Gdy faceci byli gwalceni wszystko było pokazane w nieomal pornograficznym detalu, nagość itd. Kobieta jest gwałcona to tylko krzyki i nic nie pokazane. Mało tego, stacja Starz na twitterze podała telefon zaufania dla osób zgwałconych. Nie widziałam by ktoś tak przeżywał gwałt mężczyzn w tym serialu :/
Może doszli do wniosku, że pokazywanie w ten sam sposób gwałtu na młodej delikatnej Briannie byłoby przesadą. Na Twitterze zaraz byłby szum, że stacja propaguje przemoc wobec kobiet ;) Mnie rozczarował ten motyw. Od jakiegoś czasu czułem, że coś takiego spotka Briannę bo ten serial tak ma, więc nie było elementu zaskoczenia. Próbują na siłę z tego Benetta zrobić zło wcielone tak by kara na koniec sezonu była dotkliwa, a sama postać jest po prostu słaba w porównaniu z Randallem.
Gwałt na Jamiem to było za dużo. Cieżko było o tym czytać, a co dopiero oglądać. Mogli to zrobić ze smakiem. Gwałt na Briannie był nieuchronny bo tak było w książce. Nie wiem tylko czy dobrze pamietam, ale czas pomiedzy był niedługi bo to wazne dla fabuły, ale to było w ciagu kilku dni chyba, a nie w ciągu godziny, nawet wolę, ze nic nie pokazali. To nigdy nie jest miły widok. Gwałtu na Jamiem nie mogłam ogladać więc przesuwałam te sceny, podczas ataku na Briannę brak obrazu i odgłosy dodawały grozy. Jakos mnie to bardziej ruszyło i rzeczywiście jej współczułam. Noc poślubna z Rogerem nie była jakaś szczególnie fascynująca wiec spotkanie z Bonnetem miało mocniejszy wydźwięk. To w koncu było coś co przeżywałam bo jakoś ten sezon jest nudny. Jedyne co mnie jeszcze poruszyło w tym sezonie to pojawienie się Murtagha i Franka we wspomnieniach.
Wystarczyło nie pokazywac tych okropnych szczegółów. Było tego za dużo. Niedopowiedzenia byłyby lepsze. Albo jedna scena, a tak to cały odcinek jest odrażający. To męczące ogladać przez godzinę coś takiego.
Sugerowanie, że jakakolwiek forma gwałtu lub jego przedstawienia może być 'smaczna' wydaje mi się okrutne wobec prawdziwych ofiar, to zbrodnia zbyt straszliwa żeby takie przymiotniki wgl można było do stosować do jej opisu.
Rozumiem, że źle się wyraziłam. Mea culpa.
Nawet krótka scena tego aktu wywołuje we mnie silne emocje. Jednak w "outlanderze" są granice przekroczone. Nie mogłam tego znieść czytając, a co dopiero oglądając. Te szczegóły były niepotrzebne. Sam odcinek 15 był ciezki kiedy Jack Randall psychicznie męczył Jamiego. On był wystarczajaco zmaltretowany strachem.
z tym Bonnetem niezle przesadzili - wyskakuje jak diabeł z pudełka, raz w Szkocji raz w Ameryce, raz na rzece raz na morzu,
kolejno spotyka wszystkich bohaterów i czyni zło. A na koniec jeszcze zaprojektuje logo Hitlerowi :p
ten Bonnet to masakra. Tak to jest uratować komuś życie. eh. naprawdę uważałam, że jak pomogą mu uciec to właśnie im pomoże a on faktycznie "wyskakuje jak diabeł z pudełka i czyni zło". Ale i jak chyba nic nie przebije czarnej postaci Jacka Randalla. Oglądając Outlandera zdałam sobie sprawę, że chyba nigdy nie nienawidziłam żadnej postaci tak bardzo jak Randalla.
Twój komentarz uświadomił mi, że rzeczywiście Randall zmiótł całą konkurencję czarnych postaci- do dziś nie lubię aktorki grającej Umbridge w Harrym Potterze, ale Randall to po prostu zło wcielone; ciężko oglądać sceny z Frankiem i nie wracać myślami do tego dziada :D
Myślałam, że tylko ja nie mogę patrzeć na Franka. Niby taka poczciwa jego postać, ale od razu widzę Randalla i nie umiem tego rozdzielić w swojej głowie, e to dwie różne osoby,. Chyba nikt nie dorówna jemu jako czarnemu charakterowi w Obcej.
Uwielbiam Tobiasa Menziesa. To świetny aktor. Lubię Franka w jego wydaniu. Ale jako Randalla nienawidzę. Jest wtedy obleśny. Ale rzeczywiście mimo Bonetta bycia "badassem" to nikt nie przebije Jacka Randalla.
Podejrzewam, że w przypadku sceny gwałtu z Jamiem ważniejsze było pokazanie szczegółów w związku z tym, co potem przechodził główny bohater. Czy widzowie byliby w stanie zrozumieć jego stan psychiczny, gdyby nie zostało dokładnie pokazane, co przeżył w więzieniu?
W przypadku Brianny horror bohaterki został przedstawiony poprzez reakcje (a raczej jej brak) wśród otoczenia. Na mnie to zrobiło okropne wrażenie, do tego jeszcze ten fragment z butami... Nie jest powiedziane, że każda scena przemocy musi być przedstawiona w taki sam sposób, a scena Bree jest po prostu okrutna w inny sposób.
Nie bardzo rozumiem Twoje zastrzeżenia. Powinni także ten gwałt pokazać z detalami, wtedy uważałbyś, że wszystko jest w porządku, bo równowaga została zachowana? Gwałt to gwałt, bez względu na to, jak się go pokazuje.
Od sceny z Jamiem minęło kilka lat. Mam wrażenie, że jej odbiór - generalnie nieprzychylny - mógł wpłynąć na takie a nie inne decyzje dotyczące sfilmowania gwałtu na Brianie. Starz czegoś się nauczyła.
A informacje o telefonie zaufania już od dłuższego czasu pojawiają się przy serialach, w których mowa o gwałtach. Pamiętam je choćby z "Broadchurch" i "Shetlands".
Nie sądzę, żeby płeć ofiary miała tu akurat jakiekolwiek znaczenie. Nie ma co porównywać - inne czasy, inna historia. Z tego co pamiętam, większość seriali ze Starz w tamtym okresie była dość mocno podrasowywana nagością. Chyba nawet ta stacja była z tego znana.
Poza tym, historia BJR i Jamiego była budowana dość konsekwentnie, nie szczędząc środków wyrazu, cały sezon. Nie czytałam książek, ale podobno opis scen z Jamie'm był co-nieco drastyczny i twórcy zdecydowali się to odwzorować. A że niepotrzebnie, to już inny temat. Myślę że samo przeciwstawienie dumnego Jamiego przed i po - "złamanego" i proszącego o śmierć, byłoby wystarczająco wymowne. Szkoda trochę aktorów, że tyle czasu i emocji kosztowało ich wyprodukowanie scen, których nie chce się oglądać...