Czy tylko ja odnoszę wrażenie jakby twórcy tego serialu kompletnie nie mieli już pomysłu na fabułę. W odcinkach niewiele się dzieje. Wątek Rogera zakończony beznadziejnie - 3 odcinki włóczył się po Szkocji by odesłać ojca z powrotem przez kamienie i samemu stwierdzić że jednak nic tu po nim i musi wracać (już pomijając fakt, że teraz wszędzie są portale nagle). Ślub Iana i Rachel też taki naciągan. Dla Rachel liczyła się wiara a tu nagle ślub na gębę? Wątek Johna też rozeleczony. Jamie i Claire kopiuj wklej dialogi z poprzednich sezonów. Ogólnie wieje nudą.
Jak dla mnie to przy siedmiu sezonach tych wątków zrobiło się po prostu za dużo i chyba twórcom coraz trudniej to wszystko ogarnąć, żeby była ciekawa i spójna fabuła. Mnie osobiście podobały się pierwsze trzy sezony, do momentu osiedlenia się głównych bohaterów w Ameryce. Potem to był już tylko jakiś brazylijski serial obyczajowy...