pierwszy odcinek to dramat: parka jeździ samochodem po Szkocji, trochę smęcenia, nieco historycznego info i delikatne yebanko. Czakanie aż Claire przeniesie się w czasie jest dla widza prawdziwą udręką. Kiedy wreszcie nadchodzi ten utęskniony moment człowiek łapie się za głowę bo oczywiście pierwszą osobą która spotyka w nowej rzeczywistości, w środku lasu jest przodek jej męża o którym słuchaliśmy w pierwszej części odcinka a który to wygląda identycznie jak jej ślubny!! Normalnie Szok!! No nic to trudno, pradziad to zbereźnik który nastaje na cześć naszej bohaterki ale z jego łap ratują ją dzielni Szkoci. W tym momencie serial nabiera rumieńców a widz daje się nabrać ze twórcy traktują go jak istotę myślącą. Mamy pokazane surowe realia życie, ograniczone możliwości medycyny, obyczaje i zabobony ówczesnych ludzi a wszystko to okraszone językiem gaelickim , pięknymi plenerami i nastrojową muzyką. Przez moment jest pięknie, niestety nasze szczęście nie trwa długo. Około 6/7 odcinka surowy realizm ustępuje miejsce rozwiązaniom fabularnym z latynoamerykańskich telenowel czy innych romansideł dla gospodyń domowych. Okazuje się, że niemal każdy chce zgwałcić Claire, która na szczęście w ostatnie chwili jest ratowana przez dzielnego Jamiego lub innego Szkota. Głowna bohaterka staje się coraz bardziej irytująca a absurd zaczyna gonić absurd. W tym miejscu przechodzimy do głównego czarnego charakteru, któremu nie wystarcza już nastawać na cześć naszej biednej Claire , o nie! Jack Randall chętnie zaorał by też jej męża co zresztą mu się udaje. Ostatni odcinek to w zasadzie zapis gejowskiego gwałtu co właściwie mi nie przeszkadza. Chodzi o to ze nigdy nie czułem, że ktoś tak na siłę chce zaszokować widza, niestety w ten sposób sprowadzono ten serial już nie do poziomu taniego romansu co tandetnej groteski. Rozumiem że miałem być zszokowany i czuć współczucie, jednak na mojej twarzy rysował się jedynie grymas politowania.
Podsumowując, gdyby narysować wykres tego serialu miałby on kształt sinusoidy, czasami w jednym odcinku są sceny fascynujące i takie po których opadają ręce, niestety na końcu pozostaje rozczarowanie.
"twórcy" - nie wiem czy wiesz, ale ten serial został stworzony na podstawie książek. I dość dobrze trzyma się tego, co zostało w nich zapisane :)
Jakby nie patrząc wiele dzisiejszych seriali jest stworzonych w sposób, który budzi pewne obiekcje... Typu jakie jest prawdopodobieństwo, że wydarzy się akurat to (np. spotkanie przodka męża)? Niemniej, jak widzisz, serial ten cieszy się jakimś tam zainteresowaniem. Oznacza to, że ponad głupimi szczegółami historii wychodzą ciekawsze rzeczy. Niestety raczej skierowane ku damskiej widowni.
Mnie osobiście ciekawi dlaczego obejrzałeś ten serial do końca, skoro tak Cię on nudził? :)
jeżeli serial jest wierny książkom to ok, znaczy to tylko tyle że książki też by mi się nie spodobały :)
"Mnie osobiście ciekawi dlaczego obejrzałeś ten serial do końca, skoro tak Cię on nudził?"
To bardzo proste, pierwsze dwa odcinki obejrzałem z dziewczyną (nie od końca z własnej woli) :D. Kolejne cztery były naprawdę dobre, kiedy poziom zaczął spadać liczyłem ze to chwilowe. Koło 10 odcinka chciałem przestać oglądać i napisać kilka słów na tym forum. Zreflektowałem się jednak gdyż na tym Filmwebie są dwie reakcje na negatywne opinie:
1) Jak możesz oceniać serial jeżeli nie obejrzałeś przynajmniej jednego sezonu?!
2) Skoro serial jest tak słaby to czemu obejrzałeś go do końca?
Pragnąłem więc być uczciwy w mojej recenzji oceniając całość, z dwojga złego wybrałem spotkanie z reakcja numer dwa :)
zgadzam się i dodam, że książka była tak samo nierówna jak serial, a w niektórych momentach serial naprawdę obronił książkę
Gdyby wszystko dokładnie przełożyć na ekran (w szczególności mam na myśli ostatnie sceny) to wiele osób by pewnie padło z zażenowania :D
Na szczęście twórcy mieli trochę oleju w głowie i poprawili niektóre kwestie, dlatego wara od nich :P :D