Serial jest ok. Nie powiem, że jest wyśmienity, ale po kilku odcinkach wciąga. Jest w
bardzo dużej mierze udramatyzowany, to jednak dostarcza nawet niezłej rozrywki.
Przyznam, że najbardziej zaskoczył mnie fakt, że twórcy nie odpowiedzieli na najbardziej
nurtujące pytanie, które nawiązuje do myśli przewodniej serii, czyli w skrócie "najbardziej
lubieżny i niemoralny papież". Zadałem sobie pytanie, skoro w tamtych czasach wszyscy
się wzajemnie truli, mieli hordy kochanek (bo i della Rovere miał nieślubną córkę),
zdobywali tron Św. Piotra przez symonię i nie stronili od nepotyzmu (kardynał Piccolomini
w tym serialu jest bodajże bratankiem papieża Piusa II z filmu Konklawe, więc nic w tym
ponad jakieś standardy epoki), to czemu akurat Aleksander VI przeszedł tak niechlubnie
do historii. Wprowadzono postać Nicolo Machiavelliego, więc producenci chyba rozumieli,
że czystym brakiem rozwagi byłoby być prawym będąc "bescobo di Roma". Nie oszukujmy
się, ale Jan Paweł II w tych czasach nie przeżyłby pierwszej porannej kawy po słynnym
zdaniu Habemus Papam:)
postać Aleksandra jest w serialu baaaaaaaardzo wybielona w porównaniu do historycznego oryginału :)
zobacz sobie na Wikipedii- bale z nagimi prostytutkami, (publiczne?) orgie podczas gdy w serialu ma jedną matkę swoich dzieci i jedną ukochaną nałożnicę, wszystkich traktuje nalezycie