na świeżo po drugim i trzecim odcinku: co tam zarwana noc, te odcinki tak wciągają! mam wrażenie, że zarówno aktorzy jak i scenarzyści dopiero się rozkręcają i najlepsze jeszcze przed nami ;) akcja trzyma w napięciu, a Lukrecja i Cesare zagrani znakomicie!
O tak !!! zgadzam się Lukrecja i Cesare są niesamowici ----> w drugim odc. ich pierwszy pocałunek ^^^ ciekawi mnie w tym sezonie również Juan ta postać się niesamowicie zmieniła ...trzeba czekać na kolejne odcinki z niecierpliwością ;-))))
prawde mówiąc pierwszy odcinek drugiego sezonu bardzo mi się podobał i tak dużo się w nim działo. niestety nie mogę powiedzieć tego samego o drugim odcinku... trochę się wynudziła..niestety trzeciego odcinka nie miałam jeszcze okazji obejrzeć:)
Zdecydowanie, widziałam 3 odcinki i podobały mi się bardziej niż cały 1 sezon. Mniej romansów, więcej akcji. Juan zrobił się zajebistą postacią. Mam nadzieję, że przetrzymają go dłużej niż w książce Puzo ;) Micheletto wymiata, teraz wygląda na jeszcze większego psychola, jak puścił tę bródkę. Czekam na szalonego Cezara. trochę już go nosiło w scenie z ta zakonnicą. Dziz, oby szybko się jej pozbyli z serialu. No i mniej scen seksu z Ironsem. Ma dwóch fajnych, młodych synków a to jego musimy ciągle oglądać w pościeli ;/ Lukrecja wciąż taka nudna jak była. Ten jeden zamach niczego nie zmienił.
Lepszy i to znacznie. Chociaż irons mi nie pasuje jako papież. Tego już niemożna zmienić. W drugim odcinku Della Rovere rzucającego nożem mogli sobie darować. Czegoś się nauczyli z prawdziwej historii. Bardzo dobra robota.
Micheletto się rozkręca, moja ulubiona postać. Trochę jak Bronn w "GoT", a nawet lepiej bo sam kombinuje i jego szef nie musi mu wszystkiego mówić.
Znacznie sprawniejsza akcja i mam wrażenie, że aktorzy jeszcze lepiej poczuli się w rolach. Scena z żyrandolem była świetna! I jeszcze pomysł, żeby Lukrecja śpiewała tą samą piosenkę, którą w S1 śpiewała z Paolem... Tylko trochę zabawne jest to, że Cezar jak narazie jest tak słodki i łagodny, że zupełnie odbiega od historii. Czekam na jego romans z Catheriną Sforzą w 5 odcinku! + podoba mi się postać Vittorii-hermafrodyty.
Oczywiście, że nie jest w sensie biologicznym. Chodziło mi raczej o nawiązanie do rozmowy Giulii Farnese i Vittorii pod koniec The Borgia Bull, gdzie La Bella nazwała ją Afrodytą, matką Hermafrodyty. Skrót myślowy ;)
A mnie się drugi odcinek nie podobał. Melodramatyczna historia romansu Lukrecji i Paolo była po prostu słaba - ckliwa i nudna. Pomijając już to, że gdyby którekolwiek z - powiedzmy - pozytywnych bohaterów (Lukrecja lub Cezar) miało trochę rozumu to miała ona szanse nie skończyć się tak jak się skończyła, bo tej głupiutkiej tragedii na końcu można było z powodzeniem zapobiec.
Wkurzajacy jest też wątek z byłą kochanką Cezara (zakonnicą), która najpierw go uwodzi na balu, później miedzy wierszami, namawia do morderstwa męża ("ach, pomóż mi, uwolnij mnie od niego") a następnie zgrywa uciśnioną dziewice w habicie - ten motyw jest porażająco słabo rozwiązany fabularnie. Fakt, że to pewnie wina powieści ale Neil Jordan mógł go przecież jakoś poprawić.
Drugi sezon jest zdecydowanie lepszy i mogę to powiedziec już po 3 odcinkach. Cieszę się, że w ostatnim w końcu głównym bohaterem zostanie Cesare bo mam wrażenie, że jego historia jest najgorzej napisana. Póki co tylko robi jakieś drobne zadanka taty i miał jeszcze wątek z zakonnicą o którym już ktoś wyżej pisał. Coś w końcu zacznie się dziac w związku z jego postacią bo na ten wątek najbardziej liczyłam zaczynając oglądac serial.