciele robota ma tłumaczone, że jej ciało nie wytwarza hormonów więc nie czuje emocji. Nawet zastanawiają się czy nie zwiększyć dawek, czemu przeciwny jest android. Są też analogiczne sceny gdzie alien dobija się do komory w której jest android, a później do windy gdzie jest człowiek no i rekcja jest inna. Właściwie to jest główny motyw jak na razie patrząc na to co było napisane we wstępie
Jest też scena, tuż po wejściu na Maginota, w której Nibs (ta odklejona ruda) jojczy "I want to go home now." (z czego prosty wniosek, że się boi, bo i minę wtedy ma nietęgą).
Dosłownie chwilę wcześniej Kirsh mówi do nich "Quiet now. Fear's for animals. You are not animals. Now move.":D
Mam wspominać o Slightlym (tym Hindusie), który jest konkretnie obsrany, gdy Morrow siedzi u jego mamuśki z sugestią, że jej i jego braciom coś się stanie, jeśli mu nie pomoże?
Kolejna scena z Nibs z ostatniego odcinka (4), gdzie wściekła skacze do gardła Dame Sylvii, bo ta porusza tematy, o których ruda nie chce gadać.
Niby hybrydy, niby nie odczuwają emocji, a co chwilę widać, że jednak je odczuwają. Ten scenariusz jest dziurawy niczym ser szwajcarski i co chwilę się neguje, bo twórcy konsekwentnie nie trzymają się założeń.
No moim zdaniem o to właśnie chodzi. Hybrydy są takie pośrednie, trochę mają te emocje, a trochę nie, szczególnie że mają umysły dzieci. Posłanie ich na misję to kaprys ich twórcy, może głupia decyzja, a może nie jesteśmy w stanie zrozumieć jego genialnego umysłu. To nie są po prostu dzieci, to maszyny zdolne do nadzwyczajnych rzeczy. Taki pies też ma świadomość na poziomie dziecka a mimo to jest wysyłany na misję ratunkowe. Na razie widziałem dwa odcinki i w miarę mi się podoba więc nie odniosę się do e04. To co zobaczyłem do tej pory, było dla mnie lepsze od Romulusa.
Moim zdaniem to akurat ma jakiś sens.
Z jednej strony mamy wiele infantylności, ciekawości i bojaźni(jak to dzieci) z drugiej im dłużej w tym stanie tym dorastają... tylko no to dorastanie jest dalekie od normalności, żyją w quasi-szklarniowych warunkach, w ciałach, które nie stymulują rozwoju ludzkiego umysłu itd. No i każdy był innym "materiałem źródłowym" więc jak inni jakoś się trzymają tak rudej odjechał peron, ta druga(nie Wendy) poszukuje aprobaty, Isaak ma ambicje itd.
Jestem w trakcie oglądania 1 odcinka (musiałem przerwać), ale wydaje mi się, że o to chodzi w tym filmie (w tym wątku). Czy uczucia, emocje, odruchy to tylko chemia (jeśli tak, to w jakim stopniu) organizmu, czy to bardziej podstawowa cecha, część naszej osobowości, naszego JA? Główna bohaterka odarta z hormonów ewidentnie przejawia zainteresowanie losami swojego brata, co nie uchodzi uwadze jej nadzorców. Będę śledził ten wątek, ale scena "lądowania" statku nie wróży zbyt dobrze na przyszłość.
Chodzi o to, że twórcy nie są konsekwentni i sami chyba nie wiedzą o co im chodzi.
Ten scenariusz wygląda tak, jakby pisało go kilka osób i żadna z nich nie czytała, co napisała reszta...
Jak w procesorze: robota została podzielona na wątki, ale scheduler... tfu, showrunner czegoś nie ogarnął i czym dalej w las, tym więcej dŻew (czyt. wątki coraz bardziej się nie kleją), bo każdy sobie rzepkę skrobie.