Nie miałem wobec tego serialu bardzo dużych wymagań, gdyż zdaję sobie sprawę że produkcje Netflix-a pokazują... mocno "alternatywną" rzeczywistość. Tym bardziej spodziewałem się tego w serialu utrzymanym w groteskowej stylistyce. Wiedziałem więc, że pojawi się jakiś gej/lesbijka, że czarni będą nie tam gdzie powinni itp. itd. Z uwzględnieniem powyższego, mimo wszystko, spodziewałem się po prostu fajnego serialu o diabolicznej pielęgniarce. Wszystko zapowiadało się dobrze, jednak mniej więcej od połowy sezonu na pierwszy plan wysunął się, jakże fascynujący, wątek lesbijskości Ratched, i całkowicie zdominował fabułę. Oglądanie tego stało się dla mnie mączące,gdyż nie jestem osobą, która z wypiekami na twarzy będzie śledzić ten zupełnie niepotrzebny i nieistotny wątek. Poza tym klasyka - kobiety są władcze, inteligentne i sprytne, a biali faceci to godne pogardy seksistowskie świnie, przestępcy, słabeusze albo nieudacznicy potykający się o własne nogi. Jedyny fajny gość, to Murzyn-gej (a jakże!) - wspaniały, wyrozumiały partner, do rany przyłóż. Netflixowość wylewa się z tego pięknego wizualnie serialu, niczym szambo. Ja wysiadam - czara goryczy się przelała. Mam już serdecznie dość Netflixowych produkcji. Amerykańskie kino stało się narzędziem manifestu ideologicznego, a wygłaszanie go stało się celem nadrzędnym. LGBTQ, antyrazism i feminizm muszą być obecne w każdej produkcji. Jakość sztuki nie ma znaczenia - muszą być spełnione standardy, inaczej nie istniejesz. Jest to imperatyw w zdechłym, upadłym Hollywood.
Uważasz, że sceny zboczeństwa są normalnę? To nie miejsce na odchylenia seksualne.
Zgadzam się... Dla mnie to promowanie mniejszości to jakaś kiepska moda, gdzie producenci wszystkiego co popadnie robią z siebie wielkich wojowników o prawa tych biednych i prześladowanych. Tak naprawde zarabiaja na takich ludziach i wycierają sobie nimi gęby, ale niech reszta obrońców mysli, że to w imie jakiejkolwiek idei... kasa się liczy i tyle. Szmal ma się zgadzać.
A co do samego serialu - mi te wątki typu LGBTQ-COKOLWIEK+ by nawet nie przeszkadzały, ale serial jest nudny i nie ma żadnego wątku. Dosłownie żadnego.
Ratched to zabawa konwencją, odwzorowuje NIE lata 40te XX wieku w Ameryce, ale WYOBRAŻENIE tej epoki; to klasyczny Murphy przefiltrowany przez stylistykę filmów noir i koncepcji Hitchcocka. Podobnego zabiegu dokonał Fincher kręcąc Manka. Nie doszukiwałbym się tutaj dokumentalne prawdy.
Zbyt osobiście Pan ten film potraktował, wiem ten rodzaj tak działa na podświadomość…
Bardzo widowiskowa artystycznie scenografia, piękne kostiumy. Warto obejrzeć i chwilkę zatrzymać się nad nim, bez atakowania. Świetnie zagrane role. Jednocześnie są w nim naprawdę szokujące pod różnymi względami momenty. Warto obejrzeć jeśli kogoś interesuje psychologia, jeśli ktoś cierpi na niski poziom adrenaliny w organiźmie. Jeśli ktoś jest zbyt wrażliwy nie polecam.