był najgorszy z nich wszystkich a tu jest raczej dość, stosunkowo pozytywnym charakterem.
To rzeczywiście ciekawe. W jednym z wywiadów zagranicznych w rozmowie z François Arnaud'em pani redaktor poruszyła ten temat. To rodzaj trendu we współczesnym kinie, kiedy sympatyzujemy z bohaterem zwyrodniałym, bo zło w postaci okrucieństwa, niskie poczucie przyzwoitości, brak sumienia, pokrętna etyka to synonimy zaradności, sprytu, przedsiębiorczości, a tych amerykanie kochają najbardziej. To co w ogóle działo się w tamtych czasach w kościele i po za nim było właściwie niewyobrażalne. Gdyby film miał oddawać jedynie fakty lub choćby rysować wiernie postacie skończył by się na 5 odcinkach. Przyznam że sam wpadłem w tą pułapkę. Mam dość jednoznaczne stanowisko w kwestii Kościoła Rzymskiego i jego papieży ( włącznie z Polskim). Jednak w połowie II sezonu zorientowałem się że podczas oglądania zapominam ich okrucieństwa znane z historii i „kibicuję” Borgiom. To zamierzony zabieg i zdaje się że udany.
Zgadzam się. Wydaje mi się, że odbieranie tak Cezara przez nas, widzów, wynika z tego, że na samym początku serialu mu współczuliśmy. Nawet jak ---SPOILER--- zabija swojego brata szukamy pretekstu, aby go usprawiedliwić. Od pierwszego odcinka jest on moją ulubioną postacią i nie sądzę, żeby miało się to zmienić.
I uprzedzam zarzut - nie sądzę, aby wpływ na to miała moja płeć (choć może w jakiejś części tak jest).
ja nie szukałam pretekstu, żeby usprawiedliwić Cezara.
Od początku pisałam, że faworyzowanie go przez scenarzystów i robienie z niego bohatera romantycznego wręcz odrzuca mnie od tej postaci (a to dla aktora w ogóle zaczęłam oglądać serial). Zdemonizowano Juana, zupełnie bez potrzeby.
Z drugiej strony należy pamiętać, że na spisaną historię Borgiów mieli wpływ głównie ich przeciwnicy polityczni już po upadku rodu. Za niedługo (w stosunku do serialu) miała wybuchnąć reformacja więc demonizowanie papieża było na rękę zarówno reformatorom jak i nowemu papieżowi odcinającemu się od poprzednika. W swoim hedonizmie Aleksander VI nie był o wiele gorszy od swoich poprzedników.
"Aleksander VI (łac. Alexander VI), właściwie Rodrigo de Borgia y Borja (ur. 1 stycznia 1431 w mieście Xàtiva w Królestwie Walencji, zm. 18 sierpnia 1503 w Rzymie) – papież od 11 sierpnia 1492 do śmierci."
Tezy Lutra zostały ogłoszone w 1517, więc serial raczej tego nie pokaże.
Postać Cezara jest tak irytująca i nierealna ,że aż nie chce się oglądać jego "popisów". Serial ratuje Rodrigo i Juan. Ale i tak najlepsza jest Lukrecia - nic tylko palnąć w łeb za jej wyczyny i "emocionujące" historie.
E tam najgorszy... Zwyrodniały to był Juan, nie Cezar, który miał jakieś ideały, a morale nieustannie się w nim kłóciło z popełnianym złem na rzecz lojalności wobec rodziny. Juan natomiast miał dorosłe ADHD, a szabelką i chamstwem pragnął wydłużenia własnego penisa. Nie cierpię tej postaci. Zieje z niej na kilometr jakies takie głupie i zbędne zło...