Ten odcinek był bardzo ale bardzo smutny-oczywiscie popłakałam się.Serial ten oglądam chyba już z 10lat i gdy Greene umiera poczułam się jakbym traciła znajomego.To samo czułam gdy odszedł Ross i jego cudowny błysk w oku.
Spodziewałem się zaskoczenia. ;-)
On jest niczym bohater narodowy na Hawajach. Umarł z powodu schorzeń wywołanych nadwagą.
Ja również oglądałam i też się popłakałam... Nawet jak sobie wieczorem pomyślałam o tym, to mi łzy leciały.
Jak Mark leżał w łóżku i mówił do Rachel 'daj z siebie wszystko', to był chyba moment kulminacyjny mojego wzruszenia. A później ta piosenka. Bardzo smutny, ale piękny odcinek. Fajnie, że tak pokazali jego ostatnie dni, a nie tylko ten odcinek z listem.