PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=468032}

Pingwiny z Madagaskaru

The Penguins of Madagascar
2008 - 2013
8,0 127 tys. ocen
8,0 10 1 127349
8,3 23 krytyków
Pingwiny z Madagaskaru
powrót do forum serialu Pingwiny z Madagaskaru

Mój palec w miarę się goi, więc wracam powoli do ff. Wciąż jednak piszę powoli, więc nie mogę zapewnić, że codziennie dodam nową część. Jednak już dzisiaj chciałabym się podzielić z wami początkiem mojego opowiadani pt. Sherlock Kowalski: Nieopowiedziana Historia. Jest to raczej nietypowe opowiadanie, mówiące głównie o losach Sherlocka Kowalskiego i Szeregowego Watsona. Nie wiem, czy wprowadzę postać Skippera i Rico. Będzie to nietypowe opowiadanie o pingwinach.

GŁÓWNI BOHATEROWIE:
- Sherlock Kowalski: genialny wynalazca i detektyw. Lekko cyniczny, charyzmatyczny. Gatunek: pingwin.
- Szeregowy Watson: najlepszy przyjaciel Sherlocka Kowalskiego. Gatunek: pingwin.
- Jane Mason (Trzynaście): dawna znajoma Sherlocka Kowalskiego. Watson podejrzewał ich kiedyś o romans. Gatunek: lis polarny.
- Doris: dziewczyna Sherlocka Kowalskiego. Gatunek: delfin.

Było około godziny 14:00. Sherlock Kowalski wrócił właśnie na swój wybieg z porannego obchodu.
- Witaj Szeregowy Watsonie. Widzę, że już wstałeś. Smakował dorsz?
- Dzień dobry Sherlocku. Tak, smakował i to bardzo, dziękuję – odpowiedział Watson.
Kowalski zawsze wstawał bardzo wcześnie, albo w ogóle nie szedł spać. Dzięki temu, w przerwie między śledztwami, miał czas na udoskonalanie swoich wynalazków. Zawsze też przygotowywał śniadanie dla swojego przyjaciela Szeregowego Watsona.
-Podczas, gdy cię nie było – mówił Szeregowy – Przyszedł do ciebie list. Adresat to niejaka Jane Mason, zwana Trzynaście. Proszę – wręczył Sherlockowi niewielką kopertę.
- Ciekawe – wyszeptał pingwin i poszedł do swojego pokoju.

***

New Jersey, 15 kwietnia 1929r.
Drogi Sherlocku!
Piszę do Ciebie tych parę słów, gdyż niezwłocznie potrzebuję Twojej pomocy. Wierzę, że poświęcisz mi trochę swojego cennego czasu, między innymi dlatego, że sprawa dotyczy poniekąd nawet bardziej Ciebie niż mnie.
Otóż od pewnego czasu, dokładnie od dwóch tygodni, regularnie dzieją się dziwne rzeczy. Najpierw skradziono mi moją apaszkę, którą dostałam od Ciebie w dniu, gdy się poznaliśmy, a w miejscu, gdzie ostatni raz ją widziałam, leżała papierowa serwetka z dopiskiem „Zapomnij!”. Dwa dni później, przed moim wybiegiem, leżała szara koperta, a w niej znajdowały się kawałki pociętego zdjęcia. Po złożeniu okazało się, że to byłeś Ty podczas kąpieli w wannie! Bawiłeś się gumową kaczuszką… Potem kolejno przysłano mi pocztą, ale nie podano adresata, następne zdjęcia. Były to nasze zdjęcia, Twoje i jakiejś kury oraz Twoje i Doris. Trzy dni temu dostałam list z wyciętej gazety o treści: „Zapomnij o Sherlocku, jakby go nigdy nie było. Jakby nigdy się nie urodził… Bum! I go nie ma”. Wczoraj moje emocje sięgnęły zenitu. Zadzwonił do mnie telefon, a głos w słuchawce kategorycznie zakazał mi się z Tobą kontaktować, więc piszę do Ciebie.
Sherlocku, pomóż mi… Przez to wszystko nie mogę w nocy spać. Jeśli jesteś zdrów to przyjedź do mnie! Będę o Ciebie spokojniejsza. Jeśli Twój przyjaciel Szeregowy Watson też chce przyjechać, nie ma problemu. Miejsca u nas dużo.
Z wyrazami ogromnego szacunku

- Twoja Jane.
***

Kowalski złapał się za dziób i zaczął lekko pomrukiwać, co oznaczało, że zaczął intensywnie myśleć. Jego dumanie przerwał Watson.
- Sherlocku, czy mógłbym pożyczyć twoją… Czekaj, jak ty to nazwałeś? Lustrzankę dwuobiektywową?
- Tak lustrzanka dwuobiektywowa, lub aparat fotograficzny matówkowy. Oczywiście, że możesz pożyć. Leży w szufladzie obok mojego łóżka, tuż przy szklanej probówce z nitrogliceryną. Uważaj, żeby jej nie rozbić!
Szeregowy podszedł do łóżka Kowalskiego. Otworzył szufladę i nie zobaczył ani lustrzanki, ani nitrogliceryny.
- Kowalski, mówisz, że w której szufladzie mam szukać? – dopytywał się młodszy pingwin.
- W tej koło łóżka – Sherlock odwrócił się – Dokładnie w tej, co otworzyłeś.
- Ale tu nic nie ma…
- Jak to?! – przeraził się detektyw i podbiegł do łóżka – To okropne! Moja lustrzanka, dopiero co ją udoskonaliłem… Skradziona!
- Ja bym się martwił bardziej tym Sherlocku, że nasz złodziej chyba chce coś wysadzić… - zasugerował Szeregowy Watson.
- Masz rację przyjacielu. Przynieś proszę moją torbę podróżną. Wyjeżdżam do mojej znajomej Jane Mason, a ciebie proszę, żebyś zrobił dokładny spis moich wynalazków i porównał go z poprzednim. Zrób to jeszcze dziś! Następnie wyślij mi go. Chcę wiedzieć o wszystkim, co zostało skradzione. A! I jeszcze jedno, gdybym po tygodniu nie wrócił i nie dał znaku życia, jedź do zoo w New Jersey. Tam odszukaj Jane Mason, Trzynaście. Jeśli ci powiedzą, że nie żyje, zabierz moje wynalazki i przeprowadź się na drugą stronę kontynentu. Jeśli jednak nie powiedzą ci, że nie żyje, ale jej nie znajdziesz to szukaj. Szukaj jej bez końca. Gdy już ją spotkasz, poproś by ci o wszystkim opowiedziała. Następnie zadzwoń do Doris i przeproś ją. Poinformuj także, że musiałem wyjechać i raczej nie wrócę. Czy wszystko zrozumiałeś?
- Absolutnie wszystko – potwierdził Szeregowy – Idę po torbę.

ocenił(a) serial na 8
RaptorRed

Erhard jest wilkiem, w sumie nie wiem czemu, wtedy jak pisałam do głowy jako pierwszy przyszedł mi wilk ;p

skima

Ale super :D bardzo mi się podoba ! Ciekawa jestem co Doris ma wspólnego z Erhardem :)

ocenił(a) serial na 10
skima

Nie będę się rozpisywała: prawdziwe dzieło. Może stworzysz serię "Zagadki Sherlock'a Kowalskiego"?

ocenił(a) serial na 8
Annqa

cieszę się, że się podoba. Myślałam nad tym, żeby napisać więcej opowiadań, ponieważ zakończenie będzie zaskakujące i faktycznie, gdybym była czytelnikiem to chyba bym się nie domyśliła ;p

Ogólnie też się zastanawiam, bo właściwie mogę już niedługo zakończyć to opowiadanie, gdyż w szkole dziś napisałam właśnie zakończenie, ale mogę jeszcze też spróbować kontynuować akcję. Więc na razie jeszcze do końca nie wiem, aczkolwiek chyba skłaniam się ku zakończeniu ;)

ocenił(a) serial na 10
skima

A czy istnieje możliwość,iż Sherlock poszedł złym tropem? c:

Ja od wczoraj napisałam aż dwa ff...
"Żegnaj,Kowalski" na 9 kartek i "Doktor Blovehole-Miłość jest dla każdego" na 6 i 1/4 kartki...Przesadzam...!

A ty kontynuuj!

ocenił(a) serial na 8
Annqa

"czy istnieje możliwość, iż Sherlock poszedł złym tropem?"
UWAGA możliwy spoiler (xd) :
więc na to pytanie muszę odpowiedzieć, że raczej nie poszedł złym tropem, aczkolwiek nie wiedział o wszystkim i to sprawiło, że jego wnioski poniekąd nie są w 100% takie jak rzeczywistość, ale są bardzo zbliżone (99%). Gdyby tylko wiedział o jednym małym szczególe, to trafiłby w 100%, ale jednak jest jeszcze coś, jeszcze jedna rzecz, o której nie ma bladego pojęcia ;p

_________________________________________________________
Naprawdę dużo napisałaś! Też bym chciała tak szybko pisać i mieć czas na to.. ;)
czekam na Twoje opowiadania! ;p

ocenił(a) serial na 8
skima

Kolejny fragment. Wszystko powoli zaczyna się wyjaśniać. Ale, czy na pewno wszystko? ^^

_______________________________________________________________________________

Ta krótka telefoniczna rozmowa naprawdę zmęczyła pingwina. Obraz powoli mu się zamazywał, świat jakby się kręcił... Nagle poczuł uderzenie w plecy i swobodnie osunął się na ziemie. Widział jeszcze, że ktoś do niego podbiega. Była to Jane, lecz Sherlock już o tym nie wiedział. Był przekonany, że jest w Central Parku, a obok niego siedzi Doris, która słodko śpiewała:
„Ach śpij, kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz – dostaniesz...”
- Sherlock! Sherlock słyszysz mnie?!
- Co, co się stało? - zapytał zdezorientowany Kowalski.
- Co się stało? Nie słuchałeś mnie i straciłeś przytomność! Chodź, pomogę ci wrócić do łóżka – odpowiedziała Jane i jednocześnie zaczęła podnosić Sherlocka.
- Wiesz co, chciałbym żeby...
- Tak?
- Chciałbym by tu był...
- Żeby Doris tu była, tak? Oczywiście, to się rozumie, nie ma problemu. Już do niej dzwonię.
- Nie. Chciałbym, żeby Watson tu był.
- Co? Watson?! Dlaczego?! - dziwiła się Trzynaście.
- Dlatego. Zadzwoń po niego. Niech przyjedzie. Jak najszybciej – oznajmił wyczerpanym, lecz stanowczym głosem Kowalski.
Wieczorem obok łóżka Sherlocka siedział już Watson.
- Witaj przyjacielu. Przybyłem tak szybko, jak tylko mogłem – powiedział Szeregowy.
- Witaj Watsonie.
- Jak się czujesz?
- Za każdym razem, gdy próbowałem wykonać jakiś wysiłek fizyczny, traciłem przytomność.
- Rozumiem... Może chcesz herbaty? - zaproponował Szeregowy.
- Nie! - krzyknął odruchowo Kowalski – To znaczy, nie dziękuję. Jane co chwilę mi to proponuje, a ja już naprawdę mam dość tego naparu.
- Rozumiem... No to może...
- Nie! - przerwał mu Kowalski – Przejdźmy od razu do sedna sprawy. Wiem, kto jest sprawcą tego całego zamieszania.
- Mów Sherlocku, powiedz mi! - domagał się Watson.
- A więc słuchaj – zaczął szeptem, żeby Trzynaście niczego nie usłyszała – Jane Mason jest we mnie zakochana...
- Też mi nowość!
- Nie przerywaj mi. Jane Mason jest we mnie szczerze i oddanie zakochana, co sprawia, że nie jest w stanie być z kimś innym. A mówiąc kimś innym mam na myśli Erharda. Dalej ty Watsonie, jak myślisz, co zrobi Erhard?
- Będzie próbował odwrócić jej uwagę od ciebie.
- Lecz to nie działało i dlatego zaczął wysyłać jej moje zdjęcia z innymi dziewczynami. Tak?
- Dokładnie! – potwierdził Szeregowy.
- Otóż nie. To byłoby zbyt proste. Jest dwóch sprawców. No Szeregowy Watsonie, proszę, myśl, obaj wiemy, że potrafisz – zachęcał go, trochę drwiąco, Kowalski.
- Więc Erhard musiał znaleźć sprzymierzeńca. Kogoś, komu również nie podobało się to, że podobasz się Jane.
- Właśnie, komu może się to nie podobać? Kto jest na mnie na tyle zły, że wyjechałem do Jane? Komu to się tak bardzo nie podoba, że był w stanie zgadać się z Erhardem, byłym mordercą? - Sherlock zadawał kolejne pytania.
- O nie Sherlocku... To nie prawda! – zaprzeczał Watson.
- Ależ tak, to prawda. Uwierz, że mi o wiele trudniej przyjąć to do wiadomości. Powiedz Szeregowy, powiedz to imię na głos!
Szeregowy nerwowo przewracał oczami. W końcu wziął oddech i głośno, lecz spokojnym głosem zapytał:
- Dlaczego myślisz, że mógłbym wejść w spisek przeciwko Jane z powodu ciebie?
- Co? - Kowalski ze zdziwienia aż podskoczył – No to teraz już wiemy, dlaczego ja rozwiązuję zagadki, a nie ty. Miałem na myśli Doris! D O R I S. Doris... moją dziewczynę – westchnął.
- Doris?! Ale jak to...
- W magazynie drewniana podłoga była zniszczona na skutek kontaktu z wodą. Delfin to ssak wodny i ciągle jego skóra jest wilgotna. Tak więc Doris zniszczyła naszą podłogę, gdy była w magazynie – tłumaczył Sherlock.
- A w magazynie była po to, żeby wykraść ci rewolwer i pamięciousuwacz – dodał młodszy pingwin.
- Tak, a wykradła je dla Erharda. Skąd wzięła lustrzankę i nitroglicerynę? Kiedy u mnie była, zostawiłem ją na chwilę samą w moim pokoju, wtedy je wykradła. Natomiast moje zdjęcie w wannie miały tylko dwie osoby: Ty i Doris. Wiem, że wciąż je masz. Trzymasz je w walizce, którą otworzyłeś jak przyjechałeś, więc zdjęcie które dostała Jane musiało być zdjęciem od Doris. Wszystkie rzeczy jakie nam zabrała, dała Erhardowi, który miał się zająć resztą, ale nie wydaje mi się, żeby Doris wiedziała o planowanym morderstwie. Wtedy by mnie bardziej pilnowała, żebym nie wyjeżdżał z Nowego Jorku.
- O rzesz ty w dzioba! Erhard planuje morderstwo?! - przeraził się Szeregowy.
- No pewnie. Zamierza zabić Jane. Uznał, że to nie ma sensu i zabije ją by mogła dołączyć do listy dziewczyn, które zabił już wcześniej. A związek między nimi wszystkimi był taki, że mnie znały. Musiały więc mnie kochać, skoro Erhard je zamordował.
- To jest po prostu...
- Genialne, nie? Dobry motyw, zbrodnia, nawet jeszcze nie popełniona i ściśle związana z przeszłością. Do tego piękna wspólniczka nie mająca bladego pojęcia, co się tak naprawdę wydarzy. I ja, Sherlock Kowalski, nieprzeciętnie inteligentny pingwin, który rozwiązał zagadkę i powstrzyma cały przebieg wydarzeń. Wspaniałe, prawda?
- Sherlock – zaczął stanowczo Watson – jesteś nienormalny! Genialne?! To jest okrutne i straszne! Musimy coś zrobić!
- Tak musimy, masz rację drogi przyjacielu – Kowalski potwierdził spostrzeżenia przyjaciela, a następnie wskazał na swoją nogę – Ale widzisz, ja nie bardzo mogę się ruszać...
- Nawet o tym nie myśl Kowalski – zaprotestował, wyprzedzając fakty Szeregowy.
- Watsonie, pójdziesz na Jackson Street 75 i tam zbierzesz materiał dowodowy. Zrobisz parę zdjęć, może nagrasz czyjąś rozmowę, możesz też spytać sąsiadkę kapibarę, czy widziała ostatnio coś podejrzanego. Bardzo miła starsza pani, poznaliśmy się wczoraj.
- Sherlocku.
- Watsonie, proszę. Sam z chęcią jeszcze raz bym tam poszedł, ale naprawdę nie mogę. Co by było, gdybym zemdlał akurat w trakcie ucieczki przed mordercą?
- Ah, no dobrze, Sherlocku... Ale pójdę tam jutro i robię to tylko dlatego, że naprawdę źle wyglądasz – zgodził się zrezygnowany Szeregowy.
Następnego dnia rano Watson szedł dokładnie tymi samymi, ciemnymi uliczkami co Kowalski dwa dni wcześniej. Dotarł na Jackson Street i stosując podobne procedury do Sherlocka, wszedł do mieszkania Erharda.

***
- Sherlocku, muszę na chwilę wyjść. Nie będzie mnie około 30 minut – poinformowała Jane – Dasz sobie radę?
- Powinienem – odpowiedział Kowalski.
- Dobrze, więc idę. A czy będziesz potrzebował czegoś ze sklepu?
- Kup mi tytoń do fajki.
- Dobrze, niedługo wrócę.
Jane wyszła z domu, a Kowalski spokojnie leżał na kanapie. Dlaczego nie bał się, że Erhard zabije Jane? Być może myślał, że ma jeszcze czas... Zadzwonił telefon. Osłabiony Sherlock podszedł do telefonu, poniósł słuchawkę i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszał znajomy, sarkastyczny głos:
- Sherlock Kowalski. Jak się czujesz?
- Parker. Ty wstrętny o płaskim nosie, niestały gatunkowo zjawisku natury, ty!
- Ja również się cieszę, że cię słyszę.
- Czego chcesz? - zapytał stanowczo pingwin.
- Czego chcę? - roześmiał się dziobak – Ciebie Sherlocku, ciebie. Dach Bell Headquarters Building będzie idealny. Czekam – oznajmił dziobak i rozłączył połączenie.
Wyczerpany detektyw oparł się o ścianę.
- Dobrze Parker, skoro tego pragniesz to spotkamy się i raz na zawsze zakończymy nasz spór – powiedział do siebie Sherlock. Wziął także swój płaszcz, fajkę i powolnym krokiem, kulejąc szedł w stronę Bell Headquarters Building.
Ból w nodze stawał się coraz silniejszy. Zdawało się, że jest nawet bardziej rwący niż w momencie uderzenia, ale Sherlock nie zwracał na to uwagi. Ważniejsze było dla niego to, żeby rozprawić się z Parkerem. Od tak dawna chciał wyrównać rachunki i „jakiś tam ból nogi” nie mógł go powstrzymać.

ocenił(a) serial na 10
skima

Radość rozpierała mnie przez cały czas czytania tej historii. Ale i tak najbardziej rozbijają mnie te zdjęcia... !
Aż się zastanawiam, czy nie przerobić na PzM Detektywa Monka <w tym przypadku do własnej świadomości, nie to upubliczniania>.
Ale to wiązałoby się z zabiciem Doris...

skima

Normalnie zbrodnia idealna :O
bardzo mądrze zaplanowane no i niezmiernie ciekawe. Kowalski jako Sherlock to genialny pomysł :D
historia świetna, ale Parker pojawił się tu tak nagle… nie wiem czy Kowalski zaryzykowałby starcie z Parkerem w swoim stanie, skoro sam powiedział że czuje się na tyle źle że nie może zbierać dowodów :P ale to tylko taki szczegół :P Ogólnie historia genialna :D mam nadzieje że to jeszcze nie koniec! ;)

ocenił(a) serial na 8
asiulaczek4

jeszcze trochę historii jest, tak zbrodnia idealna, z tym że (spoiler) Sherlock wszystkiego nie wie. Parker pojawił się tak nagle. nie wiadomo skąd, prawda? Jak myślisz, dlaczego? I skąd wiedział, że odbierze Sherlock? Przecież dzwonił do Jane... hm?

Przepraszam, ale dziś obejrzałam kolejny odcinek "Sherlock'a" - dosłownie przed chwilą ;p

ocenił(a) serial na 8
asiulaczek4

a dowody mógł zebrać tylko mu się nie chciało ;p

skima

Aha to wszystko ma już sens ;D
nie mam pojęcia co tu robi Parker ale faktycznie nie zauważyłam że przecież dzwonił do Jane :O jak mogłam to przeoczyć?! Raczej detektywem to ja nie zostanę xd
dodaj szybko nową notkę! Chcę wiedzieć jak to się skończy :P

ocenił(a) serial na 8
asiulaczek4

nie nie, 'zawsze lepiej by [ludzie] mieli niedosyt' ;p poza tym chcę aby czytelnicy nie tylko pochłaniali moje słowa, ale i by myśleli, co napiszę ;p a co do Parkera, to niedługo już wszystko się wyjaśni, już niedługo ^^

skima

ah te cytaty Skippera <3
supcio, nie mogę się doczekać! :D

ocenił(a) serial na 8
skima

i oto ostatnia część, zakończenie...
________________________________________________________________________________ ____--

***
W tym samym czasie Jackson Street
Watson zwiedzał mieszkanie Erharda. Nie mógł znaleźć nic, co by przykuło jego uwagę poza tym, że mieszkanie było nadzwyczaj schludne.
- Samotny mężczyzna, utrzymujący porządek w swoim domu jest jak latający pingwin. Niemożliwe! Coś tu musi być nie tak, tylko co... - Szeregowy Watson rozejrzał się jeszcze chwilę, ale ten pedantyczny wystrój nie pozwalał mu się skoncentrować. Postanowił, że pójdzie do sąsiadki kapibary, aby dowiedzieć się paru informacji.
***
W tym samym czasie New Jersey
Jane Mason kierowała się w stronę poczty, miała zamiar wysłać list do Doris z wyjaśnieniami. Okazało się, że Kowalski wcale nie mówił tak cicho, jak mu się wydawało. Jane wszystko słyszała, no prawie wszystko. Do jej uszu dobiegło stwierdzenie, że jest zakochana w Sherlocku i że Doris jest przez to wściekła. Trzynaście nie chciała już dalej słuchać, zaczęła pisać list. Dziś postanowiła go wysłać. Jednak, gdy tylko weszła na pocztę, drzwi zatrzasnęły się. W środku nie było nikogo poza jedną postacią, która pozostawała w cieniu. Jane zawróciła do drzwi i próbowała je wyważyć.
- Nie uda ci się – usłyszała głos. Znajomy głos.
- Henry? - spytała.
- Przykro mi Jane, ale tak już w życiu bywa. Wypuszczę cię, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – oznajmił manat.
- A jeśli nie? - przeraziła się lisiczka.
- Będę musiał cię zabić.
***
W tym samym czasie Nowy Jork
- Erhard, co ty robisz?! - krzyczała Doris.
- Rób co ci każę. Stawaj pod ścianą i płetwy za plecami – rozkazał wilk, wciąż celując w nią rewolwerem.
- Erhard! - wydobyło się zduszone słowo z gardła Doris.
- Już!
Przerażona delfinica wykonała polecenie. Erhard dokładnie ją przeszukał, a potem powiedział:
- Dobra, możesz siadać na fotelu. Teraz czekamy na znak.
- Jaki znak?
- Jeśli wszędzie będą mówić o Sherlocku, jesteś wolna.
- A jeśli nie? - pytała zdruzgotana Doris.
- Będę musiał cię zabić.
***
Sherlock wszedł na dach Bell Headquarter Bulding. Rozejrzał się i spostrzegł, że Parker siedzi na krawędzi dachu i nuci sobie jakąś piosenkę. Kowalski postanowił wykorzystać sytuację i nie zwracając uwagi na zmęczenie, zaczął biec w stronę dziobaka, lecz ten zrobił unik. Pingwin zatrzymał się na samym końcu krawędzi, zaczął się chwiać i już prawie spadł, gdy Parker wciągnął go z powrotem.
- Oto jesteśmy. Ty i ja. I twoja zagadka, nasza ostatnia zagadka, finałowy problem... Pozostać żywym. To takie nudne, prawda? - mówił Parker, a Sherlock tylko chodził wkoło po dachu, uważnie obserwując – W całym moim życiu szukałem rozrywki, a Ty... Ty byłeś najlepszą z nich, lecz teraz nie mam nawet ciebie, bo cię pokonałem!
Kowalski spojrzały pytająco na swojego wroga.
- Tak, pokonałem cię – kontynuował dziobak – I wiesz co? To było proste!
- Moja zagadka dotyczy Erharda i Jane. On jest w niej zakochany i dlatego odwracał jej uwagę ode mnie. Nie udało mu się, więc będzie chciał ją zabić – powiedział pewny siebie pingwin, wyprostował się i uniósł jeden kącik dzioba.
- Nie, nie, nie, nie... To zbyt proste! To idzie za łatwo! Ty myślisz, że Erhard kocha Jane? Nie ma żadnego Erharda! Zawiodłem się na tobie Sherlocku, okazuje się, że jesteś tak samo zwyczajny, jak inni.
- Ale, przecież rozmawiał z nią, nachodził, ona sama...
- Proszę cię! Erhard nie istnieje, to zawodowy morderca, a cała postać Erharda i jego charakter nie istnieją! Wspaniały aktor, nieprawdaż?
- Ale...
- Ale po co, tak? Wiedziałem! Wiedziałem, że się na to złapiesz, Kowalski. To wszystko to gra, jedno wielkie przedstawienie, po co? Po to, żebyś zrozumiał, że wcale nie jesteś nadzwyczajny, po to byś raz na zawsze z sobą skończył. Erhard odgrywał zakochanego wilczka. Poszedł do twojej dziewczyny i opowiedział jej coś niecoś o tobie i o Jane. Oczywiste było to, że będzie chciała mu pomóc. Ja kierowałem każdym jego ruchem. Myślisz, że dlaczego z taką łatwością dostałeś się do jego mieszkania? Obserwowałem cię nieustannie, nawet wiem, co stało ci się w nogę. Od Henry'ego. Kojarzysz to imię? - Parker zawiesił głos, a w oczach Sherlocka można było dostrzec rosnący niepokój – Tak, właśnie tak. Henry manat, listonosz znający medycynę. Pomysłowe, nie? To również zawodowy morderca.
- Nieprawda! Znają się z Jane od dawna! - protestował pingwin.
- Ach Sherlocku, przypomnieć ci, jak działa twój pamięciousuwacz? Ustawiasz ile minut z czyjegoś życia chcesz wyczyścić, naciskasz, a potem gadasz, co chcesz. Naprawdę łatwo było zmienić wspomnienia Jane tak, żeby pamiętała Henry'ego, jako swojego dobrego znajomego – wytłumaczył Parker i gdy zorientował się, że Sherlock nie zamierza już o nic pytać, ciągnął swoje opowiadanie dalej – No i w końcu sąsiadka kapibara. Nikt by nie pomyślał, że bez skrupułów potrafi zabić. Zawsze obserwowała dom Erharda i ciebie. Zapewne w tym momencie rozmawia z Watsonem, ale to bez znaczenia. A teraz czas na nasz ostatni finałowy akt. Cieszę się, że zgodziłeś się spotkać ze mną na tym budynku. Wysokość idealnie pasuje.
- Pasuje? Do czego? - dziwił się Sherlock. Parker spojrzał na niego z niedowierzaniem, lecz Kowalski po chwili kontynuował – No tak, chcesz żebym się zabił, żebym popełnił samobójstwo. Żebym sam ze sobą skończył, tym samym zniesławiając się...
Tymczasem na Jackson Street
- Więc mówi pan, że jest pan prywatnym detektywem? - dopytywała się staruszka.
- Konkretnie detektywem doradczym – sprostował Szeregowy.
- Tak, to zaiste ciekawy zawód, nie słyszałam o nim wcześniej.
- Poniekąd sam go wymyślił.
- Kto?
- Mój przyjaciel – wyjaśnił Watson – Ale nie o tym chciałbym rozmawiać, chciałbym zadać pani kilka pytań.
- Oczywiście, odpowiem, ale najpierw zrobię herbaty.
Pani kapibara wyszła do kuchni przygotować napój, lecz w rzeczywistości schowała także to kieszeni szlafroka nóż. Watson w tym czasie zaczął rozglądać się po pokoju. Nie ma żadnych rodzinnych zdjęć, mieszkanie jest duże i ponuro urządzone. Szeregowy słyszał, że woda wciąż się jeszcze nie zagotowała, więc doskonale wykorzystał tę chwilę. Zajrzał pod poduszki na kanapie, pod kanapę, spoglądał na półki zawieszone prawie pod sufitem i zajrzał jeszcze do szuflady. Okazało się, że była wypełniona ręcznikami. Watson dotknął jej i wyczuł coś twardego. Zajrzał pod ręcznik i spostrzegł rewolwer, dwa noże i butelkę z trującym gazem. Szybko zamknął szufladę.
- Normalna starsza pani nie trzyma takich rzeczy w salonie... Ona musi mieć coś wspólnego z Erhardem. Muszę biec do Sherlocka!
Watson wybiegł z pokoju, pożegnał się ze staruszką i biegł co sił w nogach do najbliższej dorożki.
- Rekwiruję ten pojazd – powiedział, po czym dosłownie wyrzucił na ulicę prawowitego właściciela. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że podąża za nim kapibara.
***
- Parker, doskonale mogę udowodnić wszystkim, że stworzyłeś fałszywą postać Erharda, że popełniłeś wiele zbrodni i że to twoja wina.
- Po prostu się zabij, to o wiele prostsze. Prooooooszę....
Kowalski nie wytrzymał. Złapał dziobaka za jego futro i przechylił go tak, że już tylko jego nogi znajdowały się na dachu. Gdyby pingwin go puścił, ten z pewnością zacząłby spadać z budynku.
- Jesteś obłąkany – powiedział wściekły nielot.
- Teraz na to wpadłeś? - zapytał sarkastycznie dziobak, lecz pingwin wciąż trzymał go w tej samej pozycji – No dobrze. W takim razie może dam ci coś na zachętę, Sherlocku. Twoi przyjaciele zginą, jeśli nie skoczysz.
- Szeregowy? - zapytał, tym razem z większym przerażeniem Kowalski.
- Nie tylko Szeregowy... Wszyscy.
- Jane?
- Każdy.
- Doris...
- Trzech strzelców, trzy kule, trzy ofiary. Nic ich już nie powstrzyma – po tych słowach, Kowalski wciągnął Parkera na dach. Ten, gdy tylko poczuł pewny grunt pod nogami zaczął mówić dalej:
- Chyba, że zobaczą jak skaczesz.
Dziobak na chwilę umilkł. Obserwował, co czuje Sherlock, a potem kontynuował:
- Widzisz, możesz mnie aresztować, możesz mnie torturować, zrobić ze mną wszystko, co tylko chcesz, ale nic nie odwiedzie ich od pociągnięcia za spust. Chyba, że...
- Chyba, że skoczę. I zabiję się, zniesławię się i nic nie będę mógł z tym zrobić, bo będę martwy.
- Oczywiście! O to chodzi, przyznasz, że to dopiero genialne i wspaniałe, nie?
Sherlock Kowalski odważnie zbliżył się do krawędzi i spojrzał w dół.
- Widzisz, mówiłem, że skoczysz. Pamiętaj, że spadanie jest jak latanie. Tyle tylko, że musisz upaść. Właśnie tylko to może ich powstrzymać, bo ja ich nie odwołam.
Kowalski wciąż wpatrywał się w znajdującą się na dole ulicę.
- Mogę prosić o chwilę dla siebie? Tylko chwilę – zapytał Sherlock.
- Oczywiście – zgodził się Parker i zaczął się oddalać od krawędzi dachu, na której stał pingwin.
Nikt tak naprawdę nie wie, co działo się w jego głowie. Już miał skoczyć, gdy nagle zaczął się śmiać. Śmiał się tak głośno i szczerze jak nigdy, co podwójnie zirytowało dziobaka.
- Co? Co takiego?! Co mi umknęło?!
Sherlock odwrócił się i zaczął iść w stronę Parkera. Pingwin był naprawdę pewny siebie i dumny.
- Powiedziałeś, że ty ich nie odwołasz. A więc można ich powstrzymać – wyjaśnił – Jest jakieś hasło, kod, słowo. Nie muszę umierać, dopóki mam ciebie.
- Ooo, więc to tak – mówił drwiąco pół ssak pół ptak – Myślisz, że zdołasz mnie zmusić do odwołania ich?
- Tak.
- Gdy byłem w areszcie, żaden policjant do niczego nie mógł mnie zmusić. Dlatego zostałem uniewinniony.
- Ale ja nie jestem gliną. Jestem taki jak ty. Zdolny do wszystkiego, do zniszczeń, do rzeczy, których zwyczajni ludzie nie robią.
- Oh... Nie... Jesteś mocny w słowach, ale jesteś zwyczajny. Stoisz po stronie aniołów.
- Może i stoję po stronie aniołów, ale – mówił Sherlock stopniowo zwiększając natężenie głosu i dokładnie podkreślając sylaby – Ale niech ci się nawet przez moment nie wydaje, że jestem jednym z nich.
Stali tak razem na dachu, patrząc się na siebie przenikliwie. Parker patrzył wprost w oczy Sherlocka, w których nie było już śladu po strachu i niewiedzy. Pingwin doskonale wiedział, co powinien zrobić. To przekonało dziobaka.
- Faktycznie... Nie jesteś. Jesteś taki jak ja, jesteś mną. Dziękuję Sherlocku Kowalski, dziękuję. Naprawdę wielkie dzięki! - dziobak wciągnął rękę w stronę pingwina, ten uścisnął ją – Masz rację, dopóki żyję, masz szanse uratować swoich przyjaciół – Parker uśmiechnął się – No to powodzenia! - krzyknął, odwrócił się i strzelił sobie w głowę rewolwerem, który miał w płaszczu.
- Nie!
Osłupiały Kowalski patrzył na ciało Parkera i na stróżkę krwi wypływającą z jego głowy. W bezradności sam też złapał się skrzydłami za głowę, w której krążyły myśli: „ I co teraz? Parker nie żyje, a ty nie znasz hasła. Troje moich jedynych na całym świecie przyjaciół zginie, jeśli nie skoczę. Co mam zrobić?” Kowalski podszedł do tej samej krawędzi, na której stał chwilę temu. Spojrzał w dół i zobaczył przejeżdżającą dorożkę, którą powoził Watson. Młodszy pingwin bardzo się śpieszył i na chwilę spojrzał w prawą stronę. Jechał dalej, lecz po chwili gwałtownie zatrzymał swój powóz i spojrzał jeszcze raz w to samo miejsce.
- Sherlock! Co ty tam u licha robisz! - krzyczał – Nie ruszaj się, już do ciebie idę!
- Nie Watsonie! - odkrzyknął Sherlock – Stój tam, gdzie stoisz! Nie mogę zejść z dachu, więc przepraszam cię, że załatwiam to w ten sposób, czyli krzycząc!
- Co ty robisz?! Uspokój się zaraz tam będę!
- Nie ruszaj się! Tak się robi, zostawia się list, oto mój list! Przepraszam, że się tobą wysługiwałem, przepraszam, że często byłem nie do wytrzymania! Ale teraz słuchaj, słuchaj uważnie! Jedź do Doris, zadzwoń do Skippera, nr jego telefonu znajdziesz w moim notesie. On znajdzie Doris alibi, zajmie się wami!
- Sherlocku!
- A teraz obiecaj mi, obiecaj mi, że będziesz patrzył. Cały czas i tylko na mnie!
- Obiecuję – szepnął pingwin.
Sherlock umilkł. Spojrzał w dół, potem na Watsona. Wykonał w jego kierunku gest szacunku, wziął głęboki oddech i... skoczył. Sherlock Kowalski skoczył z dachu Bell Headquarter Building. Spadał. Spadał powoli, a w głowie powtarzał sobie zdanie: „Spadanie jest jak latanie... Ty latasz Sherlocku, latasz!”.
- Nie! - krzyczał Watson i zaczął biec w stronę spadającego przyjaciela, lecz w tym momencie potrącił go rowerzysta. Szeregowy upadł. Podniósł głowę i nie widział już lecącego Sherlocka. Śmieciarka, która do tej pory stała przed budynkiem odjechała, a Watson ujrzał leżącego przyjaciela na ziemi. Wstał i mimo bólu biegł w stronę Kowalskiego.
- Kowalski! Słyszysz mnie! - mówił do pingwina, ten nic nie odpowiadał.
Wokoło zebrali się już przechodnie, ktoś wezwał pogotowie. Niepotrzebnie. Sherlockowi nie dało się wyczuć pulsu. Załamany Szeregowy padł na kolana, a potem całkowicie opadł na ziemię i zamknął oczy. Chciał być blisko kogoś, kto był dla niego najważniejszy, chciał umrzeć razem ze swoim najlepszym i jedynym przyjacielem. Nie mógł. Policja kazała mu usunąć się z miejsca zdarzenia...

Kilka dni później...
Dorożka zatrzymała się koło niewielkiego, nieogrodzonego cmentarza. Znajdował się on na przedmieściach Nowego Jorku niedaleko lasu. Wysiadły z niej dwa pingwiny. Jeden niższy, drugi trochę wyższy. Oby dwaj nie patrzyli na siebie i w milczeniu kroczyli naprzód. Doszli na właściwe miejsce i wpatrywali się w nagrobek:
Sherlock Kowalski
ur. 26 sierpnia 1906r. zm. 18 kwietnia 1929r.
„Nie jestem psychopatą. Jestem tylko wykwalifikowanym socjopatą.”
- Jestem wściekły – powiedział po chwili niższy pingwin. Jak się okazało był to Watson.
- Nie ma nic w tym złego. Wszyscy się tak przez niego czuli. Ciągły brud, hałas, nocne strzały z pistoletu, fragmenty zakrwawionych ciał w lodówce i kłótnie. Jak czasem do mnie dzwonił i zaczynał się wymądrzać, doprowadzał mnie do szału!
- Skipper, aż tak wściekły nie jestem.
- Dobrze, zostawię was samych – po tych słowach Skipper zawrócił w stronę dorożki, a Szeregowy Watson wciąż stał przed grobem Sherlocka.
- Hm. Ty... Kiedyś powiedziałeś mi, że nie jesteś bohaterem. Czasem nie byłeś nawet człowiekiem! Ale powiem ci, że jednak byłeś najlepszym facetem, najbardziej ludzkim... - westchnął, przełknął ślinę i kontynuował – Najbardziej ludzkim człowiekiem, jakiego znałem.
Watson powstrzymywał łzy. Podszedł do nagrobka i położył na nim swoje skrzydło.
- Byłem samotny. Bardzo samotny i wiele ci zawdzięczam. A teraz proszę cię o jedną rzecz, tylko jedną, zrób to dla mnie, jeszcze tylko jeden cud... Nie bądź... Martwy. Przestań, skończ już z tym!
Szeregowy nie wytrzymał. Załamał mu się głos i zaczął płakać. Stał i skrzydłem ocierał cieknące łzy. Po chwili odwrócił się i odszedł... Lecz tam, w głębi lasu zdawało się, że widać zarys wysokiego mężczyzny, nadzwyczaj podobnego do Kowalskiego. Zaczął on zbliżać się do grobu Sherlocka. Stanął przy nim i patrzył na odchodzącego pingwina. Dało się słyszeć niewyraźny, zduszony łzami szept:
- Watsonie...
A potem odwrócił się i zaczął iść z powrotem w stronę lasu. Jednak na chwilę jeszcze spojrzał się za siebie, na znikającego już za horyzontem Szeregowego. Łza zaczęła spływać po jego policzku i wtedy oświeciło go słońce. Wtedy było już pewne, że był to policzek Sherlocka Kowalskiego...

________________________________________________________________________________ ____
[przy pisaniu tego zakończenia wzorowałam się na 3 odc 2 seznu serialu "Sherlock"]

skima

To jest po prostu wspaniałe.

ocenił(a) serial na 10
skima

Nie mam słów... Geniusz, geniusz w najczystszej postaci! "Śmierć" Kowalskiego sprawiła, iż poczułam się jak Watson, łza zakręciła mi się w oku... Masz niezwykły talent. Ale fragmenty ciał w lodówce?Nie, tego nic nie jest w stanie pobić!

ocenił(a) serial na 8
Annqa

cieszę się, że się podobało. Właśnie chyba przy tym opowiadaniu starałam się najbardziej ;)

PS. Chcę oznajmić wszem wobec i każdemu z osobna, kto lubił czytać jakieś moje opowiadania, a więc:
Na 99,45% jest to mój ostatni ff. Mam coraz mniej czasu, a i pomysły też się kończą... Obawiam się, że kolejne opowiadania będą niedopracowane, nudne i z beznadziejnym wątkiem i zakończeniem do przewidzenia. Zdecydowanie wolę się nie staczać...
Po prostu uznałam, że jak kończyć to tylko teraz. Bo mnie się to opowiadanie akurat, o dziwo podobało. A jak kończyć, to chciałabym kończyć w dobrym stylu ( nie wielkim bo to za dużo powiedziane). Tak więc kończę pisanie o PzM.

Kto wie, może kiedyś wrócę, może mnie natchnie... Ale na razie chciałabym po prostu BARDZO podziękować wszystkim czytelnikom :)

skima

Dobra, teraz już wiem dlaczego wiele osób zawiesza blogi z opowiadaniami. Po prostu boją się porażki. Całkowicie niepotrzebnie.Pisz dalej . Poddawanie się to najgorsze co można zrobić.

ocenił(a) serial na 8
tajemnica_mroku

tak, ale myślę, że tu może chodzić o coś więcej. Po prostu w najbliższym czasie nic nie będę pisać. Nie mam dobrego pomysłu, a nie chcę napisać czegoś gorszego niż do tej pory i tyle..
Ale może kiedyś jeszcze mnie natchnie

skima

:O :O :O :O :O
tylko to może wyrazić to co teraz czuję!
jak mówiłaś że zakończenie będzie nieprzewidywalne, to nie myślałam że będzie aż TAK nieprzewidywalne :O
Trochę nie załapałam o co chodziło z tymi ciałami w lodówce, wybacz mam długi przewód myślowy xD
ale historia naprawdę super! Proszę nie rób mi tego i nie przestawaj pisać!
Mój chłopak też się w to wciągnął i musiałam ostatnią notkę czytać na głos :P więc co chwila wyrywało mi się „o jacie” albo inny okrzyk :P
tak więc historia genialna, kapitalna, idealna ;D
dawno już nie czytałam tak dobrze zaplanowanej historii, autentycznie czytało się jak dobry kryminał :D
gratuluję, naprawdę extra :) mam nadzieję że jeszcze kiedyś ujrzę jakieś opowiadanie napisane przez Ciebie :)

ocenił(a) serial na 8
asiulaczek4

ciała w lodówce.. to właściwie nie ma nic wspólnego z historią tu opisaną. Po prostu ten fragment opisuje trochę życie Kowalskiego. Naukowiec, wynalazca, detektyw, trochę stuknięty to trzymał fragmenty ciał być może do analizy, a być może z czystej fascynacji ;)

skima

Tak właśnie nie byłam pewna czy te ciała były powiązane z historią ;)
Opowieść była cudowna, mroczna, intrygująca.. ależ ja Ci słodzę ;)

ocenił(a) serial na 8
asiulaczek4

oh, bo się zarumienię ^.^

ocenił(a) serial na 10
skima

Ja Cięęęę....
Genialne, tylko żal mi Kowalskiego...

Ale powiem jeszcze: JEEEEEEE!!! PARKER NIE ŻYJE, LALALALA!!!

RaptorRed

Też się cieszę ,że ten wredny dziobak został ukatrupiony chociaż w jakimś opowiadaniu. To moja najbardziej znienawidzona postać (poza Rhondą).

ocenił(a) serial na 8
RaptorRed

mi też, jak pomyślę, że prawie go zabiłam... To znaczy zabiłam go, ale i ożywiłam ;p w sensie okazało się, że on upozorował swoją śmierć. Jeszcze nie wiem jak dokładnie, ale mam pewną teorię ;) co i tak nie ma aż tak ogromnego znaczenia, bo wszyscy myślą, że on nie żyje... Ale mogę zapewnić, że tak jak w opowiadaniach Conan Doyle'a, po trzech latach do nich wróci!
Taaak!
Sherlock po trzech latach wróci do zoo i tam będzie Szeregowy Watson, Skipper i Rico. I się okaże, że założyli oddział wojskowy i Szeregowy musiał zmienić nazwisko, dlatego został nazwany już tylko Szeregowym, a nie Watsonem. Z Sherlockiem stało się to samo. Musiał porzucić swoje imię i zostać tylko Kowalskim. A Doris... Doris myślała, że on nie żyje i dlatego znalazła sobie innego. Ale jak dowie się, że Kowalski wróci to jej uczucie do Sherlocka, będzie od nowa rosnąć rosnąć aż dojdzie do odcinka 'Pingwin, który mnie kochał' i wtedy znów będą razem.
Tak, taki był początek PzM ;D

ocenił(a) serial na 10
skima

Hyyyyyyyy....
Czyli... Pingwiny w latach '30??

Okeeej...
Napisz jak upozorował swoją śmierć!

skima

I ty mówisz że nie masz pomysłu na opowiadanie!
Włączać mi Worda i do pisania ale już! :D

ocenił(a) serial na 8
asiulaczek4

no bo to tak przed sekundą wpadło mi do głowy ;p

ocenił(a) serial na 10
skima

Ojezus ojezus ojezus, nie ma słów na opisanie tej wspaniałości!!!
Zakończenie - nieprzewidywalne.
Parker - nie żyje (ojezus HURAAAAAA)
Kowalski - "nie żyje" ;)
Wspaniałośc - wspaniała.
Geniusz! Dzięki tobie wezbrałem w sobie siłę do napisania drugiej części trzeciej części "Pingwinów: Ostatniej Brwi". DZIĘKUJĘ!!!!