Odnoszę wrażenie że mamy do czynienia z jednym z tych seriali, gdzie widz jest wodzony za nos, że w następnym odcinku coś się wydarzy i tak mijają kolejne odcinki, sezony i koniec serialu.
Nie wiem czy to jest kwestia samej historii, czy ekranizacji, ale póki co jedyna interesująca jak dla mnie postać w tym serialu to Daemon, podczas gdy w "Grze o Tron" oryginalnych postaci było tak dużo, że szło się w tym pogubić.
Podobne odczucia mam odnośnie bohaterów w grze o tron było ich mnóstwo i już po 1 sezonie miałem swoich ulubionych, tutaj na początku 2 sezonu nikomu tak na prawdę nie kibicuje wszyscy tacy poważni smutni zniszczeni tym co robią i zatracają się w mroku coraz bardziej nie ma żadnego światła nadziei dla nich. Jeśli chodzi o akcji to nie wiem nie czytałem książek ale z tego co ludzie piszą ona nadejdzie i będzie krwawa więc nie oceniam dopóki nie obejrzę całości, narazie jest okej ma swoje momenty ten serial ale mimo wszystko poziom niżej niż gra o tron
"wszyscy tacy poważni smutni zniszczeni tym co robią i zatracają się w mroku coraz bardziej nie ma żadnego światła nadziei dla nich"
Wiem, że napisałeś, że nie czytałeś książek, ale nie wiem, czy w ogóle kojarzysz, jak zakończy się cały spór. Możesz pamiętać, bo w Grze o Tron Joffrey w skrócie opowiadał o tym Margaery, w każdym razie dokładnie taki jest zamysł. W tym serialu padło już zdanie, że "pod koniec nikt nie będzie pamiętał, o co zaczęła się ta wojna".
Tak, akcja będzie, będzie krwawo i okrutnie, w myśl powyższego zdania. Będzie też przygnębiająco. Wiem, że każdy będzie porównywał ten serial z GoT, ale tam postaci było mnóstwo, bo fabuła nie opierała się tylko i wyłącznie na objęciu tronu. Tutaj historia dotyczy wojny domowej, w której udział biorą dwie rodziny, więc siłą rzeczy postaci będzie mniej. Kwestia gustu, rozumiem, że dla części może być zbyt wolno, ale konflikt i napięcie muszą narosnąć, żeby zadeklarować otwartą wojnę.
Wiem mniej więcej jak skończy sie ta historia pamietam jak Joffrey skrócił wydarzenia tej wojny domowej bodajże w 3 czy 4 sezonie gry o tron. Ale ja całkowicie rozumiem tempo tego serialu nakreślenie motywacji bohaterów eskalacja napięcia i tak dalej wiadomo że wojna to mimo wszystko ostateczność i nikt jej nie chce, całkowicie zrozumiałe że nawet 2 sezon nie zaczął się od razu od wojny każdy chcę tego uniknąć nawet mimo tego że napięcie miedzy rodami jest już bardzo wysokie, mój jedyny problem z tym serialem to są bohaterowie brakuje mi tutaj kogoś takiego Tyrion z GoT czy Bronn którzy rzucali jakieś błyskotliwe żarty co jakiś czas i dawali nadzieje że nie wszyscy są zepsuci w tym świecie, okej okej taki jest zamysł tego serialu że nadziei nie ma a wojna jest nie uchronna ale mimo wszystko to moje osobiste odczucia wobec tego serialu i przez to mi się go gorzej ogląda przez to mam problem z utożsamieniem się z kimkolwiek w tym serialu
Serial adaptuje książkę, która ma formę kroniki. Tworcy nie mają więc, jak w przypadku GoT, gotowego scenariusza. Wszystko, co do tej pory widzieliśmy, to fundamenty następnej części historii. Mi osobiście taka forma pasuje ale rozumiem, że ktoś może mieć inny pogląd. Odpowiadając jednak konkretnie na Twoje pytanie - jeżeli twórcy nie będą przedłużać prowadzenia fabuły, to od 3 lub 4 odcinka powinno się zacząć "gotować" w Westeros.